Współczuję różnej maści lewicowym i liberalnym intelektualistom. Gdy czytają albo piszą o innych autorach, zawsze muszą przeprowadzić dociekania biograficzno-ideowe rodem z niemieckiego Ahnenerbe: czy dany autor przypadkiem nie był jakimś faszystą, nacjonalistą, lub innym reakcjonistą? Z kim współpracował, dla kogo pisał? Z kim utrzymywał kontakty towarzyskie? Czy aby nie był zbyt heteronormatywny, zbyt opresyjny czy patriarchalny? Czy wolno czytać, czy wolno cytować? Co właściwie wypada pomyśleć i co właściwie wypada napisać?
Jak wiadomo, w miarę postępu liberalizmu walka ideowa zaostrza się, zatem teraz podejrzani już są nie tylko rzeczywiści faszyści czy nacjonaliści, już nie tylko ludzie utrzymujący z nimi kontakty, już nawet nie letni konserwatyści – ale także wszyscy biali i wszyscy mężczyźni. A sięganie po autorów spoza kręgu europejskiego niewiele tutaj pomaga, bo poziom patriarchalności i etnocentryczności tych kultur jest o wiele wyższy od naszego. Światek lewicowych i liberalnych intelektualistów przypomina zapiekłe i nudne kółko talmudyczne, w którym powtarza się wciąż te same komunały o wciąż tych samych tekstach. I pomimo że coraz więcej pompowane jest w to wszystko kasy, to zwłaszcza od kiedy ciężar walki o „prawa mniejszości” wzięły na siebie międzynarodowe korporacje, znaczenie i oddziaływanie tych wątłych fizycznie i martwych umysłowo elit są coraz mniejsze.
Tymczasem nacjonalizm oznacza wolność – również intelektualną. Zatem wszyscy, którzy przeszli na białą stronę mocy i poświęcili się działaniom metapolitycznym, mogą swobodnie poruszać się po szerokich ideowych przestrzeniach, wciąż odnajdując kolejnych myślicieli i kolejne myśli, które coraz bardziej rozkręcają coraz silniejszy europejski nacjonalizm.
Prawdziwi nacjonaliści są dumni z osiągnięć swojego narodu, ale bez kompleksów wyższości i niższości podchodzą do dziedzictwa innych narodów, nawet tych najbardziej odległych: geograficznie, etnicznie czy kulturowo. O fascynacji europejskich nacjonalistów i reakcjonistów kulturą Indii napisano już niejeden artykuł. W niniejszym eseju chciałbym tropem Ezry Pounda pójść na wschód – do Chin i zastanowić się, jakie praktyczne wnioski współcześni nacjonaliści mogą wyciągnąć z lektury Sztuki wojny Suna Zi.
Sama Sztuka wojny (czy Sztuka wojenna) jest na Zachodzie dziełem dość znanym – niestety nie tak często czytanym i niestety jeszcze rzadziej stosowanym. Sun Zi, znany również jako Sun Tzu – i pod wieloma innymi mianami, zależnie od zastosowanego systemu transliteracji czy spolszczenia – w swoich wywodach na temat prowadzenia wojny kieruje się podstawową zasadą: skutecznego pokonania wroga jak najmniejszym kosztem. Z tego wynika jego przywiązanie do idei efektywnego działania, do odniesienia zwycięstwa w jak najprostszy sposób. I jak już dawno zauważyli autorzy zajmujący się strategią polityczna czy biznesową – wiele sformułowanych przez Sun Zi zasad można z powodzeniem stosować poza działaniami militarnymi.
Pozwólmy sobie na samym początku sformułować dwa zastrzeżenia. Po pierwsze – wiele znaczeń, zwłaszcza tych mniej oczywistych, zjawisk pochodzących z innej kultury jest dla nas niezrozumiałych, nie tylko z powodu tego, że inny język nie jest całkowicie przekładalny na nasz rodzimy (np. chiński na polski), ale także dlatego że inne kultury oparte są na innych ideach czy innych pojęciach, które często są niemożliwe do zrozumienia dla osób, które do tych narodów nie przynależą. Po drugie – nie wszystko co pisze Sun Zi ma przełożenie na działanie pozamilitarne (np. rada „Na urwistym terenie trzeba zająć pozycję wysoko po stronie po stronie słonecznej i czekać na przeciwnika” - ma zastosowanie tylko w warunkach wojny prowadzonej w dawnych Chinach).
Przyjrzyjmy się jednak tym radom Suna Zi, które mogą być inspiracją dla polskich (i europejskich) nacjonalistów.
