Grzegorz Ulicz - Antykonfederacja? No dobrze, ale z czym do ludzi? W odpowiedzi Pawłowi Suchodolskiemu

Czasem możemy się spotkać z artykułami, które tak mocno nafaszerowano nieprawdami, że trudno przejść obok nich obojętnie. Takim jest właśnie tekst „Antykonfederacja” Pawła Suchodolskiego, który ukazał się w poprzednim numerze „Szturmu”.

 

Nie będę się do tego artykułu odnosić w całości. Jak w każdym tekście, także i tu znalazłbym takie fragmenty, z którymi mógłbym się zgodzić – tyle tylko, że wobec szeregu manipulacji, nie wiadomo skąd wziętych wniosków, a czasem być może i ordynarnych kłamstw, momenty takie zupełnie giną.

 

Nie będę się też zbyt obszernie odnosił do tez typu: „RN powinien po wejściu do parlamentu utworzyć własne koło parlamentarne”, „Konfederacja mówi językiem partii Korwin” itd. Można się z takimi twierdzeniami zgadzać, bądź nie. Posiadanie opinii (jaka by ona nie była) na ten temat nie stanowi problemu. Problem leży gdzie indziej.

 

Chodzi o to, że tekst Suchodolskiego aż roi się od bzdur. Weźmy takie sformułowanie: „Młodzież Wszechpolska zdradziła swoich dotychczasowych sojuszników z Obozu”. Mocne słowa, kiedy widzi się taki zwrot na myśl powinien się nasuwać wniosek, że ich autor musi mieć jakieś twarde dowody. Pytanie więc, jak MW zdradziła ONR? Z tekstu wynika, że autor zgadza się ze znaną z różnych zakątków portali społecznościowych narracją, według której MW „dogadała się” z Robertem Bąkiewiczem w celu „wykolegowania” ONR ze Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. No cóż, chyba taką narrację przyjęły również władze ONR – a przynajmniej można tak wywnioskować z oświadczenia o zerwaniu współpracy. Trochę to dziwne, bo sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Po pierwsze – to ONR na skutek konfliktu (i jego następstw) ze swoim własnym działaczem Robertem Bąkiewiczem wykolegował się z SMN. Po drugie – MW nie przyłożyła do tego w żaden sposób ręki. Nie wystawiła ONR-u, miała konkurencyjną wobec tej prezesa SMN wizję. Jeśli ktoś uważa, że MW powinna z powodu wygranej R. Bąkiewicza tupnąć nóżką i wzorem ONR-u odejść z tego interesu, to mi się komentować takiej opinii nawet nie chce. Za dużo w Marsz Niepodległości pracy włożyła  MW, by odpowiedzialność za tę inicjatywę sobie odpuścić. Skąd wiem to, co piszę? A no mam swoje, delikatnie mówiąc, lepsze niż Suchodolski źródła. Niech każdy zainteresowany zasięgnie wiedzy u kogokolwiek z tych, którzy tego dnia byli przy tym wszystkim. Przecież kontakty, czasem wieloletnie – są, wystarczy popytać. A grono osób obecnych na sali było całkiem spore.

 

I nie piszę tego, by w Obóz uderzać. Jest on potrzebną ruchowi organizacją, nie mam najmniejszych powodów życzyć mu źle.

 

