Naomi Klein opisała sposób wprowadzania neoliberalizmu w szeregu państw na świecie jako „doktrynę szoku”. Pod pojęciem tym kryje się skokowe, całościowe i zwykle niedemokratyczne lub pozademokratyczne wprowadzenie zmian w duchu chicagowskiej szkoły ekonomicznej, z najważniejszymi trzema rozwiązaniami: deregulacją rynku, zwłaszcza finansowego, prywatyzacją i cięciem wydatków socjalnych i społecznych. Zmiany takie są z punktu widzenia społecznego rewolucją, a skutki w krótkim okresie czasu doprowadzają do właśnie rewolucyjnych zmian gospodarczych, społecznych i mentalnych.
O tym, że taki kapitalizm, w wydaniu anglosaskim, przynosi Narodowi szereg problemów, cierpień, biedę, niepewność i wyzysk wie z pewnością każdy czytelnik „Szturmu”. Niewydolność i zacofanie w wydaniu marksistowskim zastąpiono w roku 1989 friedmanowską terapią szokową z trójką najświętszych prawd szkoły chicagowskiej: skokową prywatyzacją, cięciem wydatków społecznych i socjalnych oraz deregulacją, szczególnie branży finansowej, bo na tej kapitaliści lubią zarabiać najbardziej.
Efekty tego przede wszystkim ogromna pauperyzacja szerokich mas społecznych, ogromny wzrost nierówności majątkowych i zarobkowych, a w efekcie wyoskie rozwarstwienie i marginalizacja milionów Polaków i Polek.
Nacjonalistyczne plan reformy Polski stanowić musi kompleksową i całościowo koncepcję naprawy tego chorego stanu rzeczy. Nie możemy bawić się w gaszenie pojedynczych pożarów i próby kosmetycznych zmian, ale wypracować musimy całościowy plan, który stanowić będzie szansę na zasadniczą poprawę sytuacji ekonomicznej, społecznej, gospodarczej, a w efekcie i demograficznej Polaków.
Biorąc pod uwagę jak głębokie zmiany wywołała kapitalistyczna doktryna szoku, którą zaserwowano Polsce nie ma żadnej wątpliwości, że zadaniem naszym jest opracowanie i wdrożenie rewolucji społecznej.
Rewolucja znaczy tu tyle co „diametralna i kompleksowa zmiana” – właśnie dlatego potrzebujemy rewolucji, bo zniszczenia zadane ludziom, państwu i naturze przez kapitalizm są ogromne. Stąd też oczywiste jest, że zmiany jakie musimy opracować i wdrożyć muszą być adekwatne do poziomu tychże zniszczeń.
Jednym z największych i najbardziej rzucających się w oczy skutków ideologii neoliberalnej, zarówno w Polsce jak i wszystkich innych krajach dotkniętych tą ideologią, jest ogromny wzrost nierówności połączony z rozprzestrzenianiem się biedy i wykluczenia społecznego. Porównując III Rzeczpospolitą z PRL-em to widzimy, że coraz węższe grupy posiadają coraz większe wpływy i majątek, a kosztem tego jest z kolei coraz szersza grupa wykluczonych, biednych i z punktu widzenia neoliberalnej logiki zbędnych ludzi.
Właśnie nierówności społeczne i majątkowe, które rażą wręcz ogromnym kontrastem, są z punktu widzenia zarówno nacjonalizmu jak i sprawiedliwości społecznej jednym z największych wyzwań naszych czasów. Przed wojną słusznie Stachniuk zauważył, że istnieje na przestrzeni wieków duża grupa ludzi, pochodząca z klas niższych, która będąc wykluczona społecznie i materialnie, staje się także wyłączona z możliwości rozwijania swego Narodu, uczestniczenia w pracy dla niego jak i z praktycznych skutków rozwoju.
Na całym świecie wszelkiego rodzaju nierówności poczynając od lat 70-tych stale rosną, co w praktyce oznacza, że bogaci stają się jeszcze bogatsi a ci biedniejsi popadają w jeszcze większą biedę. Usprawiedliwia się to powołując zazwyczaj właśnie na liberalną wykładnią ekonomii i gospodarki, która na pierwszym miejscu stawia wolność przepływu kapitału i bogacenia się przez wąską elitę, a nie praktyczne i realne wyzwania i cele społeczeństwa i Narodu.
Nierówności z pewnością są czymś, z czym nacjonaliści walczyć muszą jako jednym z największych zagrożeń dla prawidłowego rozwoju społeczeństwa, jak i całej planety.
Właśnie walka z nierównościami musi być jednym z głównych determinantów naszych postulatów programowych.