W I rozdziale, wersy 17-19 Sun Zi radzi: „Wojna to sztuka wprowadzania w błąd. Więc jeśli coś możesz, udawaj, że nie możesz. Jeżeli jesteś gotów, udawaj bezczynność. Będąc blisko, udawaj, że jesteś daleko. Będąc daleko, udawaj, że jesteś blisko.” Jaki wniosek płynie z tego dla nas? Jeżeli planujemy jakieś konkretne działania, zawsze należy wprowadzać naszych przeciwników w błąd. Jeśli planujemy jakieś duże wydarzenie, powinniśmy sprawiać wrażenie, że wcale tego nie robimy. Jeśli gdzieś się nas spodziewają, powinniśmy pojawić się całkiem gdzieś indziej. Jak dalej radzi Sun Zi (I. 26): „Atakuj, kiedy [wróg] nie jest na to przygotowany. Pojawiaj się tam, gdzie on się ciebie nie spodziewa.” Przykładowo – jeśli wiemy, że całe siły represyjne w Warszawie przed 11 listopada nastawione są na rozbicie inicjatyw nacjonalistycznych, to zamiast organizować wtedy koncert w Warszawie, można zorganizować seminarium MMA tydzień później w Krakowie. Sun Zi zawsze doradza, aby nie podążać za instynktem i uczuciami, tylko za chłodną kalkulacją i rozumem. Zatem jeśli naszym celem jest doprowadzenie do spotkania nacjonalistów i zapewnienia im przestrzeni do swobodnej wymiany myśli oraz nawiązania nowych kontaktów organizacyjnych, najlepiej zrobić w miejscu i czasie najbardziej dogodnym dla nas, nie dla naszych wrogów. Natomiast jeśli naszym celem jest pokazanie, że nacjonaliści są obecni nawet na najbardziej prestiżowym i opanowanym przez wroga terenie, o wiele lepszym pomysłem są błyskawiczne akcje propagandowe, jak rozwinięcie dużego baneru w widocznym miejscu przez możliwie najmniejszą grupę aktywistów. Świetnym przykładem takiego skutecznego działania zmylającego wroga są akcje identytarystów, którzy organizują małe i widowiskowe happeningi, na które nie mają czasu zareagować ani funkcjonariusze systemu, ani ich antysystemowi pomagierzy. Co więcej – nie mogą się na nich pojawić agenci dezinformacji, czyli dziennikarze, a relacje medialne są całkowicie tworzone i kontrolowane przez samych inicjatorów tych akcji.
Co do samego działania wobec wroga Sun Zi udziela nam więcej rad (I. 20-25): „Jeżeli wróg szuka swej korzyści, pokaż mu przynętę, aby go zwabić. Pomieszaj przeciwnika i wtedy uderzaj. Kiedy jest groźny, przyczaj się i bądź podwójnie gotów. Kiedy jest silniejszy, unikaj go. Kiedy wpada w gniew, podbechtuj go. Kiedy lękliwy i ostrożny, pobudzaj go do zadufania. Kiedy wypoczęty, nękaj go i wyczerpuj. Kiedy jednomyślny, skłócaj go.” Można to podsumować krótko – uderzaj wroga tam, gdzie jest słaby, unikaj tam, gdzie jest silny. Rób zawsze to, co dla wroga będzie najmniej wygodne i najbardziej szkodliwe. Jeżeli przyjrzymy się sytuacji europejskich nacjonalistów, widzimy, że stoimy naprzeciwko systemowi o największych w historii możliwościach inwigilacji i nękania, przy którym dawne systemy totalitarne wydają się prymitywne i archaiczne. Celem tego globalnego systemu jest unicestwienie Europejczyków i zastąpienie ich ludźmi z innych grup etnicznych, a za głównego wroga w realizacji tego celu agenci systemu uważają europejskich nacjonalistów. Jednak ten system oparty jest na kłamstwie. Po naszej stronie stoi prawda – o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości Europy i Europejczyków. Siłowanie się z systemem na poziomie materialnym jest obecnie raczej niemożliwe (choć taka możliwość może pojawić się w każdej chwili – jak pokazuje chociażby przykład Ukrainy). Jednak całkowicie możliwe jest rzucenie wyzwania systemowi na poziomie idei. Nie możemy liczyć na to, że mainstream kulturowy nagle zacznie głosić nasze idee. Jednak możemy tworzyć alternatywny obieg idei – co już robimy i w czym odnosimy coraz większe sukcesy. Zresztą, jak mówi sam Sun Zi (III.4): „najważniejsze jest uderzenie w samą strategię przeciwnika”.
Rady Sun Zi działają jednak też w drugą stronę – wróg dąży do tego, żeby nas sprowokować do nierozsądnego działania, stara się nas skłócić, chce żebyśmy zrobili to, co dla niego będzie wygodne. Nasze działania muszą iść w przeciwną stronę – zawsze wybierajmy to, co jest najlepsze dla nas, a najgorsze dla wroga. Dlatego bardzo ważne jest szczere, realistyczne i ciągłe ocenianie zarówno samego ruchu nacjonalistycznego jak i naszych przeciwników: „Znaj wroga i znaj siebie, a choćbyś stoczył sto bitew, nic ci nie grozi” (III.31).
