W moim kolejnym eseju postaram się pochylić nad tym, co w mojej ocenie, stanowi największe zagrożenie dla przetrwania naszego narodu. Problem „obywatelskiego” nacjonalizmu, bo o nim jest tutaj mowa, należy moim zdaniem postrzegać jako antynaukowy produkt oświeceniowego, moralizatorskiego[1] idealizmu. Ta niszcząca biologiczne podstawy narodu, dysgeniczna ideologia jest w swojej genezie bez wątpienia produktem oświeceniowego odejścia od scholastycznych podstaw naszej cywilizacji. Jednak to co jest w tej ideologii najbardziej złowrogie i niebezpieczne, to fakt, że cała jej fasada, ozdobiona frazesami o miłości do swojego kraju czy poświęceniu dla narodu, skrywa we wnętrzu wszystkie te lewicowe idee, które w zachodniej części naszego kontynentu zniszczyły biologiczne podstawy rodzimych etnosów, spychając tym samym te populacje na skraj przepaści[2]. Każdemu neutralnie nastawionemu do tego problemu czytelnikowi tych słów może się oczywiście wydawać, że postawione powyżej tezy są zbyt radykalne, będąc bardziej zwrotem retorycznym, niż odzwierciedleniem rzeczywistości. Mamy przecież argumenty „ideologiczne” na rzecz obywatelskiego nacjonalizmu w postaci wyrywków z twórczości Lutosławskiego, czy też odwołania religijne do wypowiedzi kościelnych hierarchów, krytykujących „rasizm” z głową kościoła włącznie. Problem polega jednak na tym, że po pierwsze cytaty klasyków są pod każdym względem przestarzałe będąc po 100 latach po napisaniu zupełnie nieadekwatnymi do obecnej sytuacji demograficznej, politycznej, społecznej oraz religijnej. Po drugie zaś, kiedy przyjrzymy się całościowemu przekazowi kościelnych hierarchów odnośnie obcych etnicznie i podgatunkowo migrantów, seksualnych dewiantów czy też stosunku do tzw. „postępu” ich wypowiedzi mające rzekomo wspierać postawy obywatelskie wśród nacjonalistów, jawią się jako kolejny przejaw postsoborowego upadku i autodestrukcji tej religijnej instytucji, zamiast bycia wskazówką pomocną w odwróceniu negatywnych trendów. Paradoks sytuacji polegający na przejęciu przez ludzi stojących formalnie na straży żywotnych interesów swojego narodu, aksjologicznych podstaw prądów umysłowych i ideologii, które dziś już oficjalnie deklarują chęć nieodwracalnego zniszczenia tego narodu (wraz z pokrewnymi mu kategoriami rasy i podgatunku) jest bezdyskusyjnym faktem. Pomijając zagadnienie motywacji do zajęcia „obywatelskiej” postawy przez poszczególne wpływowe w tym środowisku jednostki (wyjaśnienia kwestii, czy ludzie pokroju Bąkiewicza są agentami wpływu, konformistami, czy też zwykłym genetycznym wybrykiem natury, dokonałem w poprzednim eseju) skoncentruje się tym razem na przedstawieniu wyników kwerendy najnowszych badań naukowych, związanych z zagadnieniem ewolucyjnych podstaw etniczności. Jest bowiem na swój sposób fascynujące, że w tak bezprecedensowej pod względem odkryć naukowych epoce, gdzie genetyka oraz neuronauki po prostu miażdżą fundamenty lewicowej ideologii, trwa sobie ona i rozwija się w najlepsze w miejscu, które teoretycznie powinno być rdzeniem oporu przeciwko dekadencji. Dlatego zanim przejdę do meritum, postaram się zwięźle opisać historię rozwoju ideologii lewicowej, aby ukazać, że od początku nie miała ona nic wspólnego z indoeuropejskim pojęciem prawdy i naukową metodologią dochodzenia do niej, wskrzeszoną ponownie po upadku Imperium Romanum i zmierzchu starożytności przez św. Tomasza z Akwinu. Na koniec, w podsumowaniu dokonam próby podania praktycznych wniosków i wskazania metod dalszej walki w obronie etnosu i tradycji.
Rdzeniem lewicowego światopoglądu jest bez wątpienia nominalistyczna idea wolności jednostki, bezwzględnej równości tejże jednostki wobec wszystkich innych jednostek, oraz ślepa wiara w ciągły nieprzerwany postęp ludzkości, który polega na realizacji dwóch powyższych postulatów. Idee te wykrystalizowały się w epoce oświecenia, na drodze apriorycznych, racjonalistycznych spekulacji. Motywowane były one idealizmem stojącym w kontrze do scholastycznej metody naukowej starożytnych, odrodzonej za sprawą Tomasza z Akwinu.
Kluczowym problemem w całym opisywanym przez nas zagadnieniu jest to, że idee równości i wolności jednostki (indywidualizmu) stały się radykalnymi postulatami społecznymi i politycznymi niszczącymi rodzimą indoeuropejską tradycję[3] oraz wynikający z niej porządek i strukturę społeczną. Wynika to z faktu, że wszystkie te kluczowe dla lewicowego sposobu myślenia postulaty są sprzeczne z prawami natury, a więc dysgeniczne w swej istocie (nie realizują podstawowego celu życia-patrz tekst pt. „Aksjomaty”).
Wyznający to nowe rewolucyjne objawienie intelektualiści wykorzystali do propagowania swoich postulatów trzy filozoficzne koncepcje, które stały się aksologicznymi podstawami teorii naukowych tworzonych celu uzasadnienia słuszności i „dziejowej konieczności” lansowanych uporczywie zmian.
Pierwszą, najbardziej doniosłą w roli czynnika rewolucyjnego ideą była przypisywana Johnowi Locke teoria „czystej tablicy”. Zgodnie z nią człowiek nie posiada żadnych idei wrodzonych (posiadanych w wyniku dziedziczenia po przodkach) rodząc się jako „niezapisana kartka”, którą w miarę dorastania wypełniają doświadczenia. Wedle tej doktryny ludzie nie różnią się cechami wrodzonymi, przekazywanymi w drodze dziedziczenia po przodkach, tylko środowiskiem w którym się urodzili i następnie wzrastali. Chociaż pierwotnie idea ta miała podważać legitymizm rodów królewskich i arystokracji jako elit społecznych i politycznych, nie trudno domyślić się, że cały stan obecnego życia społeczno-politycznego społeczeństw zachodnich (z charakterem polskiego „nacjonalizmu” włącznie) wynika z rozpowszechnienia się doktryny „czystej tablicy” w naukach społecznych i humanistycznych i całkowitego ich zdeterminowania. Jak pisze Pinker „Psychologowie próbowali wyjaśnić wszelkie myśli uczucia i zachowania za pomocą kilku prostych mechanizmów uczenia się. Przedstawiciele nauk społecznych usiłowali przedstawić wszystkie obyczaje i układy społeczne jako wynik socjalizowania dzieci przez kulturę w jakiej żyją- system słów, obrazów, stereotypów, wzorców ról oraz nagród i kar. Wiele pojęć, które mogłyby wydawać się naturalne dla ludzkiego sposobu myślenia (takich jak emocje, pokrewieństwo, płeć, choroba, natura czy świat) uznaje się dzisiaj za wymyślone lub skonstruowane społecznie (a owa lista nieustannie się wydłuża). Teoria czystej tablicy stała się także świętą księga polityki i etyki. Zgodnie z tą doktryną wszelkie różnice, które dostrzegamy między rasami, grupami etnicznymi, płciami i poszczególnymi osobami wynikają nie z różnorodności i ich wrodzonej konstrukcji ale z odmienności doświadczeń. Wystarczy zmienić doświadczenia -reformując metody wychowawcze, edukację, media czy system nagród społecznych aby zmienić daną osobę”[4].
Widać wyraźnie gdzie znajdują się źródła twierdzeń głoszonych przez „obywatelskich nacjonalistów”, że Subsaharyjczyk który się urodził i wychował się w Polsce może być Polakiem. Jak pisał Pinker, idee Lockea są źródłami współczesnej myśli psychologicznej[5], jego teoria rozwinięta przez J.S. Milla w wymiarze psychologicznym stała się podstawą modeli uczenia się, zwłaszcza w podejściu zwanym behawioryzmem. Chociaż w tym samym czasie, pod wpływem odkryć K. Darwina rozwijała się bazująca na ewolucjonizmie myśl psychologiczna W. Jamesa, której podstawą była koncepcja wrodzonych instynktów[6]. Psychologię, począwszy od lat dwudziestych XX wieku zdominował lewicowy behawioryzm, którego twórca J.P. Watson tak pisał w swoim „manifeście” naukowym: „Dajcie mi tuzin zdrowych, prawidłowo zbudowanych niemowląt i dostarczcie im wszystko co składa się na mój własny szczególny świat, a zapewniam was, że wezmę na chybił trafił jedno z nich i uczynię z niego dowolnego typu specjalistę, czy to będzie lekarz, sędzia, kupiec a nawet żebrak lub złodziej, bez względu na jego talenty, skłonności, zdolności, zadatki i rasę przodków”[7].
Dla klarowności wywodu należy uczciwie stwierdzić, że jakkolwiek sofistyczne a momentami wręcz kłamliwe były badania i tezy „postępowej nauki” to ideologicznego paliwa dostarczył mu także ewolucjonizm w postaci samego Darwina, który raczej przychylnie patrzył na lamarkizm twierdzący, że możliwe jest dziedziczenie cech nabytych przez fenotyp. Podobnie wykorzystywany był przypadek Kaspara Hausera, który będąc w istocie dowodem zaprzeczającym indywidualizmowi, stał się dla środowiskowców argumentem na poparcie własnego stanowiska. Watson posiłkując się, a jakże, dokonaniami nauki ZSRR (gdzie lamarkizm stał się za sprawą T. Łysenki naukową ortodoksją, której podważanie groziło łagrami) szczególnie Pawłowa, podkreślał rolę pojedynczego wielofunkcyjnego mechanizmu (warunkowanie klasyczne). Mechanizm ten zdaniem behawiorystów polegał na procesie uczenia się, w którym skojarzano ze sobą dwa początkowo niepowiązane zjawiska. Neutralny początkowo bodziec jak np. u Pawłowa dźwięk dzwonka lub światło żarówki, można połączyć z innym bodźcem np. pożywieniem. Połączenie tych bodźców, zdaniem behawiorystów wywoła następnie u psów i innych zwierząt konkretną reakcję np. wydzielanie się śliny. Watson tym mechanizmem starał się wyjaśnić wszelkie złożone i różnorodne zachowania ludzkie, a wszelkie próby doszukiwania się przyczyn ludzkich zachowań w naturze uznawał za „nienaukowe”. To odrzucenie wszelkich pozostałych mechanizmów biologicznych wynikających ze struktury genetycznej danego organizmu czy tez ewolucyjnej historii danego podgatunku, znalazło swoje apogeum w nowej gałęzi psychologii zwanej radykalnym behawioryzmem B.F. Skinnera.