Tak więc jako nacjonaliści będziemy popierać:
- Zmiany w opodatkowaniu. Obecne, regresywne podatki, to jest zawierające niższe stawki dla najbogatszych niż dla klasy średniej i niższej zamienione muszą zostać podatkami progresywnymi, które z jednej strony postawią na redystrybucję, a z drugiej uniemożliwią dalsze dowolne skupianie kapitału i władzy przez wąską grupę osób.
- Podatki zmienione muszą zostać także w kontekście podmiotów gospodarczych, przede wszystkim wielkich korporacji. Zarówno podatki od obrotu i dochodu, jak i prawna konieczność reinwestycji uzyskanych przychodów to kolejne sposoby na likwidację nierówności, biedy jak i walkę z drenażem polskiej ekonomii.
- Odpowiednio wysoka i corocznie waloryzowana płaca minimalna, wraz z silną, gwarantowaną przez Kodeks Pracy, pozycją pracownika, to kolejny aspekt pozwalający na skuteczną walkę z nierównościami. Umowa o pracę, przestrzeganie praw pracowniczych, godne traktowanie, partycypacja w zyskach i zarządzaniu, wreszcie godna płaca – to obowiązkowe elementy naszej rewolucji społecznej.
- Jednym z odważniejszych naszych postulatów będzie BDP: bezwarunkowy dochód podstawowy, który wbrew liberalnym kłamstewkom, nie jest płacony „za darmo” czy „bez powodu”, ale z jednej strony stanowi świetny sposób realnej i długotrwałej dystrybucji dóbr, a z drugiej strony skoro każdy z nas płaci podatki i jest członkiem społeczeństwa, to nie sposób uznać, że BDP daje się „darmozjadom” czy „leniom”.
BDP to także świetny pomysł na polepszenie sytuacji pracownika na rynku pracy (pracodawca nie będzie w stanie już tak łatwo wykorzystać desperacji osób pozbawionych środków do życia), wzmocnienia poczucia bezpieczeństwa socjalnego czy pozwoli obywatelom zamienić udział w wyścigu szczurów na szereg innych form działania i pracy, np. dla społeczności lokalnych czy wszelkie wolontariaty. Sposób finansowania? Choćby wspomniane wyżej reformy podatkowe, uszczelnienie VAT-u, blokada odpływu kapitału z naszego kraju.
Także praca, o której wspomnieliśmy już, to dziedzina gdzie kosmetyczne zmiany nie wystarczą już, by naprawić patologiczną sytuację. Generalnie Polacy pracują więcej niż inni, za to zarabiamy ¼ średniej unijnej, do tego jesteśmy wyzyskiwani i stabilność zatrudnienia (śmieciówki) należy także do jednej z najgorszych w Unii. Większość z nas nie tylko żyje od pierwszego do pierwszego, ale w związku z tym nie jesteśmy w stanie zaoszczędzić nawet niewielkich sum.
Nasze postulaty tutaj to:
- Wysoka płaca minimalna, regularnie waloryzowana.
- Likwidacja umów cywilnoprawnych i innych zastępczych form zatrudnienia.
- Znaczące zwiększenie finansowania i prawnych możliwości działania dla Państwowej Inspekcji Pracy, włącznie ze zwiększeniem wysokości maksymalnych kar dla nieuczciwych pracodawców.
- Wzmocnienie pozycji związków zawodowych i przeciwdziałanie represjom części pracodawców wobec związkowców.
- Partycypacja pracowników w zyskach oraz zarządzaniu firmami w postaci syndykatów pracowniczych.
Praca jest zbyt istotnym aspektem naszego życia, by pozwolić jedynie wolnorynkowym siłom na jego rozgrywanie, warunkowanie i dowolne kształtowanie. Siły te bowiem w praktyce to wyłącznie wielkie korporacje i kapitał, który od dawna dąży do jak największego zmniejszenia kosztów pracy, czyli płacenia jak najmniej na jak najbardziej wydrenowanych ze składek umowach. A to uderza przede wszystkim w polskiego pracownika i jego rodzinę, stąd także w tym aspekcie pora na rewolucyjne zmiany.
Jeszcze większe zmiany czekają nas w kwestii energetyki. Wojna na wschodzie i kolejne sankcje nakładane na Rosję tylko przypominają o trwającym od dawna stanie najwyższego pogotowia alarmowego w kwestii klimatycznej. Planeta truta dziesięcioleciami przez koncerny paliwowe stanowi coraz mniej przyjazne miejsce dla człowieka. Konieczność odejścia od paliw kopalnych, od węgla, ropy i gazu staje się wręcz paląca, a jednocześnie całość musi zostać zrealizowana z dbałością o ludzi. Chodzi tu o to, aby likwidacja pewnych sektorów i przekształcenie innych nie zwiększyły bezrobocia, nie spowodowały lokalnych kryzysów społecznych etc. Sam rozmiar koniecznych przemian narzuca już rewolucyjność, całość jednak musi być nie tylko rozsądna, ale i brać pod uwagę fakt, że pewne etapy, jak na przykład energetyka jądrowa, planowane są nie na 4-letnią kadencję, ale z definicji na okresy ok 30-40 letnie.
