Michał Niecki - Zadanie piękna

Żyjemy w świecie który brutalnie oddziela rzeczywistość od piękna. Zachęcani jesteśmy pustymi sloganami o pięknie do zawziętego poszukiwania go tam gdzie go nie ma. Do estetyzowania rzeczywistości obiektywnie tandetnej. Faktycznie – pewien poziom wrażliwości pozwalający wydobyć je na powierzchnię z miejsc, rzeczy, momentów potrafi być zbawienny. Cenną umiejętnością i uszlachetnieniem. Jednak czemu na tym mamy poprzestać? I szukać piękna wewnątrz zamiast pozwolić mu się uzewnętrznić. Karmieni od dziecka bzdurą o tym, że prawdziwe piękno jest niewidoczne dla oczu. Ten antyestetyczny przesąd zmusza miliony do poddania się w walce o lepsze jutro. W związku z czym godzimy się na brzydotę miast w których mieszkamy – a w ostateczności na brzydotę nas samych. Oddzielenie bytu od ciała – tragedia dzisiejszego światopoglądu. Kłamstwo Kierkegaarda jakoby człowiek w pierwszej kolejności miał się wyzwolić z wartościowania estetycznego. Rzeczywiście dzisiaj tak się stało, absolutnie pogodzeni z brzydotą patrzymy z zazdrością w przeszłość kiedy to człowieczeństwo afirmowało się tworzeniem piękna. Obiektywnego, zewnętrznego i widzialnego.

 

Sprzeciw Herberta wobec stalinizmu:

 

Nasze oczy i uszy odmówiły posłuchu

 

książęta naszych zmysłów wybrały dumne wygnanie

 

Miałkość i tandeta systemu, świata, który pozbawił wszystko co zewnętrzne estetyki, a przecież komuniści tak chętnie odwoływali się do humanizmu, wydawać by się mogło, że wyzwoleni z obsesji piękna powinni być nieskazitelni etycznie – tak się jednak nie stało.

 

Herberta obrzydza komunizm, wywołuje w nim negatywne odczucia estetyczne – to wystarczający powód by żądać zmian, by poszukać nowych dróg. Także i my powołując się na slogan o rewolcie przeciwko współczesnemu światu, mamy pełen mandat by go uskuteczniać właśnie na mocy naszego obrzydzenia, naszego zawodu nad tą rzeczywistością. W końcu pierwszym odczuciem na widok parad równości jest właśnie absolutne poczucie odrazy. Dopiero potem następuje racjonalizacja.

 

Szkoła polska od samego początku wyniszcza poczucie piękna w młodzieży – właśnie przez język polski. Każdy pamięta powtarzane do znudzenia ćwiczenie „co autor miał na myśli?” zupełnie jakby poezja stanowiła złoty papierek noszący w sobie gorzki, moralistyczny przekaz do którego należy się dokopać za wszelką cenę. Poloniście czy polonistce przez chwilę na myśl nie przyjdzie, że wiersz może być pięknem samym w sobie, że poezja jest właśnie pięknem i stanowi rdzeń jak i powłokę dzieła.

 

Także wychowanie fizyczne odnosi skutki obce od tego jakie powinniśmy od niego żądać. Bo przecież to ono powinno jako pierwsze rozbudzać pragnienie piękna w jego pierwotnym, jednostkowym i biologicznym wymiarze. To też ciekawe – nakazuje się nam doceniać piękno kultury, trudno dostępne, wymagające intelektualnego zaangażowania pogardzając tym samym pięknem biologicznym. A jednocześnie, niemal bezrefleksyjnie uczy się nas o hierarchii potrzeb – gdzie kultura nie góruje nad biologią ale stanowi jej nadbudowę. Więc jak mamy docenić piękno kultury skoro nie możemy dostrzec piękna natury. W końcu mówi się o polskiej młodzieży jako pozbawionej pewności siebie, niezadowolonej ze swoich ciał – nie pozwalając jednocześnie by tę pewność i zadowolenie rozwinęła właśnie przez siłę jaka płynie z aktywności fizycznej. Zamiast tego lekcje wychowania fizycznego zniechęcają do czegokolwiek, a w szczególności niszcząc przyjemność i dyscyplinę. A lewicową odpowiedzią jest jedynie promocja otyłości – na korzyść, a jakże, zagranicznych koncernów żywieniowych (choć wypadałoby użyć słowa cukrowych) i liberalnego stylu życia.

 

Tak przeprogramowani młodzi ludzie wkraczają w dorosłość pozbawieni złudzeń i odarci z marzeń. Świat jawi się szaro, jedyną alternatywą wydaje się ucieczka. Więc młodzi ludzie uciekają, na wymiany międzynarodowe, uciekają na zachód, szukają szczęścia w podróżach, w przelotnych romansach. Szukają go w życiu stłumionym używkami albo w pracoholizmie. Co tu dużo mówić. To my jesteśmy tymi ludźmi.

 

Dlatego częścią zasadniczą nacjonalistycznej etyki jest właśnie trening oraz lektura. I padają głosy, że trening musi kształtować dyscyplinę i charakter nie zaś wygląd, ale uważam, że motywacja estetyczna jest równie istotna. W końcu respekt wobec piękna ma swoje korzenie w biologii, a własne ciało jest pierwszym zadaniem które przed nami stoi, pierwszą wyżyną na jaką należy się wspiąć. W końcu skąd by miał brać się nasz zachwyt nad niedoścignionym pięknem antycznych sylwetek uwiecznionych w marmurze? Podobnie lektura wydawać by się mogło, że musi mieć jedynie swój wymierny i racjonalny charakter – ma poszerzać naszą wiedzę, dostarczać nowych argumentów ale tak nie jest. Jej równie istotnym celem jest wykształcenie w nas nowej wrażliwości na piękno – bo i skąd mamy czerpać motywację do poprawy losu narodu skoro nie będziemy mieć perspektywy która nakazuje nam sięgać do gwiazd? W końcu chłodna kalkulacja jest domeną liberałów według których niezmienne prawa rynku dyktują konieczność ochrony zastanej rzeczywistości odzierając świat z kolorów.

 

Jeżeli więc chcemy okazać się godnymi spadkobiercami Europy musimy czerpać z antycznej wrażliwości na piękno – podczas gdy konserwatyści tęsknią za formami z przeszłości my czerpiemy z tego co wiecznie żywe. A ta estetyczna wrażliwość też musi przekładać się na całą naszą działalność, więc stronić musimy od tandety i kiczu, uważać na brutalność bo radykalizm łatwo przeradza się w śmieszne barbarzyństwo. Grafiki, ubiór, twórczość i sposób wypowiadania nie może sobie pozwalać na taryfę ulgową w postaci słuszności naszej sprawy – bo słuszność naszej sprawy istnieje tylko w odniesieniu do piękna jakie wnieść musimy w naszym narodzie.

 

 

 

Michał Niecki