Nad Europą krąży widmo - wzbiera nadchodząca fala - pod zastygłą powierzchnią buzuje gorąca lawa - po ciszy nadciąga burza: w dyskursie publicystycznym pojawiają się kolejne metafory, które mają trafnie opisać sytuację istniejącą we współczesnej Europie. Niezależnie od tego, którą z nich uznamy za najlepiej opisującą rzeczywistość, jedno nie ulega wątpliwości: sytuacja w Europie jest napięta i w najbliższej przyszłości czekają nas ogromne zmiany. Odnosi się to do wszystkich aspektów otaczającej nas rzeczywistości: społecznego, demograficznego, kulturowego, politycznego czy ekonomicznego.
Jak zatem wygląda sytuacja? W całej Europie panuje skostniały system, który nie przystaje do nowej rzeczywistości tak, jak istniejące na początku XX wieku monarchie nie przystawały do rzeczywistości budzącej się świadomości i wzrastających aspiracji wszystkich europejskich narodów. W całej Europie rządy sprawuje elita polityczno-biznesowo-kulturowa, która jest oderwana od mentalności i codziennego życia rządzonych społeczeństw w równym stopniu, co francuska lub rosyjska arystokracja zaraz przed dwiema wielkimi rewolucjami.
Neoliberalna ekonomia nie jest w stanie spełnić podstawowych aspiracji większości Europejczyków, zwłaszcza młodych, dla których praca na etat, własne mieszkanie, pensja pozwalająca na utrzymanie rodziny, czy nawet podstawowe ubezpieczenie zdrowotne, perspektywa jakiejkolwiek emerytury, wolne weekendy i coroczny urlop, są nieosiągalnymi luksusami, znanymi z opowieści rodziców, czy coraz częściej dziadków. Elita polityczno-biznesowo-kulturowa jest w coraz większym stopniu zamknięta i dołączenie do niej jest równie trudne, o ile nie trudniejsze, niż awans do arystokracji w dawnej Europie. Różnice ekonomiczne między rządzącymi a rządzonymi są gigantyczne i powiększają się z każdym rokiem. Dysproporcje w zarobkach między pracownikami a dyrektorami są w tej chwili większe niż między fabrykantami a robotnikami w okresie wczesnego kapitalizmu.
Wraz z narastaniem różnic ekonomicznych nasila się kulturowa wojna liberalnej oligarchii przeciw Europejczykom. Rządzący nie realizują nawet podstawowych postulatów ludzi, których rzekomo reprezentują. Większość Europejczyków nie chce masowej imigracji czy agresywnej normalizacji takich zaburzeń seksualnych jak pedofilia czy transseksualizm. Europejczycy są sfrustrowani – większość uważa, że elita czy instytucje ich nie reprezentują. Gniew narasta szczególnie wśród młodych, a szczególnie wśród młodych mężczyzn, którzy stanowili, stanowią i będą stanowić największą siłę wśród wszystkich społeczeństw, a którzy w sferze realnej, ekonomicznej i politycznej, są spychani na margines, natomiast w sferze symbolicznej obarczani są winą za wszelkie zło tego świata.
Frustracja jest tak duża, że gdyby w którymś z europejskich krajów zdeterminowana grupa rewolucjonistów, zaczęła polityków, biznesmenów, czy celebrytów wieszać na latarniach albo ścinać gilotyną, większość społeczeństwa zareagowałaby na to wzruszeniem ramion lub wiwatowała patrząc na kolejne toczące się głowy.
Odpowiedzią na utratę zaufania Europejczyków do rządzącej oligarchii, na narastającą frustrację, w świecie polityki jest zjawisko populizmu. Mamy przez to na myśli wszystkie ruchy społeczne i polityczne, których głównym hasłem jest zmiana panującego porządku politycznego – obalenie oligarchii i przeprowadzenie reform, które poprawią codzienne życie Europejczyków. Oderwanie oligarchii od rzeczywistości świetnie widać w próbie opisania tego zjawiska przez systemowych polityków, publicystów, czy badaczy życia społecznego – potrafią jedynie powtarzać zaklęcia o populizmie, zakłócaniu porządku, widmach nacjonalizmu, powrocie Hitlera. Jednak tak jak czary szamana przestają działać, gdy ludzie nie wierzą już w magię, tak samo zaklęcia sługusów oligarchów utraciły swą moc, gdy ludzie przestali w nie wierzyć.