Co mamy dalej? Kolejne brednie. „Tajemnicą poliszynela jest to, że jej nowa strategia zakłada wycofywanie się z działalności około-ulicznej, rezygnację z manifestacji ulicznych, na rzecz kształtowania kadry liderów” - pisze Suchodolski. Ja wiem, że użycie frazy „tajemnicą poliszynela” sprawia, iż prezentowany wywód brzmi jakby formułował go człowiek wiedzący „więcej”, ale skąd niby Suchodolski miałby wiedzieć, co zakłada „nowa strategia” MW? I niby dlaczego miałaby zakładać rezygnację „z działalności około-ulicznej, manifestacji ulicznych, na rzecz kształtowania kadry liderów”? Przecież kształcenie liderów MW zawsze stawiała sobie jako cel, nawet jeśli ktoś uważa, że jej to nie wychodziło. Gdzie z kolei ta rezygnacja z manifestacji i akcji na ulicy? Jeśli ktoś śledzi MW, to pewnie nie dopatrzy się większych zmian względem poprzednich lat, a jeśli już, to wynikają one raczej z ogólnego znudzenia „maszerowaniem”. No ale Suchodolski może zna kulisy „nowej strategii” MW i powie coś więcej?

 

„Bąkiewicz zagarnia kolejne rocznicowe manifestacje. W tym roku warszawski marsz z okazji 1 marca nie był organizowany po raz pierwszy przez MW Warszawa” - to kolejna bzdura. Marsz ten był organizowany najpierw przez AN, którzy z niego zrezygnowali. Potem, bodaj gdzieś ok. 2016 r. zaczął organizować go ONR, a z czasem przejęło go środowisko R. Bąkiewicza. MW była wyłącznie uczestnikiem tych marszów, nigdy organizatorem.

 

„MW pozbawiona jest swojej suwerenności. Jej polityka jest wypadkową dążeń politycznych jej byłych członków z Ruchu Narodowego” - to z kolei chyba najgłupsza rzecz, jaka padła w potoku nieprawd, którymi naszpikowany jest ten tekst. MW jeszcze nie była tak suwerenną wobec RN organizacją jak dziś. Decyzje o współpracy czy pomocy partii są podejmowane wyłącznie przez władze tej organizacji, w oparciu o własne decyzje. Te można oceniać różnorako – ale trzeba cokolwiek o tym wiedzieć, jeśli chce się sprawę opisywać. „Sam Bąkiewicz przecież najprawdopodobniej ma także wobec MW niecne plany. Być może będzie dążył do przejęcia jej siły” - to z kolei bardzo ciekawe. Skąd autor wie, że „najprawdopodobniej” tak jest? Z pewnością przecież miał jakieś przesłanki by tak napisać? A no chyba jednak nie miał.

 

„Wielką słabością MW jest jej hierarchiczna struktura. Doprowadziła ona do tego, że 19 latkowie dowartościowują siebie zarządzając 17 i 18 latkami. Czy MW jest organizacją wojskową? Nie, nie jest. Tak więc niezrozumiałe jest utrzymywanie dotychczasowej struktury. Czemu ona ma służyć? Czy udało się odnieść dzięki temu znaczący sukces?” - pisze Suchodolski. Darujmy sobie pytanie, skąd autor ma obraz MW jako organizacji, w „której „19 latkowie dowartościowują siebie zarządzając 17 i 18 latkami”. Ciekawsze jest, że naprawdę uważa on, iż przeciwwagę dla Konfederacji udałoby się stworzyć na bazie sojuszu środowisk (bo przecież raczej nie organizacji), a wewnątrz niej miałoby nie być żadnej dyscypliny. Różne rzeczy zdarza mi się czytać, ale czegoś tak infantylnego nie widziałem dawno. Trochę to przypomina pomysły różnych, co bardziej odjechanych nurtów skrajnej lewicy, które jednak zawsze musiały się zwrócić ku hierarchii, jeśli tylko przyszło im zderzyć się z wymogami rzeczywistości. Nie będę się nad tym dłużej zatrzymywał – wystarczy podstawowa znajomość historii.

