Jako nacjonaliści patrzymy na nacje innym okiem, niż człowiek zatomizowany, oderwany od relacji społecznych. Nie chodzi o to, żeby się wywyższać. Po prostu mamy inną percepcję i perspektywę, a wynik obserwacji tego, jak ludzie dają sobą manipulować, jest zatrważający. Przykłady? Sam jeszcze łapię się na „zachęcanie do dyskusji” w Internecie, daję się wciągać sztucznie nakręcanej polaryzacji. W erze globalizacji korporacje próbują programować ludzi na bycie „normikami”, szarymi obywatelami, ale z naciskiem na indywidualizm, by oderwać nas od szeroko rozumianej tradycji. Nie potrzeba obozów ani batów, podprogowy przekaz wystarczy, by kontrolować masy.
Z drugiej strony, mamy takich, którzy haniebnie idą w tzw. zaprzaństwo. Ciekawą przyjmuje to formę w 2022 roku. Wynika to często z niewiedzy i wejście w pułapkę schematów myślowych. Dobrze, ale czym jest zaprzaństwo? Słowo to kiedyś oznaczało zdradę. Wertując dzisiaj słowniki, można znaleźć następujące znaczenia tego pojęcia: dopuszczenie się zdrady; nieprawomyślność; odszczepieństwo; zaparcie się, wyparcie się kogoś; odstępstwo; wyparcie się swojej rodziny, tradycji, religii, ojczyzny. Przykładem takiej postawy jest dzisiaj negacja poprawienia się relacji z naszymi wschodni sąsiadami i pójście w totalny historyzm, wynikający ze schematu myślowego.
Warto w tym miejscu zatrzymać się i wyjaśnić, na czym polegają schematy myślowe. Człowiek nie jest maszyną. Stara się myśleć logicznie, dąży do obiektywizmu, ale składa się także z myśli, które budują emocje. Jedną z głównych pułapek schematów myślowych jest przypisywanie sobie określającego przymiotnika za każdym razem, gdy rzeczywistość jest sprzeczna z naszymi pragnieniami i przekonaniami. Innym przykładem może być tzw. personalizacja, czyli nakładanie na siebie rzeczywistości, która tak naprawdę jest nam całkowicie obca. Na dobrą sprawę, to bezużyteczny sposób tortur, w imię pustej wiary, iż jesteś przyczyną oraz źródłem wszystkiego, co wokół Ciebie się dzieje. Tak nie jest, bo nie jesteś pępkiem świata. Inną pułapką są nadmiernie uogólnienia oraz katastroficzne myślenie, inaczej czarnowidztwo. Pojawia się wtedy, kiedy przyjmujemy z całą pewnością, iż negatywne wydarzenie przyniesie ze sobą tylko i wyłącznie to, co najgorsze. Z czarnowidztwem blisko związana jest filtracja. Ten schemat polega na zwracaniu uwagi wyłącznie na negatywne aspekty życia codziennego. Szklanka jest do połowy pusta, czy do połowy pełna? Mało to istotne, bo w tej pułapce twój umysł wychwytuje tylko zło, które cię dotyka w życiu, lub z przeszłości przenosisz je na teraźniejszość, zahaczając o przyszłość.
Lubimy też karmić nasze umysły słowami „muszę” lub „powinienem”. Ustanawiają one sztywne ramy i zasady. Twój umysł tworzy je w sposób prymitywny i pierwotny, odkształcając odbieraną rzeczywistość, co często prowadzi do poczucia beznadziei i własnej bezużyteczności. No i mamy wreszcie rozumowanie emocjonalne. W tym schemacie kontrole nad naszym jestestwem przejmują bardziej emocje aniżeli racjonalne myślenie. Obserwujemy wówczas nie świat, a własne stany emocjonalne, które błędnie postrzegamy jako obraz rzeczywistości. Świadomość istnienia takich pułapek myślowych jest w społeczeństwie dość niska. Potrzeba czasu, aby Polacy zaczęli bardziej dbać o swoją psychikę i ducha. Najważniejsze jest uświadomienie sobie, że najpierw człowiek stwarza myśl, a dopiero potem powstają emocje.