Według niego przyczyną każdego zachowania są jego wzmocnione konsekwencje- czyli jeżeli dane zachowanie zostanie wzmocnione, będzie powtarzane w przyszłości, jeżeli nie zostanie (lub zostanie ukarane czyli wzmocnione negatywnie) nie będzie powtarzane. Zdaniem Skinnera jedyną cechą wrodzoną organizmu jest właśnie zdolność do uczenia się poprzez wzmocnienie. Zdaniem behawiorystów, jeżeliby tylko zastosować systematyczne warunkowanie wobec całego społeczeństwa eliminując bodźce przypadkowe lub „dyskryminacyjne” moglibyśmy wyeliminować agresję, dyskryminację, nierówność, przeludnienie a tym samym zrealizować indywidualistyczną egalitarną utopie oświecenia.
Zanim przejdziemy do dalszych koncepcji intelektualnych, wynikających z idei czystej tablicy, które pojawiły się w naukach społecznych, należy przedstawić dwie pozostałe „naukowe” doktryny torujące drogę postępowemu indywidualizmowi i równości. Chodzi tu o pojęcie szlachetnego dzikusa, propagowane przez J.J. Russeau jako opozycję do koncepcji Hobbesowskiego „Lewiatana”. Według Rousseau, człowiek pierwotny, sprzed ery antropocenu i epok historycznych, żyjący na łonie natury, cechował się łagodnością, bezinteresownością i beztroską, a plagi takie jak chciwość, dyskryminacja czy agresja są wytworem cywilizacji.
Trzecią doktryną, uporczywie do dziś stosowaną przez lewicę w swojej propagandzie, jest zapoczątkowany przez Kartezjusza pogląd o „duchu w maszynie”. Istotą tej koncepcji jest założenie, że nawet jeśli prawa natury i ewolucji istotnie oddziałują na ludzkie ciało - biologiczny organizm będący częścią natury, to ludzki umysł jest wobec tych praw całkowicie niezależny. Jak zobaczymy dalej, dopiero „czysta tablica” wspierana naprzemiennie tymi dwoma uzupełniającymi ją koncepcjami okazała się zabójczo skuteczna w swym destrukcyjnym dziele niszczenia tradycyjnego ładu, przed którym nie oparł się ani kościół katolicki ani nacjonalizm stając się obecnie obywatelskim oksymoronem.
Równolegle bowiem z rozwojem lewicowego wariantu psychologii, rozwijały się nauki społeczne, którym do połowy lat sześćdziesiątych XX wieku udawało się wyrugować ewolucjonizm poza naukową debatę. Szczególnie dobrze udało się tego dokonać w antropologii. Początkowo niewielka część tego naukowego środowiska kierowana przez mniejszość żydowską oraz genetycznych mutantów (w szczególności seksualnych dewiantów) zorientowana ideologicznie na indywidualistyczne i egalitarne postulaty oświecenia zaczęła forsować jako naukowe aksjomaty idee czystej tablicy, szlachetnego dzikusa oraz ducha w maszynie. Antropologowie kulturowi skupieni wokół F. Boasa, bazując na behawioryzmie twierdzili, że skoro ludzie są po prostu uczącymi się maszynami nie posiadającymi żadnych cech wrodzonych, to cała „treść” zachowań ludzkich - emocje, namiętności, wierzenia, pragnienia itp. zostaje ukształtowana w czasie ludzkiego życia poprzez przekazywane w środowisku społecznym otaczającym daną jednostkę, wzorce zachowania, sztukę, przekonania, instytucje oraz inne wytwory ludzkiej aktywności fizycznej i intelektualnej określane wspólnie jako kultura. Boas twierdził, że różnice pomiędzy rasami ludzkimi i odmiennymi grupami etnicznymi wynikają nie z ich konstrukcji fizycznej (biologia, genetyka, endokrynologia itp.) lecz z kultury. Choć sam Boas nie do końca wyznawał ideę czystej tablicy twierdząc, że chociaż kultura europejska jest wyższa od kultur plemiennych, to mimo to jest ona osiągalna dla wszystkich ludów na Ziemi, to jego uczniowie jak M. Mead czy jej seksualna partnerka R. Benedit, zgrabnie wbudowywali swoje „naukowe ustalenia” w koncepcję trzech głównych doktryn lewicy będących podporą w realizacji społecznych postulatów oświeceniowego idealizmu. Dobrym przykładem jest tutaj „Dojrzewanie na Samoa” M. Mead, rzekome badania terenowe szlachetnych dzikusów (rdzennych Samoańczyków) ukazały przed światem zachodu rajski świat pokojowo nastawionych ludzi, nie znających przemocy, dzielących się partnerami seksualnymi, swobodnie wybierających sobie role społeczne i płciowe. Oczywiście wszystkie te sensacyjne odkrycia były nagłaśniane przez lewicowe mass media stając się podstawą do radykalnych postulatów społecznych aby zgodnie z duchem behawioryzmu wprowadzić je w Europie i USA w miejsce opresyjnej i patologicznej cywilizacji zachodniej [8]. W przeciwieństwie do używanego przez Mead i Benedit „szlachetnego dzikusa” inny uczeń Boasa, A. Kreber, ochoczo używał doktryny „ducha w maszynie”. W wydaniu antropologów kulturowych i socjologów ta doktryna ujawniła się w twierdzeniu, że wraz z rewolucją neolityczną, człowiek stał się istotą kulturową a ewolucja przestała na niego oddziaływać. Twierdził on, że nie można dopuścić do tego aby dziedziczność odgrywała jakąkolwiek rolę w historii. Wprawdzie jego koncepcja nadorganiczności rozwijana wcześniej przez socjologa E. Durkheina, zakładała wpływ kolektywu na jednostkę, to jednak kolektyw ten nie dotyczył „ciał i krwi rzeczywistych ludzi”, tylko kultury oddziałującej na jednostkowego ducha w maszynie.
Powyższe nurty intelektualne, wraz z zupełnie już nienaukową psychoanalizą Freuda, która za pomocą oderwania seksualnych popędów od ich ewolucyjnych korzeni spatalogizowała więzi społeczne zachodniej cywilizacji, stały się intelektualną podbudową marksizmu. Osnowa ta, mimo dokonanego od końca XIX wieku do czasów współczesnych, przeobrażenia marksizmu z ruchu dbającego o interesy robotników jako klasy społecznej w skrajnie dysgeniczny prąd intelektualny uznający za nowy proletariat wszelkie rewolucyjne mniejszości (dewianci seksualni, kobiety, mniejszości etniczne i religijne itp.) pozostała niewzruszona. Mało tego, od lat 60-tych ubiegłego wieku lewica ślepo brnie w swoją środowiskową doktrynę, mimo, że współczesna nauka nie pozostawia złudzeń co do esencjalistycznej natury różnic pomiędzy ludźmi (rasami, płciami, klasami społecznymi). Esencjalizm ten, twierdzący, że różnice międzypłciowe oraz międzyrasowe istnieją na elementarnym poziomie psychologicznym, jest w dodatku osadzony w ewolucyjnych podstawach genetycznego dziedziczenia cech psychicznych i neurobiologicznych. Mimo tych faktów naukowych jedyne na co zdobyła się lewica, to uporczywe lansowanie idei konstruktywizmu społecznego (nie istnieje żadna obiektywna prawda, są tylko różne subiektywne jej ujęcia z którymi można dyskutować) będącego współczesną „Jaskinią Sokratesa”[9] wprowadzającą sceptycyzm co do natury otaczającej nas rzeczywistości.
Podsumowując powyższy opis lewicowych wysiłków aby własnym postulatom społecznym i ideologicznym tezom nadać chociażby pozory naukowości, można śmiało stwierdzić, że historia ta od samego początku do dziś jest mieszaniną chciejstwa, mitomańskich konfabulacji oraz zwykłych naukowych oszustw. Pomijając osobników pokroju Freuda (który był narkomanem), Reicha czy Kinseya[10] (których pseudobadania były usprawiedliwieniem pedofilskich zboczeń seksualnych) mamy całą plejadę oszustów naukowych jak chociażby żydowski lamarksista Paul Kammerer, który popełnił samobójstwo kiedy prestiżowe czasopismo „Nature” zdemaskowało go jako oszusta naukowego, który aby udowodnić słuszność lamarksizmu wstrzykiwał żabom czarny atrament[11]. Odnośnie opisywanej przez Mead „samoańskiej idylli” spory trwają już tylko o to czy to ona sama była konfabulantką czy też uległa sugestywności swoich informatorek. Schyłek radykalnego behawioryzmu rozpoczął się jednak już w latach 60-tych, kiedy to J. Garcia z Berkley podważył swoimi eksperymentami na szczurach podstawowe założenia behawioryzmu[12]. Wykazał on, że zasada styczności nie działa, gdyż wzmocnienie nie musi się znajdować w bezpośredniej styczności czasowej lub przestrzennej wzmacnianego zachowania a zasada ekwipotencjalności nie jest uniwersalna i zależy od genetyki, gdyż niektórych połączeń bardzo łatwo się nauczyć zwierzętom (np. wymioty - unikanie jedzenia) podczas gdy innych niezwykle trudno. Oznaczało to po prostu, że szczury są w jakiś sposób „zaprogramowane” do uczenia się z łatwością pewnych rzeczy a innych nie. Chociaż początkowo wyników tych badań nie chciano publikować w żadnym naukowym periodyku, dochodzenie do podobnych wniosków kolejnych badaczy powoli zaczęło zmieniać naukową debatę[13]. Kolejnym przełomem były badania Harlowa, który hodował w laboratorium grupę małp oddzielonych od matek tuż po urodzeniu. Grupę karmił za pomocą blaszanej kukiełki, jednak kiedy wstawił kukłę z miękkiego futerka podobną do dorosłych małp młode małpki zaczęły się tulić właśnie do niej, mimo faktu, że pożywienie otrzymywały niezmiennie od tej blaszanej. Odkrycia te stały się impulsem rozwoju dwóch nowych gałęzi nauki opartych na ewolucjonizmie : psychologii ewolucyjnej, stojącej na stanowisku, że ludzki umysł składa się z poszczególnych modułów wykształconych w drodze ewolucji do spełnienia określonych wyzwań adaptacyjnych, oraz genetyki behawioralnej twierdzącej, że praca tych modułów mózgu wywołująca określone adaptacyjne odruchy, instynkty, emocje, skłonności itp. podlega prawom dziedziczenia genetycznego.
