Prawybory w Konfederacji okazały się dużym sukcesem frekwencyjnym i organizacyjnym, muszę przyznać, że jestem zaskoczony tym jak sprawnie to wszystko funkcjonuje – dotychczasowe projekty Korwina i Winnickiego cechowała totalna amatorszczyzna i wielki bajzel organizacyjny. Konfederacja przetrwałą porażkę w wyborach do Europarlamentu, potem, w dużej mierze dzięki TVP, zrobiła rewelacyjny wynik w wyborach do Sejmu. Prawybory to był majstersztyk, co doceniają nawet przeciwnicy tej formacji (sam zresztą się do nich zaliczam). Oto zorganizowano 16 zjazdów wojewódzkich, w których mógł wziąć udział każdy, kto się zarejestrował i wpłacił 30 zł, wystartowało dziewięcioro kandydatów, dając zwolennikom prawicowej koalicji realny wybór. Następnie odbył się zjazd elektorski i w ten sposób Krzysztof Bosak uzyskał nominację. Prawybory pokazały słabość i skłócenie korwinistów, ruch z czterema kandydatami był wyjątkowo kretyński, a zjazd elektorski okazał się ich klęską. JKM -a własne kuce wysłały na emeryturę, pocieszny widok. Ale to już nie mój problem. Zobaczyliśmy siłę i zorganizowanie tworu, który miał być tylko efemerydą, sam to zresztą przepowiadałem, jedyną rysą na szkle było zachowanie Korwina, który nie umiał się pogodzić z porażką, co było widać już po pierwszych zjazdach. Oczywiście w dalszym ciągu pozostaję krytykiem Konfederacji jako liberalno-szurowskiego szamba, nie mogę jednak nie zauważyć, że niepostrzeżenie stała się ona bardzo poważnym graczem.
Krzysztof Bosak ma duże szanse na naprawdę dobry wynik w wyborach prezydenckich, druga tura jest oczywiście nierealna, ale o podium może powalczyć. Konfederacja wciąż jest jeszcze świeża, ma duży potencjał jako partia antysystemowa, głos na Bosaka jawi się jako głos sprzeciwu przeciwko establishmentowi III RP. Partie ideowe, kontestujące zastaną rzeczywistość posiadają dużą zdolność mobilizowanie wyborców, widzieliśmy to podczas jesiennych wyborów parlamentarnych, a wcześniej KNP, Kukiz, czy z drugiej strony Palikot i Wiosna. Jakkolwiek śmiesznie by to dla nas nie brzmiało – właśnie w ten sposób są oni postrzegani przez potencjalnego wyborcę.
Zastanówmy się jednak co kandydatura posła Bosaka oznacza dla nacjonalistów. Mimo, że daleko mi do Konfederacji, muszę przyznać, że wystawienie byłego prezesa MW to bardzo dobra wiadomość. Dlaczego? Krzysztof Bosak to oczywiście przedstawiciel nurtu liberalnego, któremu do narodowego radykalizmu jest równie daleko jak Marianowi Kowalskiemu do wyższego wykształcenia, jednak mimo wszystko wywodzi się ze środowiska narodowego i jest z nim kojarzony. Tym co najbardziej powinno nas interesować są tematy, które wybrzmią w kampanii. Wybory i tak wygra Andrzej Duda, który w drugiej turze zmierzy się z Małgorzatą Kidawą-Błońską. Będziemy świadkami wojenki PiS kontra AntyPiS. To, co nas interesuje, to kampania, która będzie kształtowała myślenie Polaków. Ostatnie lata zaostrzyły wojnę kulturową, mimo prawicowego rządu, to liberalna lewica święci na tym polu triumfy, zmieniając myślenie Polaków. Widzimy pustoszejące kościoły, coraz częstsze fizyczne ataki na księży, wzrost poparcia dla aborcji i tolerancji dla części rowerowych – to wszystko efekt bierności prawicy i nadmiernej aktywności środowisk lewicowo-liberalnych.
Mimo wszystkich wad Bosaka w sprawach ochrony życia poczętego nic nie można mu zarzucić, podobnie w kwestii państwa okupującego Palestynę i wasalnej polityki wobec USA wypowiada się racjonalnie, doskonale również wie, że na tych tematach może zyskać trochę głosów i odróżnić się od kandydata Prawa i Sprawiedliwości, a to najlepsza gwarancja.