Wróćmy do kwestii współczesnego zaprzaństwa, zwłaszcza w kontekście myślenia o naszych wschodnich sąsiadach. O co mi dokładnie chodzi?
Upadające imperium starego niedźwiedzia z Sybiru przebudziło się i musi najeść się miodku, więc dokonało inwazji na Ukrainę. Jako Polacy przeżyliśmy szok w lutym bieżącego roku. Ze względu na narodową traumę, jaką były zabory, druga wojna światowa oraz ponad 40 lat komunizmu, pewna część Polaków, wpada w opisane wyżej schematy myślowe. Z drugiej jednak strony mamy coś pozytywnego w tworzącej się historii. Potrafimy w czasach kryzysu działać i mieć w sobie bardzo dużo empatii. Na dobrą sprawę jest to dobre zjawisko, pozytywne, jak na polskość XXI wieku, z czego powinniśmy być dumni, jako naród. Pomagamy naszym sąsiadom, jak tylko możemy. Czasem bez głowy, co jest karygodne, jednakże powoli sytuacja zaczyna się w tej materii normować. Przypomnieliśmy sobie, że pomimo trudnej historii mamy wspólne konotacje historyczne z Ukraińcami. Sahajdaczny, bitwa pod Chocimiem, wyprawa na Moskwę. Lach i Kozak razem walczyli o zatrzymanie rozprzestrzeniania się ruskiego miru? Tak kiedyś było, ale przykrył to bunt Chmielnickiego, a najbardziej i bezpośrednio Rzeź Wołyńska.
Tak obecną sytuację postrzega większość Polaków, bez względu na to, czy takie preferencje są programowane przez Facebook czy TikToka. Temat Ukrainy już ucicha w mass-mediach. Zaczyna pomalutku wchodzić kolejny, jakim jest małpia ospa. Temat Ukrainy zejdzie z nagłówków gazet, jednakże empatia, chęć pomagania, współpraca, międzysąsiedzki sojusz w walce z orkami nadal będzie funkcjonował. To co teraz budujemy, to wspólne pozytywne relacje polsko-ukraińskie, na dekadę lub dłużej. Niestety, są jeszcze ludzie, którzy nie widzą tych zjawisk, wręcz wypierają te fakty, nie chcą ich przyjąć do wiadomości. Ich świadomość polega na wyparciu, a więc na pewnej formie zaprzaństwa. Wyparcie jest naturalnym sposobem obronnym ludzkiego umysłu w czasie wtórnej socjalizacji, jednak statyczne siedzenie w takim schemacie myślowym nie jest dobre dla jednostki. Po wyparciu powinno przyjść zrozumienie, może pojawić się żal, a następnie akceptacja rzeczywistości. Ciągła negacja nie jest dobra, ani dla psychiki, ani dla ducha.
Przykłady takich zachowań? Kwestia lwów na cmentarzu orląt lwowskich we Lwowie. „Ukraińcy powinni to zrobić natychmiast”! Ciekawe jak? A kiedy już zrobili, to „dlaczego napisy są zniszczone? Tak nie może być!” albo „Zrobili to za późno!” czy „Ten gest nic nie znaczy!”. A co do samych lwów… owszem, zostały zniszczone przez Sowietów. Miało to miejsce w latach 40 XX wieku podczas drugiej wojny światowej. Niewiedza to katorga dla umysłu.
Drugi przykład to kwestia Rzezi Wołyńskiej i wypominanie tego haniebnego szowinizmu w każdej dyskusji, jako narzędzie wyparcia tego, co się dookoła dzieje. Bo jak to? Wojna? Na starym kontynencie? A no wojna, a te wojny mają też pozytywny wydźwięk, bo pokazują kto tak naprawdę jest człowiekiem, a kto kieruje się zaprzaństwem i wyparciem faktów, staje się „ruską onucą”, a może i nawet „orkiem”. Putinowska inwazja na Ukrainę dokonała rzeczy niemożliwych. Ukraińcy pokazali swoją determinację w obronie swojej ojczyzny. Na początku każdy myślał, że Kijów padnie w trzy dni, ale konflikt trwa dalej, Ukraina walczy w obronie nie tylko własnego terytorium, ale też i wartości Europy środkowo-wschodniej. Rosyjska inwazja na sąsiada wzburzyła w nas, Polakach, empatię, współczucie i chęć pomocy, ale medal ma dwie strony.