Analogicznie do psychologii, również w latach 60-tych ubiegłego wieku dokonał się epokowy przełom w socjologii. O ile dotychczas społeczny darwinizm, bazując na liberalnym indywidualizmie został przez H. Spencera zepchnięty w ślepą uliczkę, nie mogąc wytłumaczyć powszechnych w pozornie „indywidualistycznym” społeczeństwie zachowań altruistycznych, gdzie wszyscy są przeciwko wszystkim w walce o byt, to teraz hamiltonowska teoria „dostosowania łącznego” całkowicie zmieniła reguły ewolucyjnej perspektywy socjologicznej. Tak łatwo krytykowany przez lewicę socjaldarwinizm za negowanie powszechnego społecznie zjawiska altruizmu, został zastąpiony przez socjobiologię, w której altruizm we wszystkich formach (dostosowanie łączne, selekcja krewniacza oraz altruizm odwzajemniony) stał się podstawą ewolucyjnej analizy. Stwierdzenie Hamiltona, że zachowanie altruistyczne dotyczące braci danej jednostki w liczbie większej niż dwa może być adaptacyjne było kopernikańskim przewrotem w naukach społecznych. W oparciu o tę analizę powstało epokowe dzieło profesora entomologii z Harvardu E. O.Wilsona pt. „Socjobiologia” w którym opisane zostały biologiczne podstawy zachowań społecznych wszystkich gatunków-od najprymitywniejszych kolonii jednokomórkowców po nowoczesne społeczeństwa ludzkie. W tym samym czasie D. Freeman powtarzając badania Mead obnażył jej kłamstwa stwierdzając, że Samoańczycy w rzeczywistości są bardziej purytańscy niż zachodnie społeczeństwa (potrafią zabijać własne córki jeżeli w dniu ślubu okażą się nie być dziewicami). Inni antropologowie badając plemię Kung określone wcześniej przez Elizabeth M. Thomas jako „łagodne plemię” odkryli, że wskaźnik morderstw jest w nim wyższy niż w najuboższych dzielnicach amerykańskich miast [14]. Chociaż lewicowcy poprzez medialne kampanie konsekwentnie niszczyli reputację ludzi nauki prezentujących stanowiska sprzeczne z założeniami ich społecznych postulatów[15], prawda co rusz wychodziła na światło dzienne, dając impuls do rozwoju nowych dyscyplin wiedzy. Mimo pośmiertnego zniszczenia reputacji C. Burta przez lewicowe mass media, do identycznych jak on konkluzji doszli bowiem amerykańscy badacze bliźniąt monozygotycznych, które zostały rozdzielone podczas adopcji i trafiły do różnych środowisk a mimo to ich inteligencja, instynkty, skłonności, osobowość były wciąż identyczne z rozdzielonym rodzeństwem, nie mając wiele wspólnego ze środowiskiem mającym je uwarunkować behawioralnie[16].
Wszystko to razem stało się zaczynem procesu pozbawiającego naukowych podstaw myślenie lewicowe, a więc również koncepcję obywatelskiego nacjonalizmu. W latach 90-tych bowiem kiedy ta dysgeniczna koncepcja zaczęła rodzić się w polskim środowisku narodowym, w światowej nauce na wielu płaszczyznach, powstały koncepcje ukazujące jej absurdalność. Klasyczna dziś praca P. van den Berghe „The ethnic phenomenon” argumentowała, że grupy etniczne stanowią rozszerzone rodziny, zarówno subiektywnie w świadomości ich członków jak i również obiektywnie tworząc genetyczną wspólnotę wynikającą z pochodzenia. Grupy etniczne w tym ujęciu to ogromne nadrodziny, nadrody będące magazynem charakterystycznych genów swoich członków, a skoro geny kodują określone zachowania to etnos będzie także magazynem określonych unikalnych zachowań. Unikalność tych zachowań, wynika z unikalności środowiska (ekosystemu) zajmowanego przez dany etnos, który faworyzuje różne (w zależności od specyfiki danego ekosystemu) zachowania jako adaptacyjne. Jeżeli zaś pierwotne społeczności łowców - zbieraczy nie były „szlachetnymi dzikusami”, tylko rodowymi grupami rywalizującymi na śmierć i życie z innymi grupami o zasoby, to teoria J. Eibl. Eibesfeldta o ewolucyjnej funkcji solidarności etnicznej, stworzona w tym samym czasie co dzieła V. den Bergego była kolejnym krokiem do naukowej syntezy teorii etnocentryzmu. Zgodnie z jego koncepcją selekcja grup genetycznych (polegająca na rozszerzonej selekcji krewniaczej wraz z jej szczególnym przypadkiem- dostosowaniem łącznym) była możliwa dzięki ścisłej solidarności znajdującej się w grupach łowców zbieraczy. Dzięki indoktrynacji i dyscyplinie narzuconej przez wzajemnie monitorowane więzi w tych grupach, mogą te więzi stać się na tyle silne, że motywują do samoświadomości w kontekście konfliktu z innymi etnosami, ułatwiając podbój terytorialny i selektywny wzrost populacji[17]. W tym kierunku, jak pisze Eibsfeldt plemiona przyjmują znaczniki kulturowe w tym język, zwyczaje, identyfikację i solidarność wewnątrz grupową. Fakt, że to etnos tworzy kulturę (a nie jak twierdzą za Boasem obywatelscy nacjonaliści - odwrotnie) potwierdzają również badania z zakresu genetyki populacyjnej przeprowadzone przez naukowców z zespołu L. Cavalli -Sforzy, z których wynika, że językowe i genetyczne granice grup z grubsza się pokrywają (o charakterystycznych wyjątkach będzie mowa w dalszej części pracy). Interesującym paradoksem jest również fakt, że ekologia behawioralna będąc w zamyśle jej twórców lewicową odpowiedzią na socjobiologię w istocie potwierdziła, że różnice rasowe pomiędzy ludźmi nie są konstruktem społecznym, tylko wynikiem selekcyjnego zróżnicowania poszczególnych ekosystemów, wymuszającym[18] jako adaptacyjne odmienne zachowania społeczne. Doskonale ujął to następny w kolejności naukowiec, który przyczynił się do naukowej syntezy etnocentryzmu jako kluczowej adaptacji, przedstawiciel londyńskiej szkoły psychologicznej J.P. Ruschton, konkludując przedstawioną w Race Evolution and Behaviour teorię historii życia (opisywaną w poprzednim eseju). Stwierdził: „Podstawowe założenie polega na tym, że ludzkie zachowanie jest określane przez biologiczny imperatyw zachowania i replikacji DNA. Środki za pomocą których zostanie osiągnięty ten cel będą się różnić w zależności od genetycznej oraz ekologicznej specyfiki [19]. Najbardziej jednak nieoczekiwanie potwierdzenie biologicznej natury etnocentryzmu dostarczyła jednak typowo lewicowa i żydowska nauka jaką jest psychologia społeczna. Począwszy od eksperymentu Sheriffa, który chcąc rozwiać kontrowersje wobec Goldingowskiej powieści „Władca much”, przydzielił losowo jedenastolatków do dwóch grup a następnie wstawił te grupy w szeregu konkursów [20]. Członkostwo w grupie stało się istotnym aspektem tożsamości chłopców. Dzieci ponadto negatywnie stereotypizowały członków innych grup i działały w oparciu o te oceny włączając zachowania agresywne. Eksperyment rozwijał następnie Tajfel dochodząc do konkluzji o wrodzonej skłonności do identyfikowania się z grupami i rozwijania etnocentrycznych postaw wobec tych grup. Czy oznacza to jednak, że można, jak zapewne życzyliby sobie przeróżni Bąkiewicze nacjonalizmu, w drodze socjotechniki zetnocentryzować obce rasowo dzieci (np. Subsaharyjczyków) włączając ich w skład etnicznie polskich grup rówieśniczych? Opisywany w poprzednim eseju przykład szkoły Wechslera ukazuje, że nie. I mimo że niektórzy badacze jak Boyd czy Richardson twierdzą przeciwnie, a z teorii stworzonej przez J. Rich Harris wynika, że w przypadku pojedynczych jednostek obcych rasowo będzie to działać, wyjaśnienie tej kwestii jest bardziej złożone. Z całą pewnością etnocentryzm nie może przyłączyć się do losowych grup np. klas społecznych. Pokazują to oczywiście przykłady historyczne, w których zawsze lojalność etniczna miała pierwszeństwo nad klasową.
Jednak kluczowe zdają się badania L. A. Hirschfelda, prowadzone przez niemal 15 lat na dzieciach[21] w formie serii eksperymentów. Ten antropolog poznawczy wykazał, że dzieci już w wieku trzech lat z łatwością klasyfikują ludzi na podstawie cech rasowych bez konieczności uczenia się tego. Przedstawił on dzieciom serię rysunków, gdzie każdy rysunek składał się z postaci osoby dorosłej (zwanej postacią docelową) i dwóch postaci dzieci mających jedną z trzech kategorii: rasa, budowa ciała (gruby lub chudy) i uniform zawodowy (listonosz, lekarz) które nazwał celami. Następnie pytał dzieci, która z dwóch postaci dziecięcych wygląda najbardziej podobnie do postaci docelowej (dorosłej). W umysłach badanych dzieci rasa dominowała całkowicie ponad pozostałymi dwoma kategoriami. Dzieci spodziewały się, że rasa będzie niezmienna u osoby dorosłej, czyli będzie odziedziczona pozostając niezmienna przez całe życie w przeciwieństwie do budowy ciała oraz zawodu. Hirszfeld konkludował swoje badania, że dzieci nie trzeba uczyć świadomości rasowej, dla nich nie jest to tylko powierzchowna cecha tylko „niezmienny, nieodłączny i niezbędny aspekt tożsamości danej osoby”[22] jego zdaniem wynika to z tego, że „Ponieważ grupy ludzkie (kolektywy oparte na płci, rasie, języku ojczystym i pokrewieństwie) są integralnymi częściami prawie wszystkich środowisk społecznych, zdobywanie wiedzy o takich grupach jest niezbędną częścią wczesnego rozwoju dziecka”[23]. Grupy pochodzenia są więc tak ważne w ewolucyjnym rozwoju człowieka, że nasz gatunek wytworzył specjalne moduły mózgu, psychiczne narzędzia do identyfikowania, klasyfikowania i uczenia się o nich. Neuronaukowcy zajmują się obszarami mózgu odpowiedzialnymi za przetwarzanie cech twarzy w tym różnic rasowych[24].
