Między 24 marca a 20 czerwca 1999 roku siły Sojuszu Północnoatlantyckiego NATO przeprowadziły operację lotniczą w Federalnej Republice Jugosławii pod nazwą „Allied Force“ - nazywano ją „pierwszą w historii wojną o prawa człowieka“. Wywołała doktrynalne i publiczne spory na temat tej interwencji, zwłaszcza zaś jej podstaw prawnych. Po raz pierwszy bowiem w historii Sojusz Północnoatlantycki przeprowadził operację wojskową bez autoryzacji Organizacji Narodów Zjednoczonych. Interwencja NATO pogłębiła jednak katastrofę humanitarną, jaka miała miejsce już przed jej rozpoczęciem, toteż – niezależnie od „Allied Force” – Stany Zjednoczone, a następnie cały Sojusz, podjęły drugą operację – skierowaną na niesienie pomocy humanitarnej, pod nazwą „Allied Harbour”. Według rządowych mediów w Belgradzie, liczba cywilnych ofiar ataków NATO sięga 2000 osób. HRW potwierdziła śmierć od 489 do 528 osób, podczas gdy dane serbskie mówią o co najmniej 1200 do nawet 5700 osób. Jakkolwiek przywódcy Jugosławii oskarżyli NATO o akty kryminalne, oficjalne dane serbskie nie wspominają nic o śmierci cywilów z rąk federalnych wojsk jugosłowiańskich w Kosowie. NATO nie podało oficjalnych danych dotyczących liczby ofiar, jednakże z informacji nieoficjalnych uzyskanych przez przedstawicieli Human Rights Watch od wysokich oficerów Sojuszu, wynika że NATO szacuje liczbę ofiar na około 1500 osób. Zarówno więc dane uzyskane od Serbów, jak i od NATO są co najmniej trzykrotnie wyższe niż liczba ofiar potwierdzonych przez Human Rights Watch. Wojna na Ukrainie przypomina wojnę na Bałkanach, tylko zupełnie w innym kontekście politycznym, ale jednocześnie mogąc się zakończyć tym samym scenariuszem. Różnica polega na tym, że w dzisiejszych czasach dużo łatwiej jest obnażyć polityczne brudy i ciemne interesy łączących podmiotów ONZ/NATO, UE, UK, USA Izraela z Rosją, co w celach propagandowych mogą wykorzystać obie strony idąc na ustępstwa w negocjacjach dyplomatycznych.
Od czasu wybuchu tzw. Pomarańczowej Rewolucji i „Euromajdanu“ na Ukrainie, uznania aneksji Krymu przez Rosję i starć na Donbasie oraz w innych rejonach, w których toczyły się nieregularne walki - władze Kremla widząc, że Ukraina staje się niezależnym, wolnym i suwerennym państwem, zaczęła badać grunt do przeprowadzenia operacji militarnej na większą skalę pod płaszczykiem „denazyfikacji narodu ukraińskiego“. Rosja, a właściwie Federacja Rosyjska - w porównaniu do Ukrainy, zwłaszcza patrząc na jej bogatą historię obfitującą w wiele krzywd podobnie jak Polska - nie można o niej napisać, że jest sztucznym tworem, w przeciwieństwie do kolosa na glinianych nogach, jakim bez wątpienia jest Federacja Rosyjska, w której skład wchodzi aż dziewięć krajów jednostki podziału administracyjnego wraz z przyległymi do niej 22 republikami. Im dalej w głąb Rosji, tym mniej Rosji, a różnica między Rosjaninem i „Rosjaninem“ jest widoczna w każdym aspekcie - etnicznym, kulturowym, narodowym, historycznym, religijnym i w sferze obyczajowości. Świat nie zawracałby sobie głowy problemem, gdyby skończyło się na tym, na czym się zaczęło - czyli na Krymie, Donbasie, Doniecku i Ługańsku, tymczasem wojska rosyjskie łamiąc na wszelkie możliwe sposoby międzynarodowe prawo humanitarne i posuwając się do zbrodni wojennych - z miernym skutkiem próbuje zająć całą Ukrainę i w miejscu niezależnego, wolnego, suwerennego państwa powołać „neutralny“ rząd na kształt białoruskiego modelu państwowego, kontrolowanego przez Kreml. Dwadzieścia kilometrów od polskiej granicy nastąpił atak rakietowy w Jaworowie, który był widoczny i odczuwalny dla mieszkańców Podkarpacia. Jeżeli ktoś uważa, że imperializm rosyjski poprzestanie na ukraińskiej ziemi, to się grubo myli, tak jak przez wiele lat mylił się Zachód, mimo wyraźnych sygnałów.
