Ta wojna zmienia wszystko. Kończy epokę półśrodków, tolerancji wobec zdrady, umizgów i buforowania. Wobec zbrodniczej i nieludzkiej agresji Rosji Putina na Ukrainę stanąć musimy jako Naród zjednoczeni, zmobilizowani, wyzbyci strachu i złudzeń. Historia nie skończyła się, a wręcz można coraz mocniej odnieść wrażenie, że powtarza się w wielu aspektach. Znów moskiewska barbaria przepełniona bredniami o „wyzwalaniu” i walce z „faszyzmem” morduje cywili, bombarduje szpitale, dokonuje czynów, które naród ten wykluczają z grona cywilizowanych i zasługujących na szacunek. Znów nad rosyjskimi tankami powiewają czerwone, komunistyczne flagi, znów porywani i mordowani są wszelcy „bandyci”, a wojska zaporowe, w postaci czeczeńskich terrorystów i psychopatów, pilnują by rosyjscy „żołnierze” nie wpadli na pomysł wycofania się. Lepiej umrzeć dla cara, bez względu czy jest biały, czerwony czy jakikolwiek inny, niż poddać się. Znów słyszymy, że Rosja niesie bratnią pomoc, która objawia się głównie w celowym bombardowaniu obiektów cywilnych i osiedli mieszkalnych. Doprawdy kainowe braterstwo.
Znów słyszymy z różnych stron, że to nie „nasza wojna”. Co ciekawe ci sami ludzie, którzy to mówią, mają mordy zaplute od ciągłego powoływania się na przykład naszych sojuszników w roku 1939. Toć oni przecież tak samo sądzili, że to nie ich wojna – do czasu aż hitlerowskie bomby nie zaczęły spadać na Paryż, Amsterdam i Londyn.
Rosja zawsze była naszym wrogiem. Zauważył to już sto lat temu Komendant, mówiąc, że Rosja bez względu kto będzie nią rządził, zawsze będzie imperialna. I znów się to potwierdza. Co więcej, Rosja otwarcie stwierdziła, tak przed jak i w trakcie swej agresji, że zamierza powrócić do stanu geopolitycznego sprzed 1991 roku, dąży do rozerwania więzi NATO z Polską czy krajami bałtyckimi, a w jednej wypowiedzi znalazły się nawet stwierdzenia, że Ziemie Zachodnie odzyskane w 1945 roku są „odwiecznie niemieckie”. Walą się kretyńskie twierdzenia nie tylko Engelgardów, Wielomskich i innych zwolenników „ruskiego mira”, ale przede wszystkim wszelkie koncepcje wskazujące Rosję jako normalne państwo, z którym można handlować czy współpracować.
To jest nasza wojna. Toczy się tuż za naszymi granicami, toczy się w naszym interesie, nasz odwieczny wróg rozpętał ją wobec naszego bratniego, ukraińskiego narodu. Jeśli wszelkiej maści prawactwo i konfederaccy zaprzańcy mają rację i Rosja to „tradycja”, to niech żyje postęp. Co to za tradycja, która morduje tysiącami cywili, bombarduje domy starców, domy dziecka, gwałci, rabuje i dokonuje najohydniejszych zbrodni.
Rosja próbuje odbudować swe imperium. My znamy dobrze to imperium, to imperium naznaczone rzezią Pragi, zsyłkami na Sybir, 17 września, Katyniem, mordami NKWD, sojuszem z Hitlerem i rusyfikacją polskiego Narodu. Dlatego oczywistym jest, że musimy wspierać Ukrainę, bo to, że ich walka jest także w naszej obronie nie jest pustym frazesem, ale czymś wysoce oczywistym.