Tak więc widać wyraźnie, że nawet początkowa socjotechniczna etnizacja obcych rasowo pojedynczych dzieci ulegnie regresowi, kiedy ich ilość w etnicznych grupach rówieśniczych wzrośnie powyżej wartości jednego osobnika. To, że będzie to miało miejsce jest pewne, zważywszy na kolejną ideologiczną aberrację tego środowiska polegającą na politycznym mariażu ze skrajnymi liberałami, którzy wprost domagają się zasilania przemysłu obcą podgatunkowo i etnicznie siłą roboczą. W istocie polityczna współpraca nacjonalistów z elementem reprezentującym wolnorynkowy liberalizm, poddana socjobiologicznej analizie zawiera zarówno opisywane w poprzednim eseju cechy dysgeniki na poziomie grupowym jak i problem niszczącego wspólnotę tolerowania lub wręcz gloryfikowania „Jeźdźców na gapę”. Z jednej strony gloryfikowani przez liberałów wolnorynkowych kapitaliści korzystający z wypracowanych przez etnos dóbr zbiorowych, takich jak edukacja, zaplecze naukowe i infrastruktura, jednocześnie podnoszą swoje indywidualne dostosowanie kosztem dostosowania swoich rodaków, uciekając przed płaceniem podatków, lokując inwestycje w innych krajach czy też w skrajnym przypadku opowiadając się za masową imigracją. Jak pisze dr. Frank Salter, wobec niemożności stosowania przez nacjonalistów strategii optymalnej (likwidacja imigracji) powinni oni stosować strategię zastępczą, polegającą na dogadaniu się aby firmy czerpiące korzyści z tej imigracji poniosły wszelkie koszty z tym związane Ze względu na dużą skalę masowa imigracja składa się ze źle wykształconych pracowników fizycznych, a nie ze specjalistów i wykwalifikowanych pracowników. Jako taka, zazwyczaj wiąże się ona z kosztami netto dla rodzimych podatników z powodu dodatkowych inwestycji w szkolenia językowe, opiekę społeczną, mieszkanie i podstawową infrastrukturę, taką jak ścieki i woda, oraz edukację imigranckich dzieci. Gdy firmy lobbujące za liberalnymi przepisami imigracyjnymi nie pokrywają tych kosztów, ci sami zwykli rodzimi podatnicy muszą jednocześnie wchodzić w konkurencję płacową z nowoprzybyłymi. Zakulisowe działania, które napędzają ten proces, mogą być obrzydliwe, jak wtedy gdy biznesmen przekazuje darowiznę na fundusz wyborczy polityka w zamian za głos na rzecz liberalizacji imigracji. W efekcie biznesmen przekupuje polityka, aby dać mu pieniądze podatników i dać obcokrajowcom pracę zrodzoną w kraju. Zakończenie tej jazdy na gapę przerzuciłoby ciężar ekonomiczny imigracji na tych, którzy na tym korzystają [25]. Jednocześnie powoływanie się na liberalne tendencje w anglosaskich ruchach politycznych typu Alt Right świadczy o całkowitym niezrozumieniu tamtejszej sytuacji etnicznej. Zarówno cytowany powyżej Salter jak i dr E. Dutton wskazują, że stopień homogeniczności etnicznej jest skorelowany z udziałem rządu w PKB oraz z przeciętnym bogactwem obywateli. Studia przypadków w USA, Afryce oraz Azji południowo - wschodniej ukazują, że społeczeństwa wieloetniczne są mniej charytatywne i mniej zdolne do współpracy w celu tworzenia dóbr publicznych. Ostatnie badania miejskie w USA wykazały, że postawy wolnorynkowe mają źródła w zróżnicowaniu etnicznym i rasowym – wydatki komunalne w miastach niejednolitych etnicznie są niższe niż w miastach bardziej jednorodnych. Główną przyczyną sprzeciwu wobec hojnej redystrybucji jest przepaść rasowa pomiędzy głównie białymi podatnikami a nieproporcjonalnie licznymi czarnymi odbiorcami pomocy społecznej przyczyniająca się do motywacji podatków aby popierać i głosować na liberałów ograniczających hojną redystrybucję. Biorąc zaś pod uwagę naszą krajową sytuację mamy do czynienia z kolejną umysłową aberracją (chyba, że popieranie przez narodowców z Konfederacji tego typu wolnorynkowych postulatów jest po prostu antycypacją stanu, do którego mają zamiar świadomie doprowadzić).
Pozostawmy jednak krytykę stanowiska obywatelskich nacjonalistów na rzecz dotarcia do syntezy naukowego ujęcia etnocentryzmu. Podsumowując dotychczasowy przegląd wielu dziedzin naukowych w tym miejscu należy przywołać postać F. Saltera. Badacz ten przedstawił potężny argument za adaptacyjnością etnocentryzmu. Bazując na ustaleniach J. P. Rushtona doszedł do wniosku, że różne grupy etniczne i rasy ludzkie zostały rozdzielone przez tysiące lat, rozwijając w tym czasie swoiste cechy genetyczne. Ta genetyczna odrębność stanowi magazyn genetycznego interesu. Innymi słowy, ludzie interesują się swoją grupą etniczną dokładnie w taki sam sposób jak rodzice interesują się swoim genetycznym potomstwem
Wychowując dzieci, rodzice zapewniają sobie przekazanie własnych unikalnych genów następnej generacji. Broniąc swoich interesów etnicznych ludzie robią dokładnie to samo – zapewniają przekazanie genetycznej wyjątkowości swojego etnosu następnemu pokoleniu. Gdy rodzicom określonego pochodzenia etnicznego uda się wychować swoje dzieci, ich grupa etniczna również skorzysta, ponieważ wyjątkowość genetyczna ich grupy etnicznej utrwala się w ramach dziedzictwa genetycznego ich dzieci. Ponadto, gdy grupie etnicznej udaje się bronić swoich interesów, poszczególni członkowie etnosu również odnoszą korzyści, gdyż grupa jako całość jest magazynem unikalnych genów poszczególnych jednostek w stężeniu o wiele większym niż w najbliższym potomstwie. Dlatego poprzez dostosowanie łączne, interes genetyczny osób nie posiadających dzieci także jest zabezpieczony w etnicznej grupie rodzimej, która odnosi sukcesy.
Tak więc podsumowując powyższe naukowe ustalenia, widać wyraźnie, że nawet pobieżne spojrzenie na historyczne zapisy pokazuje że konflikt etniczny biologicznie powiązanych grup plemiennych był powszechny w całej historii. Kooperacyjna konsolidacja takich grup w celu obrony jest uniwersalna i sięga wstecz w najodleglejsze epoki historyczne, gdyż zawsze zwiększała dostosowanie genetyczne tych, którzy działali na rzecz interesów swojej grupy. W takich okolicznościach byłoby naprawdę dziwne, gdyby dobór naturalny nie ukształtował ludzkiego umysłu w kierunku wrodzonej predyspozycji do etnocentryzmu.
W tym miejscu nasuwa się oczywiste pytanie : czy w takim razie istnieją konkretne teorie naukowe, które logicznie uogólniając powyższe fakty przy użyciu właściwego dla swojej gałęzi nauki, warsztatu badawczego, możemy uznać za naukowe konceptualizacje etnicznego nacjonalizmu, bądź samego etnocentryzmu?
Zdaniem autora tych słów, można wyszczególnić przynajmniej trzy takie naukowe konceptualizacje etnocentryzmu.
Pierwsza z nich to etnocentryzm jako zwycięska strategia w symulacjach komputerowych, bazujących na Matematycznej Teorii Gier[26].
Druga to stworzona przez J. P. Rushtona, Teoria Genetycznego Podobieństwa (GST).
Wreszcie trzecia, najbardziej doniosła w kontekście opozycji wobec obywatelskiego nacjonalizmu, to koncepcja Genetycznego Interesu.
Poniżej postaram się kolejno przedstawić te trzy filary etnicznego nacjonalizmu.
Matematyczną teorię gier w jej klasycznym ujęciu już raz opisywałem jako konceptualizację roli chłopstwa jako biologicznej i psychologicznej bazy dla powstania narodu. Wtedy, iterowany dylemat więźnia, jako jedna z rozgrywek w ramach matematycznej teorii gier był rozpatrywany w oparciu o konkurs ogłoszony wśród matematyków zajmujących się tym zagadnieniem. Konkurs miał za zadanie wyłonić najlepszą strategię w ramach gry w iterowany dylemat więźnia. Wszystkie spośród 15 zgłoszonych strategii, zostały zamienione przez Axelroda na język komputerowy i wystawiane przeciwko sobie w rozgrywce komputerowej[27]. Jak pamiętamy, po wystawieniu przeciw sobie wszystkich 15 strategii w 200 iteracjach każda (200x225) i przyznaniu za wzajemną współpracę 3 punktów, za jednostronną zdradę 5pkt a za wzajemną zdradę 1punkt, za bycie zdradzonym z kolei 0 punktów. Z tamtego tekstu wiemy, że zwycięzcą okazała się strategia „wet za wet”, którą Axelrod opisał jako uprzejmą (nigdy nie zdradzająca jako pierwsza) ale odpowiadająca ciosem za cios a następnie wybaczającą-wielkoduszną. Chociaż wynik zasadniczo potwierdzał rozpatrywany w tamtym tekście altruizm odwzajemniany Trieversa jako wariant strategii ewolucyjnie stabilnej Maynarda Smitha, już wtedy budził on wątpliwości jako podatny na cichą strategię humanitarną („zawsze wybaczaj”), której zwycięska strategia nie jest w stanie wykryć. Dlatego też Axelrod w 2003 roku wraz z R. A. Hanmondem postanowili rozpatrzyć jeszcze raz iterowany dylemat więźnia, tym razem tworząc algorytm komputerowej rozgrywki oparty o opisywane powyżej ewolucyjne korzenie etnocentryzmu jako behawioralnej adaptacji, która wyewoluowała w ramach wielopoziomowej (zwłaszcza grupowej) selekcji[28]. Tym razem w modelu, oprócz reguł gry identycznych jak w pierwotnej symulacji, dodano nowe cechy graczy. O ile pierwotnie gracz A (osadzony A) oraz gracz B (osadzony B w klasycznej grze w dylemat więźnia) miał dwie możliwości postępowania (zdrada lub współpraca) co stwarzało cztery możliwości w każdej rundzie, tym razem każdy gracz został wzbogacony o cechy ewolucyjne. Po pierwsze gracz uzyskał znacznik koloru (substytut przynależności rasowej lub etnicznej). Po drugie zdolność do współpracy i zdrady w przypadku interakcji z graczem posiadającym inny znacznik koloru (inna rasa/etnos) oraz zdolność do współpracy lub zdrady z graczem o tym samym znaczniku. Każdą rundę system traktował jako jedno pokolenie, co oznaczało, że wszystkie cztery strategie były w tym modelu przekazywane genetycznie. Nazywano je humanitarną (gracz współpracuje ze wszystkimi), samolubną (gracz nie współpracuje z nikim), zdradziecką (gracz współpracuje tylko z graczami o innym kolorze) oraz etnocentryczną (gracz współpracuje tylko z graczami o tym samym kolorze). Kolejnym ewolucyjnym novum było przyznanie każdemu graczowi 12% szans na rozmnażanie (potencjał do reprodukcji- PTR). Współpraca zmniejszała PTR gracza o 1% ale bycie przedmiotem współpracy zwiększało o 3%. Widać wyraźnie, że współpraca graczy o tym samym markerze kolorów będzie korzystna dla nich samych pod względem reprodukcji a także dla ich grupy kolorystycznej. Gracze zostali umieszczeni na siatce, gdzie mogli się poruszać w dowolnym kierunku dopóki nie napotkali innych. Rozmnażanie było bezpłciowe ze współczynnikiem mutacji 0,5% na rundę/pokolenie a szansa śmierci w dowolnym momencie wynosiła 10%.
