Liberalizm to samotność i rozerwanie wszelkich międzyludzkich więzi. Nie rozmawiamy ze sobą, nie wymieniamy myśli, jedynie patrzymy na siebie z boku i z rytmu kroków staramy się wyciągać jakieś wnioski.
Wokół nas tak wiele bloków, tak wielu ludzi, a tak mało uczuć, emocji – tych prawdziwych, tak mało szczerości. W kapitalizmie liczy się tylko pieniądz i pozycja.
Ze strony państwa i mediów też raczej nie mamy co liczyć na zbyt dużo. Co najwyżej na spisanie protokołu, albo kolejną „rewolucję roku”.
Nie mamy wiele – tak jak większość naszych rodaków. Nasza postawa, idea i poglądy to nasza duma i honor.
Boli nas niesprawiedliwość, korupcja, upadek, hedonizm. Dlatego nacjonalizm, to jedyna szansa na zrozumienie tego chorego świata i jego naprawę.
A jeśli już chcą nas oceniać i mówić o naszych poglądach, to może niech najpierw je sprawdzą? Wystarczy poczytać, posłuchać, wyciągnąć wnioski. I nie, nie u Witkowskiego czy Pankowskiego.
Każdy w tym kraju dąży do stabilizacji finansowej i materialnej, oraz wysokiego statusu. Masz pomysł co w tym temacie doradzić młodym chłopakom i dziewczynom?
Biorą nacjonalistów za przestępców, ekstremistów, łykają jak młode pelikany obraz propagandowy sączący się z tabloidów i bezwartościowych szmatławców. Paradoks polega na tym, że nie chcą nas i wstydzą się nas ci, o których walczymy i się bijemy.
Mimo, że nie jesteśmy ani ja ani Ty superbohaterem, bogaczem czy celebrytą, to ten system i tak chce wyrwać Ci tą resztkę wolności, własności i praw, które jeszcze nam przysługują.
Nawet nasi bliscy potrafią wątpić w to co robimy i o co walczymy, w sens naszej misji. Niektórzy nie są przez to w stanie wytrwać, gdy rodzina i przyjaciele kompletnie nie wierzą w nasz aktywizm.
W tłumie tym bardziej jesteśmy sami. Mimo, że świat nas zmusił do buntu, to czas buntowników jednocześnie minął i chyba jeszcze nie nadszedł.
I dlatego wytrwamy – w świecie martwych prezydentów, rezydencji pełnych smutku i przepychu, w świecie ogłupienia i skundlenia zwyciężymy.
Chcemy tylko naszą wolność.
- - -
Nie chcemy uczestniczyć w codziennym wyścigu szczurów, ale często to jedyna szansa na godne lub chociaż w miarę godne życie. Pomimo bowiem spełniania neoliberalnych wymogów świat z bilbordów pozostaje takim samym kłamstwem jak wczoraj.
Świat, który nas otacza zdradę traktuje nie jako niewybaczalne zło, ale jako jedną z dostępnych opcji i możliwości. Dzień w dzień spece od marketingu ludzkich dusz próbują nam ukraść życia, słowa, emocje.
Mamy niewiele, ale żyjemy przede wszystkim myślą o lepszym jutrze – nie dla siebie tylko, ale przede wszystkim dla Narodu.
I nas, i ludzi wokół ten świat uczy wyłącznie bycia sukinsynem. Doprawdy ciężko nieraz w takim klimacie o idealizm. Zwłaszcza gdy, ci o których dobro walczymy, potrafią odpłacić wyłącznie nikczemnością.
Lecz może właśnie w tym jest sens tej walki? Wszakże nic o nas bez nas.
- - -
My, ukryty w mieście krzyk.
Grzegorz Ćwik