Jako praktykujący katolik kandydat Konfederacji dużo będzie mówił o katolickości naszej tożsamości i kultury, o katolickiej moralności. To w dobie walki z tęczową zarazą, gigantycznego poparcia dla legalizacji aborcji i hedonistycznego, konsumpcyjnego stylu życia , bardzo ważne.
Rządy Prawa i Sprawiedliwości przyniosły nam masową imigrację, skala tego zjawiska przeraża. Bosak, mimo bredni, że murzyn może być Polakiem, dostrzega problem i głośno o nim mówi. Możemy oczekiwać, że ten temat pojawi się w kampanii. Imigranci, coraz częściej spoza Europy, pracujący za grosze, spowalniający wzrost płac Polaków – zmiany struktury etnicznej naszego społeczeństwa widać gołym okiem.
Nacisk z prawej strony i obawa przed utratą części elektoratu to jedyne co może zmusić PiS i Andrzeja Dudę do korekty swojej polityki, oczywiście nie do radykalnego zwrotu, ale lekkich zmian.
Oczywiście widzę też zagrożenia. Krzysztof Bosak reprezentuje Konfederację, która jest dziwaczną koalicją narodowców od Winnickiego z liberałami Korwina, monarchistą Braunem i ekstremalną szurią (oficjalnie są tam proepidemicy, a jakby dobrze poszukać to i jacyś płaskoziemcy pewnie by się znaleźli). Sam kandydat wielokrotnie flirtował z liberałami i spodziewać się możemy, że sporo będzie mówił o tak zwanej „wolności gospodarczej” mamiąc młode pokolenie patriotów wolnorynkowymi bredniami. Tym bardziej, że wielu korwinistów deklaruje, że nie będzie na niego głosować uważając kandydata za „narodowego socjalistę” (dla tej sekty każdy, kto nie neguje potrzeby istnienia państwa to socjalista), będzie musiał zawalczyć o to, żeby poszli na wybory. Obecność w Konfederacji proepidemików również nie nastraja optymistycznie.
Konkurenci Bosaka na pewno zrobią dużo, żeby musiał się tłumaczyć z rzekomego „faszyzmu”, banerów Czarnego Bloku na Marszu Niepodległości, „rasizmu”...i tego właśnie boję się najbardziej. Wszyscy pamiętamy w jak haniebny sposób Bosak i Winnicki zachowali się po 11 listopada 2017 roku – deklarację antyrasistowską, będącą w rzeczywistości wyparciem się pojęcia narodu jako wspólnoty etniczno-kulturowej i słowa o zakochaniu się w murzynce. Bosak i RN, a tym bardziej Konfederacja zrobią dużo, żeby nie wyjść na „rasistów”. Naprawdę, bardzo boję się tego, że Bosak jeszcze bardziej sprawi, że elektorat Konfederacji będzie pojmował narodowość jako wybór, paszport, czy światopogląd (murzyn może być Polakiem, ale przeciwnik polityczny już nim nie jest). A skoro lider narodowców twierdzi, że narodowość to nie jest kwestia etniczna...
Częstym zarzutem wobec Bosaka na pewno będzie fakt, iż nigdy w swoim życiu nie lubił ciężko pracować, co sprawia, że średnio rozumie pracujących Polaków. Jego kontrkandydaci i media na pewno skwapliwie to wykorzystają.
Ciekawi mnie jak będzie wyglądała kampania wyborcza Krzysztofa Bosaka, wszystkie samodzielne starty RN, a także eksperyment z wystawieniem w poprzednich wyborach prezydenckich półanalfabety kończyły się katastrofą, a same kampanie były wyjątkowo nieudolnie prowadzone, duży w tym udział samego kandydata. Jednak Konfederacja póki co wygląda bardzo profesjonalnie i można przewidywać, że do tych wyborów naprawdę się przyłożą.