 

Jeśli kogoś nurtuje pytanie, dlaczego MW istnieje nieprzerwanie od 30 lat i udało się jej przez ten czas pokonać kilka naprawdę poważnych kryzysów i rozłamów, to ma tu odpowiedź. Ta organizacja to ok. 1000 działaczy, struktury w kilkudziesięciu miejscach kraju, we wszystkich dużych miastach. Do tego trzeba dodać całą robotę środowiska, które się wokół MW wytworzyło np. portal Narodowcy.net, pismo „Polityka Narodowa”, działalność szeregu dawnych członków MW na różnych frontach. MW osiągała swoje sukcesy i istnieje właśnie dzięki hierarchii i dyscyplinie. Suchodolski chce negować hierarchię, ale negować w imię czego? Wolności? Taką postawę można nazwać różnorako – anarchizm, liberalizm, ale z nacjonalizmem nie ma to nic wspólnego. Celem nacjonalizmu jest naród, a nie czyjeś samozadowolenie.

 

Wszystko to co robi MW może oczywiście podlegać krytyce, każdy popełnia błędy, ale tak się zastanawiam... z czym do ludzi? „Po owocach ich poznacie” - mówi Pismo Święte. Zadajmy więc sobie pytanie, jakie są owoce działalności środowiska radykalnych etnonacjonalistów (z braku lepszego określenia użyję takiego – chodzi o te wszystkie grupy i środowiska, które przez ostatnie 10 lat uchodziły za radykalniejsze od MW, RN i ONR)? Poza robotą publicystyczną i wydawniczą redaktora Ćwika i wąskiej grupy jego współpracowników, oraz inicjatywami stow. Niklot, trwałych „owoców” nie ma dziś chyba żadnych. Z litości przemilczę te wszystkie żenujące wojenki podjazdowe na Facebooku – szkoda czasu na małostkowość. Może ktoś odpowiedzialność za dzisiejszy stan zwalić na represje państwa czy jeszcze co innego, ale to nie zwalnia z pytań – gdzie to wszystko zmierzało i zmierza? Samo uświadomienie sobie tej sprawy powinno zmuszać do trochę większej pokory i chociaż pochylenia się nad pytaniem o sprawną organizację, dyscyplinę, hierarchię. Niech się Suchodolski sam uczciwie zastanowi, które środowisko nacjonalistyczne odniosło w ostatnich latach sukces największy, a które nie mają ich zbyt wielu na koncie. Te „hierarchiczne” czy te „wolne”.

 

Nawiasem mówiąc, trochę zastanawia również to wyliczenie członków MW, będących dla autora tekstu zdrajcami. Kim bowiem jest wpisany tam „Szymański”? Chodzi o Michała Szymańskiego? Ten poniekąd świetny publicysta i przyzwoity człowiek (popełniający może błędy, ale kto ich nie ma na koncie?) nigdy do MW nie należał, ani chyba nawet zbyt blisko niej się nie kręcił. A może chodzi o Krzysztofa Szymańskiego, dawniej z MW, a dziś zarządu RN? A cóż mógłby tej honorowej i zasłużonej osobie zarzucić autor tekstu naszpikowanego konfabulacjami? Wygląda na to, że nawet czymś tak poważnym jak oskarżenie konkretnych osób o zdradę Suchodolski operuje bez namysłu. Znak czasów.

 

„Ruch Narodowy popełniał same błędy, zaczynając od porzucenia budowy szerokiego frontu organizacji neoendeckich i neonarodowo-radykalnych, na rzecz łatwej drogi z partią Kukizów i wypromowania Mariana Kowalskiego. Wyborca ma pamięć sięgającą kilku miesięcy” - pisze Suchodolski. Wspomina o Kowalskim, nie dodając, że postać tę wypromował w zasadzie nie tyle RN, co ONR, w którym Suchodolski widzi nadzieję ruchu. Na dodatek w kolejnym zdaniu autor tekstu zarzuca komuś brak pamięci. Zabawne. Należy przy tym dodać, że stopniowe odsuwanie się ONR od RN nie było bynajmniej winą tylko tej drugiej formacji. Można tu mówić o procesie dłuższym, bo rozłożonym na lata, momentami skomplikowanym, ale faktem jest, że sam Obóz w zasadzie skapitulował na polu działań, które mogłyby wpłynąć na kształt RN.

