Wnikliwe spojrzenie Głębokiego Ekologa
Głęboki ekolog rozpoznaje i dostrzega, że relacja między człowiekiem i naturą jest zasadniczą kwestią zastanej rzeczywistości. Natomiast prawa człowieka są wyrokiem śmierci dla Stworzenia. Ostatecznie przetrwanie ludzkiego gatunku jest zależne od niego samego. Zatem prawa człowieka są wyrokiem śmierci dla ludzkości. Kluczowa jest wielkość populacji. Ziemia ma określoną wielkość, nigdy nie stanie się pojemniejsza. Jej surowce są ograniczone i nie zwiększą się. Życie [1] nie jest czystą matematyką, ale jego podbudowa opiera się na zależnościach liczbowych.
Głęboki ekolog rozważa i nieustannie obserwuje otaczający go świat, ludzkość i społeczeństwo oraz ich relacje względem natury. Wydaje się, że władze publiczne powoli i nieznacznie zmieniły swoją postawę w stosunku do obrony życia (protokół z Kyoto, rezerwaty przyrody chronione przed ekonomiczną eksploatacją). Jednakże wiele z tych akcji jest jedynie powierzchowna, biorąc pod uwagę lawinowo narastający problem. Pozostaną one powierzchowne, jeśli nie zajmą się podstawowymi kwestiami, czyli kwestią przeludnienia i stylu ekonomii świata zachodniego.
Wciąż jest tak, że największymi wrogami życia są, z jednej strony, jego nadmierny rozrost (w tym gatunku ludzkiego) oraz, z drugiej strony, prawo i struktura społeczeństwa oparta na rynkowej ekonomii. Im bardziej rozrośnięte społeczeństwo, tym bardziej jest ono pokojowe i wydajne w kwestii ekonomicznego przerostu oraz plądrowania surowców naturalnych oraz tym szybciej inne formy życia ustąpią człowiekowi. Wszystko co zaburza ustalony porządek społeczny, co powoduje chaos i panikę, daje dodatkowy czas dla natury (ostatecznie również dla człowieka) na regenerację.
Wojna
Wojny między ludźmi są bardzo interesujące dla obrońcy życia, ponieważ wydają się one dawać szereg możliwości. Wojna jest często zjawiskiem wykorzystywanym przez narody, które ją miłują i potrafią docenić jej wartość. Wojna jest jak organizacja o ugruntowanej pozycji w społeczeństwu.
Mimo to, przebieg i zasady dotychczasowych wojen umożliwiały dalszy eksplozywny rozrost populacji w szerszym kontekście czasowym. Głębokiemu ekologowi trudno jest nie zanurzyć się w jeszcze głębszej rozpaczy: czy finalnie ekokatastrofa jest nieuniknioną konsekwencją ludzkości?
Zgodnie z ich zasadami, tradycyjne wojny usuwają tylko młodych mężczyzn w znaczącej liczbie, czyli osobniki mające niewielki wkład w potencjał rozrodczy populacji. Nawet śmierć ogromnej liczby młodych mężczyzn powoduje lukę jedynie w jednym pokoleniu, ponieważ zostaje zawsze mała ich liczba, która wraz ze starszą generacją niezdolną do wojny jest w stanie rozmnażać się skutecznie z populacją kobiet, która niemal w całości przetrwa.
Niewielkie zawirowania w strukturze wiekowej społeczeństwa typowe dla królestwa zwierząt szybko zacierają się i procesy wracają do poprzedniej tendencji, skutecznie unieszkodliwiając osiągnięcia wojny. Proces uzupełnienia luki generacyjnej może nawet stymulować populację do większego wzrostu niż gdyby wojny nie było.
Tak czy inaczej, biznes, który wypowiedział wojnę Stworzeniu, jest poważnie zakłócony gdy ludzie walczą między sobą. Czas wojny zawsze ma ogromny wpływ na zachowanie życia pod tym kątem. Tymczasem to samo prawo oddziałujące zgubnie na populację, odciska swoje piętno w świecie biznesowym. Otóż po wojnie następuje szalony okres odbudowy, który ożywia i inspiruje postęp technologiczny oraz galopujące inwestycje, aby gospodarki skoczyły z powrotem do przodu.