Przeciwko imperialistycznym zapędom Władimira Putina stanęli nie tylko Ukraińcy, ale również Białorusini, Rosjanie, Polacy i ochotnicy innych narodowości, tworząc na miejscu Legię Cudzoziemską. Z aktualnych wydarzeń można wyciągnąć jeden wniosek, poparty dowodem zapisanym na kartach naszej historii - z osobnikami o postsowieckiej mentalności nie należy pod żadnym pozorem rozmawiać, a jedynie traktować ich tak samo, jak oni traktują niewinnych cywilów – bezbronne matki, ojców, dzieci i zwierzęta. Będąc nacjonalistą, nie jestem przeciwko Rosjanom, lecz przeciwko tym, którzy w jakikolwiek sposób popierają i usprawiedliwiają agresję Kremla, a takich w sieci niestety nie brakuje popadając od skrajności w skrajność w stylu „Zachód zły, Rosja dobra, Rosja zła, Zachód dobry“. Putin jest chodzącą antytezą wartości, którymi kierują się na co dzień narodowi działacze z Zachodu. Jeśli ktoś myśli, że w Rosji jest fajnie, bo nie ma parad LGBT, to niech lepiej poczyta jak tamtejszy reżim potraktował znanego działacza narodowego Maksyma Tesaka, kiedy ten odkrył, że najbliższy doradca prezydenta Federacji Rosyjskiej jest pedofilem. Jak wygląda funkcjonowanie takich legendarnych prawicowych zespołów muzycznych jak Kolovrat, gdzie od samego początku jego istnienia muzycy borykali się z represjami, zaczynając od niezapowiedzianych rewizji, przez niszczenie koncertów, kończąc na zamykaniu członków do więzienia. Coraz więcej mówi się złego o Rosjanach tak, a nie inaczej z powodu tego, co się dzieje na Ukrainie mimo, że przeciętny szary Rosjanin/Rosjanka, biorąc pod uwagę jak funkcjonuje w ich kraju władza - nie będą mieli raczej zbyt wielkiego wpływu na realne zmiany w systemie politycznym, który działa niczym struktura mafijna, ale za to część popadnie w tzw. „kompleks dumy“, nie chcąc ulegać narracji medialnej, która niestety też czasami uderza bezpośrednio w zwykłych obywateli. I co mają pluć sobie przed lustrem? My też mamy pluć sobie przed lustrem za każdym razem, jak w zagranicznej prasie pojawia się jakiś kolejny niepochlebny artykuł o Polsce i Polakach? Oczywiście nie tyczy się to osób, których w większym lub w minimalnym stopniu dotknęły sankcje - mam tu na myśli kretynki płaczące nad wyłączonym Instagramem, czy grubasów bredzących o ludobójstwie, bo stracili dostęp do hamburgerów z McDonalda. Nie wolno również uprawiać takiej narracji, jaką przez długie lata uprawiali Niemcy, twierdząc, że to nie Niemcy mordowali Polaków podczas II Wojny Światowej, tylko jacyś „mityczni naziści“ niewiadomego pochodzenia. Warto zacytować tutaj jednego z Polaków, który walczy w Legii Ukraińskiej: „Tu trzeba oddzielić sprawy prawne od moralnych. Przecież my tu w Ukrainie nikogo nie napadamy, tylko bronimy. To Rosjanie są złymi ludźmi i to trzeba podkreślać. Uważam też, że media nie powinny pisać o putinowskiej napaści czy putinowskiej zarazie, ale o rosyjskiej. To nie hitlerowcy atakowali kiedyś ludzi, tylko Niemcy. Dziś nie Putin gwałci kobiety w Charkowie i zabija mera miasta pod Kijowem, kiedy ten rozdaje jedzenie, ale robią to Rosjanie. Widzę, jak na nagraniach rosyjscy jeńcy mówią, że oni nie wiedzieli, dokąd jadą. Nic z tych rzeczy. Wszyscy mają lokalizację w telefonie i wiedzą, którą granicę przekroczyli, a także widzieli napisy na tablicach miast w nie swoim języku. Oni wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, co tu robią i to jest najgorsze“. Musimy pamiętać również o tym, że stosunki dyplomatyczne polityków służą jedynie do podtrzymania międzynarodowych interesów, i nie powinny rzutować na historyczne więzi pomiędzy obydwoma zaprzyjaźnionymi krajami, tak jak na przykład w przypadku Polski i Węgier.
