W niniejszym eseju przedstawię krótkie sylwetki kolejnych czterech pisarzy współczesnych, których twórczość może zainteresować czytelników „Szturmu”. Jako wstęp pozwolę sobie powtórzyć to, co napisałem w części pierwszej: „należy od razu zaznaczyć, że żaden z wymienionych tu autorów nie deklaruje się otwarcie jako nacjonalista. Co więcej – prawdopodobnie żaden z nich nie jest potajemnie nacjonalistą, choć część z nich sympatyzuje z naprawdę antysytemowymi ideami i ruchami; niektórzy w o wiele większym stopniu niż mogą otwarcie przyznać, jeśli chcą wciąż publikować i sprzedawać swoje książki”.
Przeciw samobiczowaniu białych
Pascal Bruckner jest jednym z najpoczytniejszych francuskich pisarzy, jednak nie jest zbyt znany poza granicami Francji. Jego twórczość stanowią niezłe powieści oraz bardzo ciekawe i bardzo kontrowersyjne eseje. Bruckner zaliczany jest do tzw. „nowych filozofów” (nouveaux philosophes) – grupy francuskich intelektualistów, którzy doszli do głosu w latach 1970 i których tak naprawdę łączy jedynie sprzeciw – sprzeciw wobec poprzednich pokoleń francuskich intelektualistów, ich fascynacji marksizmem, uwielbienia dla komunizmu, bratania się z elitami, czy zamykania się w bezpiecznej wieży z kości słoniowej. Nowi filozofowie wystąpili przeciw trzem największym wówczas szkołom intelektualnym we Francji: klasycznym marksistom, egzystencjalistom oraz postmodernistom.
Nowi filozofowie oczywiście nie są już tacy nowi, a obecnie głównie znani są z publicznego popierania obecnego francuskiego (a właściwie anty-francuskiego) establishmentu. Jednak Pascal Bruckner mocno odstaje od swoich dawnych kolegów, co może być spowodowane faktem, że jako jeden z niewielu nowych filozofów rzeczywiście jest Francuzem. Bruckner uderza w tony „konserwatywne”, a przede wszystkim „anty-lewicowe” i „anty-intelektualne”. Jego największym wrogiem jest jednak zachodni masochizm i samobiczowanie się białych ludzi.
W swoim najbardziej znanej książce, niewydanym po polsku eseju „Le Sanglot de l'homme blanc. Tiers-Monde, culpabilité, haine de soi” („Płacz białego człowieka. Trzeci Świat, poczucie winy, samonienawiść”) krytykuje naiwne wyobrażenie francuskich i zachodnich „elit” intelektualnych o dobrych ludziach z Trzeciego Świata kolonizowanych przez złych i okrutnych Europejczyków. Bruckner uważa, że zachodni intelektualiści potrzebują bożka, którego będą mogli czcić – gdy upadł mit wspaniałego sowieckiego komunizmu, nowym bożkiem stali się „inni” - mieszkańcy Afryki, Azji i Ameryki Południowej, prześladowani przez białych kolonialistów. Intelektualiści napisali wówczas na nowo historię Europy, w której dali upust swojej samonienawiści i poczuciu winy, a następnie zaczęli wymuszać wiarę w ten nowy mit na całym społeczeństwie.
Po ponad 20 latach Bruckner napisał kontynuację tego eseju – wydaną po polsku książkę „Tyrania skruchy. Rozważania na temat samobiczowania Zachodu”. Tutaj Bruckner uderza już w znany nam dobrze wymuszony multikulturalizm, który stał się oficjalną ideologią anty-zachodnich elit. Warto wspomnieć, że to właśnie eseistyka Brucknera stała się jedną z inspiracji dla opisywanego w poprzedniej części Michelle’a Houellebecq’a, a zwłaszcza dla jego krytyki pokolenia ‘68, wielokulturowości oraz lewicowej ideologii. Warto zapoznać się z tą książką Brucknera, ponieważ pozwala ona lepiej zrozumieć ideologię, która obecnie kształtuje politykę całej Unii Europejskiej. Co prawda Bruckner popełnia sporo błędów w swoim myśleniu, ale o nich będzie więcej w dalszej części.
