Rok 2020 rzeczywiście będzie na tyle burzliwy, że pewnie dość dobrze zapamięta go każdy z nas. Mimo że jesteśmy w środku pandemii, a rząd szykuje nam kolejne spowolnienie gospodarcze, przy dość absurdalnych obostrzeniach, to na ulicach pojawiły się również grupy protestujące. Sama jestem ciekawa, co jeszcze do grudnia może nas spotkać.
Skupię się przede wszystkim na ostatnich dniach, ponieważ według mnie temat jest znacznie szerszy niż tylko strajk kobiet z błyskawicami na twarzach. Zostawię już w spokoju rolników i 5 dla zwierząt tym bardziej że nie raz wypowiadałam się w kwestiach prozwierzęcych i zdania nie zmieniam. Chociaż sama sytuacja, kiedy oba protesty spotkały się na polskich ulicach w jednym miejscu, była dość ciekawa. W końcu hasło "kobiety na traktory" mogłoby mieć inny wydźwięk. Nie wiem tylko, czy panowie z Agrouni zdają sobie sprawę, że popierają w większości osoby, które chętnie by się ich całkiem pozbyły. Kwestie protestów tzw. antycovidowców chyba mamy już za sobą - przynajmniej taką mam nadzieję.
Zacznę od tego, że kumulowanie wszystkiego w jednym czasie, według mnie nie jest przypadkiem. Nie wiem, jaki jest cel jaśnie oświeconego karła z wiejskiej, ale widocznie chęć wojny domowej stała się dla niego dobrym rozwiązaniem. Rolników było niewielu jak na ogólnopolski strajk, o antycovidowcach nie wspomnę. Temat, który zawsze budzi ogromne zainteresowanie to właśnie aborcja. "Wystrzelenie" z nim właśnie teraz, było strzałem w dziesiątkę, aby rozbudzić nastroje (i tak wkurzonych) ludzi. Obecnie widzimy ciekawe zjawisko, w którym do kobiet z czarnych protestów zaczynają dołączać wymienione wyżej grupy. Wiele tzw. celebrytek również zabiera głos, mając niestety olbrzymi wpływ na współczesnych nastolaktów. Protest wydaje się czymś modnym, atrakcyjnym. Jeśli do tego dodamy rzesze młodych ludzi, chcących po prostu odreagować po zdalnej nauce, to możemy liczyć, że będzie się działo. Jaki jest w tym cel i co jeszcze jest planowane, na pewno dowiemy się w najbliższym czasie.
W takiej mieszaninie mamy naprawdę wielu ludzi, którzy zaczynają protestować z różnych powodów. Jako kobieta staram się również zrozumieć, co kieruje tymi protestującymi, którzy do tej pory nie wychodzili na ulicę. Jestem zdania, że należy oddzielić aferzystów, czy lewicowe przedstawicielki cywilizacji śmierci od kobiet, które pojawiły się tam po raz pierwszy, nie biorąc wcześniej udziału w czarnych marszach. Widzę wśród nich moje licealne koleżanki, które często są osobami wierzącymi. Wiem, że są manipulowane i po prostu okłamywane. Trzeba być naprawdę ohydnym człowiekiem, żeby wmówić głównie nastolatkom, że oczekuje się od nich noszenia przez 9 miesięcy martwego dziecka...że ktoś ryzykuje ich życiem. Żadna osoba ze środowiska prolife nigdy by na to nie wpadała, takie bzdury może wymyślić tylko lewa strona, żeby siać swoją propagandę i dążyć do wolności aborcyjnej. Natomiast podczas różnych rozmów, wiem, czego wiele z tych kobiet się obawia i ciężko się z nimi nie zgodzić.
