Grzegorz Ćwik - Wojna zmienia wszystko

Wojna się nie zmienia. Jednak wojna zmienia wszystko.

 

Wobec wojny ustosunkowują się wszyscy. I właściwie wszyscy, poza jawnie promoskiewską Konfederacją, stoją po stronie władz kijowskich. Pytanie, czy również wszyscy wyciągają odpowiednie wnioski z decyzji i posunięć władz ukraińskich. I nie mam tu na myśli ostatnich kilku miesięcy, ale ostatnie osiem lat. To, że Ukraińcy solidnie uszczuplają szeregi rosyjskiej armii, jest nie tylko miłe sercu, ale także nieprzypadkowe. To efekt konsekwentnej, wieloletniej polityki, której celem było przygotowanie ukraińskiej armii na otwarte starcie z imperium rosyjskim. Temu służyć miały zarówno wydatki na uzbrojenie i wyszkolenie wojska, jak i kontakty szkoleniowo-taktyczne z sojuszem NATO. Najwyższa chyba już pora zmienić spojrzenie na Sojusz Północnoatlantycki i uznać, że ostatecznie wszelkie duginizmy i narzekanie na atlantyzm rozjechały się ze zwykłymi realiami politycznymi. A w końcu, kto jak kto, ale polska prawica narodowa gada o realizmie jak chyba nikt inny. I to właśnie ten realizm, wbrew wszelkim niedogodnościom bycia członkiem Paktu Północnoatlantyckiego, zmusza nas w chwili obecnej i w dającej się przewidzieć przyszłości do uznania sojuszu NATO, a zwłaszcza jego anglosaskiej części, za integralną część naszego systemu obrony przed agresją rosyjską. Wszelkie dywagacje o ewentualnym opuszczeniu Sojuszu traktować należy albo jako brak rozsądku i lekkomyślność, albo jako jawną działalność wrogą polskiej racji stanu. Wszelkie ideologiczne dywagacje, oparte na bredniach Aleksandra Dugina czy jakiegokolwiek innego fanatyka bolszewizmu, rozbijają się w pył w zderzeniu z rzeczywistością i w obliczu interesu narodowego. Nasze położenie na mapie jest jakie jest. Należymy do określonej cywilizacji. Czy nam się to podoba czy nie, Rosja była, jest i będzie naszym wrogiem.

 

Do pewnego momentu można było bredzić i  mamić społeczeństwo kłamstwami. Od dawna słyszeliśmy, że przecież wojna nam nie zagraża, bo jesteśmy w Unii Europejskiej. Jednak wojna, jako klasyczne narzędzie polityki, była, jest i będzie stałym elementem życia narodów i państw. Pora więc skończyć z myśleniem o państwie jak o wyłącznie cywilnym projekcie, a pamiętać, że wojsko to jego integralna i niezbywalna część. Jako Polacy, Naród, który zamieszkuje terytorium między Niemcami a Rosją, powinniśmy rozumieć to jak nikt inny.

 

Wojsko Polskie, które do tej pory traktowane było przez kolejne ekipy rządzące po macoszemu i postrzegane jako kolejny urząd czy pion administracji, staje się obecnie jednym z filarów i podstaw funkcjonowania niezależnej Polski.  Pamiętajmy, że cała opozycja jeszcze nie tak dawno histerycznie wręcz sprzeciwiała się wzrostowi wydatków na modernizację uzbrojenia i wojska. Argumentowano to między innymi obecnością Polski w strukturach NATO. Brzmi to paradoksalnie, biorąc pod uwagę, że wszystkie państwa Sojuszu, z wyjątkiem może Stanów Zjednoczonych, w ostatnich dekadach drastycznie zmniejszyły swoje armie i możliwości ofensywno-obronne. Sam fakt bycia w Sojuszu nie gwarantuje nam bezpieczeństwa. Nie ma i nie może być powrotu do abstrakcyjnej polityki pod znaku Platformy czy Konfederacji, która, w imię politycznej kalkulacji i chęci dotarcia do bardziej pacyfistycznej części społeczeństwa, dąży do rozbrojenia Polski, czyli de facto pozostania bezbronnym wobec rosyjskich zapędów imperialnych.

 

Kończy się również postrzeganie Rosji w kategoriach ewentualnego partnera - biznesowego, politycznego, kulturowego czy jakiegokolwiek innego. Najwyższa pora zrozumieć, że z powodu swego umiejscowienia, czynników ideowych, uwarunkowań politycznych, kulturowych i ekonomicznych Rosja już zawsze będzie dążyła do ekspansji w kierunku zachodnim. Wszelkie próby wybielania Rosji, ukazywania jej w sposób symetryczny z Ukrainą czy lobbowania na rzecz współpracy lub uznania Rosji jako partnera należy ex definitione traktować jako działalność przeciwko polskiej racji stanu i tępić na poziomie administracyjnym i państwowym.

