Jak naprawdę wygląda piekło mężczyzn w latach 20. XXI wieku?
Czyli jak globalne korporacje, feminizm nowej fali oraz rewolucja seksualna niszczą relacje międzyludzkie, wykorzystując cyfryzację
Do napisania tych przemyśleń zainspirował mnie tekst Alana Wysockiego pt. „Piekło mężczyzn trwa i ma się dobrze. Oto bat, który ukręciliśmy na siebie sami”, opublikowany na portalu „Na temat”.
Przyszło nam żyć w niespokojnych czasach – ledwie zażegnaliśmy pandemię Covid-19, nadeszła wojna na starym kontynencie – barbaria pod zarządem Putina dokonała inwazji w ramach „denazyfikacji Ukrainy”. Ostatni taki konflikt zbrojny w Europie miał miejsce po upadku Jugosławii. Wydarzenia te stanowią tło burzliwych przemian społecznych i historycznych, które tworzą się na naszych oczach. Mam tu na myśli kolejną rewolucję przemysłową, która związana jest z cyfryzacją, robotyzacją i automatyzacją. Subiektywnie patrząc, uważam, że wkroczyliśmy w realia, które pisarze sience-fiction przedstawiali za pomocą stylu cyber-punk.
Łatwo dzisiaj wyobrazić sobie urządzenie będące połączeniem telefonu, mini-komputera, odtwarzacza mp3, kamery i aparatu - jest nim smartfon. W latach ‘90 XX wieku nikt zapewne nie spodziewał się takiego rozwoju technologii. Robotyzacja? Kto by sobie wyobrażał 20 lat temu, że przemysł zbrojeniowy pójdzie w stronę budowy dronów bojowych? Przykładem są tureckie drony bojowe typu bayraktar, wykorzystywane w ukraińskiej armii. Automatyzacja? Mamy sklepy typu „Żabka”, gdzie hot-dog jest robiony nie przez człowieka, a przez „mechaniczne ramię”.
Dla wielu praca zdalna jest lepsza, niż stacjonarna. Powodów może być wiele, chociażby zaburzenia lękowe, depresyjne, fobie społeczne. Żyjemy w czasach, w których człowiek musi dokonać adaptacji i maksymalnie wykorzystać swoje możliwości, w których relaks nie kojarzy nam się tylko z wyjazdem nad morze, by się popluskać. Ważna w obecnych czasach jest praca nad samym sobą, aby zmniejszyć stres, a więc rozwój fizyczny, jazda na rowerze, bieganie, siłownia, czytanie albo kontakt z naturą.
Można mnożyć przykłady usprawnienia życia dzięki technologii, ale nie możemy zapominać o tym, że uzależnienie od maszyn ma również swoje wady. Dla przykładu, dzisiaj praktycznie każdy z nas cierpi na „fonofilię”, czyli uzależnienie od telefonu. Myślisz, że ciebie to nie dotyczy? To odłóż smartfona na dwa tygodnie albo miesiąc. Technologia zdominowała nasze życie, stała się podręczna, jak portfel w kieszeni. Oprócz tego, dla niektórych smartfon to narzędzie pracy, więc odrzucenie go wiąże się z konsekwencjami utraty środków do życia. Cyfryzacja dzisiaj przyczynia się do piekła mężczyzn.