Axelrod i Hammond odkryli, że w ostatnich 100 okresach z dziesięciu 2000 okresów 76% agentów miało strategię etnocentryczną, w porównaniu z 25%, którzy mieliby ją przypadkowo. Pod względem zachowania 88% wyborów dokonanych przez agentów było zgodne z faworyzowaniem w grupie. Tak wysoki wskaźnik faworyzowania w grupie wynikał z tego, że 90% oddziaływań tego samego koloru jest współpracujących, a 84% różnych oddziaływań kolorowych nie współpracuje. Symulowane warunki pokazują zatem, w jaki sposób na przestrzeni wielu pokoleń zachowania etnocentryczne prawdopodobnie rozprzestrzenią się w populacji i zdominują ją.
Ich eksperyment doprowadził również do innych odkryć, które są w przybliżeniu takie jak przewidywały socjobiologiczne teorie etnocentryzmu. Etnocentryzm obniżył koszty, ponieważ współpraca z oszustami „tego samego koloru” nałożyłaby karę, a ryzyko niewypłacenia altruizmu stopniowo stałoby się zbyt wysokie. Zgodnie z tym, tylko niewielka mniejszość ludzi - nie jest gotowa dokonać ogromnych poświęceń dla swojej grupy etnicznej. Ponadto, im większa liczba kolorów na siatce, tym wyższy był poziom etnocentryzmu.
Wynika to z faktu, że wraz ze wzrostem różnorodności kolorów na siatce kolor staje się coraz dokładniejszym wskaźnikiem pokrewieństwa, dzięki czemu dyskryminacja staje się coraz bardziej skuteczna w utrwalaniu własnego koloru. Kiedy jednak „losowość” - poprzez zwiększoną imigrację (dowolnego koloru) i zwiększoną mutację - wzrosła, wtedy etnocentryzm spadł, ponieważ tagi stały się mniej dokładnymi wskaźnikami pokrewieństwa, czyniąc dyskryminację mniej skuteczną. Ale kiedy zasięg którejkolwiek z tych zmiennych został zmniejszony o połowę lub podwojony, około dwóch trzecich graczy nadal przyjęło strategię etnocentryczną. Oznaczałoby to, że redukcję etnocentryzmu - używając koloru jako substytutu - można osiągnąć jedynie poprzez uczynienie współpracy etnicznej niezwykle kosztowną dla własnych interesów, stwarzając zróżnicowaną populację, która ma ten sam kolor, lub utrzymując wysoce homogeniczną etnicznie populację(Jak zobaczymy później przy omawianiu genetyki populacyjnej, są to czynniki, które redukują etnocentryzm w prawdziwym życiu). Etnocentryzm stał się równie dominujący, nawet jeśli symulacja rozpoczęła się na zapełnionej siatce i imigracja nie była dozwolona. Zmiana programu tak, aby gracz mógł rozróżnić wszystkie cztery kolory, a nie tylko między własnym kolorem a kolorami, które były „inne”, również miała bardzo niewielki wpływ na wyniki. Możliwość, że gracze błędnie zinterpretują kolor innego gracza aż w 10% czasu, również nie wpłynęła znacząco na wyniki. Jest to zgodne z argumentem, że chociaż istnieje różnorodność w obrębie rasy, o ile są zauważalne różnice, rasy są znaczącymi kategoriami, a cechy rasowe są znaczącymi wyznacznikami pochodzenia.
Model ten umożliwia fascynujący wgląd w przebieg rozwoju strategii etnocentrycznej. We wczesnych okresach rozproszeni imigranci tworzą małe regiony podobnych graczy. Kolonie chętnych do współpracy z własnym kolorem powstają stosunkowo szybko, ale z czasem stają w obliczu zjawiska egoistów-pasażerów na gapę, którzy powstają poprzez mutację. Free riderzy- egoiści, nie mogą być tłumieni przez etnocentryzm tego samego koloru, w związku z czym stopniowo erodują regiony współpracy. Jednocześnie regiony o różnych atrybutach będą się rozwijać, dopóki nie zetkną się ze sobą, a regiony etnocentryczne najszybciej rosną. Gdy ten etap zostanie osiągnięty, grupy etnocentryczne będą się rozwijać kosztem mniej etnocentrycznych grup i jako taki, problem jeźdźca na gapę będzie zasadniczo kontrolowany przez ten proces. Egoiści jednego koloru nie będą się reprodukować na dłuższą metę, ponieważ nie otrzymają współpracy od drugiego koloru na swoich granicach ani od egoistów rodzimego koloru. W związku z tym z czasem odsetek etnocentrycznych graczy nieuchronnie wzrasta, nawet jeśli zdarzają się okresy, w których zanikają one w historii określonej grupy kolorów.
Kolejny wynik, opisany przez autorów jako „niezwykły”, polegał na tym, że umiejętność rozróżnienia między grupą a grupą zewnętrzną rzeczywiście promowała współpracę. Tak długo, jak gracze mogli wyraźnie odróżnić swój kolor od innych, nawet podwojenie kosztów współpracy utrzymywało współczynnik współpracy na poziomie 56%. Jednak gdy gracze - w przypadku podwójnego kosztu - nie mogli wyraźnie odróżnić swojego koloru od innych, wówczas współpraca spadła do zaledwie 14%. Jako taki, wraz ze wzrostem kosztów współpracy, zdolność do rozróżnienia między grupami staje się coraz bardziej niezbędna, aby utrzymać tę samą współpracę. Rzeczywiście, zdolność do rozróżniania grup okazała się podstawą kapitału społecznego (Putnam, 2000) w obrębie grupy. Odkrycie to byłoby zgodne ze znaczeniem wyraźnych znaczników etnicznych wśród stosunkowo blisko spokrewnionych grup etnicznych, takich jak blizny lub charakterystyczny strój. Ale ogólne ustalenia autorów wydają się mieć intuicyjny sens, gdy istnieją co najmniej dwa kolory i możliwość współpracy lub zdrady na tej podstawie. W końcu, gdy sieć się zapełni, grupa kolorów o największym etnocentryzmie zaatakuje znacznik koloru o mniejszym etnocentryzmie. Samolubni gracze nie będą popierani przez własną grupę kolorystyczną, podczas gdy gracze humanitarni zostaną zdradzeni przez drugą stronę, co doprowadzi do presji selekcyjnej na etnocentryzm.
Zaintrygowani tym „ niepoprawnym politycznie” wynikiem symulacji kolejni naukowcy i badacze postanowili zmodyfikować rozgrywkę. Badania Schultza i jego zespołu odkryły, że etnocentryzm był również najskuteczniejszy w tłumieniu jeźdźców na gapę (graczy zdradzających i samolubnych). Ciekawą modyfikację wprowadził Kaznaczew nakładając koszt poznawczy na etnocentryzm. Wychodząc z założenia, że etnocentryzm wymaga podjęcia złożonej decyzji dyskryminacyjnej sprawił tym samym, że etnocentrystom było trudno rozpoznać markery kolorów (tak jakby w realnym życiu pozbawić ludzi odkrytych przez Hirshfelda modułów w mózgu). W tym przypadku etnocentryzm został stłumiony przez humanitaryzm. Potwierdza to tym samym koncepcje Eibsfelda i E. O. Wilsona, że geny etnocentryzmu muszą koewoluować z kulturą aby wytworzyć adaptacyjne różnice stroju, zachowania, sztuki, kultury i cywilizacji wzmacniające różnice rasowe. Kolejne ciekawe spostrzeżenie wynikło z badania które tym razem Szultz przeprowadził z Axelrodem. Odkryli oni, że skupiska graczy humanitarnych na siatce obejmowały również graczy o wielu innych kolorach- wniosek był taki,że humanitaryści współpracujący ze wszystkimi, zwiększają tym samym ich dostosowanie bez względu na znacznik koloru, tworząc tym samym region wieloetniczny. Co więcej gracze etnocentryczni także wykorzystają humanitarnych redukując dostosowanie całej multietnicznej populacji. Ostatnie badanie zwróciło uwagę, że przy 300 pokoleniu (na 2000) etnocentryzm zawsze ostatecznie zaczyna dominować.
Podsumowując ten przegląd badań widać wyraźnie, że etniczny nacjonalizm konceptualizowany jako strategia gry w komputerowej symulacji iterowanego dylematu więźnia jest optymalną strategią narodu dla osiągnięcia sukcesu reprodukcyjnego. W ujęciu pragmatycznym, etniczny nacjonalizm wygrywa z humanitaryzmem poprzez skuteczniejsze tłumienie pasażerów na gapę. Jak pisze E. Dutton „Jeżeli grupa etnocentryczna spotka się z grupą zdominowaną przez samolubne osoby, odmówi współpracy. Z biegiem czasu, dzięki wzajemnej współpracy etnocentryków i braku współpracy w grupie samolubnych, etnocentrycy będą się rozmnażać szybciej niż tamci, tym samym zwiększając swój obszar kosztem grupy samolubnej. Humanitaryści także przegrają marnując swój potencjał reprodukcyjny <dostosowanie> pomagając pasażerom na gapę i nie otrzymując nic w zamian”[29]. Z drugiej strony grupa społeczna oparta na etnocentryzmie, granicząc ze społeczeństwem humanitarnym korzysta z tego, że humanitaryści współpracują z etnocentrykami znajdującymi się na granicy, bez wzajemności. Na koniec należ zwrócić uwagę na fakt, który będzie doniosły także w kolejnych koncepcjach wspierających etniczny nacjonalizm. Okazuje się bowiem, że nacjonalizm etniczny zaczyna dominować przy 300 pokoleniu z powodu wzrostu liczby graczy (ludności) i ogólnego zatłoczenia siatki (komputerowego świata). O ile wcześniej kontakty między grupami były rzadkie, teraz wzrosła ich intensywność- jest to bardzo istotne jako odwzorowanie współczesności, gdzie w myśl koncepcji Hardina ziemia jako planeta wyczerpała swoją nośność ekologiczną.
Oczywiście dla naukowej rzetelności należy przyznać rację krytykom komputerowego modelowania w ich argumentacji, że opisane powyżej symulacje mają wiele ograniczeń. Po pierwsze rozmnażanie odbywa się bezpłciowo a poza tym, w realnym świecie interakcje są bardziej złożone niż w symulacji a ludzie obecnie przemieszczają się o wiele bardziej niż w komputerowym świecie. Z pewnością modele matematyczne są wysoce abstrakcyjne i bardzo upraszczają ludzkie doświadczenie. Jednak równocześnie są w stanie uchwycić pewne podstawowe zasady ewolucji promujące etnocentryzm, które mogą dalej rozwijać inne gałęzie nauki. Wtórne znaczenie matematycznej teorii gier polega także na tym, że jest ona warsztatem badawczym dla psychologii ewolucyjnej służącym do testowania różnych hipotez badawczych dotyczących ewolucyjnych strategii.
Taką właśnie koncepcją rozwijającą pewne, wynikające z modelowania komputerowego spostrzeżenia jest z pewnością Teoria Podobieństwa Genetycznego, sformułowana przez J. P. Rushtona.
