Michał Niecki - Rola inteligencji

Człowiek współczesny, człowiek liberalny, jüngerowski mieszczanin – jest powierzchownie przerażony radykalizmem oraz do głębi znudzony intelektualizmem. Dlatego kultura do niego kierowana nosi maskę radykalizmu, sprawnie trzymanego na smyczy zakulisowych graczy – chłodno kalkulujących specjalistów. Mata – wulgarny buntownik, głos pokolenia programowany przez prawnika, wytwórnię i korporację. Wielki kapitał, tuba atlantyckiej kultury oraz świat nauki i prawniczych elit – łącząc swoje siły nadają ton buntu.

 

„To nadało słowu radykalny nieznośny mieszczański posmak, to również, mówiąc na marginesie , czyni z owego radykalizmu dochodowy interes, który stanowił wyłączną pożywkę kolejnych polityków i artystów. Oto ostateczny azyl głupoty, bezczelności i beznadziejnej nieudolności, które ruszają na łów, strojąc się wyłącznie w pawie piórka radykalnych postaw.” Pisze w robotniku Jünger.

 

To stawia nas w sytuacji nader trudnej, nie możemy sobie bowiem pozwolić na kompromisy ze światem mieszczańskim.  Świat ten rozpatruje rzeczywistość wobec swoich kryteriów dalece obcych od nacjonalistycznej wizji. Jest on światem wielkiej elastyczności, nie dający się zniszczyć ale samemu niezdolnym do efektywnej agresji. Strajk kobiet był takim wybuchem agresji mieszczańskiej – mowa o wojnie okazała się językowym chwytem, szczytem liberalnej zdolności. Spisując wspomnienia wojenne nikt nie powtarza słowa wojna w nieskończoność. Sam fakt wybrania hasła wojny podkreślił to, że wystąpienia te nie mają z wojną niczego wspólnego.

 

Jest również świat mieszczan światem wielkiej dynamiki. Idee i pomysły rozbłyskują w nim z prędkością nigdzie indziej nieznaną. Podobnie jego miłości i nienawiści – nie istnieją w nim kategorie na śmierć i życie. Miłość w tym świecie potrafi być piękną namiętnością, ale rzadko znoszącą próbę czasu. Odniesienie do taktyk seksualnych i relacji nowoczesnych ludzi opartych na aplikacjach randkowych nie wydaje się nietrafionym. Tak i jego nienawiści, po krótkiej kampanii w mediach społecznościowych gniew blednie w obliczu prozy życiowej. Może i liberalno-lewicowy gniew kojarzymy z garstką aktywistów ale to błędny trop, większość ludzi liberalnych nie posiada przekonań, co najwyżej miewa poglądy. Robiąc przy okazji wszystko by osławione już osiem gwiazdek stało się wyświechtanym sloganem. Wiadomo przecież,  a przynajmniej o ile rozpalało się kiedyś ognisko, że najlepsza podpałka nie nadaje się do budowy ogniska – w końcu to daje duży płomień spala się zbyt szybko. Nie oznacza to jednak, że ogień taki nie jest niebezpieczny – ani z drugiej strony, że nie może okazać się użyteczny.

 

Nie mamy złudzeń. Liberalny świat nie jest światem nacjonalistów i cała polityka narodowców oparta o umizgiwanie się temu światu jest błędem. Nacjonalizm liberalny, nacjonalizm obywatelski to ich oferta wobec świata któremu obce są pojęcia narodu czy ojczyzny. Dla nich ojczyzna jest dziedziną bibliotek i klasycystycznych gmachów otoczonych parkami. Jest przyjemną dekoracją umysłu na 11 listopada i niczym więcej. Dlatego narodowcy wkraczając w świat liberalny i mieszczański niosąc przy tym postulaty konserwatywne stali się karykaturą nacjonalizmu, bękartem konserwatyzmu i żałosną kopią liberalizmu. „Hegel powiada gdzieś, że wszystkie historyczne fakty i postacie powtarzają się (…) dwukrotnie. Zapomniał dodać: za pierwszym jako tragedia, za drugim jako farsa.” Pisał Karol Marks  – co by nie sądzić, cytat nader trafny. I rzeczywiście do naszej rzeczywistości odnieść go można bardzo wyraźnie. Polityk liberalny owszem jest tragedią. Ale liberalny nacjonalista na wieki pozostanie jedynie farsą.