Sun Zi określa okoliczności, w których można przewidzieć zwycięstwo (III.25-28): „Zwycięży ten, kto wie, kiedy walczyć, a kiedy nie walczyć. Zwycięży ten, kto umie dowodzić zarówno dużymi siłami, jak i małymi. Zwycięży ten, w czyich szeregach dowódcy i żołnierze pragną tego samego. Zwycięży ten, kto roztropny i wyczekuje, kiedy wróg okaże się nieroztropny.” Zauważmy, że nie mówi: zwycięży ten, kto idzie na żywioł, kieruje się emocjami i opinią kolegów. Nikt w historii nie wygrał żadnego poważnego starcia w ten sposób.
Sun Zi radzi nam też (IV.13-14): „Dowódca umiejący walczyć zajmuje pozycje, na których nie może być pokonany, i nie traci żadnej sposobności, aby pokonać wroga. Dlatego zwycięskie wojsko nie rusza do bitwy, dopóki nie ma zapewnionych warunków do zwycięstwa. Natomiast wojsko skazane na klęskę najpierw rusza do bitwy, a potem spodziewa się wygrać”.
Nacjonaliści muszą wykorzystywać swój potencjał – swoje mocne strony. Musimy być jak woda, która wchodzi tam, gdzie jest wolna przestrzeń, a omija kamienie, których nie może poruszyć. Przyjrzyjmy się kwestii alternatywnej kultury nacjonalistycznej. W obszarze muzyki widzimy, że istnieje scena RAC, HateCore czy ostatnio coraz mocniejszy NSBM – ale generalnie duża część sceny BM czy neofolk jest co najmniej obojętna wobec idei nacjonalistycznej, a wielu znanych i uznanych artystów w mniejszym lub większym stopniu popiera co najmniej niektóre z naszych idei. Nie uda nam się stworzyć żadnego nacjo-popu i zdominować muzycznego mainstreamu, ale możemy z powodzeniem tworzyć kolejne sceny alternatywne, czego przykładami są pojawienie się takich zjawisk jak fashwave czy nacjonalistyczny rap. Mamy zbyt mało środków, aby tworzyć wysokobudżetowe filmy pełnometrażowe czy gry komputerowe, ale możemy tworzyć seriale animowane (przykład sukcesu: „Murdoch Murdoch”) czy teledyski (kolejny sukces: Peste Noire „Le Dernier Putsch” oraz „Spirit of 1871”). Są też obszary sztuki, które wymagają niewielkiego nakładu środków materialnych, za to ogromnego talentu i pracowitości czyli literatura, komiks czy sztuki wizualne. Zresztą tutaj też nacjonaliści odnoszą sukcesy, żeby wymienić chociażby dwóch świetnych przedstawicieli nowej poezji formalistycznej Juleigh Howard-Hobson czy zmarłego niedawno, mieszkającego w Polsce, ale tworzącego po angielsku Leo Yankevicha, a także powieściopisarza Tito Perdue (z wątkami nacjonalistycznymi czy tożsamościowymi eksperymentuje kilku współczesnych pisarzy głównego nurtu, niektórzy prywatnie z nami sympatyzują) czy artystę wizualnego Charlesa Krafta.
Sun Zi powiada (XI.35-36): „[Wódz] zmienia swój sposób działania i przekształca plany, aby ludzie nie wiedzieli, co robi. Zmienia miejsce obozowania i wybiera drogi okrężne, aby nie można było ich przewidzieć”. Zatem należy działać w sposób nieprzewidywalny i nieszablonowy, aby wciąż zaskakiwać wroga. Należy nie tylko uderzać tam, gdzie się nie spodziewa, ale też w sposób, któremu nie będzie mógł zapobiec. Tutaj naszym sprzymierzeńcem są wszystkie nowe technologie. Owszem, system wykorzystuje je do inwigilacji i kontroli swoich wrogów, ale działa zawsze w sposób reaktywny – reaguje na już podjęte działania. My możemy podjąć akcję o wiele szybciej na jeszcze niesprawdzonych obszarach. Dobrym przykładem nowości, których system nie zdołał jeszcze całkowicie skontrolować, jest BitCoin (w odróżnieniu od kontrolowanego przez system PayPala). Zachodni nacjonaliści (przede wszystkim amerykańscy) inwestowali na samym początku w BitCoina i dobrze na tym wyszli, nie tylko dlatego że wzrost ceny BitCoina zwiększył dostępne dla nich środki finansowe, ale także dlatego, że stworzyli w ten sposób funkcjonujące w nacjonalistycznym kontr-systemie drogi przekazywania środków potrzebnych do jego istnienia. (Warto zaznaczyć, że w przypadku amerykańskich nacjonalistów represje systemu objęły nie tylko konta na PayPalu, ale także zwykłe konta bankowe).