Czwarta rewolucja przemysłowa, w której żyjemy, ma wpływ na relacje. Cichy sojusz propagandystów z neoliberałami z wielkich korporacji, często związanych z big-techem; globalistów i marksistów kulturowych nie jest dostrzegalny gołym okiem. Jednym i drugim zależy na postępie rewolucji seksualnej, wdrażaniu legalnej aborcji jako synonimu antykoncepcji (sic!) oraz promocji współczesnego feminizm, który z równouprawnieniem niewiele ma wspólnego. Ideologiczne inicjatywy wyżej wymienionych prądów dostają dotacje od bogaczy-filantropów-psychopatów dla „budowania otwartego ruchu obywatelskiego”. Nie trzeba być omnibusem, żeby zauważać długofalowe strategie, organizowane i realizowane w obecnych czasach. Wystarczy poszerzyć obserwacje tego, co wokół nas się dzieje, zrozumieć pewne procesy. W realiach chaosu spowodowanego nową technologią, jaką jest szeroko rozumiana cyfryzacja, część globalnych oligarchów tego świata stwierdziła, że „trzeba ratować planetę”. Ale jakim kosztem? Kosztem relacji międzyludzkich? A może jest to proces budowany od podstaw, aby masy były podzielone, tylko po to, aby lepiej było nimi sterować, rządzić i zniewalać? Niektórzy wpływowi ludzie tego świata stwierdzili, że należy zmniejszyć przyrost naturalny wszelkimi możliwymi sposobami, a więc zmniejszyć poziom dzietności, zniszczyć relacje międzyludzkie. „Burżuazja pieniądza dzisiejszego świata” uważa, że stwarza się „zagrożenie dla planety”. Często przyprawione jest to ideologią ekologizmu, a nie ideą ekologii.
Odpryskami tej obranej strategii jest też wcześniej wspomniany antynatalizm, ginocentryzm, legalna aborcja na życzenie, współczesny feminizm, rewolucja seksualna. Wszystkie wymienione wyżej to narzędzia w osiągnięciu obranego celu, jakim jest redukcja populacji. Czy nikt nie spodziewał się, że globalizacja będzie tak wyglądać w praktyce? Głównym problemem współczesnych mężczyzn, wbrew temu, co pisał Alan, to nie dążenie do ideału piękna. Ideał wykreowany przez trendy korporacji to nie jest „piekło mężczyzn zbudowane przez mężczyzn dla mężczyzn”. Na dobrą sprawę to pułapka myślowa, strategicznie realizowana, aby bardziej kontrolować masy. Jak wygląda prawdziwe „piekło mężczyzn”?
Alienacja rodzicielska i sfeminizowane wpływy polskich sądów na sprawy rozwodowe oraz opieką nad dziećmi
W czasach komunizmu w Polsce próbowano przemycić pewne formy równouprawnienia, nastawione na to, by zachęcić kobiety do pracy zawodowej. Hasła takie jak „kobiety na traktory” dzisiaj budzą śmiech i politowanie, jednak wówczas traktowane były poważnie. To wtedy również polskie sądy zostały zdominowane przez kobiety. Po dekomunizacji nie doszło do przeorganizowania sądownictwa w naszym systemie, co w konsekwencji spowodowało feminizację sądów i prokuratur. Czy jest to złe? Samo w sobie – nie, jednak sytuacja ta otworzyła furtkę do faworyzowania w sądach matek kosztem ojców. Choć niewątpliwie istnieją ojcowie niezdolni do opieki nad potomstwem, alkoholicy, znęcający się fizycznie i psychicznie nad żonami, nie brakuje też kobiet zaburzonych, z tendencjami psychopatycznymi, które wbrew faktom kreują się na ofiary, manipulują, dążą do tego, by jak najwięcej ugrać – świadomość społeczna w tej materii dopiero zaczyna się budować, do czego przyczyniła się głośna niedawno sprawa sądowa Johnny’ego Deppa i Amber Heard. Takie właśnie sytuacje, to piekło mężczyzn w praktyce, w dzisiejszych czasach, w Polsce. Z tym, że przeciętny polski mężczyzna, w przeciwieństwie do Deppa, nie pójdzie z tym do sądu, bo go na to najczęściej nie stać.