„Razem jest nas 90 milionów” powiedział prezydent Ukrainy w przemowie do polskich polityków i parlamentarzystów. Jakkolwiek Zełenski to delikatnie mówiąc nie do końca nasza bajka, to świetnie ujął istotę problemu. Rosja od zawsze potrafiła napadać tylko na dużo słabsze kraje, i zwyciężała tylko te mające poważne problemy wewnętrzne i znajdujące się w stanie rozkładu moralnego. Zauważył to już przed wojną polski sowietolog Włodzimierz Bączkowski. Dlatego właśnie to co powiedział Zełenski jest tak istotne – Międzymorze jest aktualne jak być może nigdy wcześniej. Dziś Ukraina dzieli los, który jutro może dzielić Polska. Wiemy to z historii, z wypowiedzi Putina i jego ześwinionej kamaryli, z analiz polityki rosyjskiej. Wojna narzucona nam przez Moskwę to wojna, która uwidacznia jak bardzo los Ukrainy, Polski, Białorusi i Litwy są ze sobą zespolone i połączone. Rosja nie może nas rozgrywać i najeżdżać po kolei, a jedynym wyjściem jest tu twardy sojusz obronny. Moskwa wykazała jasno, że nie zmieni się i zawsze będzie podchodziła do geopolityki w klasyczny, XIX-wieczny sposób. A skoro tak, to droga jest tylko jedna: twarda tama dla moskiewskiego imperializmu, derusyfikacja ekonomii i przestrzeni publicznej, jak najmniej związków ekonomicznych i infrastrukturalnych z Rosją. Ani oni nie mają nam nic do zaoferowania, ani my nie chcemy z nimi się bratać. Wszelkie kontakty handlowe czy kulturalne Rosja wykorzystuje i wykorzysta wyłącznie do szantażu i drenowania naszej suwerenności. Im mniej Moskwy w naszym życiu, tym lepiej.
Tyczy się to także agentury rosyjskiej. I szczerze mówiąc gdzieś mam czy ten albo ów jest faktycznie szmatą, która podpisała lojalkę, czy tylko pożytecznym a jednocześnie upośledzonym idiotą. Liczy się skutek waszej chorej działalności, a tym jest wzmacnianie rosyjskiej polityki i moskiewskiej wizji w polskim społeczeństwie. Do tego obowiązkowa dezinformacja, schizofreniczne zachwalanie „osiągnięć rosyjskiej cywilizacji” i propagowanie nienawiści do wszystkiego co antyrosyjskie. Nieważne bowiem czy onuca jest spod znaku „narodowo-robotniczego”, duginistycznego, klasycznie endeckiego, komunistycznego, czy jakkolwiek inaczej się definiującego. Zawsze mamy tą samą nienawiść do własnej historii, tradycji i do każdego, kto śmiał nie zgadzać się w historii i obecnie na rosyjski dyktat. Powstańcy, legioniści, NSZ, Wyklęci, Solidarność, Piłsudski i polscy generałowie – agentura propaguje jednakowo nienawiść wobec nich. Starczy spojrzeć co wypisuje w sieci niejaki towarzysz Adam Wielomski, który chciałby pewnie, aby jego deklaracje o możliwości jawnej zdrady Polski sprzed kilku lat zostały zapomniane, podobnie jak enuncjacje jakoby bycie Polakiem dla niego nie miało żadnego znaczenia. Niedoczekanie towarzyszu, grillujemy Michnika, będziemy i jego imiennika z drugiej strony tej samej, antynarodowej monety.
Z drugiej strony trwająca już miesiąc „3-dniowa” agresja Rosji wykazuje, że równie niebezpieczni są liberałowie, a ich antypaństwowe i wrogie tożsamości nastawienie jest elementem stałym. Wystarczy spojrzeć na wyniki głosowania w Brukseli na temat sankcji wobec Polski z powodu rzekomego łamania „praworządności”. Buzki, Spurki, Cimoszewicze, Millery, Biedronie – wszystko przeciw Polsce, byleby tylko przypodobać się niemieckiemu panu, który… w tym samym czasie dzień w dzień płaci Rosji 600 mln euro w ramach „wymiany handlowej”. W końcu zbrodnie przeciw Ukrainie też kosztują.
Przykład Ukrainy pokazuje też jak istotne są morale, wola walki i świadomość narodowa. Same liczby posiadanych czołgów czy rakiet to nie wszystko, czego ruscy orkowie są najlepszym przykładem. Jest coś doprawdy żałosnego w fakcie, że najwyższe morale po stronie rosyjskiej mają…jednostki czeczeńskie. Swoją drogą jak tam narodowi zwolennicy Putina, jak wytłumaczycie fakt, że Rosja oficjalnie napuszcza islamskich terrorystów i oprawców na ukraińską, czyli europejską ludność cywilną? A zresztą, kogo obchodzi zdanie onuc.