Budowanie pozytywnych relacji? Po co to komu, to na pewno spisek... Taki tok rozumowania przyprawiany jest często płytkim patriotyzmem i szowinizmem w imię zasady „Polska mistrzem Polski”. Budowanie pozytywnych relacji to sprawa drugorzędna i zbędna w tej sytuacji dla kogoś, kto kieruje się zaprzaństwem. Niestety taka osoba odstępuje już czasami nawet od namiastki logicznego myślenia. Przychodzi historyzm przeżarty histerią, iż „Ukraińcy mogą nam zrobić drugą Rzeź Wołyńską”. Naprawdę? Bardzo ciekawe, bo jakoś tego sobie nie wyobrażam, gdy patrzę na wojennych uchodźców na osiedlu z akademika w Lublinie. Kogo widzę? Kobiety z dziećmi.
Nie jest też tak, że stoję tutaj jako „obrońca kwestii ukraińskiej”. Staram się być obiektywny w tym, co obserwuję, a widzę sporo. Ostatnio nawet rozmawiałem z sąsiadami z klatki obok, Ukraińcami. Pracowali tu już jeszcze przed wojną. Naprawiają windy. Stwierdzili: „no nieciekawie między nami było (między Polakami a Ukraińcami), a teraz Putin swoją wojną naprawił to wszystko”. Coś w tych słowach jest. Czas wreszcie zmienić podejście, nie wchodzić w schematy myślowe. Płynąć z falą życiową, z głową na karku, a nie pod prąd. Pisze to człowiek, który przez większość swojego życia żył pod prąd. Fajnie było, ale to na dłuższą metę nie jest dobre dla ducha i psychiki. Warto zmienić życiową strategię. Jeśli jednak masz ograniczone myślenie, nie rozumiesz, że historia pisze się tu i teraz, będziesz szedł w małostkowość, mizerność, marność i zaprzaństwo.
Wyparcie tego typu to dla mnie element polskiej narodowej traumy, którą trzeba zacząć leczyć z kompleksów niższości i upodlenia. Jeśli nadal tego nie zauważasz, masz klapki na oczach, wypierasz fakty, nie widzisz procesów społecznych, które się tworzą na Twoich oczach. Jeśli jedynym Twoim argumentem w dyskusji jest Wołyń, jest to przejaw wyparcia i zarazem wejściem w pułapkę myślową. Jeśli krzyczałeś, żeby odsłonili lwy, i to zrobili, ale czepiasz się, że napisy są zamazane (bo Sowieci zniszczyli je w latach 40 XX wieku w trakcie działań wojennych) to wypierasz otaczającą cię rzeczywistość. Jeśli nie myślisz jak większość narodu w tej ważnej sprawie, jaką jest pomoc sąsiadom w czasie wojny (tak, tak, jak mantra przypominam, „pamiętajmy o pomocy z głową”), to wypierasz się narodu.
Czym nie jest zaprzaństwo? Na pewno myśleniem o dobru swojej ojczyzny, kiedy upadające imperium atakuje sąsiada, bo doskonale wiemy z historii, jak wygląda ruski mir. Przypomnij sobie zabory, drugą wojnę i pięćdziesiąt lat komunizmu w Polsce. Zapewne nie chcesz tych rosyjskich dobrodziejstw, bo pierwszym co się wydarzy po upadku Ukrainy będą bomby spadające na Zamość, Lublin i Chełm. Rozpocznie się syf, którego nie będzie można zatrzymać.
Domyślam się, że włączy się tu płytki patriotyzm typu „z tasakiem od mięsa na samoloty”, ale, na litość boską, zejdźmy trochę na ziemię. Technologia poszła do przodu, a jak to mówił Józef Piłsudski, „zachód jest parszywieńki”. Czy możemy liczyć na Niemcy, Francję, Wielką Brytanię, USA? Czas pokaże, czy NATO ma rację bytu, chociaż nie chciałbym się o tym przekonywać na własnej skórze.
