BFG 358 - Young hedosia, czyli jak konsumpcja niszczy przekaz w rapie

Ostatnie czasy są niezrozumiałe. Wykręcone wokale na wtyczkach typu tiune kłują w ucho. Teksty o drogich furach, jedzeniu, wyjazdach na wakacje, jaraniu skrętów? Nie trzeba być dinozaurem, żeby stwierdzić że coś jest nie tak i to zwykła ściema pod publiczkę.

 

Kiedyś linijki miały głębie. Teraz zero moralności. Zero puent. Zero zabawy słowem. Po prostu dno tekstowe. Ale widać w tym cel i pewien proces. A wszystko to, żeby biedne dzieciaki ze szkoły szły bardziej w konsumpcje. Kupowały gadżety, produkty typu lody ekipy. W końcu hajs się musi zgadzać w kieszeni. Te lody to najlepszy marketingowy biznes ostatnich czasów, czyli czytaj: psychomanipulacji dla zysku, kosztem szarego obywatela.

 

Pamiętacie imbę za ceny papierka po tych lodach? Tak, o to dokładnie chodzi. W ten sposób programuje się dzisiaj ludzi do bycia konsumpcyjnym zombie. Programuje się dzisiaj ludzi do bycia idiotą. (O to ostatnie zdanie pasuje na kolejny tekst).

 

Wracając co do muzyki, cóż idąc w neologizmy Józefa Piłsudskiego z „prostytuantą" wobec konstytucji, której nie trawił, to tak samo trzeba chyba pójść wobec muzyki w mainstreamie. Ona się po prostu "prostytuuje". Dopadło to też rap, nie tylko w Polsce.

 

Young Hedosia, Mata, Ekipa, Natsu z projektu X. Nowy narybek. Nowe pokolenie. Słuchając tego ma się wrażenie, że wszystko robione jest w jednym celu. Dla lansu, hajsu i lajków. Sztuczne i smutne trendy zza oceanu przyszły na nasze podwórko, a MC mający skilsy, flow, rozkmine w nawijce są nadal z tyłu, w podziemiu. 

 

Jako słuchacz musisz robić rekonesans. Internetowy zwiad, aby znaleźć muzykę na poziomie. Może dobrze że jest ta sieć. Niestety, musisz szukać jak igły w stogu siana. I takim znaleziskiem jest np. Intruz pochodzący z Opola, z numerem Scyzoryk Janosika. Klip, bit, nawijka stoją na wysokim poziomie. Vibe słowiański, ludowy, buntowniczy. Jak widać ktoś dzisiaj nadal tworzy to co mu w duszy i sercu gra, jak kiedyś romantykom, nie patrząc na obecne trendy.

 

Czasem odnoszę wrażenie, że nowe pokolenie young hedosiów, kolejny ciekawy neologizm, opowiada o tym, co przeżywa. Przeżywanie pokolenia, które nie żyło w czasach transformacji, kiedy to jadło się chleb z cukrem, znało życie, chodziło na osiedle, na trzepaki, grało w piłkę czy jeździło na rowerze. Do tego wszystkiego dostęp do Internetu zrobił z nich zaprogramowane pokolenie do bycia grzecznym i ułożonym, zliberalizowanym z hasłem we łbie „róbta co chceta". 

 

W końcu walka o wolność trwa. Bunt dla samego buntu jest taki pusty, bez sensu i nihilistyczny. Walka o wolność do aborcji, walka o wolność do bycia zwyrolem, walka o wolność, aby żreć sztuczne mięso i pić latte w macdonaldzie w zestawie Maty. 

 

Smutne sztuczne pokolenie nam rośnie, które samo się nakręca do bycia konsumpcyjnym zombie. Nie widzi głębi w tym, co się dzieje. Jak ludzie są manipulowani? Jak ludzie są kierowani przez reklamy, aby kupić to, chociaż do życia nie jest to potrzebne?

Najsmutniejsze jest to, że dotknął on też rapowany tekst. Tak rapowany tekst, nie rap, bo tego rapem co reprezentuje young leosia, ekipa, mata nazwać nie można. Jak to powiedział Wojtek Zawadzki ps. Słoń, nawet jakby ekipa nazwała swój album, że jest black metalowy, to i tak to black metalem nie jest, podobnie ma się z rapem. To jest maszynka do zarabiania pieniędzy. Dlatego też jest puste, smutne i żałosne. Ale o czym tam gadam, w końcu jestem głupim boomerem i się nie znam na niczym? Może i to prawda, w końcu Sokrates powiedział: "wiem, że nic nie wiem".

Bfg_358