„Świat, w który jesteśmy wtrącani rodząc się jest brutalny i okrutny, a zarazem pełen boskiego piękna. Uznanie, czy przeważa w nim bezsens czy sens, to kwestia temperamentu. Gdyby jednak zwyciężył bezsens, to w miarę rozwoju znikałaby sensowna strona życia. Ale tak nie jest - przynajmniej tak mnie się wydaje. Prawdopodobnie - jak zwykle w przypadku kwestii metafizycznych – i jedno, i drugie jest prawdziwe: życie ma sens i nie ma go. Żywię trwożną nadzieję, że jednak sens przeważy szalę i wygra bitwę.” [1]
Od zarania dziejów religioznawcy, ale także badacze innych dziedzin, zastanawiali się gdzie leży źródło ludzkiej religii. Jak można się domyślać poszukiwania prapoczątku sacrum ludzkiej duchowości nigdy nie należały do łatwych. Sama próba poznania i zrozumienia tego fenomenu nierzadko stawała w obliczu agresywnej krytyki i potępienia przez fundamentalistów religii objawionych. W artykule tym spróbuję przeanalizować to zagadnienie w kontekście koncepcji jednego z najwybitniejszych i najsławniejszych na świecie psychiatrów, a mianowicie Carla Gustava Junga.
Bezcelowa byłaby w tym momencie próba sumiennego nakreślenia życiorysu Junga, który był niezwykle bogaty w różnorodne wydarzenia, jednakże warto przytoczyć kilka charakterystycznych ciekawostek z jego życia. Carl dorastał na przełomie XIX i XX wieku w protestanckiej rodzinie w Szwajcarii, tam też studiował w Bazylei, a następnie, bardzo dynamicznie rozwijając swoją karierę naukową, został profesorem i objął Katedrę Psychiatrii w Zurychu. Początkowo był pod dużym wpływem nurtu psychoanalitycznego reprezentowanego przez Zygmunta Freuda, jednak z czasem coraz bardziej dystansował się od tego prądu, poddając krytyce ortodoksyjne poszukiwanie przyczyny problemów psychicznych jako niezaspokojenia seksualnego libido. Z uwagi na coraz większą autonomię własnej myśli psychoterapeutycznej, nazwanej później psychologią analityczną, spotkał się wówczas z ostracyzmem wśród stricte żydowskiego oraz bardzo doktrynerskiego środowiska psychoanalityków. Niewątpliwie miało to wpływ na późniejsze, także pohukujące do dziś, zarzuty o antysemityzm. Należy jednak podkreślić, że pomimo garści krytycznych wobec kultury żydowskiej komentarzy, co najmniej kilka elementów biografii Junga świadczy o dystansie i asertywności wobec nazistowskiej machiny [2].
Niedługo po zerwaniu kontaktów z twórcą psychoanalizy szwajcarski psychiatra rezygnuje również z pracy na uczelni. Jak sam przyznaje we swoich wspomnieniach [1], doskwierała mu samotność, lecz z drugiej strony jest to dla niego bardzo owocny czas w rozwoju swoich psychologicznych teorii poprzez introspekcję w odosobnieniu. Prowadził wówczas własny gabinet terapeutyczny, aczkolwiek dużo czasu w ciągu roku spędzał w wybudowanym niemalże samodzielne zameczku nad Jeziorem Bodeńskim, który możemy oglądać na grafice. Należy również nadmienić, że dociekliwy badacz ludzkiej psychiki wiele podróżował- oprócz czysto akademickich wypraw po Europie i Stanach Zjednoczonych spędził wiele czasu próbując zadomowić się pośród Indian Pueblo, Arabów z Północnej Afryki czy kenijskich plemion. Spotykał się także z indyjskimi nauczycielami duchownymi. Tym doświadczeniom towarzyszyło jednak pewne rozczarowanie. Jung miał świadomość, że osoby odpowiedzialne za sferę sacrum ludów pierwotnych choć dopuszczały go do pewnych rytuałów, nigdy nie chciały wytłumaczyć bezpośrednio ich symboliki i aspektów metafizycznych postrzegania.