Wraz z biznesem najbardziej destrukcyjne formy rekreacji człowieka, takie jak turystyka, budowanie domków letniskowych czy szkodliwe sporty również zatrzymują się w czasie wojny. Jednak po jej zakończeniu populacja w szaleńczym tempie „zrekompensuje straty”.
Pojawiłaby się iskierka nadziei, gdyby tylko wojny przekształciły się w taki sposób, by celować w rzeczywisty potencjał rozrodczy populacji: młode kobiety i dzieci, z których połowa to dziewczynki. Dopóki to nie nastąpi, wojna w większości pozostanie stratą czasu, a nawet szkodliwą działalnością.
Demokracja: Religia Śmierci
Człowiek prawie niczego się nie nauczył, nawet w obliczu zbliżającego się końca świata. Większość ludzi nadal dokonuje codziennych wyborów na podstawie tego, czego pragnie i co im się podoba.
Głęboki ekolog nigdy nie przekłada ludzkich preferencji i niechęci, czy to własnych, czy też innych, nad to, co należy zrobić. Sformułuje on swoje pragnienia i ustali wytyczne postępowania w taki sposób, aby były wykonalne bez zmniejszania możliwego bogactwa biosfery lub zagrożenia jego ciągłości. Natomiast demokracja zaspokaja kaprysy człowieka: wolę ludu. Konsekwencje tego są przerażające - tym, do czego prowadzi demokracja, jest społeczeństwo samobójcze, które możemy dostrzec wokół nas.
Demokracja jest najbardziej nieszczęśliwym ze wszystkich znanych systemów społecznych, budulcem zagłady. W ramach takiego systemu rządów niemożliwa do zarządzania swoboda produkcji i konsumpcji oraz namiętności ludzi są nie tylko tolerowane, ale pielęgnowane jako najwyższe wartości. Najpoważniejsze katastrofy ekologiczne występują w demokracjach. Każda dyktatura przewyższa demokrację jako system, w którym jednostka jest zawsze ograniczona w ten czy inny sposób, i prowadzi do całkowitej destrukcji wolniej. Kiedy panuje wolność jednostki, ludzkość jest zarówno zabójcą, jak i ofiarą.
Herezja antyprzemocowa
Człowiek prawie niczego się nie nauczył: są ludzie, którzy wciąż są święcie przekonani o zasadności swojego sprzeciwu wobec przemocy bez względu na stan świata, i którzy prawdopodobnie będą kontynuowali ów sposób myślenia aż do własnego końca. Panowanie pokoju i miłości musi być słodkie - nie ma co do tego wątpliwości. Jest to jednak nonsensowne i katastrofalne podejście. Z duszącym całunem sześciu miliardów ludzi i wszystkimi ich żądaniami pokrywającymi powierzchnię Ziemi pacyfizm jest martwy.
Nic nie jest tak jednoznacznym i nieodpowiednim przykładem pacyfizmu, jak nauczanie Gandhiego. Mahatma Gandhi był wspierany przez 400 000 Indian, którzy stawili czoła tysiącowi brytyjskich żołnierzy: co za wspaniała chwila do głoszenia pokoju! Z drugiej strony mniejszość nie ma innej szansy niż odpowiedzieć przemocą wobec przemocy: wezwać do ostrzejszej, zacieklejszej, bardziej sprytnej, masowej i fanatycznej przemocy; żelazo będzie w stanie stawić czoła bez względu na to, jak potężna jest siła. Przykłady można znaleźć w całej historii - zarówno heroiczne porażki, jak i zwycięstwa. Finowie mają swój własny przykład tego, jak przemoc w ręce niewielkiej mniejszości mogą odnieść sukces: fińska wojna zimowa. Jest to przykład jeszcze sto razy bardziej dobitny: niedawny akt wojny, w której garstka ludzi wyższych moralnie i intelektualnie potrafiła poważnie zranić potężną potęgę światową.