 

Niech także nie dziwi liberalny charakter lewicy, antyspołecznej i antypaństwowej. Świat mieszczan skraja na swoją modłę tak lewicę jak i prawicę oraz nacjonalistów.

 

Świat robotnika a świat mieszczanina

 

Jünger wprowadza do swojej ontologii pojęcie formy bytu – z natychmiastowym rozróżnieniem na formę bytu mieszczanina i robotnika.

 

Naszym celem jest najpierw trafić do świata pracy, do świata robotnika a następnie ten świat uczynić światem wiodącym – w miejsce świata mieszczańskiego. A świat pracy jest wszędzie tam gdzie w twórczej woli i energii na froncie walki o naród wykuwa się jego siła do nieustannego marszu w historię. To świat pracownika, który stawia nowe domy– i nie jest ważne w tej kwestii, że stawia jest pod deweloperskim jarzmem. To świat biegacza olimpijskiego, którego wola zwycięstwa i perfekcja ciała wiedzie naprzód – w nim zawiera się krew dawnych pokoleń i iskra która może tworzyć pokolenia przyszłe. To świat żołnierza, rolnika, inżyniera, lekarza i prawnika. To wreszcie świat pisarza, dziennikarza, intelektualisty – o ile w jego twórczości uosabia się tak jednostkowa wola mocy jak zbiorcza twórcza siła narodu. Nie musi być przy tym nacjonalistą – byleby twórczość ta niosła z sobą wartość witalną.

 

Słowem, wszędzie tam gdzie czyn tworzenia przewyższa nieskończone przetwarzanie. Tam gdzie działanie wypełnia istotę aktywności zamiast koncyliarnych paplanin prowadzących donikąd. Stąd mimo wielkiego szacunku wobec postaci Romana Dmowskiego i jego myśli – warto by spojrzeć na konflikt z Piłsudskim nie jako spór koncepcji, nie nawet jako spór myśliciela z działaczem. To spór nacjonalizmu okopów z nacjonalizmem parlamentu.

 

Na tym polu dostrzec możemy że tak jak robotnikowi, który wytwarza odpowiada mieszczanin który  przetwarza, akumuluje i systematyzuje. Tam gdzie robotnik buduje domy – tam mieszczanin jedynie je zlicza i numeruje. Na polu inteligencji musi więc nastąpić przeciwstawienie liberalnemu intelektualizmowi – nacjonalistycznej inteligencji. Podczas gdy liberalny myśliciel zajmuje się reaktywnym rozmyślaniem czy wręcz przerażeniem nad rzeczywistością, inteligencja nacjonalistyczna musi czerpać ze słów i myśli ich witalną moc i tworzyć nich coraz doskonalsze struktury. W końcu postmoderniści zrozumieli, że władza nad językiem to władza nad światem i tak ochoczo uczą nas coraz nowszych słów niosących ich ideologię.

 

Rola nacjonalistycznej inteligencji

 

Potrzeba nam twórców i działaczy sfery intelektu, nie możemy próbować kopiować liberalnych form i liczyć, że trafimy tym do mieszczańskiej rzeczywistości – w ten sposób powstać może jedynie karykatura. Nie możemy też snuć przeintelektualizowanych rozważań.