 

Cały artykuł, który bez większej ochoty tu omawiam, obrazuje pewne smutne tendencje. Weźmy ten wątek z SMN, poruszany na początku. Autor w oparciu o plotki, zupełnie niepotwierdzone pogłoski, pasujące mu do utrwalonych w głowie schematów zasłyszane wieści, tworzy złożone konstrukcje, na podstawie których wyciąga dziwaczne wnioski. Jak takie zjawisko określić? Funkcjonuje w narodowym żargonie adekwatny termin: jest to SZURIA. Tekst „Antykonfederacja” jest więc tekstem szurowskim, ale i to w najlepszym przypadku. Nie znając autora, mam nadzieję, że wysuwane w tym artykule tezy nie powstały na skutek zwyczajnego kłamania.

 

I na koniec refleksja. O ile pamiętam, w pierwszych latach swojego istnienia „Szturm” był pismem, na łamach którego udzielali się publicyści związani z różnymi środowiskami narodowymi, trzymający się jednak zasady: nie krytykujemy innych organizacji i środowisk nacjonalistycznych – w końcu działamy w interesie szeroko pojętego ruchu narodowego, a nie wojen w jego łonie. Jest dla mnie zrozumiałe, że aktualna redakcja mogła od tej zasady odejść – jej prawo, nic mi do tego (sam się w niniejszym tekście do tych nowych zasad stosowałem). Tyle tylko, że pomiędzy uprawnioną, opartą o argumenty krytyką, a wyssanymi z brudnego palca bredniami jest duża odległość. Redakcji życzę powodzenia, ale tę sprawę polecałbym przemyśleć.

 

Grzegorz Ulicz

 

[komentarz redaktora naczelnego:

 

Podstawowa rzetelność i uczciwość wydawnicza oraz redaktorska nakazywały opublikować powyższy tekst. Skoro bowiem zdecydowaliśmy się miesiąc temu na zamieszczenie tekstu Pawła Suchodolskiego, to oczywistością jest publikacja odpowiedzi na niego – przed wojną wszakże „Prostu z mostu” było miejscem wielu polemik i sporów w ramach środowiska narodowego, a nawet zdarzyły się wypadki publikowania odpowiedzi osób ze środowiska socjalistycznego.

 

Komentując ostatni akapit: „Szturm” nadal ma cel, który zresztą w mojej opinii realizuje, skupiać osoby z różnych środowisk i odłamów myśli narodowej. Nie jest naszym celem wspominana „wojna”, a tekst Pawła Suchodolskiego nie będący przecież autorstwa członka Redakcji, nie stanowi naszego oficjalnego stanowiska. Osobiście potraktowałbym tekst Pawła Suchodolskiego jako przyczynek do określonej dyskusji – nad formami i kierunkami działania środowiska narodowego, która to dyskusja w mojej opinii jest potrzebna, bez względu na to, jakie wnioski i oceny zostaną w jej ramach ustalone (lub jakie nie zostaną). „Szturm” praktycznie od pierwszego numeru uchodził za środowisko „kontrowersyjne”, stąd tradycji stało się zadość i to na naszych łamach zaczęła się taka dyskusja, przyznaję – w formie dość ostrej. Czy będzie kontynuowana i jeśli tak, to z jakimi skutkami – tego już przewidzieć nie umiem. Tak czy inaczej „Szturm” otwarty jest na publikację merytorycznych i sensownych głosów w tej dyskusji.

 

I na koniec chciałem się odnieść do słów o wspomnianym „Szymańskim” – z posiadanych przeze mnie informacji wynika, że Pawłowi Suchodolskiemu chodziło o Konrada Szymańskiego, obecnego ministra do spraw Unii Europejskiej, wiceprezesa MW na początku lat 90-tych.

 

Grzegorz Ćwik]