Programowanie ludzi przez mass-media do źle rozumianego fizycznego ideału piękna, poglądów antynatalistycznych i ginocentrycznych
W jednej z popularnych aplikacji randkowych kobiety poszukują idealnych kochanków. Mężczyźni? Mają ułamek procenta szansy, aby znaleźć tam partnerkę, zwłaszcza ci z zezem, garbem czy dużym brzuchem. Niscy też nie mają szans, no i chudzi też raczej nikogo nie znajdą. Ci w okularach mogą spotkać się z dyskryminacją. Antynatalizm i ginocentryzm. Prądy filozoficzne bardzo popularne dzisiaj w świecie zachodnim. Według pierwszego z nich, że człowiek nie powinien mieć potomstwa, bo jest skazany na śmierć i jest to mu do szczęścia niepotrzebne. Ginocentryzm natomiast to pogląd, w którym wszystko musi się kręcić wokół płci pięknej i kobiecego punktu widzenia. Tymczasem relacje społeczne, to nie tylko feministyczny punkt odniesienia w rzeczywistości. Przecież na tej planecie żyją też mężczyźni, też mają swoje zainteresowania, pasje, hobby czy przemyślenia. Jeśli antynatalizm i ginocentryzm będzie dalej popularny i rozwijał się, to w konsekwencji takich prądów filozoficznych człowiek ulegnie degradacji, nie tylko pod kątem biologicznym, ale i też w relacjach społecznych. Tutaj dygresja, pewna wizja „czarnowidztwa”: mężczyźni mogą skończyć w przyszłości w jakiś „rezerwatach myślowych”, albo po prostu wymrą. Czy nasza przyszłość może przypominać rzeczywistość ukazaną w filmie „Seksmisja”? Nie wiem, ale mam obawy, że antynatalizm i ginocentryzm może być dobrym gruntem pod rozwój naszej ludzkiej cywilizacji w kierunku takiego właśnie obrazu.
Proponowany indywidualizm (nie mylić z indywidualnością)
Atomizacja i indywidualizm, proponowane przez współczesny świat zachodni, powodują dużo zła dla szeroko rozumianej zbiorowości. Mężczyźni też cierpią z tego powodu! Dzisiaj często mężczyźni nie mogą znaleźć kandydatki na żonę, bo nie umieją budować silnej relacji w związku. To samo tyczy się też kobiet. Zewsząd bombardowani jesteśmy przekazami sugerującymi nam, by myśleć tylko o sobie, nie liczyć się z innymi, prowadzić konsumpcyjny styl życia. To wszystko utrudnia nam budowę pozytywnej i świadomej relacji z drugim człowiekiem.
Wywieranie na mężczyzn presji, by realizowali przestarzały archetyp męskości
Dzisiejsza świadomość społeczna zachodniego świata jest formą aberracji. Z jednej strony goni nas rewolucja seksualna i współczesny feminizm, który, w moim subiektywnym odczuciu, często walczy z wiatrakami. Z drugiej, nadal gnębi się mężczyzn, aby byli „prawdziwymi facetami”. Przepis na budowanie dobrego życia wydaje się prosty, ale czasami jest to niemożliwe, jeśli nadal żyjemy przeświadczeniem, że mężczyzna nie może pokazywać emocji, nie może płakać, bo tak nie wypada, bo tak nie wolno, bo tak się utarło. Dlaczego z tymi pozostałościami „nikczemnego patriarchatu” współczesny feminizm nie walczy?
Problem emocji u mężczyzn wychodzi na światło dzienne. Wpływ na to ma na pewno kryzys pandemiczny, który spowodował upadek wielu przedsiębiorstw, a nawet utratę całego dobytku wielu mężczyzn w Polsce. Czy taka osoba od razu poszła do psychologa? Najczęściej nie. Dlaczego? Ponieważ z tyłu głowy mężczyzna miał myśl, że tak nie wypada, bo jest facetem i musi sobie poradzić z problemem sam. Niestety, to tak nie działa. Przeżywanie takich zdarzeń powoduje gonitwę myśli, które budują w naszym mózgu negatywne emocje. Jeden znajdzie ujście dla tego stanu w sporcie, kontakcie z naturą, podczas czytania książek, czy w jakiejś innej pasji. Drugi nie będzie miał takiego środku zastępczego. Wówczas może pojawić się niechęć do działania, apatia, a potem rozwój zaburzeń w stany lękowe, stany depresyjne, stany nerwicowe. W najgorszym wypadku, zaburzenie może rozwinąć się w chorobę, w postaci chociażby głębokiej depresji, alkoholizmu czy narkomanii. Ostatnim etapem takiego patologicznego stanu psychiki może być udana próba samobójcza. Pamiętajmy, że przypadki prób samobójczych w Polsce wskazują, że kobiety robią to najczęściej, aby pokazać, że mają problem, natomiast kiedy mężczyzna targa się na swoje życie, to pali za sobą wszystkie mosty i odratowanie go jest znacznie trudniejsze czy wręcz niewykonalne.