Rewolucja nie może ominąć jednego z najważniejszych elementów polskiego neoliberalnego bagienka, czyli kwestii mieszkaniowej. Niski przyrost demograficzny to między innymi skutek właśnie tragicznej sytuacji na rynku mieszkaniowym, na którym składają się:
- Praktyczny brak państwowego budownictwa mieszkaniowego.
- Wysokie i cały czas rosnące ceny kredytów oraz mieszkań.
- Wysokie względem zarobków ceny wynajmu.
Nic dziwnego, że polskie rodziny boją się starać o potomstwo, skoro nie mają zapewnionego elementarnego bezpieczeństwa mieszkaniowego i socjalnego. Samo 500+ nie wystarczy, a polityka budowy tanich, lub wręcz darmowych (sic!) mieszkań dla każdego, kto tego potrzebuje to praktyczna realizacja hasła, które i my wykrzykujemy na swoich marszach „mieszkanie prawem, nie towarem!”.
Temat ten wiąże się oczywiście z koniecznością zwalczenia zjawiska tzw. „patodeweloperki”, czyli coraz droższych mieszkań z coraz mniejszym standardem i metrażem, o coraz mniejszym, właściwie zerowym zapleczu socjalnym i społecznym. Przywrócić trzeba nadzór nad gospodarowaniem przestrzenią, kierunkami rozwoju urbanizacji, a rozwój nowych osiedli wymagać musi odpowiedniego transportu, obecności zaplecza w postaci szkół, przychodni, miejsc wypoczynku etc.
Transport zbiorowy to zresztą inna, równie ważna sprawa. Upadek tego, zarówno w wymiarze lokalnym jak i ogólnopolskim, spowodował wytworzenie się po roku 1989 zjawiska wykluczenia transportowego, które sporą część Narodu postawiło poza nawiasem normalnego funkcjonowania. Likwidacje kolei, autobusów, tramwajów, propaganda posiadania samochodu i ciągła logika rynkowa związana z cięciem kosztów powodują, że wiele milionów Polaków żyje praktycznie w innym kraju.
Ogromnym wyzwaniem dla rewolucji społecznej są kwestie edukacji oraz służby zdrowia. Nie tylko powinno być to powszechne i państwowe, ale przede wszystkim poziom świadczonych usług w tych aspektach musi stać na wysokim poziomie. W związku z tym porzucić należy szkodliwy mit „taniego państwa”, jak i posługiwania się kryteriami ekonomicznymi w tych zagadnieniach, gdyż z definicji nie są one nastawione na zysk, a na realizację określonych zadań społecznych. Zwiększenie finansowania państwowych szkół i lecznictwa musi powodować nie tylko zwiększenie personelu, lepsze jego wynagrodzenie i wyposażenie placówek, ale także wyższy poziom kształcenia tegoż personelu oraz zwiększenie ilości miejsc np. na uczelniach medycznych. Sztuczne zaniżenie tego po roku 1989 przez Balcerowicza jest jednym z powodów obecnego stanu rzeczy. Służba zdrowia i szkolnictwo nie mają być nastawione na zarabianie, ale właśnie na edukowanie i leczenie, czyli coś co z definicji wymyka się spod neoliberalnej linijki chicagowskiej szkoły myślenia.
Czas na rewolucję
Każdy kto żyje w Polsce rozumie, że powyższe zmiany zarysowane w taki właśnie sposób stanowią program ogromnej rewolucji, której celem jest przestawienie losów naszego Narodu na właściwe tory. Tryby te to rozwój, który objawia się dostatkiem ogółu społeczeństwa, a nie tylko wąskiej grupki posiadaczy ogromnego kapitału, jak również Polska sprawiedliwa, ekologiczna i pamiętająca także o tych słabych.
Walka z nierównościami, które pod władzą neoliberałów stały się na całym świecie ogromne i cały czas rosną, to jeden z głównych naszych dezyderatów. Drugim jest z pewnością szeroko rozumiana sprawiedliwość społeczna i państwo umożliwiające wspólnocie funkcjonować jako faktyczne miejsce rozwoju i życia człowieka, a nie tylko jako pole do interesów i wymiany o charakterze czysto ekonomicznej.
Nie zależy nam na kosmetycznych zmianach, niewielkich przesunięciach akcentów w reżimie chicagowskich bredni. Zależy nam na zupełnie nowym świecie, w którym przywrócone zostanie to co zdrowe, piękne i prawdziwe.
Zależy nam na rewolucji.
Grzegorz Ćwik