Koncepcja ta zakłada, że skoro współpraca z ludźmi o tym samym pochodzeniu genetycznym jest adaptacyjna, to z pewnością powinny istnieć mechanizmy do niej skłaniające. Implikacje założenia, że ludzie zmieniają swoje zachowanie wobec innych w zależności od wzajemnego podobieństwa genetycznego są dalekosiężne. Wynika z nich wniosek o biologicznym podłożu etnocentryzmu. Wobec ogromnej różnicy genetycznej w światowej populacji można oczekiwać, że dwie osoby w grupie etnicznej będą średnio bardziej podobne genetycznie do siebie niż dwie osoby z różnych grup etnicznych. Zgodnie z Teorią Podobieństwa Genetycznego należy zatem oczekiwać, że ludzie będą faworyzować własną grupę nad inne. Teoria Ruschtona bazuje na podstawowych założeniach socjobiologii, szczególnie teorii dostosowania łącznego, która na kilku poziomach tłumaczy ewolucyjne źródła etnicznego nepotyzmu. Istotą teorii Hamiltona jest twierdzenie, że allele kodujące uniwersalny altruizm nie rozprzestrzeniają się, ponieważ obniżają dostosowanie altruistycznej jednostki. Inaczej jest jednak w przypadku alleli kodujących altruizm nepotystyczny czyli taki który jest skierowany na krewnych genetycznych. W takim wypadku zachowanie altruistyczne będzie adaptacyjne, pod warunkiem, że spadek dostosowania altruisty jest mniejszy niż suma dostosowania łącznego krewnych uzyskana w wyniku tego altruistycznego zachowania. Reguła Hamiltona będąc kwantyfikowaną przez genetykę populacyjną głosi, że altruizm jest stabilny ewolucyjnie gdy:
b/c=1/2f
gdzie f = średni współczynnik pokrewieństwa między altruistą a odbiorcami altruizmu
b = suma korzyści fitness dla wszystkich osób dotkniętych zachowaniem altruistycznym
c = koszt dostosowania dla altruisty [30].
Sam Hamilton tak scharakteryzował swoją zasadę: „Mówiąc prościej, zwierzę działające zgodnie z tą zasadą poświęciłoby swoje życie adaptacyjnie, gdyby dzięki temu mogło uratować więcej niż dwóch braci”[31]. Jak to zostało napisane powyżej, o ile V. den Berghe i Eibesfeldt twierdzili, że ludzie mogą zachowywać się altruistycznie wobec własnych grup pokrewieństwa np. etnosu jeżeli znajdą markery tego pokrewieństwa czyli język, stroje wytwarzane w wyniku koewolucji tych grup pokrewieństwa z kulturą, Rushton zaobserwował altruizm skierowany na grupę rodzimą (z poświęceniem życia włącznie) u zwierząt. Wobec tego pokrewieństwo musiałoby być wykrywalne za pomocą wielu metod np.: 1-bliskości do siebie, 2- znajomości wynikającej ze wzajemnej interakcji, 3- podobieństwa do siebie poprzez nadruk pewnych cech, 4- detektory cech wrodzonych pozwalające na nieświadome wyznaczanie podobieństwa do siebie nawet przy braku jakichkolwiek mechanizmów uczenia się tego.
Aby ten ostatni mechanizm działał, gen musiałby wytwarzać dwa efekty a) unikalną cechę np. jasne włosy, niebieskie oczy lub rude włosy, zielone oczy, b) skłonność do bliskości kontaktu wobec innych osób które posiadają tę cechę (lub zespół cech) [32].
Rushton następnie przedstawił zarówno w artykule opublikowanym w czasopiśmie :Narody i nacjonalizm” (skierowanym do badaczy nacjonalizmu) jak i swoim dziele „Race, Evolution, and Behavior” szereg przykładów występowania preferencji dla jednostek podobnych genetycznie w świecie zwierzęcym. Klasyczne badanie pszczół Greensberga w którym hodował on pszczoły w 14 stopniach pokrewieństwa w stosunku do kasty żołnierzy strzegących wejścia do ula, ukazało, że tylko intruzi o wysokim stopniu pokrewieństwa (bardziej genetycznie podobni) mogli wejść do ula. Inne klasyczne badanie GST, to badanie kijanek żab oddzielonych przed wykluciem i przeniesionych do izolacji a następnie wypuszczonych na drugi koniec zbiornika. Mimo, że urodzone w odosobnieniu kijanki nigdy nie widziały swojego rodzeństwa od razu przemieściły się na przeciwległy koniec zbiornika, w którym znajdowało się ich rodzeństwo. Rushton przytaczał również przykład rodzeństwa wiewiórek, które jak wiadomo wydają na świat zróżnicowane genetycznie mioty (pełne rodzeństwo i niepełne po innym ojcu). Młode, mimo, e dzieliły to samo matczyne łożysko, to samo gniazdo rodzinne, walczyły między sobą rzadziej w przypadku pełnego rodzeństwa niż w przypadku przyrodniego.
Z innej strony mechanizm podobieństwa genetycznego, argumentował Rushton zapobiega dysgenicznemu krzyżowaniu wsobnemu, odrzucając kandydatów z bliskiego rodzeństwa na partnerów. Zdolność ta została zaobserwowana również u gatunków nie społecznych, które rozpraszają się tuż po urodzeniu[33]. W serii kolejnych badań Rushton ze współpracownikami zaczął stosować to hamiltonowskie podejście do próbek ludzkich. Założeniem tego badacza było, że ludzie mogą maksymalizować swoje dostosowanie łączne poprzez: a) poślubienie tych, którzy są do nich genetycznie podobni, b) przyjaźnienie się z tymi najbardziej genetycznie podobnymi. Weryfikację swojej hipotezy dokonał analizując badania takich właśnie relacji w oparciu o podobieństwo genetyczne oraz w końcu do wykazywania nepotyzmu etnicznego i podgatunkowego Rushton wykazał, że ludzie dobierają się w sposób przewidziany przez GST, a ponieważ nie są oni spokrewnieni genealogicznie wyjaśnia to działanie mechanizmów nepotyzmu etnicznego. Co istotne, zarówno małżonkowie jak i przyjaciele są bardziej podobni pod względem tych cech które są bardziej odziedziczalne genetycznie a mniej podobni pod względem tych, wynikających z innych determinantów[34]. Teoria Rushtona jako pierwsza również zauważyła odwrotne działanie mechanizmu- jako zabezpieczenia przez chowem wsobnym. Zasada trzeciego kuzyna wykazuje bowiem górną granicę podobieństwa, po której partnerzy ryzykują dysgeniczną, podwójną dawkę szkodliwych mutacji genetycznych (przykład aszkenazyjczyków z poprzedniego eseju). Badanie Helgasona i współpracowników z 2008 roku przeprowadzone wśród populacji Islandii potwierdziło to założenie [35]. Potężnych dowodów jak zwykle dostarczyły badania bliźniąt (MZ) i (DZ) z rodzin adopcyjnych, szczególnie badania przestępczości. Rowe i Osgood przeanalizowali kilkaset par bliźniaczych, stwierdzając że te osobniki które są genetycznie skłonne do przestępczości są również genetycznie skłonne do poszukiwania sobie przyjaciół wśród przestępców. Plomin i Daniels odkryli z kolei że przyjaciele biologicznego rodzeństwa byli również do siebie podobni genetycznie, w przeciwieństwie do przyjaciół rodzeństwa przybranego gdzie podobieństwo było całkowicie przypadkowe. Ich badania są o tyle ważne, że na podstawie 130 punktowego kwestionariusza konkludują 30 procentową preferencję dla odziedziczalnych cech podobieństwa genetycznego, co wskazuje że (dla poziomu etnocentryzmu) reszta jest pozostawiona dla środowiskowej (ekologicznej, etnicznej, religijnej, politycznej) specyfiki. Co do zagadnień adopcyjnych ważną uwagę wniósł Buss, który w swoim podręczniku psychologii ewolucyjnej wykazał że zarówno adopcja jest bardziej prawdopodobna gdy potencjalni rodzice adopcyjni uważają się za bardziej podobnych do do dziecka, jak i w rodzinach gdzie jedno z rodziców jest przybranych to wtedy przemoc i wykorzystywanie dziecka jest nieproporcjonalnie po stronie przybranego rodzica[36].
Zupełnie inne badania wykazały wrażliwość na feromony i zapach partnera pod względem podobieństwa genetycznego. Jacob wykazał, że kobiety wolą zarówno zapach mężczyzny, który jest podobny do nich genetycznie od tych mężczyzn którzy są mniej podobni. Z drugiej strony ten „podobny” zapach jest także bardziej przez nie preferowany, niż ich własny. Kończąc tę listę przykładów należy wspomnieć o podobnych ustaleniach w tak odrębnych od genetyki liniach badań jak badania zaufania w biznesie (gdzie ludzie wykazują większą skłonność do współuczestniczenia w ryzykownych przedsięwzięciach biznesowych w społeczeństwach homogenicznych), czy też tak egzotycznym przykładzie GST jak popularne w krajach cywilizacji zachodniej wśród 20 i 30 latków praktyki „dzielenia domu”. Także tutaj okazywało się, że samotne osoby wolą mieszkać wspólnie w domu z osobami o tym samym pochodzeniu etnicznym. Jak zobaczymy w kolejnym, najbardziej doniosłym przykładzie konceptualizacji na gruncie naukowym etnicznego i rasowego nepotyzmu, z ustaleń genetyki populacyjnej wynika najbardziej pogłębione bo, oparte na matematycznej kwantyfikacji uzasadnienie GST jako kategorii naukowej. Kategoria ta, będąc z jednej strony predyktorem konkretnych zjawisk społeczno-politycznych, jednocześnie z drugiej strony jest ewolucyjnym czynnikiem powstania etnocentryzmu[37].
Punktem wyjścia do trzeciej najważniejszej podstawy naukowej nacjonalizmu będzie, jakże przewrotnie, krytyka Rushtonowskiego GST dokonana przez Ledę Cosmides i Johna Toobyego – dwóch znamienitych psychologów ewolucyjnych. Cosmides i Tooby skrytykowali kluczowy argument Rushtona związany z etnocentryzmem, a mianowicie, że podobieństwo genetyczne czyni altruizm adaptacyjnym pomiędzy niekrewnymi (w stopniu pokrewieństwa) poprzez zwiększenie dostosowania łącznego ich wspólnych genów. Dwójka ewolucjonistów argumentowała, że w teorii Hamiltona geny odpowiedzialne za altruizm muszą być nie tylko podobne ale i identyczne, ze względu na niedawne wspólne pochodzenie od jednego przodka, aby ułatwić selekcję krewniaczą. Chociaż odpowiedz na tę krytykę sformułował w istocie sam Hamilton, przeformułowując swoją teorię w oparciu o dokonania genetyki populacyjnej, w istocie najbardziej wyczerpująca obrona GST zawiera się w teorii Interesu Genetycznego sformułowanej przez F. Saltera którą po krótce przedstawiłem powyżej.