 

Nacjonalistyczna inteligencja czerpać będzie twórczą moc z biologicznej siły, z więzi z naturą, ze służby narodowi. Z każdego dnia walki o naród – ze zwalczania przeciwności. Co powinno być reprezentacją świata przeciwnego światu mieszczańskiemu, który głosi niemoc i nihilizm. I tak właśnie nacjonalizm przez swoją inteligencję musi głosić sens, musi potwierdzać istnienie jednostki w świecie. A po potwierdzeniu miejsca jednostki utwierdzać istnienie narodu, czerpać siły do tego musi z wewnątrz. Podczas gdy twórczość mieszczańska jest twórczością reaktywną, a więc kształtowaną przez czynniki zewnętrzne, czynniki nieprzychylne – tak nacjonalistyczna musi być twórczością aktywną. W końcu gdzie w świecie jest miejsce dla narodu, który samą swoją wolą trwania nie jest w stanie wywalczyć, utrzymać i przekształcać swojego miejsca w świecie?

 

Tworzyć musimy tak jakbyśmy działali. Jakbyśmy nacierali. Nie mamy polemizować ani debatować. Nie interesują nas kompromisy. Twórczość taka musi nieść sobą urywki odczuć, musi być napastliwa i oskarżająca – ale w żadnym wypadku pretensjonalna. Przepełniać ją musi nienachalna poetyckość – przemawiająca do uczuć i wyobraźni. Musi nieść sobą estetykę wiosennego poranka – estetykę prostą, świeżą i pełna raczej nadziei niż wspomnień. Kulturowa kontra musi jednak narodzić się w innych warunkach niż zradzają się odłamy kultury liberalnej.

 

Potrzebujemy do tego celu nacjonalistycznej inteligencji, mniej akademickiej, mniej kawiarnianej od inteligencji mieszczan. Swego rodzaju inteligencji natarcia – której siła wykuwa się pod gołym niebem, wśród lasów i gór. Na otwartych terenach boisk, stadionów czy siłowni – na współczesnym froncie pracy o lepsze człowieczeństwo. Potrzeba nam tej inteligencji, potrzeba nam jej totalnej mobilizacji – dostojnego aktu tworzenia. Działanie powinno więc być wartością samą w sobie. A twórczość nacjonalistycznej inteligencji musi zasypać świat.

 

Nacjonalizm naszych nostalgii

 

Możliwe jest, że marzenia o nacjonalizmie są jedynie romantyczną tęsknotą nie mającą prawa się ziścić. Większość z nas się rozpierzchnie, garstka pozostanie – przyjdą po nas nowi, młodzi i zapaleni. Historia zatoczy koło, a świat pozostanie taki jaki był zawsze. Ani dobry ani zły – wiecznie nijaki. W końcu w dobie nieskończonego nostalgizmu obecnego w kulturze, tęsknoty za czymś czego nawet nie potrafimy zobrazować są wszechobecne. Ale historia pokazuje, że nic nie jest pewne. Że nie wszystko trwać będzie wiecznie. Że nadzieje garstki potrafią rozbłysnąć w sercach milionów.

 

Do tego potrzebujemy nacjonalistycznej inteligencji i w niej musimy położyć nasze nadzieje. Niech nasza nostalgia stanie się nostalgią mas, odrzućmy liberalne formy, mieszczańskie drogi działania, które wiodą donikąd. Tak właśnie unieśmiertelni się nacjonalizm – na froncie twórczej walki o naród.  W samym centrum świata pracy. Bez debat, bez kompromisów – rozbłyśnie światłem jaśniejszym niż słońce, zdobędzie serca  milionów. Zajmie należne mu miejsce w świecie – ale należy przygotować odpowiedni grunt.

 

To musi stać się naszym naczelnym celem, temu działaniu musimy poświęcić się bez reszty. Tak jak nadludzką siłą przekształca się krajobrazy, z wnętrza ziemi wydobywa się surowce, tak jak z atomu wydobywa się niewyobrażalne źródła energii. Tak zadaniem inteligencji musi być nadludzkie przetwarzanie słów którymi operujemy i schematów myślenia. Język i idee muszą być nieustannie odkrywane na nowo, rozwijane niemal nadludzkim wysiłkiem.

 

 

 

Michał Niecki