Z trybun na bałkański front Serbscy i Chorwaccy kibice stanęli naprzeciw siebie i ginęli będąc wykorzystywanymi jako mięso armatnie przez swoich przywódców, którym nie oszukujmy się - raczej daleko było do ideałów przedstawianych na muralach z ich podobiznami. Na Ukrainie walczą co prawda wrogie ekipy, ale zjednoczone w tej jednej słusznej sprawie. Często prowadzę otwartą dyskusję z niemieckimi, ukraińskimi i rosyjskimi aktywistami o podobnych poglądach do moich. Poruszamy niewygodne tematy dotyczące zaszłości historycznych między naszymi narodami i wszyscy jesteśmy zgodni co do jednego - przeszłości nie możemy zmienić, ale dzięki jej przestrodze możemy się uczyć na błędach naszych przodków i budować lepszą przyszłość, zawierając sojusz przy którym będziemy mogli skupić się na rzeczywistych zagrożeniach, a nie na wzajemnym rozdrapywaniu sobie ran i szukanie wrogów, tam gdzie ich nie ma. Podziały są na rękę politykom, co doskonale widzimy na przykładzie propagandy prowadzonej z różnych stron, służącej jedynie do podsycania niezdrowych, społecznych napięć. Bawienie się w rewizjonizm historyczny i kreślenie nowych granic w ramach prób odzyskania utraconych ziem zostawiam średnio rozgarniętym łebkom, którzy jedyne czym się zasłużyli w środowisku narodowym to jego pogrążaniem na samo dno. Ruch tożsamościowy zdecydowanie powinien się oczyścić i odciąć od takich osobników. Takie samo zdanie mam o debilach, którzy boją się, że 3 letnia Ukrainka trzęsąca się ze strachu przed każdym odgłosem samolotu, wbije im widły w plecy. Ukraińcom możemy pozazdrościć nie tylko ducha bojowego, wysokiego morale, ale przede wszystkim - mentalności narodowej. U nas niestety mamy piątą kolumnę, która przy każdej lepszej okazji lubi pluć na polskie gniazdo. Jeszcze do niedawna mainstreamowe media uprawiały taką samą retorykę, co Putin w swoim wygłoszonym orędziu o „denazyfikacji narodu Ukraińskiego“ przedstawiając pułk Azow jako potencjalnie niebezpiecznych neonazistów, a dziś wspominają o ich niebywałej odwadze i heroicznym poświęceniu. Za broń chwycili ludzie, którzy w życiu codziennym byli gotowi stanąć w obronie swoich wartości i wiary - nacjonaliści, patrioci, kibice i zwykli mieszkańcy będący przeciwieństwem takich Julek i Oskarków ze Strajku Kobiet, zdziadziałych emerytów marzących o powrocie do komuny i internetowych wojowników z wszelakich ośrodków utrzymujących się wyłącznie z kablowania do prokuratury wyimaginowanych faszystów. Czepianie się symboliki Azowa jest dla mnie absurdalnie śmieszne, bo równie dobrze pod „denazyfikację“ można podpiąć polskich nacjonalistów, którym wytoczono w sądach procesy za wychwalanie NSZ i Żołnierzy Wyklętych, a co dopiero mówić o latach 90-tych, gdzie na trybunach kibicowskich rządziły celty, wilcze haki i inne rzeczy kłujące w oczy zmodernizowanych fanów piłki nożnej. Jeszcze bardziej rozbrajają mnie ci, co trzymają w szafie flagi, wlepy, płyty z muzyką RAC i ziny, w których pełno jest zakazanych symbolik przez polski wymiar sprawiedliwości, a płaczą w sieci, bo antifa opublikowała zdjęcia żołnierza Azowa z totenkopfem. Mam gdzieś taką polityczną poprawność i przysługiwanie się kremlowskim parchom. Putin „zdenazyfikowałby“ nas bez mrugnięcia okiem tak, że nie byłoby co zbierać z podłogi łącznie z całą rodziną i czworonożnymi pupilami - jeśli nasze kochane sądy uważają, że naklejki z hasłem „precz z komuną“ jest jawnym propagowaniem ustroju totalitarnego, to czego oczekiwać od kretynów, którzy historię studiowali na „Manifeście Komunistycznym“. Dopóki ktoś nie zrozumie znaczenia takich słów jak „honor“ - dla systemu i jego popleczników dalej pozostaniemy budzącymi grożę „ekstremistami“. Pytanie brzmi - kto będzie ich bronił, gdyby doszło do niespodziewanej agresji ze Wschodu? UE? Stany Zjednoczone? Brukselska elita? Widzimy na przykładzie Ukrainy, że między gadaniem, a przechodzeniem do konkretów jest ogromna przepaść. Amerykańskie naloty bombowe na ISIS były podyktowane międzynarodową walką z terroryzmem. Putin uprawiając samowolkę i straszącym Trzecią Wojną światową resztę państw zwróconych przeciwko niemu kim jest? Więc niech „idi na chuj“. Trybunał w Hadze ogłosił, że atak Rosji na Ukrainę był nielegalny. „Nielegalnie“ mój drogi trybunale, to możesz ruskie papierosy na bazarze sprzedawać.
