Mówią nam, że mamy się wstydzić swojej wiary, ponieważ jesteśmy staroświeccy, średniowieczni i ograniczeni umysłowo. Wpierają nam, że bycie katolikiem nie jest współcześnie modne, bo nie pasuje do tego świata. W końcu coraz częściej odmawiają nam prawa do publicznego wyznawania naszej wiary, twierdząc że we współczesnym świecie nie ma dla niej miejsca. Coraz śmielej i z rosnącą premedytacją atakują nasze miejsca kultu oraz naszych kapłanów. Jak w obliczu tej burzy zachowasz się Ty Kolego?
Ślepa furia tego świata cały swój impet obraca przeciwko lux in tenebris- Krzyżowi Chrystusa, który dla jednych jest zgorszeniem, dla innych zacofaniem albo parafrazując za Leninem (de facto współcześnie coraz bardziej modnym) opium dla ludu. Jednak zasadnicze pytanie jest takie- czym On jest dla nas? Niewątpliwie ofiara Chrystusa na krzyżu uczy nas pokory i pełnego poświęcenia- służby w obliczu wszechogarniającego zła. Droga chrystusowa jest drogą trudną i ciężką, a my jesteśmy pielgrzymami na tej ziemi, którzy w cieniu krzyża podejmują własną tułaczkę na pustyni naszego życia. Dookoła czają się na nas wygłodniałe lwy tego świata gotowe nas w każdej chwili pożreć, dlatego wielu z nas upada raz za razem, często szukając ślepo oparcia we współczesnym świecie, nie rozumiejąc że tylko On może nas uzdrowić i uzdolnić do dalszej wędrówki. Można Go prosić o usunięcie problemu, lecz czy to na pewno jest dla nas korzystne rozwiązanie? Człowiek który nie podejmuje wysiłku słabnie, gnuśnieje i staje się wygodny, a przez to staje się podatny na kolejne fale które w niego uderzają i rozbijają jego twierdzę (własne wyimaginowane ja?), niczym fale przypływu niszczące dziecięcy zamek z piasku.
Nieodłącznym kompanem w naszej ziemskiej wędrówce jest nasz brat- zwątpienie. Za każdym razem za jego podpowiedziami będziemy błądzić, będąc przekonanym o tym, że podążamy trasą która jest dla nas najlepsza. Utopijne obietnice tego świata będą nam jawiły się jako przepiękne skarby, które w rzeczywistości okażą się pułapką, w którą zapewne nie raz każdy z nas wpadnie.
Pułapki oraz pustynny marsz są niejako wpisane w życie każdego nacjonalisty, który najpierw uczy się jak zwyciężać samego siebie, aby później móc służyć innym. Człowiek jest istotą społeczną, tak więc uciekając od pracy dla Narodu stajemy się niczym dezerterzy w armii, którzy unikają obowiązkowej służby.
Warto często szerzej zerknąć na nasze powinności łącząc je z pierwiastkiem katolicyzmu, który wbrew pozorom nie uczy nas miałkości, lecz przygotowuje do twardej i nieustępliwej postawy, która dodatkowo obwarowana jest Przykazaniami, które nie mają ciążyć nam swoim ciężarem, lecz stanowić tarczę, o którą odbiją się wszelkie przeciwności. Kiedyś słyszałem, że jestem niewolnikiem Boga i Kościoła, jednak każdy wolny człowiek aby być rzeczywiście wolnym musi mieć swojego Pana. My, katolicy, tego Pana mamy, który aby nam pomóc zsyła nam swój Krzyż i Matkę Kościół, którego bramy piekielne nie przemogą.
Jak już na wstępie zostało powiedziane, będą nas opluwać, poniżać, obrażać, ale…choćby wszyscy, My nie!
Jan Piasecki