Jakub Czaplicki - Gdy zapłoną za oknem pochodnie

Postęp będzie;
w tym mrocznym świecie
weźmiemy słońce,
niosąc
do pustego nieba,
ażeby wprowadzić do niego Boga.

 

 

Za oknem zimna listopadowa noc… Gdzieś w kącie pali się jasne światło świecy wokół, której ciepłego płomienia tulą się niby cienie, istoty szepczące monotonnie i ze czcią zapomniane dawno już słowa… Pater noster, qui es in caelis… Ave Maria… Gratia plena… Te zaklęcia ludzkości wypowiadane z należytą czcią w czasach okrutnego terroru rewolucji francuskiej, były pancerzem wiernej Kościołowi ludności francuskiej, która nie poddała się butnej rewolcie paryskiego motłochu. Wandea, Jacques Cathelineau, Henri de la Rochejaquelein, Croix de Vie… Powtarzane z ust do ust słowa dodawały umęczonemu ludowi otuchy. Za Boga i Króla wierni synowie Francji z dumą oddawali powierzone uprzednio Bogu życie.

 

Wiek później kiedy mały Jose Sanchez spoglądał za okno przez, które wdzierał się upalny poranek, serce jego napełnione było trwogą, po tym jak z klasztornej dzwonnicy musiał oglądać egzekucję księdza u którego służył jako ministrant. Rewolucja meksykańska, która wymierzona była w Kościół Katolicki rozpętała się z furią podobną do swojej starszej siostry z Francji. Calles wraz ze swoimi siepaczami myślał, że szybko złamie opór ciemnego chłopstwa i zabobonnych kobiet… Jakież jednak było jego zdziwienie kiedy naprzeciw oddziałów rządowych stanęli do boju w imię Chrystusa i Najświętszej Panienki z Guadalupe bohaterscy Cristeros.

 

Wtedy jak i dziś człowiek chciał się wyzwolić, chciał samemu zostać bogiem, a w miejsce Ukrzyżowanego wznieść rozum. Duszę miał zastąpić mechanizm, sumienie miało stać się przeżytkiem, moralność powinna stać się dziecinną igraszką. Na piedestał rewolucjoniści chcieli wznieść człowieka prymitywnego, podążającego za własnym popędem, za samozadowoleniem, festynowego pajaca którym z łatwością porusza się sznurkami spełniając jego najbardziej amoralne zachcianki. Nowy człowiek, człowiek zrewoltowany sam sobie chciał być panem, stając się istotą idealną, nie potrzebującą nad sobą żadnych zwierzchności ani autorytetów.

 

Dziś spadkobiercy tamtych czasów też przychodzą po duszę każdego z nas… Chcą nas obedrzeć z tego w co wierzymy, z tego czemu ufamy, z tego kim jesteśmy. Przychodzą po naszą tradycję, wartości i rodzinę. W nasz świat który charakteryzuje się harmonią i hierarchią wartości chcą wprowadzić chaos i anarchię, ponieważ wiedzą, że wtedy można złamać każdego, a korzenie raz podcięte nie wydadzą już na świat nowego życia. Tłumy, które obserwujemy coraz częściej na ulicach nie chcą zmian, nie chcę ewolucji, nie chcą praworządności, one chcą wszystkiego! Ten tłum żądając naszej kapitulacji i chce stworzyć nowego człowieka żyjącego w nowym, utopijnym świecie. Oni nie chcą posągów, ani autorytetów, chcą obalić Boga i zdeptać nasze wartości… Furia z jaką kroczą ulicami naszych miast może budzić w nas trwogę, bo przecież ich poprzednicy także zaczynali od wrogich i wulgarnych haseł, aby później podpalać świątynie, finalnie przechodząc do fizycznej rozprawy z zabobonem...

 

Kim jesteś, jeśli nie walczysz o to w co wierzysz?