Radosław Biały – Krótka historia UPA dla Polaków. Czy historycy nas pogodzą? [recenzja książki]

Przypadek sprawił, iż publikację dr. Kazimierza Wóycickiego przeczytałem w przeddzień rocznicy krwawej niedzieli. Następne dni przyniosły z sobą eskalację grafik i postów w social mediach na temat Wołynia, UPA czy Banderowców. Kibice przygotowali oprawy upamiętniające ofiary z 1943 r. Telewizja emitowała programy historyczne. Przemówił premier. Standard, jak co roku, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Jednak mam wrażenie, że nie wszystkim chodziło o upamiętnienie pomordowanych.  Jak zwykle uaktywniły się tak zwane  „onuce” oraz cała masa agresywnych rewizjonistów – czy nie o taką  Polszę Putin walczy?

 

 

 

Książka Wóycickiego jest napisana w tonie pojednawczym.  Autor to człowiek wszechstronny - politolog, historyk, opozycjonista z czasów PRL, publicysta, były dyrektor szczecińskiego oddziału IPN, wykładowca, uczestnik rewolucji na Majdanie. Wcześniej zajmował się stosunkami polsko-niemieckimi.  Bardziej od jego tytułów zaimponowała mi jednak chęć zrozumienia strony ukraińskiej. Jeśli jesteś zdania, że przeszłość nie może przysłaniać teraźniejszości, to zapraszam do  lektury. Jeśli twoje zdanie jest zgoła inne, również zapraszam. Czas to zmienić.  Książka została wydana w 2019 r., ale tocząca się wojna na wschodzie tylko dodaje jej aktualności.

Wóycicki skupia się głównie na obecnych relacjach polsko-ukraińskich.  Historia OUN i UPA jest opisana dość skromnie, jednakże zostają obalone istotne mity na temat tych organizacji. Wiedza historyczna  przeciętnego Polaka jest znikoma, więc dla niektórych może być  zaskoczeniem, że Bandera w 1943 r. był więziony przez Niemców w Sachsenhausen, albo że u Doncowa można dojrzeć inspiracje Dmowskim i Balickim. Polacy lubią interpretować dzieje przez pryzmat wybiórczych wydarzeń, nie znając łańcucha przyczynowo-skutkowego ani tła historycznego.  Powyższe fakty są dość podstawową wiedzą, lecz najwyraźniej nie dla narodowych troglodytów, czerpiących „informacje” z facebooka i szemranych stron.  Autor stara się patrzeć oczami Ukraińców na historię i obecną politykę. Wyjaśnia motywy ukraińskich nacjonalistów, jednak należy wyraźnie podkreślić, że w żadnym stopniu nie usprawiedliwia zbrodni wołyńskiej. Dla równowagi, znajdziemy fragmenty o brutalnej polityce II RP wobec Ukraińców oraz o specyficznych relacjach  polski pan - rusiński chłop. Wszystko razem zostaje połączone w jedną układankę. Najwięcej jednak uwagi Wóycicki poświęca obecnym sąsiedzkim kontaktom. Wskazuje na niejednoznaczność  kultu UPA. Wiele rzeczy, które wydają nam się skrajnie antypolskie, mogą mieć naprawdę inny wymiar. Należy wziąć pod uwagę, że Ukraina zawsze w pierwszej kolejności była narażona na imperializm rosyjski, co ma wpływ na jej politykę historyczną i panteon antykomunistycznych bohaterów. Dla nas również kremlowskie rozpasanie stanowi zagrożenie, więc jedziemy na tym samym wózku. Oprócz polityków, to przede wszystkim historycy powinni nas pogodzić. Autor jest przekonany o konieczności podejmowania zabiegów pojednawczych. Pozwolę sobie przytoczyć fragment recenzowanego eseju:

„Kto w czas rewolucji godności był na Majdanie, wie, jak bardzo Ukraińcy podobni są do Polaków. Oba narody kochają wolność, mają dramatyczną i trudną przeszłość, oba padały ofiarą napaści i represji. To pokrewieństwo związane jest też z długim życiem we wspólnym państwie. Na Majdanie było to widoczne symbolicznie. Flaga polska często powiewała tam obok ukraińskiej. Przypomina mi się drobny epizod, który silnie wrył mi się w pamięć. Chciałem zrobić zdjęcie młodemu człowiekowi w kozackim mundurze, który strzegł tam porządku. Zdecydowanym ruchem dłoni zabronił mi tego. Był o głowę wyższy i nie wyglądał na takiego, co żartuje. „Chto wy?”, spytał surowo. „Ja Polak”, odpowiedziałem. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech i usłyszałem: „robit’ foto”.

 

 

 

Polska była dla Ukrainy krajem, który cieszył się we wszelkich badaniach opinii publicznej, obok USA, największą sympatią. To nie był przypadek. Decydował o tym zdrowy rozsądek obu społeczeństw rozumiejących swoje położenie i zagrożenia, jakie stwarza neoimperialna putinowska Rosja.”        

 

Pokładam ogromną nadzieję w pojednaniu, więc chciałbym, aby na rynku zaczęło pojawiać się coraz więcej takich publikacji. Książkę w pierwszej kolejności poleciłbym każdemu laikowi relacji polsko-ukraińskich, jak i wszystkim ukrainofobom,  rusofilom, oraz zwolennikom uprawiania agresywnego szlochu rocznicowego. Esej mieszczący się na dwustu stronach obala wszelkie mury niezgody i stereotypy, a realna narracja historyczna niszczy mity.


Radosław Biały