Kolejny element twórczości Brucknera stanowią powieści. Spośród kilku wydanych po polsku warto zapoznać się z „Gorzkimi godami” (bardziej znanymi jako ekranizacja autorstwa Romana Polańskiego). Jest to mroczna i erotyczna historia opowiadająca o sile pożądania i fascynacji, a także dominacji i uległości. Jednak nie jest to kiepska pornografia dla Grażynek w stylu „50 twarzy Greya” czy „365 dni”. Bruckner pokazuje, że pożądanie jest mroczną siłą, która jest o wiele silniejsza od człowieka, która może go opętać i zniszczyć – i dlatego być może nie warto zbyt wiele z nią igrać. Książka ta jest również wymierzona w ugrzecznioną, mieszczańską wizję seksu i erotyki – którą konserwatywny filozof Roger Scruton uważał (jako przejaw ckliwego sentymentalizmu) za jeden z gwoździ do trumny tradycyjnego społeczeństwa. Zatem jest to krytyka szczególnie ciekawa, ponieważ nie jest wyprowadzona z pozycji lewicowych i nie sprowadza się do komunałów o potrzebie wyzwolenia czy wypróbowania wszystkiego.
Drugą interesującą powieścią Brucknera są wydani po polsku „Pariasi”, w których za pomocą medium fabularnego eksploruje on wątki poruszane we wspomnianych wcześniej esejach: relacje między Pierwszym a Trzecim Światem, poczucie winy, samobiczowanie, kompleks „białego mesjasza”, czy w końcu brutalną rzeczywistość azjatyckich społeczeństw.
Pascal Brukner popełnia niestety wielu błędów w swoim rozumowaniu – wpada w uwielbienie dla Stanów Zjednoczonych, popiera amerykańskie interwencje militarne, broni „zachodnich wartości” przed islamem… Sporo jest u niego „boomerowania” czy po prostu irytującego „liberalnego konserwatyzmu”. Jednak doceńmy go za to, w czym ma rację, czyli za krytykę zachodniego masochizmu.
Winny bycia białym
Bret Easton Ellis jest jednym z najbardziej znanych nieznanych autorów amerykańskiej literatury współczesnej. Z pewnością wielu z was nie kojarzy tego pisarza, ale w z pewnością większość z was zna ekranizację jego najważniejszej powieści: „American Psycho”. Ellis jest po tym względem podobny do opisywanego w pierwszej części eseju Chucka Palahniuka – ekranizacja jego powieści zyskała sławę o wiele większa niż jego książki, stając się jednocześnie przedmiotem licznych kontrowersji. Zresztą podobieństw między Ellisem a Palahniukiem jest więcej: obaj lubią poruszać kontrowersyjne tematy, obydwaj lubią stosować narrację w pierwszej osobie, często wykorzystują technikę strumienia świadomości, ich twórczość jest wyraźnie transgresywna, jednak nie szokują dla samego szoku i próbują zmusić czytelnika do refleksji nad kryzysem zachodniego społeczeństwa. Co więcej – obaj mieli predyspozycje, aby stać się bożyszczami liberalnych salonów: obydwaj są nawet „waginosceptyczni”. Jednak obydwaj postanowili iść swoją własną drogą i zamiast bożyszcz stali się „enfants terribles”, a w ostatnim czasie nawet wyklętymi heretykami.