Tam spadają bomby. Ludzie tracą domy. Orkowie gwałcą nie tylko kobiety, ale też dzieci, starców i mężczyzn, w ramach „denazyfikacji”. Powoli zbliżamy się do sytuacji, kiedy jako Europa środkowo-wschodnia zbudujemy Międzymorze. Ewentualnie czeka nas wegetacja między zgniłym zachodem a barbarią ze wschodu. Czy jako nacjonalista chcesz tego? Ja szczerze nie.
Czy w takiej sytuacji powinniśmy nadal myśleć o lwach na cmentarzu i żyć Wołyniem? Proces zmiany stosunków polsko-ukraińskich nabiera tempa. Nie będę zdziwiony, kiedy dojdzie do wspólnych badań nad rzezią wołyńską, prowadzonych przez polski IPN-u i ukraińskie odpowiedniki, kiedy zakończy się konflikt. Tak samo zmieni się podejście do opisywania akcji odwetowych oraz akcji „Wisła”. Zmieni się także kwestia gloryfikowania UPA. Jaką będzie to miało formę? Nie wiem, nie jestem jasnowidzem. Obiektywnie patrząc, teraz Ukraińcy mają inny problem, a jest nim odparcie inwazji. Warto mieć to na uwadze.
Jeśli jednak nadal cię nie przekonałem i kurczowo trzymasz się myśli, że cały świat jest nam winny przeprosiny za naleciałości z historii, to… Dlaczego nie czepiasz się Niemców o Bismarcka, że zrobił nam Kulturkampf? Jest bohaterem narodowym Niemiec! Dlaczego nie masz pretensji do Czechów o zajęcie Zaolzia w brutalny sposób, w 1919 roku? Przykłady? Polscy cywile przywiązywani do armat i rozstrzeliwania? Czy to nie jest brutalne? Idźmy dalej w historię. Czemu nie jesteś roszczeniowy wobec Szwedów za potop szwedzki? Straciliśmy dużo dachówek, wielu ludzi potraciło życie przez zatrute studnie. Może do nich też warto mieć pretensje? To przecież absurd.
Jeśli Ukraina padnie, my będziemy następni. Świat się zmienia, relacje między sąsiadami są żywe, zwłaszcza w sytuacjach radykalnych zmian dziejowych. To już nie jest kwestia „to nie nasza wojna”, bo ochotnicy z całego świata odpierają siły orków, tak jak w 1920 Polacy, Ukraińcy i inni ochotnicy odparli siły chaosu z Mordoru.
Współczesne zaprzaństwo to forma traumy narodowej. Czas uświadamiać ludzi, że historia już się wydarzyła i trzeba iść dalej. Historia jest ważna, ale emocje lepiej odstawić na bok i zacząć tworzyć geopolitykę regionu, a terenem działań jest Europa środkowo-wschodnia.
Na sam koniec słynne słowa Józefa Piłsudskiego, które w dobitny sposób określają tą przywarę, jakim jest współczesne zaprzaństwo: „naród wspaniały, tylko ludzie kurwy”. Szkoda tylko, że to „kurewstwo” dzisiaj wynika najczęściej z prymitywizmu, zakorzenionych schematów myślowych, brak otwarcia umysłu na inne rozmyślania, zaślepienie ideologiczne. Nie można tu zapominać o niewyleczonej narodowej traumie. Składa się na nią upadek Rzeczypospolitej Obojga Narodów, okres rozbiorów i powstań narodowych a potem druga wojna światowa wraz z hitlerowskimi obozami śmierci, sowieckim Katyniem, wywózkami na Sybir, rzezią wołyńską. Na dokładkę ponad 50 lat komunizmu.
Żyje jeszcze pokolenie naszych ojców i dziadów, którzy na własne oczy widzieli, czym jest ruski mir w praktyce, który Europie, w ramach budowania Eurazji, chce zafundować nam Putin i Dugin.
Patryk Płokita