Trzeba inwestować czas i wysiłek we wszystkie alternatywne kanały komunikacji takie jak Telegram, Gab, Minds czy BitChute – zwłaszcza dopóki są one darmowe i we wstępnym stadium rozwoju. Nie wiadomo kiedy i które z nich osiągną sukces i nagle zyskają na popularności. Z perspektywy czasu okazuje się, że warto było działać na takich platformach jak YouTube, Twitter, Facebook czy Instagram. Teraz rzeczywiście nastąpiła wielka akcja cenzurowania tych głównych mediów społecznościowych, ale treści nacjonalistyczne były na nich obecne w momencie, kiedy media te zyskały swoją maksymalną popularność, a jednocześnie cenzura była na nich o wiele mniej sprawna. Dzięki temu treści nacjonalistyczne weszły do szerszego obiegu, nadal są w tych mediach obecne dzięki mniej znanym użytkownikom czy kanałom dokonujących kolejnych reuploadów cenzurowanych materiałów. Warto też pamiętać, że w aspekcie promocji nacjonalizmu ruch osiągnął w ostatniej dekadzie ogromny sukces – o ile treści nacjonalistyczne nie zdominowały mainstreamu, to przez ostatnie półwiecze nigdy nie były aż tak dostępne i rozpowszechnione jak w tej chwili.
Zgodnie z radami Sun Zi, nacjonaliści muszą realistycznie dopasować się do istniejących warunków. Powracającym tematem jest stworzenie w Polsce realnego fizycznego centrum dla nacjonalistycznej kontrkultury i aktywizmu, na wzór takich miejsc działających w innych krajach. Musimy jednak zawsze pamiętać o specyfice sytuacji w Polsce – tu i teraz. Casa Pound wpisuje się we włoską tradycję względnego bezprawia i samowoli, a także wykorzystuje szerokie społeczne poparcie dla radykalnych idei. Z kolei kijowski Kozacki Dom wykorzystuje sukces ukraińskich nacjonalistów po niedokończonej rewolucji Majdanu, którzy dosłownie wywalczyli sobie silną pozycję, a także wprowadzili swoich przedstawicieli do polityki zarówno lokalnej jak i krajowej. W warunkach polskich zajęcie opuszczonego budynku w stolicy i utrzymanie go byłoby raczej niemożliwe. Lewej stronie udaje się to osiągnąć jedynie tam, gdzie mają duże poparcie ze strony oficjalnej władzy lokalnej – przy innej sytuacji politycznej wszystkie te „centra” zniknęłyby szybciej, niż zdążylibyśmy powiedzieć „anarchiści realizują program kulturowy globalnych korporacji”. Jednak to, co jest w Polsce możliwe to spotkania w prywatnych mieszkaniach, a ostatecznie zakupienie nieruchomości i tam prowadzenie działalności nacjonalistycznej. Niektórzy narzekają też, że wiele można by zrobić, ale nie ma gdzie – natomiast tutaj również można zastosować starą chińską zasadę „jeśli nie drzwiami, to oknem”: jeśli nie ma żadnego lokalu, gdzie można się spotkać, trzeba to zrobić poza lokalem, czyli po prostu na dworze, co w sezonie wiosenno-letnim czy podczas złotej polskiej jesieni jest całkowicie wykonalne.
Sun Zi zrywa ze starą chińską tradycją prowadzenia wojny, podobnie jak w Europie z tradycją rycerską zerwał Machiavelli. Obaj reprezentują nowe podejście w nowych czasach, w których nie liczy się już duma, sława czy honor, tylko skuteczność i zwycięstwo. Sun Zi daje nam jasną, ale trudną do realizacji radę: odejście do emocji, osiągnięcie wysokiej samodyscypliny, przemyślane, konsekwentne, ale elastyczne działanie nastawione na skuteczne osiągnięcie zamierzonych celów przy skrajnie realistycznej ocenie sytuacji swojej i wroga – aż do zwycięstwa.
Post scriptum: Na rynku dostępnych jest wiele polskich wersji dzieła Suna Zi. Jednak większość z nich to słabe przekłady angielskich popularnych przekładów. Polecam spolszczenie i opracowanie autorstwa Roberta Stillera: Sun Zi, Sztuka wojenna. Chiński traktat o skutecznej taktyce i strategii w walce zbrojnej oraz w życiu i interesach, vis-a-vis Etiuda, Kraków 2011. Oprócz tytułowej Sztuki wojennej zawiera ona równie ciekawe: Sztukę wojenną Wu Qi oraz Trzydzieści sześć podstępów Tana Daoji.