Pomagać, pomagajmy, ale z głową. Otwierając polskie świetlice dla ukraińskich dzieciaków, nie wyrzucajmy z nich polskie dzieci, bo takie podejście będzie skutkować później wzajemną nieprzychylnością, a wina jak zwykle spadnie nie na tych, co powinna. Sami Ukraińcy też w mediach społecznościowych zwracają uwagę na ten problem. My już udowodniliśmy, że kiedy trzeba, potrafimy kierować się solidaryzmem narodowym i pomagać tym, którzy na tę pomoc zasługują, w przeciwieństwie do niektórych państw z UE i opozycji, która jeszcze niedawno domagała się przymusowej relokacji kolorowych imigrantów ze smartfonami w rękach myślących o wysokim socjalu. Dezinformacja szerzy się zewsząd - zarówno u kawiorowej prawicy jak i postępowej lewicy. Wielu idiotów się pyta, dlaczego uchodźcy z Ukrainy mają np. darmowy przejazd tramwajem. Może jak stracą mieszkanie w wyniku ostrzału rakietowego, ich osiedle zamieni się w jedne wielkie gruzowisko, stracą bliskich, to wtedy nie będą zadawać takich głupich pytań. Tak samo nie rozumiem straszenia Polaków jakąś utratą „specjalnych przywilejów“. To znaczy jakich? Zakupy w sklepie robię bez problemu, umówioną wizytę u lekarzy na określoną datę mam bez zmian, nigdzie nie musiałem stać dłużej w kolejce, bo jakiś Ukrainiec/Ukrainka miała „specjalne przywileje“. Nie wiadomo ile potrwa wojna i jakie będą jej skutki. Może skończyć się jutro, pojutrze, za miesiąc, albo za kilka lat. Nie jestem też za generalizowaniem całej grupy społecznej na podstawie incydentalnych zachowań. Kierując się taką oceną, równie dobrze mógłbym stwierdzić po pobycie w UK, że każdy Polak to złodziej, pijak i patologia pierwszego sortu. No tak czy nie? Nowoczesna lewica też nie lepsza, wytykając Kai Godek rozdawanie ulotek antyaborcyjnych uchodźcom, podczas gdy same rozdawały ulotki aborcyjne w Polsce - trzeba mieć tupet, żeby coś takiego robić, zwłaszcza, że po drugiej stronie granicy giną dzieci. Pod niebiesko-żółtą flagą podpina się wiele ugrupowań, wykorzystując ją do wypromowania swojej gęby i postulatów ideologicznych. Większość globalnych korporacji, marek i firm nie wycofało swoich udziałów w Rosji z ludzkiej przyzwoitości, tylko pod mocnym naciskiem społecznym i presją ze strony własnych konsumentów, w dodatku na okres tymczasowy. Ręka rękę myje, interesy pozostaną interesami i tego nie zmieni nikt. Nawet jakby Anonymous wywlekło wszystkie brudy tego świata na wierzch, ludzkość nie miałaby co zrobić z taką wiedzą. Wystarczy, że ma dostęp do tego, co oferuje im władza i żyją sobie jak larwa pod psim stolcem. Warto weryfikować wszelkie źródła i nie ulegać powszechnej paranoi medialnej w Internecie.
Nigdy więcej bratnich wojen!
Tommy