Taki mamy mózg. O tym mówi biologia. Budowanie świadomości tego, że psychika jest częścią nas samych, może spowodować w przyszłości uratowanie wielu ludzi od zaburzeń i chorób psychicznych. Mężczyźni sobie z tym dzisiaj nie radzą, i nie są temu winni, skoro pozostawiło się ich samym sobie z problemami. Nie potrafią się zaadaptować i odrzucić starych, nieaktualnych archetypów. One nie pasują do dzisiejszego świata! Nasza rzeczywistość przez ostatnie trzy lata się zmieniła i nadal się zmienia. Cieszy mnie to, że coraz większe rzesze ludzi zauważa ten problem, a nawet rozmawiają ze specjalistą, aby uzyskać narzędzia behawioralne, które pomogą im podołać przeciwnościom życia. Parę lat temu stwierdzilibyśmy: po co mi psycholog? Przecież sobie z tym poradzę, jestem facetem. Dzisiaj myślimy już inaczej: potrzebny mi jest psycholog, bo nie mam siły żyć i oddychać. Nie panuje nad sobą i swoimi emocjami. Może pójdę do specjalisty, co stracę? Może coś zyskam i będzie lepiej?
Pojawia się pomału w zbiorowej świadomości w Polsce „światełko w tunelu”, ale żeby przejść na wyższy szczebel, potrzeba jeszcze dużo pracy. Cieszy mnie to, że środowiska nacjonalistyczne w Polsce też zauważają ten problem. Cieszy mnie też to, że „przypałowe” i „agroskinerskie” podejście, „jestem nacjonalistą to sobie poradzę” odchodzi do lamusa, bo to ścieżka nihilizmu, zguby i śmierci. Nieświadomie budujesz sobie w ten sposób tylko i wyłącznie piekło. Zdrowy, współczesny nacjonalizm powinien się cechować pracą nad samym sobą. Po drugie, praca powinna przebiegać nad relacjami w zbiorowości, na szlaku „jednostka – naród”. Po trzecie, nacjonalizm musi się adaptować, zależnie od warunków, w jakich przyszło mu działać. Silna jednostka buduje dobre czasy, podobno, więc wykorzystajmy te porzekadło do naszych działań. To tyle w ramach dygresji na temat współczesnego nacjonalizmu. Wracamy do głównego wątku.
Jeśli ktoś z naszych znajomych lub z rodziny ma problem psychiczny, np. stany depresyjne albo stany lękowe, to wykorzystajmy naszą empatię, a nie wrzucajmy do worka „facet to jest facet, on sobie musi sam poradzić”. No nie poradzi sobie, nie zna najczęściej narzędzi behawioralnych, by to zrobić, bo nie rozmawia ze specjalistą!
Źle rozumiane równouprawnienie płci, wysokie oczekiwania wobec mężczyzn i brak empatii
Odnieść można wrażenie, że istnieje nacisk na równouprawnienie płci jest w istocie promocja matriarchatu opartego na marksizmie kulturowym, rewolucji seksualnej i współczesnym feminizmie. Choć kreuje się w mężczyznach poczucie winy przyprawione „patriarchatem”, patriarchat dzisiaj jest przeżytkiem, reakcją, archaizmem. Świat się zmienia, technologia idzie do przodu, nie żyjemy już w prehistorii Mężczyzna dzisiaj nie musi polować na mamuty, aby wyżywić całe plemię. Jest potrzebny chociażby w wychowaniu dzieci, aby miały dobre wzorce na przyszłość. Samiec alfa, beta, gamma delta i sigma to tylko konstrukty, przekopiowane albo nadbudowane na gruncie biologii. Człowiek jest częścią natury, ale chyba stoi na wyższym poziomie egzystencji, niż zwierzęta?