Niestety wiele osób woli wypowiadać się tylko na temat aborcji czy ciąży. Ci sami ludzie w wielu przypadkach (generalizuję świadomie), nie są już zainteresowani sytuacją rodziny czy kobiety, kiedy dziecko jest na świecie. Jeśli wszystko jest, jak należy, nie ma to większego znaczenia. W momencie, w którym kobieta zostaje sama i nie ma żadnego wsparcia, pojawia się problem. Nie wspominając już o tym, kiedy dziecko jest niepełnosprawne. Jestem przekonana, że wiele kobiet nie bałoby się o swoją sytuację, gdyby wiedziało, że dostaną należytą opiekę psychologiczną, prawną, finansową - dla siebie i dziecka. Niestety temat dofinansowania dla dzieci niepełnosprawnych nie jest kwestią, która rządzących szczególnie interesuje. Uważam także, że zaangażowanie wszystkich obrońców życia powinno również iść w tę stronę. Jako środowisko nacjonalistyczne organizujemy często różnego rodzaju zbiórki. Jednak bez konkretnych prawnych rozwiązań ze strony państwa, nie można mówić o całościowym wsparciu. Musimy zarówno głosić prawdę na temat aborcji, ale także robić wszystko, by postawa pro-life dotyczyła całego tego pojęcia i była znacznie szersza.
Piszę o tym, ponieważ staram się oddzielić tego typu osoby od bandy, która chodzi tam w zupełnie innym celu. Po co? Żebyście się zastanowili nad tym, co dzieje się obecnie w przestrzeni publicznej czy w Internecie. Chamstwo, jakie wylewa się pod adresem wszystkich kobiet, głupawe dowcipy i seksistowskie uwagi są odrażające. Wielu odpuściło dobry smak, kulturę i szacunek względem kobiet. I chociaż widząc zachowanie osób na strajku kobiet - wyzwiska i demoniczne okrzyki sama jestem wkurzona, że z kobiecości robi się takie szambo. Miejcie jednak na uwadze, że wiele z nas, stoi z Wami pod kościołami i broni naszych wartości. Wiele z nas działa z Wami w organizacjach. Zastanówcie się, co robicie. Także na tych marszach jest wiele zagubionych dziewczyn, których obrażanie będzie działało na niekorzyść nas wszystkich. Takim zachowaniem oddajemy je w ręce strajkujących. Warto się nad zastanowić.
Innym zagadnieniem jest cała rzesza ludzi, którzy wyszli na polskie ulice, aby niszczyć polskie i katolickie symbole. Na to nie może być naszej zgody, nasz opór musi być jednoznaczny i konkretny. I nie chodzi tutaj, jak wielu nam zarzuca, że bronimy kościoła, który sobie nie radzi, który nas nie chce. Nie bronimy konkretnych księży, którzy chowają się przed odpowiedzialnością za różne przewinienia. Bronimy wartości, bronimy tego, co do tej pory było święte. Mam wrażenie, że przyszedł czas, w którym ludzi bezpoglądowych będzie garstka. Obecnie widać, że trzeba się opowiedzieć po którejś ze stron. Co za tym idzie? Piszą do mnie znajomi ateiści, agnostycy czy rodzimowiercy - piszą, że staną z nami. Na naszych oczach dochodzi do profanacji i niszczenia wszystkiego, co dla Polaków jest ważne. Kościoły, pomniki polskich bohaterów. To nie jest już strajk kobiet, to wojna przeciwko wartościom, do której zaangażowano masy ludzi. I my również musimy się grupować i bronić tego, co dla nas istotne. Jako ONR powołaliśmy Brygady Narodowe, które już budzą zainteresowanie. Jesteśmy na ulicach wielu miast, tworząc patrole, których zadaniem jest ochrona wiernych oraz budynków sakralnych. To jest moment, kiedy Katolicy nie tylko biorą do ręki różaniec, chociaż to bardzo ważne, ale również muszą wyjść, odrzucić bierność i stanąć do obrony wiary.
Resumując, uważam, że obecne wydarzenia są bardzo złożone i ciężko jednoznacznie je oceniać. Musimy uważać, żeby nie dać się wykorzystać w gierkach rządzących, ale cokolwiek będzie się działo, naszym obowiązkiem jest stanąć do obrony naszych wartości. Organizujcie się, chodźcie w okolice ważnych miejsc w Waszych miastach i stańcie na wysokości zadania.
Adrianna Gąsiorek