Pisząc ten tekst, nie zamierzam nikogo namawiać do oddania głosu na Bosaka, sam nie wiem czy to uczynię (raczej nie), życzę jednak jak najlepszego wyniku. Życzę nie dlatego, że poznałem go osobiście prawie dekadę temu (Roberta Winnickiego i wiceministra od kilometrówek znam nawet dłużej, a życzę im wszystkiego najgorszego), ale dlatego, że dobra kampania wyborcza i wynik Krzysztofa to najlepsze co może nas spotkać. Bosak jest gwarantem, że głośno wybrzmią tematy ochrony życia poczętego, sprzeciwu wobec wasalnej polityki względem USA i państwa położonego w Palestynie, czy masowej imigracji zarobkowej. W kwestii walki ze zboczeńcami poseł z okręgu świętokrzyskiego bywa zbyt liberalny, delikatnie rzecz ujmując, jednak jego wypowiedzi w dalszym ciągu są dużo lepsze od tych establishmentowych. To są sprawy dla nas bardzo ważne, a zasięg, jaki daje kampania w wyborach prezydenckich jest naprawdę ogromny, tym bardziej, że to już nie jest egzotyczny kandydat po podstawówce, który ledwo umie czytać (a i co do tego mam wątpliwości), a poważny reprezentant dużej siły politycznej. Tak więc – Krzysztofie! Życzę wszystkiego najlepszego i dwucyfrowego wyniku. Życzę nie z sympatii do Konfederacji, bo tej delikatnie mówiąc nie lubię, ale licząc, że w kampanii będziesz mówił o rzeczach ważnych, i że dzięki Tobie parę spraw wejdzie do debaty publicznej. Liczę, że Twoja kandydatura pomoże dotrzeć do ludzi z tymi tematami, które są bliskie i Tobie i nam, a takich jest wbrew pozorom dalej sporo. Jednocześnie nie deklaruję oddania na Ciebie głosu – w dalszym ciągu wiele nas różni, i wszystko zależy od tego co będziesz mówił w kampanii, czy skupisz się na tematach, które są dla nas ważne, czy będziesz karmił potencjalnych wyborców bredniami o wolnym rynku, potępiał radykalizm i zakochiwał się w murzynce. Jedno jest pewne – jakiekolwiek słowo po stronie proepidemików i gwarantuję antykampanię. Oczywiście gdyby prawybory wygrał ktokolwiek inny ten tekst w ogóle by nie powstał, a ja nawet nie rozważałbym oddania ważnego głosu, tak samo jak nie oddałem go w wyborach parlamentarnych, ani europejskich.
Oceniając Konfederację negatywnie, znając liberalizm Bosaka i pamiętając deklarację antyrasistowską, zakochiwanie się w murzynce i błazenadę z projektem zaostrzenia artykułu 256 kodeksu karnego, z niecierpliwością czekam na kampanię. Chcę zobaczyć, jak dobrze wypadający w mediach kandydat mówi w nich rzeczy, które są dla nas ważne. Bosak i tak prezydentem nie zostanie, do drugiej tury nie wejdzie. Z nacjonalistycznego punktu widzenia ta kandydatura to dar od losu bo część z naszych postulatów wybrzmi w debacie publicznej. Jak wiele? Tego nie wiemy. Nie wiemy też jak bardzo Bosak będzie chciał się przypodobać liberałom. Wiemy za to, że w końcu głośno wybrzmią sprawy ochrony życia poczętego, sprzeciwu wobec masowej imigracji, parad części rowerowych (choć w tej kwestii KB miał kilka nieładnych wypowiedzi), czy wasalnej polityki wobec USA i państwa położonego w Palestynie. Wybory na pewno zwiększą zainteresowanie nacjonalizmem, choć raczej w bardzo ugładzonej formie, możemy się spodziewać fali zgłoszeń do RN, MW również zyska nowych członków. Popularność jaką zyska Bosak sprawi, że więcej ludzi zacznie szukać narodowych treści w Internecie, część nich na pewno trafi na Autonoma, Kierunki czy wreszcie sam Szturm, zwiększy się liczba czytelników Polityki Narodowej. Zupełnie nieoczekiwanie dostaliśmy największą szansę od czasów pierwszych Marszów Niepodległości. Szkoda tylko, że praktycznie nic nie zależy tutaj od nas, a bardzo wiele od kandydata do którego trzeba mieć dużo zastrzeżeń.
Maksymilian Ratajski