Na dobrą sprawę, jest to tworzenie i budowanie psychicznej pułapki myślowej i szufladkowanie ludzi w praktyce ze względu na płeć! Czy na tym ma polegać feminizm? Ktoś powie, że nie, przecież feminizm walczy o równouprawnienie. Może i kiedyś walczył. Jakieś 100 lat temu, z perspektywy nacjonalisty było to niewątpliwie dobre, aby kobiety zyskały prawa wyborcze, walczyły o dobro narodu, były wyemancypowane, liczono się z ich zdaniem. Teraz współczesny feminizm jest wykorzystywany do inżynierii społecznej, do budowania kontrolowanego chaosu.
Źle rozumiana idea „Red Pill” przez lewicowe nurty
Czy jest jakaś nadzieja dla „piekła mężczyzn” w Polsce? Wydaje mi się, że jest nim idea „Red Pill”, w dobrym tego słowa znaczeniu. Czym jest „Red Pill”? Wszystko związane jest z pierwszą częścią Matrixa. W pewnej scenie pan Anderson musi wziąć pigułkę, czerwoną, która pozwoli mu poznać i zobaczyć prawdziwy świat, albo niebieską, dzięki której nadal będzie żyć w utartych schematach. Pan Anderson przekształca się potem w Neo i widzi, jak maszyny rządzą światem, a ludzkość walczy o przetrwanie w bardzo dalekiej przyszłości.
Alan zarzuca redpillowcom, że to idea związana z prawicowym ekstremizmem, podczas gdy jest to po prostu kontra do współczesnej, zdegenerowanej wersji feminizmu. „Red Pill” to idea kładąca nacisk na samoświadomość jednostki, jej samorealizację oraz na to, aby budować świadome związki. Pisząc tu o związkach mam na myśli nie tylko związki między mężczyzną a kobietą, ale też relacje przyjacielskie, czy z członkami rodziny. Czy zachowanie pewnej równowagi, dążenie do złotego środka jest czymś złym? Tym właśnie jest idea Red Pill w praktyce, a ekstremiści znajdą się wszędzie. Skończmy już ze sztucznym podziałem na to, co prawicowe i lewicowe.
Podsumowanie
Dlaczego głośno się nie mówi o tym, że kobiety które dokonały aborcji na życzenie, mają problemy z psychiką? Dlaczego nie mówi się o piekle mężczyzn, którzy dowiedzieli się po fakcie, że stracili dziecko, bo ich partnerka po kryjomu je wyskrobała? Podwójne standardy w praktyce, aby zrobić piekło mężczyznom? Dlaczego głośno nie mówi się o mężczyznach, którzy chcą być świadomie ojcami?
Facet dzisiaj to ma być silny jak mityczny Herkules, pod każdym względem. Herkules jest tylko archetypem mężczyzny z czasów starożytnych, który już dawno odszedł do lamusa. Zakończmy nakręcaną sztucznie dzisiaj „odwieczną walkę płci”. Jest to wyłącznie pożywką dla rewolucji seksualnej, ruchów LGBT, marksizmu kulturowego, aborcjonistów oraz współczesnego feminizmu.
Mężczyźni sami nie zrobili sobie piekła, wbrew temu, co sądzi Alan. Dlaczego? Dlatego, że nikt przy zdrowych zmysłach nie robi sobie krzywdy! Oznaczałoby to, że wszyscy mężczyźni to osoby zaburzone, a wiemy, że tak nie jest! Alan w swoim felietonie bardzo płytko patrzy na świat. Opisuje tylko „szczyt góry lodowej” problemu, jakim jest piekło mężczyzn we współczesnych realiach. Mało tego, nie zauważa on procesów, które stworzyły obecny proceder piekła mężczyzn, wręcz nic o nich nie wie, albo odrzuca.
Piekło mężczyzn istnieje i ma się dobrze w Polsce, jednak powoli ta sytuacja zaczyna się zmieniać. Coraz więcej świadomych ojców walczy o swoje prawa i wygrywa rozprawy w sądzie. Nadszedł wreszcie czas na budowanie świadomych relacji międzyludzkich, bez zbędnej lewicowej pseudo-naukowej paplaniny, czy to związanej z ideologią gender, czy rewolucją seksualną, czy ze współczesnym feminizmem.
Autor:
BFG_358