Tak czy inaczej kwestia odpowiedniego wychowania Narodu, kształtowania w nim zdrowych postaw a z drugiej strony karczowania wszystkiego co propaguje pacyfizm, rozkład, indywidualizm i negację wspólnoty oraz państwa. Bycie członkiem Narodu i społeczeństwa to nie tylko prawa, to także obowiązki. Dlatego śmieszą wszelkie brednie o „trans kobietach” uciekających z Ukrainy. Raz, że na lewo i prawo rzucane są przez lewicę hasła o konieczności równouprawnienia, ale okazuje się, że kwestii służby w armii to nie dotyczy. Dwa, że to świetna metoda dla wszelkich maruderów i zdrajców do wyłgania się od obowiązku obrony Ojczyzny. No cóż, Historia osądzi to, a i pewnie państwo ukraińskie dorzuci tu swoje pięć groszy.
Tu też warto stwierdzić, że co by się nie działo, liberał pozostaje liberałem, czyli osobnikiem moralnie, intelektualnie i politycznie wybrakowanym. Wspominałem o sankcjach nakładanych na Polskę i poparciu ich przez sporą część polskich eurodeputowanych. Inna sprawa to krajowa scena polityczna. Wypowiedzi Lisa czy Giertycha były tak skandaliczne i łajdackie, że na wszelki wypadek powinien się nimi zainteresować kontrwywiad wojskowy, mało co bowiem ostatnimi czasy na krajowej scenie tak mocno wsparło rosyjską narrację. Z publicznych enuncjacji o rzekomym zjednoczeniu narodowym i zawieszeniu walk politycznych też już wiele nie zostało. Nagle okazuje się, że Ukraina walczy z tym samym, co… PiS rzekomo wprowadza w Polsce. Czyli oczywiście z łamaniem konstytucji, praworządności i niezależności kasty elity sędziowskiej. Bo gdybyście nie wiedzieli to właśnie z tym walczy Ukraina. Nie z rosyjskim imperializmem podlewanym latami francuskimi i niemieckimi pieniędzmi, ale właśnie z łamaniem konstytucji. Przynajmniej tak twierdzą liberałowie. Ciężko tu o jakiś mądry komentarz, w każdym razie polityczne odrealnienie i skaza na umyśle są tu niezwykle wyraźne i sprawiają, że liberalnej retoryki i wizji świata nikt normalny nie będzie brał na poważnie.
Wojna się nie zmienia – to wiemy z nieśmiertelnego klasyka autorstwa Black Isle i Interplay. Rządzą nią odwieczne zasady i reguły, zwykle głuche na nasze etykiety ideologiczne, kłótnie o atlantyzm i duginizm, szukanie kto popełnił więcej zbrodni i czyje jest Kosowo. Geopolityka jak powiadają klasycy tej dziedziny jest antyaksjologiczna i może faktycznie warto trochę zdrowego rozsądku wtłoczyć do dyskusji o naszym regionie. Wrogiem jest dla nas Rosja i jej imperializm, więc wszystko co w nią uderza jest dla nas słuszne, podobnie jak wszystko co nas wzmacnia, a tak, bycie w NATO nas jednoznacznie wzmacnia w kontekście planowanej rosyjskiej agresji na nasz kraj. Polityka jako taka jest dość brudnym i nieciekawym zajęciem, jednak kieruje się, podobnie jak wojna, tymi samymi co zawsze zasadami. Nie bez powodu Clausewitz pisał, że wojna to „polityka prowadzona innymi metodami”. I w polityce ponad wszystko liczy się siła i możliwości. Będąc obecnie w NATO nasze możliwości, także militarne, są dużo większe niż, gdybyśmy byli poza NATO – tak jak Ukraina. I to właściwie powinno zakończyć dyskusję.
W obliczu sytuacji jaka nastąpiła po 24 lutego nie ma już miejsca na zbędne dyskusje, jałowe i przeidelogizowane awantury, rusofilię i liberalne spaczenie. Historia się nie skończyła, a więc i kierować się musimy w swej polityce pozbawioną złudzeń analizą rzeczywistości i świadomością położenia oraz dziejowych konieczności. Wojna bowiem się nie zmienia, Rosja jak się okazało także. Tak więc jeśli dojdzie do najgorszego, niech znów wstąpi w nas duch roku 1920.
Grzegorz Ćwik