Zacznijmy od najgłośniejszej powieści Ellisa – nawet jeśli oglądałeś „American Psycho”, koniecznie przeczytaj książkę. Jest to mniej więcej to samo – ale bardziej i więcej. Więcej absurdalnych wywodów o egzotycznym jedzeniu i dobieraniu krawata, więcej genialnych tekstów o twórczości Whitney Houston i Huey Lewis And The News, więcej „beki z yuppies”, więcej morderstw i więcej groteski. Powieść to wewnętrzny monolog – strumień świadomości młodego i pięknego biznesmena, który (spoiler alert) jest w rzeczywistości przegrywem zatrudnionym na fikcyjnej posadzie w korporacji swojego ojca i który (spoiler alert), aby zrekompensować swoje przegrywstwo wymyśla sobie, że jest seryjnym mordercą. Warto wspomnieć, że o wiele bardziej rozbudowane niż w filmie refleksje na temat jedzenia w drogich restauracjach, zasadach męskiej elegancji, czy twórczości gwiazd pop z lat 80-tych są zmyślone i nie mają zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Zarówno film jak i książka ściągnęły na Ellisa gromy – głównie ze strony feministek, które oskarżyły go o mizoginię oraz inne myślozbrodnie.
Powieść „(Od)loty godowe” („Rules of Attraction”) jest utrzymane w podobnej do „American Psycho” tematyce i stylistyce – niestety nie jest już tak dobra, a jej ekranizacja jest o wiele słabsza od filmowej wersji wesołych przygód Patricka Batemana.
W 2019 ukazał się zbiór esejów Ellisa zatytułowany po prostu „White” - już sam tytuł sprawił, że autor znów znalazł się pod ostrzałem lewicy i liberałów. Czy zasłużenie? Tak i nie. Ellis słusznie zauważa, że bycie gejem, modnym pisarzem, przynależność do bohemy, czy nawet posiadanie nie-prawicowych poglądów już nie wystarczy, aby zostać zaakceptowanym przez system. Na świecie toczy się obecnie wojna kulturowa przeciw białym – o czym przekonują się kolejne grupy, które dotychczas były akceptowane czy popierane przez system, jak chociażby homoseksualiści czy feministki. Jesteś biały = jesteś zły i przynależność do żadnej mniejszości czy deklarowanie jakichkolwiek poglądów cię przed tym nie uchroni. Jednak większość książki nie stanowią rozważania o byciu białym, a raczej dość specyficzna wizja establishmentu i walki z nim na polu kultury, którą wymyślił Ellis, a która – moim zdaniem – jest momentami dość daleka od prawdy. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to bardzo ważny kij wsadzony w systemowe mrowisko i należy cieszyć się z faktu, że kolejny pisarz zgłasza sprzeciw wobec lewicowo-liberalnej hegemonii.
Czeska groteska
Petr Stančik jest czeskim artystą, który tworzy poezję, filmy, scenariusza – ale który przede wszystkim znany jest ze swoich powieści. Wbrew stereotypom na temat czeskich pisarzy czy czeskich artystów – nie jest liberałem, dla którego nie ma żadnych świętości poza spokojnym życiem. Jednak zgodnie ze stereotypem na temat czeskich pisarzy – uwielbia stylistykę groteski i pisze główne o Czechach.
W Polsce – o dziwo, dzięki staraniom naczelnego liberalnego czechofila – ukazały się dwie powieści Petra Stančika: „Młyn na mumie” oraz „Bezrożec”. Obie są do siebie bardzo podobne – utrzymane w konwencji kryminału (świadomej konwencji, wpadającej w pastisz), akcja ma miejsce w zakamarkach czeskiej Pragi, pojawiają się gospody i burdele, orgie i morderstwa, do tego tajne stowarzyszenia i spiski. Jest w tym klimat zarówno czeski jak i austriacki, mnóstwo groteski, ale też głębszych pytań na temat sensu życia, czy radzenia sobie ze złem obecnym w świecie. Obie powieści są świetnie napisane - Petr Stančik pisze żywym i plastycznym językiem, co więcej jego książki czyta się bardzo dobrze, co w dużej mierze wynika z zastosowania angażującej czytelnika konwencji kryminału. Jednak – jak już wspomniałem – nie jest to pusta literatura, efekciarska, tworzona jako produkt do zabicia czasu. Petr Stančik wplata w swoje powieści dużo ważnych pytań i refleksji.