Frank Salter, australijsko-niemiecki politolog, studiując wnikliwie prace Hamiltona z jednej strony oraz badania L. Cavalli-Sforzy z drugiej zaintrygował się faktem, że Cavalli- Sforza nigdy nie pokusił się o kwantyfikację lub dyskredytację teorii dostosowania łącznego [38]. Będąc zupełnym laikiem w sprawach genetyki, aby rozwikłać to intrygujące zagadnienie, zaangażował Henrego Harpendinga, przy pomocy którego dokonał syntezy tych dwóch gałęzi nauki w duchu Wilsonowskiej konsiliencji („zbiegania się’) wiedzy naukowej[39]. W wyniku współpracy tych dwóch naukowców powstał konspekt będący zarówno wyjściem do koncepcji Interesu Genetycznego jak i odpowiedzią na krytykę Cosmides i Toobyego odnoście GST.
To co najważniejsze dla obrony GST to fakt, że pokrewieństwo w rozumieniu potocznym, polegające na stopniu pokrewieństwa (ilość pokoleń oddzielających dane jednostki od wspólnego przodka) jest czymś innym od pokrewieństwa w rozumieniu genetyki populacyjnej. W przypadku bowiem całego etnosu, traktowanego jako rozszerzona rodzina poszukiwanie wspólnego przodka jest bardzo kłopotliwe gdyż zazwyczaj jest on jedynie postacią mityczną (jak Lech w naszej tradycji). Mimo, to można być pewnym, że każdy potomek tego mitycznego przodka będzie nadal posiadał jego charakterystyczne geny[40], co w istocie jest przyczyną wewnątrzetnicznego pokrewieństwa (odległości genetycznej). W tej interpretacji GST jest konceptualizowana jako rozszerzona teoria doboru krewniaczego (identycznie jak dostosowanie łączne). W drugim przypadku teoria GST broni się nawet wtedy, gdy nie jesteśmy w stanie ustalić jednego wspólnego przodka danego etnosu(np. populacja założycielska USA). Dzieje się tak dzięki technikom pomiaru genetycznego dystansu oraz podobieństwa genetycznego wewnątrz etnosu oraz pomiędzy etnosami. Stosunki tych liczb, obliczane na podstawie danych z testów genetycznych, pozwalają lepiej oszacować koncentrację charakterystycznych genów (w tym przypadku tych kodujących altruizm oraz mechanizmy preferencji i wykrywania GST) niż wiedza genealogiczna o rodowodach poszczególnych ludzi.
Wnioskiem, który wysnuł Salter z obydwu linii obrony teorii GST wobec zarzutów Cosmides i Toobyego jest kluczowe znaczenie Interesu Genetycznego, które zostanie kompleksowo omówione w drugiej części eseju.
Lech Obodrzycki
[1] Jan Stachniuk ten typ myślenia nazywał jałowym moralizmem, klasyfikując go jako jeden z pierwiastków wspakultury. Jan Stachniuk „Człowieczeństwo i kultura” Wrocław 1996 s.106.
[2] Poza zjawiskami spadku IQ opisywanymi w poprzednim eseju, regres państw zachodnich widać w danych bezwzględnych pomiarów potęgi poszczególnych państw. Dane te analizowane przez dziedzinę wiedzy określoną jako potęgometria są zestawione w rankingach potęgometrycznych i raportach potęgometrycznych. Zob. M.Sułek, R. Białoskórski, R. Kobryński „Potęga Państw 2017. Miedzy narodowy układ sił w procesie zmian” Warszawa 2017, oraz R. Białoskórski, Ł.Kiczma, M.Sułek „Potęga Państw 2019. Rankingi potęgometryczne” Warszawa 2019.
[3] Pewną konsternację w prawidłowym zrozumieniu tego problemu może wprowadzić koncepcja Kevina Macdonalda o indywidualistycznym charakterze indoeuropejskiej tradycji, który będąc nie adaptacyjnym na poziomie selekcji grupowej naraża indoeuropejską populację na przegraną w rywalizacji grupowej z innymi podgatunkami. Pobieżne zapoznanie się z jego koncepcją mogłoby prowadzić do wniosków, że nasza tradycja sama w sobie jest wadliwa. W istocie tak nie jest, pod warunkiem zachowania homogeniczności naszej populacji zabezpieczającego przed opanowaniem instytucji socjalizujących przez mniejszości etniczne motywowane własnym genetycznym interesem. Zob. https://www.theoccidentalobserver.net/2019/11/24/can-church-influence-explain-western-individualism-comment-on-the-church-intensive-kinship-and-global-psychological-variation-by-jonathan-f-schulz-et-al/ oraz https://www.theoccidentalobserver.net/2019/07/18/state-supported-extreme-individualism-in-scandinavia/
[4] S.Pinker „Tabula Rasa” Spory o naturę ludzką, Gdańsk 2005 s.22
[5] Tamże s.37
[6] David M. Buss „Psychologia ewolucyjna” Jak wytłumaczyć społeczne zachowania człowieka ? Najnowsze koncepcje” Gdańsk 2001 s.45
[7] S.Pinker, Tabula rasa, s.38
[8] Jak się okazało zwykłe konfabulacje Mead (lub jej informatorek bardzo szybko przedostały się do popkultury, będąc kanwą wielu filmów oraz książek a także jednym z elementów ideologii subkultury hipisów i innych środowisk wchodzących w skład kontrkultury lat 60-tych.
[9] J.Stachniuk w swoim opus magnum, na przykładzie Sokratesa opisuje identyczny proces prowadzący do upadku antycznej kultury. J.Stachniuk „Człowieczeństwo..” s.162
[10] https://www.youtube.com/watch?v=csm9qKKnwu4 (film dla widzów o mocnych nerwach)
[11] K.Macdonald „Kultura krytyki” Ewolucjonistyczna analiza zaangażowania Żydów w XX-wieczne ruchy intelektualne i polityczne. s.135 oraz https://www.youtube.com/watch?v=3eApVrH7yQA 8:20.
[12] Garcia poddał analizie dwa założenia behawioryzmu- założenie o ekwipotencjalności oraz styczności w czasie i przestrzeni. Wedle założenia ekwipotencjalności zasady uczenia się nie zależą nie od rodzaju użytego bodźca, a wedle założenia styczności wzmocnienie jest skuteczniejsze jeżeli występuje w czasowej i przestrzennej bliskości (stąd styczność) wzmacnianego zachowania. Tymczasem kiedy Garcia po nakarmieniu szczurów danym pożywieniem i następnie napromieniowaniu ich aż do wywołania wymiotów „nauczył” je unikać za kolejnym razem tego pożywienia, to kiedy po nakarmieniu tych szczurów tym samym pożywieniem stosował obok promieniowania również światło i dźwięki to nie potrafił nauczyć szczurów by ich unikały. Czyli jednych zachowań zwierzęta uczyły się szybko, były jakby do nich zaprogramowane (pozwiązywanie rodzaju jedzenia z chorobą) a drugich (pozwiązywanie choroby ze światłem i unikanie przez to światła) nie potrafiły się nauczyć. Zob. Buss „Psychologia...” s.49
[13] Koncepcja zaprogramowania organizmu do pewnych zachowań a do innych nie stworzona przez Seligmana (1972) potwierdziły eksperymenty dotyczące strachu małp przed wężami i braku strachu przed kwiatami. Tamże s.50
[14] S.Pinker „Tabula..” s.91
[15] Znamienny jest tutaj przypadek Cyryla Burta z Londyńskiego profesora University of London, który kontynuując dokonania londyńskiej szkoły psychologii dotyczące badań nad inteligencją został pośmiertnie oczerniony przez czołowe światowe propagandowe tuby lewicy (np. N.Y.T. jak szalbierz, mimo że bardzo szybko okazało się,że wszystkie zarzuty wobec jego badań okazały się bezpodstawne nigdy nie doszło do sprostowania kłamliwych tekstów. Zob. D.Seligman „O inteligencji prawie wszystko” W-wa 1995 s.117-129
[16] Zobacz fragment poprzedniego eseju autora dot. inteligencji.
[17] Potwierdzeniem tezy Eibesfeldta stały się badania Tomasella, polegające na serii eksperymentów wykonanych z udziałem dzieci i szympansów, z których wynikało że ludzi od szympansów odróżnia (pod względem kognitywnym) współintencjonalność – dzieci w przeciwieństwie do szympansów potrafiły rozwiązywać zadania wymagające współpracy z eksperymentatorem i odczytywania jego wskazówek. Zdaniem Tomasella, kiedy ludzie zaczęli współdzielić intencje, ich zdolność do polowania, zbierania pożywienia, wychowywania dzieci i napadania na sąsiadów raptownie wzrosła. Pierwszy krok wyewoluowania modułu w mózgu, odpowiadającego za tę psychiczną adaptację, zdaniem Tomasella, polegał na rozwinięciu tej umiejętności w małych, kilkunastoosobowych grupach krewniaczych. Drugi krok to faworyzowanie podczas naturalnej selekcji „ nastawienia na grupę” (group mindedness) zdolności do uczenia się i przestrzegania norm społecznych, odczuwania i podzielania emocji związanych z grupą a wreszcie tworzenia instytucji społecznych, takich jak religia i podporządkowywania się tym instytucjom. J. Haidt „ Prawy umysł. Dlaczego dobrych ludzi dzieli religia i polityka?”.Sopot 2014 s. 297- 299
[18] Charakterystycznym przykładem lewicowego oporu przed naukowymi faktami jest historia badań nad różnicami rasowymi w zachowaniu pomiędzy noworodkami prowadzonych przez Feedmana i jego żonę (o których autor wspominał pt „Aksjomaty”). Kiedy wysłał on wyniki swoich badań w celu publikacji do najbardziej prestiżowego magazynu Science, co działo się dalej opisuje V. Szarich Najbardziej prestiżowy magazyn naukowy w Stanach Zjednoczonych opublikował swoje badania różnic behawioralnych u szczeniąt różnych ras psów bez żadnych problemów i kontrowersji. Artykuł na temat różnic rasowych u noworodków został jednak odrzucony w drodze podzielonego głosowania recenzentów. Freedman następnie przekazał go do Nature (brytyjski odpowiednik amerykańskiego Science), gdzie po raz kolejny sędziowie podjęli podzieloną decyzję. Na szczęście redaktor przełamał impas, oddając swój decydujący głos na publikację. Vincent Sarich and Frank Miele „RaceTHE REALITY OF HUMAN DIFFERENCES” NY 2004 s. 215.