Jednym z ciekawszych epizodów w życiu naukowca były cykliczne spotkanie Eranos w malowniczej, szwajcarskiej Asconie, którym z czasem Jung zaczął przewodniczyć. Były to elitarne, multidyscyplinarne konferencje syntezujące wiedzę czołowych humanistów od religioznawców (Eliade w jednym ze swoich pierwszych listów do Carla Gustava Junga napisał: „Z żywą radością myślę o naszych rozmowach w Asconie, a spotkanie Pana uważam za jedno z decydujących wydarzeń duchowych w moim życiu”) po teologów, ezoteryków czy filozofów z całego świata. Wiadomo również, ze względu na komentarze i odniesienia w twórczości, iż Jung z zaciekawieniem i wzajemnością czytał dzieła Evoli.
Wspomniana w tytule koncepcja nieświadomości zbiorowej (zwanej również mitopoetyczną) po raz pierwszy została rozwinięta przez Junga w dziele Wandlungen und Symbole der Libido (1912). W analizie porównawczej zestawiono takie teksty kultury jak Biblia, Upaniszady, epos o Gilgameszu, Odeysei, a także dzieła Goethego i Nietzschego. Na bazie zestawień tych dzieł, Jung dochodzi do wniosku, iż w nieświadomości zbiorowej zachodzi zjawisko wprowadzenia elementów fabularnych w rzeczywistości symbolicznej ukazującej dynamikę procesu nieświadomego. Zatem mamy do czynienia z manifestacją symboli poprzez mity, które ulegają modyfikacjom, jednak wspólnym wzorcem ich konstrukcji pozostaną archetypy, czyli wspólne dla każdego człowieka elementy nieświadomości. Dla zobrazowania definicji archetypu Jung użył porównania go do koryta rzeki, w którym płynie nurt życia psychicznego. To również ukazuje drugą cechę archetypu, a mianowicie zdolność do transformacji energii psychicznej z niższego na wyższy poziom (źródełko, a delta końcowa rzeki). Z drugiej strony to mity wyrażają ukrytą sferę psychiki człowieka, a jednocześnie stanowią dla niej rolę stymulatora. Należy podkreślić, że nieświadomość nie jest hermetyczną częścią jaźni, ale interferuje z ludzką świadomością co Jung określa jako funkcję transcendentną. [3]
Warto podkreślić, że Jung w odróżnieniu od Freuda nie uważał jakoby libido miało swoje odzwierciedlenie jedynie w popędzie seksualnym. Postrzega je w odniesieniu do koncepcji Schopenhauera jako manifestacji wewnętrznej woli i pragnienia. Określa je jako neutralną energię psychiczną, która odzwierciedla się w obrazach światła, ognia i słońca. Jak wiemy, te motywy leżą u początków większości religii naturalnych. Transformacje libido poprzez tworzenie analogii między procesem nieświadomym a światem zewnętrznym w symbolice, spełniają zatem w myśl tego rozumowania funkcję kulturotwórczą.
Jung dał się nam poznać jako wnikliwy badacz religii. Wbrew marksistowskiemu materializmowi postrzegał człowieka przez pryzmat eliadowskiego homo religiosus. W swojej duchowości Jung zrażony skostniałym systemem religijnym ojca-pastora, postawił na bezpośrednie doświadczenie Boga. Krytycy, który akcentowali jego nastawienie na wewnętrzne poznanie, zarzucają mu gnozę (uważny odbiorca z pewnością już dostrzegł charakterystyczny dla tego nurtu wyraźnie zarysowany w początkowym cytacie tekstu dualizm), jednak, jak mało kogo, trudno jest zamknąć Junga w tak ciasne ramy. Był niezwykłą, wielowymiarową postacią, która pozostawiła po sobie ogromną spuściznę. Dziś jego twórczość jest cenna dla entuzjastów religioznawstwa, a także sympatyków koncepcji Tradycji Pierwotnej), którą Szwajcar zlokalizował niejako właśnie w nieświadomości zbiorowej.
[1] C. G. Jung „Wspomnienia, myśli, sny”
[2] K. Pajor „Śladami Junga”
[3] Blocian, I., 2002a: Nieświadomość mitopoetyczna. Wandlungen und Symbole der Libido C.G. Junga, in: R. Saciuk (Ed.), Psyche w sidłach iluzji. O psychoanalizie, Wrocław (Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego) 2002, pp. 133-141