Sam Petr Stančik określa się jako monarchista i jego poglądy mocno odstają od pozostałych czeskich pisarzy – a raczej od pozostałych czeskich pisarzy promowanych w Polsce. Jego wypowiedzi idą z reguły wbrew lewicowo-liberalnym salonom, a on sam wspiera różne słuszne inicjatywy metapolityczne jak chociażby czeskie inicjatywy z kręgu „Nowej Prawicy”. Oczywiście o tym nie dowiecie się z not biograficznych zamieszczanych na okładkach jego polskojęzycznych wydań, ale od czego jest „Szturm”?
Pod znakiem Czarnego Słońca
Wasyl Szklar (Василь Шкляр) jest ukraińskim pisarzem, którego debiut przypada jeszcze na czasy ZSRR, ale który prawdziwą karierę zrobił w ostatniej dekadzie. Pisał reportaże oraz powieści obyczajowe, ale naprawdę znany jest ze swoich powieści historycznych.
Najbardziej znaną powieścią Szklara jest „Czarny kruk” („Чорний ворон”), której tematem jest działalność bojownika o niepodległość Ukrainy, walczącego w czasie wojny po rozpadzie Imperium Rosyjskiego partyzanta Wasyla Czuczupki. W podobnej tematyce utrzymana jest jego kolejna powieść „Marusia” („Маруся”) - tym razem poświęcona kobiecie – przywódczyni ukraińskich partyzantów: Oleksandrze Sokołowskiej. Kolejna powieść „Троща” poświęcona jest partyzantom UPA walczącym przeciw Armii Czerwonej po zakończeniu II wojny światowej.
Jednak najciekawszą z naszej perspektywy powieścią Szklara jest „Czarne Słońce” („Чорне Сонце”) poświęcone żołnierzom pułku Azow. Szklar jest doświadczonym reportażystą, pisał relacje między innymi z wojny w Czeczenii. W czasie wojny w Donbasie pojechał na front razem z pułkiem Azow, czego efektem jest właśnie ta krótka powieść. Szklar przedstawia w niej przede wszystkim motywacje żołnierzy Azowa – ochotników, którzy porzucili wygodne życie, aby walczyć z narażeniem życia o swoją ojczyznę. Szklar potrafi bardzo dobrze budować charaktery swoich bohaterów (którzy w tym wypadku w większości są po prostu literackim obrazem rzeczywistych, znanych mu osobiście prawdziwych osób). Z reporterską dokładnością przedstawia też codzienność wojny – z całym okrucieństwem, zmęczeniem, bohaterstwem, ale też tragedią, nudą i absurdalnym komizmem. Porusza też kwestie świadomości narodowej mieszkańców wschodniej Ukrainy, a także sporów ideologicznych w społeczeństwie ukraińskim. Co ciekawe, potrafi też ze zrozumieniem pisać o separatystach, natomiast nie ma litości dla ukraińskich polityków.
Twórczość Szklara ma ogromne uznanie wśród ukraińskich czytelników, co przekłada się na duże nakłady kolejnych pisanych przez niego książek. Pewnym ukoronowaniem jego kariery jest przyznanie mu nagrody imienia Tarasa Szewczenki w 2011. Żadna powieść Szklara nie została jeszcze przetłumaczona na polski – a szkoda, bo jest to literatura popularna napisana dobrze i zawierająca sporo refleksji na temat społeczeństwa czy narodu, a także relacji między człowiekiem a historią. Z pewnością przetłumaczenie twórczości Szklara na język polski pomogłoby lepiej zrozumieć Polakom współczesnych Ukraińców.
Jarosław Ostrogniew