[19] J.P.Rushton „Raca. Evolution and behaviour” New Brunswick 1997 s. 247
[20] Szczegółowy opis eksperymentu znajduje się w J. Rich Charris „Geny czy wychowanie” W-wa 1998 s.142-148
[21] F. Salter „ On genetic interests.Family. Ethnicity. And Humanity in an Age af Mass Migration” New Brunswick 2007 s.102
[22] V. Sarich, F. Mielle „ Race. A reality...” s. 39
[23] Tamże s. 39
[24] J. Heidt tłumaczy to zagadnienie następująco „Moduły przypominają maleńkie przełączniki w mózgach wszystkich zwierząt. Są włączane przez wzory (układy bodźców), które miały istotne znaczenie dla przetrwania w określonej niszy ekologicznej. Kiedy wykryją taki wzór, wysyłają sygnał, który (ostatecznie) zmienia zachowanie zwierzęcia w sposób (zazwyczaj) adaptacyjny. Na przykład wiele zwierząt reaguje strachem, kiedy pierwszy raz widzi węża, ponieważ ich mózg jest wyposażony w obwód neuronalny pełniący funkcję wykrywacza węży” cytując następnie Hirschfelda : „Ukształtowany ewolucyjnie moduł poznawczy – na przykład wykrywacz węży czy urządzenie do rozpoznawania twarzy, (...) – jest adaptacją do grupy zjawisk, które stwarzały problemy lub możliwości w pradawnym środowisku życia danego gatunku. Jego funkcja polega na przetwarzaniu określonego typu bodźców lub informacji, na przykład węży [albo] ludzkich twarzy” J. Heidt „ Prawy umysł..” s. 180
[25] F. Salter „ On genetic interests...” s.217-218
[26] Symulacja komputerowa komputerowa odnosi się do programu uruchamianego na komputerze, który próbuje odtworzyć konkretny system w świecie rzeczywistym. Symulacja wykorzystuje model abstrakcyjny- znany jako „model komputerowy” - w celu symulacji danego zespołu rzeczywistych interakcji w realnym świecie. Tak więc „model komputerowy” to algorytmy i równania używane do uchwycenia zachowania modelowanego systemu, podczas gdy symulacja jest faktycznym działaniem programu, który je zawiera. Modelowanie komputerowe jest powszechnie wykorzystywane w prognozowaniu pogody czy też w badaniu zachowania różnych konstrukcji poddanych obciążeniom.
[27] R. Dawkins „Samolubny Gen” W-wa 1996r s.294-296.
[28] Najwcześniejsza praca na ten temat (Halles 2000) rozpatrywała dylemat więźnia z markerami kolorów w formie klasycznej jako pojedynczą rozgrywkę. Także w tym wypadku gracze współpracowali w interakcjach z innymi graczami o tym samym znaczniku. Mimo, że teoretycznie bez iteracji nie jest to opłacalne. De Dreu i inni 2011 zmodyfikowali rozgrywkę poprzez stymulację graczy oksytocyna w sprayu, reakcje zarówno w „dylemacie więźnia” jak i w „dylemacie wagonu” szły w stronę jeszcze bardziej etnocentrycznych posunięć. Wskazywałoby to,że wszystkie mutacje genetyczne zwiększające podatność na ten hormon będą promowały etnocentryzm, w przeciwieństwie do dysgenicznych mutacji zwiększających wrażliwość na dopaminę. J.Haidt „Prawy...” s.344
[29] E. Dutton „ Race differences..” s.142
[30] F. Salter „ On genetic...” s. 124
[31] Tamże s. 124
[32] Socjobiologia nazywa ten mechanizm „ efektem zielonej brody” E. Dutton „ Race diferrencess...” s.103
[33] J. P. Rushton „ Race.Evolution and Behavior. A life theory perspective” New Brunswick 1997 s. 73-74
[34] Małżonkowie i przyjaciele są najbardziej podobni pod względem wieku, wykształcenia pochodzenia etnicznego, gdzie korelacja wynosiła 0,6. Mniejsza korelacja (0.5) istniała w opiniach i postawach, korelacja (0,4) wynosiła w przypadku zdolności poznawczych a najmniejsza choć ciągle istotna statystycznie korelacja (0,2) dotyczyła typu osobowości cech fizycznych E. Dutton „ Race...” s.105
[35] J. P. Rushton pokazał, że pary, które są bardziej genetycznie podobne, zwykle mają szczęśliwsze małżeństwa niż te, które są genetycznie odległe. Zgodnie z tym badanie przeprowadzone na Islandii przez Helgason i in. (2008), oceniając dane z populacji między 1800 a 1965 r., Odkryło, że płodność była najwyższa wśród par będących trzecimi lub czwartymi kuzynami. Odejście od tego „słodkiego punktu” w obu kierunkach wydawało się obniżać płodność o stałe stopnie. Autorzy argumentowali, że ze względu na względną społeczno-ekonomiczną jednorodność Islandczyków i bardzo znaczące różnice w płodności par oddzielonych drobnym stopniem pokrewieństwa, ich odkrycie mogło mieć podstawy biologiczne. Na przykład odkryli, że współczesne pary islandzkie, które są szóstymi kuzynami, mają wyższą płodność niż te, które są siódmymi kuzynami. Twierdzą zatem, że jednym z możliwych wyjaśnień przemian demograficznych związanych z uprzemysłowieniem - w których pary mają coraz mniej dzieci - jest to, że pary w tych społeczeństwach są coraz mniej spokrewnione. Tamże s. 184
[36] Buss w swoim podręczniku przedstawia ogromny materiał naukowy, przeczący lansowanej przez lewicowe mass- media praktyce odbierania dzieci biologicznym dla „ dobra „ tychże dzieci. Badania naukowe wskazują coś dokładnie przeciwnego zob. D. Buss „psychologia ewolucyjna „ s. 232
[37] GST przewidujące,że ludzie będą bardziej prospołeczni wobec członków własnego etnosu zostało potwierdzone wieloma badaniami żebractwa opisanymi przez F. Saltera : np. badania żebraków w Moskwie z których niektórzy byli etnicznymi Rosjanami, inni odróżniającymi się strojem i językiem Mołdawianami a ostatni odróżniającymi się również rasą cyganami Romskimi, wykazały, że rosyjscy przechodnie nie zmiennie faworyzowali żebrzących rodaków mimo faktu, że Romowie dalece bardzie sprofesjonalizowali swoje żebractwo, wykorzystując tak przekonywujące taktyki jak śpiew, taniec, zaczepienie ludzi, czy też angażowanie w żebractwo dzieci.
[38] Kluczowy tekst Hamiltona z 1975,(zwłaszcza strony. 141 -5O). został nazwany przez antropologa S. L. Washburna w 1976 r. „Redukcjonistycznym, rasistowskim i absurdalnym” Do końca życia Hamilton bronił swoich koncepcji jako prawdopodobnych i wartych uzasadnienia. Odnosząc się do całego artykułu, „prawie nie zmieniłem moich opinii i na pewno nie odnoszę się do tego, co Washburn wskazał jako najbardziej obrażający fragment” (Hamilton 1996, s. 3 1 7). Pozwolił jednak, by w pewnym momencie zawrzeć słowo „kulturowe”, aby wzmocnić już wyrażony pogląd, że w tworzeniu altruizmu działają czynniki kulturowe i genetyczne. „Jednak nigdy nie widziałem żadnych dowodów na to, że interpretacja genetyczna lub element genetyczny jest poza sądem, a mój pomysł jest ogólnie uzasadniony” (ibid.). Hamilton nie sądził, że ten pomysł obraził lub zagroził jakiejkolwiek rasie. Zadziwiające jest, że wiodący genetycy populacyjni, tacy jak L. Cavalli-Sforza, nie odkryli ani nie wykorzystali pracy Hamiltona. Hamilton (1975) oraz Cavalli-Sforza i Bodmer wydają się prowadzić swoje dochodzenia w niewiedzy o sobie nawzajem. Nie jest to zaskakujące, biorąc pod uwagę, że teorii Hamiltona zajęło zdobycie popularności aż do połowy lat siedemdziesiątych XX wieku wśród biologów ewolucyjnych. Reputacja tego artykułu została wzmocniona przez ekspozycję teorii E. 0. Wilsona w jego Socjobiologii z 1975 roku oraz popularyzację The Selfish Gene (1976)Dawkinsa. Pozostaje jednak pytanie, dlaczego genetyka populacji głównego nurtu nadal ignoruje tak ważną teorię. Bodmer i Cavalli-Sforza (1976, s. 554) krótko odwołują się do teorii selekcji krewnych bez oferowania referencji, podczas gdy Cavalli-Sforza i in. (1994) nie cytują żadnego z teoretyków socjobiologicznych. Badania socjobiologiczne nie są cytowane w książkach Cavalli-Sforza (1 99 1; 1 995; 2000). Nawet jedna z jego książek, która zajmowała się przekazywaniem kulturowym między krewnymi, nie zawierała teorii dostosowania łącznego (Cavalli-Sforza i Feldman 1981). Częściowym wyjaśnieniem jest to, że Cavalli-Sforza był zainteresowany głównie wyjaśnieniem ewolucji cech fizycznych i kultury, a nie zachowań społecznych. Jednak wielokrotnie komentował kwestie nacjonalizmu. rasizmu i migracji jako kwestie ściśle związane z altruizmem i pokrewieństwem. Jednak na podstawie samej pracy Cavalliego-Sforzy nigdy nie zgadłoby się, że rodzice byli genetycznie zainteresowani swoimi dziećmi. Do 1975 roku Hamilton zdefiniował na nowo teorię dostosowania łącznego tak, aby mogła oszacować dostosowanie łączne na podstawie danych z testu genowego, co z pewnością jest ważnym krokiem dla genetyków populacji próbujących zrozumieć ewolucję społeczną. Zagadkę nieobecności Hamiltona w pracy Cavalli-Sforzy pogłębia fakt, że obaj podziwiali teorię ewolucji R. A. Fishera (np. Cavalli-Sforza 2000, s. 22) i przyjęli swoją teorię skoncentrowaną na genach. Dopóki Hamilton nie zmodyfikował swojej teorii, obaj przyjęli zasadniczo tę samą definicję współczynnika pokrewieństwa. Hamiltonowi można zarzucić, że nie odwołuje się do literatury genetyki populacyjnej opublikowanej wiele lat po ukazaniu się swojej przełomowej pracy, ale jest odwrotnie. Naukowiec z naukowym zasięgiem Cavalli-Sforza musiał być świadomy teoretycznej pracy Hamiltona. To naukowe kunktatorstwo Cavalli Sforzy potwierdza również Lynn w Race differences in intelligence (gdzie kilka razy w przeciągu swojej kariery naukowej zmieniał on zdanie na temat istnienia i nieistnienia rasy jako naukowej kategorii w stosunku do człowieka)
[39] Zob. E.O. Wilson „Konsiliencja. Jedność wiedzy” Poznań 2011
[40] Takim przykładem jest pokrewieństwo ludów Mongolskich i Turańskich pochodzące od założyciela pierwszej organizacji polityczno militarnej scalającej te plemiona. Poprzez badania genetyczne nad haplogrupami (chromosom Y, który jest dziedziczony tylko w linii męskiej) ustalono,że jego wnuk Czyngis-Han, twórca Imperium Mongolskiego posiada obecnie 16 milionów potomków męskich na terenach dawnego imperium okalających Mongolię. Porównując to z faktem,że przeciętny mężczyzna z tamtych czasów posiada obecnie ok 20 potomków, widać, że Han tworząc imperium, dzięki dostosowaniu łącznemu był o 800000 razy skuteczniejszy od średniej. Zob. V.Sarich, R. Mielle „Race Reality of...” s. 261