Zmiana moralności
Myśliciel i autor Eero Paloheimo, który ze wszystkich Finów był najbardziej niestrudzony w rozważaniach na temat możliwych alternatywnych modeli dla zachowania życia na Ziemi, skomentował bezkompromisowo ataki w Nowym Jorku i Waszyngtonie. Paloheimo twierdził, że te incydenty unieważniły wszystkie „bzdury”, jak lubił nazywać pisma, prezentacje, deklaracje i marsze- metody do których on sam, jak i również autor tego eseju, nie śmią się odwoływać. Te metody są bezużyteczne. Według niego jedyną rzeczą, która jest skuteczna i osłabia oraz podburza obecny porządek nastawiony na zniszczenie świata jest ekstremalna przemoc.
Ja sam nie posunąłbym się tak daleko. Uważam, że debata jest potrzebna jako podstawa: najpierw trzeba ustalić, o co chodzi w tym wszystkim chodzi. Dyskusja i stworzenie fundamentów idei są daremne tylko wtedy, gdy nie prowadzą do żadnej namacalnej konfrontacji - jeśli zwycięży tchórzostwo, lenistwo i pragnienie wygody.
Gdy zbliża się upadek świata, a eksplozja ludności nabiera tempa, wnioski i doktryny pojedynczego myśliciela lub lidera nigdy nie okażą się trwałe: dziś wszyscy jesteśmy dziećmi naszego okresu w historii. Nawet wiedza i nauki wielkiego filozofa i etyka, takiego jak Jezus z Nazaretu muszą być postrzegane w kontekście wielkości populacji i tempa wymierania za jego czasów. Wówczas, okazuje się, że przesłanie Jezusa i nauczanie moralne są w dzisiejszych czasach przestarzałe i nie mają zastosowania.
Ludzka warstwa rozłożona na żywej tkance Ziemi okalecza ją. W związku z tym warstwę tę należy siłą przerzedzić : dziury oddechowe muszą zostać wykute w tej materii, a ekologiczny ślad człowieka odtrącony. Formy chełpliwej konsumpcji muszą zostać gwałtownie zmiażdżone, a rozrodczość gatunku – precyzyjnie kontrolowana, a liczba osób już urodzonych gwałtownie zmniejszona - w jakikolwiek możliwy sposób.
Trzeba zdać sobie sprawę, że teraz, kiedy weszliśmy w trzecie tysiąclecie zgodnie z naszym kalendarzem, nie ma już jednostek ludzkich: tylko populacje; bez indywidualnych cierpień i przyjemności. Pozostaje te populacje okroić, aby przetrwały. Tylko wtedy będziemy mogli zachować niewinne zwierzęta, rośliny i grzyby.
Tłum. Witomysł Myduj za zgodą Arktos Media
[1] Należy wyjaśnić, w związku z komentarzami względem tłumaczenia pierwszej części eseju, iż „życie” czy „Stworzenie” w szerszym kontekście myśli Linkoli odnosi się do zachowania bioróżnorodności gatunków i ras na Ziemi, a nie definiuje wprost życia ludzkiego, ani tym bardziej chrześcijańskich implikacji jego postrzegania.
[komentarz redaktora naczelnego:
Mam pełną świadomość, że niektóre tezy Linkoli dla polskiego czytelnika mogą być szokujące i nie do przyjęcia. Niektórym może wydać się, że Linkola brzmi podobnie do niektórych liberalnych ideologów mówiących o "depopulacji". Stąd też nie należy traktować powyższego tekstu w żaden sposób za wyraz poglądów "Szturmu". Przekonany jestem jednak, że idee Linkoli są ciekawe i wartościowe, a także inspirujące i ożywcze w jakże ważnym zagadnieniu ekologii, stąd publikacja jego tłumaczenia. Nie wykluczam zresztą kolejnych tłumaczeń w przyszłości]