 

Wiele również musi się zmienić w polityce krajowej. Edukacja najmłodszego pokolenia przepełniona być musi poczuciem obowiązku wobec ojczyzny, a wyjątkowe miejsce w niej powinien zająć czynnik wojskowy. Młodych rodaków należy uczyć, że bycie Polakiem to nie tylko określone przywileje i prawa, ale także obowiązki powinności wobec Najjaśniejszej. W dobie wszechobecnej feminizacji i daleko posuniętej promocji bezsiły, ułomności i strachu powrócić musi klasyczne podejście do służby wojskowej mężczyzn. Nie chodzi oczywiście o tworzenie armii masowej - ta bowiem odeszła już do lamusa, a konflikty zbrojne realizują przede wszystkim dobrze wyszkolone i wyposażone armie zawodowe - jednak każdy mężczyzna przejść powinien podstawowe przeszkolenie wojskowe, aby być w stanie funkcjonować na zapleczu wojny w trakcie ewentualnych działań zbrojnych.

 

Jednym z najważniejszych skutków wojny jest skokowy wzrost społecznego zrozumienia, że Niemcy nie są i nie będą naszym przyjacielem. Państwo to, ze względów strategicznych, kulturowych, gospodarczych i geopolitycznych ma swoje cele i sposoby prowadzenia polityki zagranicznej. Tradycja współpracy rosyjsko-niemieckiej ma ponad tysiącletnią tradycję i kultywowana jest szeroko zarówno w rosyjskich, jak i niemieckich elitach władzy. Wobec tego Niemcy nie mogą być przez nas uznawane za lidera Unii Europejskiej i Europy jako takiej. Zdajemy sobie sprawę, że kraj ten posiada ogromną agendę i agenturę wpływu w naszym kraju. Członkowie partii politycznych, wiele serwisów internetowych, publicystów i intelektualistów stoi na straży interesu niemieckiej racji stanu, jednak nawet ci ludzie rozumieją, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy Niemcy zaliczyły ogromny i strategiczny blamaż, który w powszechnej świadomości wyklucza dalsze bezkrytyczna traktowanie zachodniego sąsiada.

 

Sama Unia Europejska również, jak się wydaje, podlec musi określonej rewaloryzacji. Dotychczasowy fatalizm krajowej polityki, wynikający z realnego braku alternatyw, powoli lecz systematycznie zaczyna współistnieć z możliwością porozumienia - czy to regionalnego, czy z Wielką Brytanią lub Stanami Zjednoczonymi.

 

Zmianą widoczną od pierwszego dnia wojny  jest podział środowiska narodowego wedle w stosunku do Rosji i Ukrainy. Było jasne i oczywiste, że w kraju takim jak Polska większość środowiska narodowego opowie się, jeśli nie za Ukrainą, to przede wszystkim przeciwko Rosji. Wynika to nie z ideologicznych dysput, ale zwykłego zdrowego rozsądku. Pojawiają się, oczywiście, niszowe środowiska, które, czy to z przyczyn ideologicznych, czy agenturalnych, twardo obstają przy poparciu dla Rosji. Jednak ich zasięgi i wpływ na cokolwiek maleją z tygodnia na tydzień. Jakkolwiek widoczne są, zwłaszcza w głównonurtowych środowiskach, tendencje wykorzystywania pewnych antyukraińskich resentymentów i opinii, także o charakterze antyuchodźczym, należy zdecydowanie stwierdzić, że polskie środowisko narodowe twardo stoi po stronie Ukrainy.

 

Nawet liberałowie przyznać muszą, że nacjonalizm stanowi integralny element odpowiedzi na pytanie o powody tak wytrwałej obrony Ukrainy przez ukraińską armię i cały ukraiński naród. To nie liberalne histerie i płacze czy posty na Facebooku, ale właśnie gotowość do poświęcenia siebie i wszystkiego co się posiada, ma realny wpływ na rzeczywistość. Nie da się ukryć, że to renesans nacjonalizmu, jaki nastąpił po 2014 roku na Ukrainie, w pierwszym rzędzie decyduje o tak wysokim morale armii ukraińskiej. Nie da się też uniknąć w tym miejscu pytań o to, co by było, gdyby identyczna sytuacja zaistniała w Polsce. Czy Polacy wzięliby taką samą odpowiedzialność za swój kraj jak Ukraińcy? Pozostawmy to pytanie bez odpowiedzi, jednak należy skonstatować, że nacjonalizm stanowi niezbędny element wychowania i funkcjonowania narodu w naszej części Europy.

 

Pomimo pięciu miesięcy straszliwych ataków i zbrodni rosyjskiej armii na narodzie i armii ukraińskiej, ukraińscy obrońcy trwają niezłomnie i zadają agresorowi ogromne straty. Oby były jak najwyższe. A każdy zbrodniarz - oby odpowiedział za swoje zbrodnie. Wojna zmienia wszystko, ale żeby ją wygrać, potrzeba ogromnych planów, przygotowań i myślenia w kategoriach imponderabiliów. Ukraina zrozumiała to doskonale po rosyjskiej agresji proxy w 2014 roku. Obecna sytuacja polityczna dla nikogo, kto interesuje się sytuacją na wschodzie, nie jest zaskoczeniem. Oby i Polska oraz jej środowisko narodowe wyciągnęły odpowiednie wnioski z toczącej się wojny i przekuły je w czyn, który umożliwi Polsce powrót do czasów, gdy Rzeczpospolita Troja Narodów decydowała o losach naszego regionu.

 

 

 

Grzegorz Ćwik