Populizm jest na tyle skomplikowanym zjawiskiem, że nie da się go opisać posługując się starymi kategoriami prawicy i lewicy, czy konserwatyzmu i liberalizmu. Tak jak wszystkie dynamiczne ruchy rewolucyjne, jak przedtem rewolucjoniści francuscy, czy w XX wieku socjaliści, bolszewicy, faszyści, narodowi socjaliści – populiści są eklektyczni w zakresie zarówno ideologii jak i strategii. Bo taki też jest światopogląd ludzi, którzy te ruchy tworzą – chcą z jednej strony rozdziału kościoła od państwa i świeckiego życia publicznego, z drugiej chcą bożonarodzeniowych jarmarków i dni wolnych od pracy w święta kościelne, chcą aborcji dostępnej w określonych wypadkach, ale nie chcą promocji promiskuityzmu, nie chcą penalizacji homoseksualizmu, ale nie chcą też małżeństw jednopłciowych i adopcji dzieci przez takie pary, chcą zachowania własności prywatnej, ale chcą też bardziej sprawiedliwego podziału zysków z pracy, chcą wolności ekonomicznej dla drobnych przedsiębiorców, ale chcą też większej państwowej kontroli nad międzynarodowymi korporacjami. Te żądania są wyrazem potrzeb i aspiracji tak zwanego „zwykłego człowieka” - oparte są na „zdrowym rozsądku”, nie na jakichś gruntownie przemyślanych systemach ideologicznych. To że tego typu żądania są obecnie uznawane za ekstremistyczne, a ich realizacja nie może się odbyć bez zniszczenia istniejącego systemu, pokazuje, jak bardzo system ekonomiczno-polityczno-kulturowy skierowany jest przeciw Europejczykom.
Większość obserwatorów europejskiej sceny politycznej jest zgodna: siła populizmu jest ogromna i status quo w Europie nie może być zachowany. Nacjonaliści myślący i działający w aspektach zarówno metapolitycznym jak i politycznym muszą przygotowywać się właśnie na tę nadchodzącą zmianę. Zatem, zastanówmy się nad tym, co mogą zrobić nacjonaliści teraz, aby zapewnić zwycięstwo nacjonalizmu (albo przynajmniej realizacji części nacjonalistycznych postulatów) w przyszłości.
Tak jak nie da się przypisać populizmu do starych kategorii i podziałów „prawica – lewica”, „konserwatyzm – liberalizm”, tak samo nie da się jednoznacznie powiedzieć, czy jest on nacjonalistyczny. Na pewno populizm jest w jakiejś mierze zbieżny z nacjonalizmem, dlatego też część obserwatorów określa go mianem „nowego nacjonalizmu”. Jednak już teraz widzimy, że europejski populizm może iść w stronę bardziej liberalną, bardziej globalistyczną, czy lewicową. Dobrym przykładem tej dychotomii jest włoska scena polityczna, gdzie Liga ma pewne punkty styczne z nacjonalistami, natomiast Ruch Pięciu Gwiazd dryfuje w stronę lewicy (choć stwierdzenie, że Liga jest nacjonalistyczna a Gwiazdy liberalne byłoby zbyt dużym uproszczeniem). Widać to też na przykładzie francuskiego ruchu Żółtych Kamizelek, w którym występuje różne frakcje, między innymi nacjonalistyczna, liberalna, czy anarchistyczna.
Europejski populizm może pójść w różne strony. W naszym interesie jest, aby rozwinął przede wszystkim swoje nacjonalistyczne (choć w tym wypadku lepszym określeniem byłoby narodowo-ludowe) aspekty. Osiągnąć to można poprzez działania zarówno metapolityczne jak i polityczne.
Na poziomie metapolitycznym najważniejsze jest budowanie idei nacjonalistycznej – rozwijanie jej kolejnych elementów składowych, dostosowywanie do bieżącej sytuacji (a raczej – pokazywanie nacjonalistycznych rozwiązań współczesnych problemów) oraz docieranie z ideą nacjonalistyczną do kolejnych osób. Populiści bardzo często bazują ideologicznie jedynie na zdrowym rozsądku – nie jest to ruch mocny intelektualnie, jednak w jego szeregach jest wielu ludzi, którzy potrzebują dokładniejszej analizy istniejących problemów niż zabawne memy. Zadaniem nacjonalistów jest dotarcie do tych właśnie ludzi. Jednak w momencie, kiedy ktoś zainteresuje się nacjonalizmem, musi od razu dotrzeć do dużej ilości wartościowych materiałów dobrej jakości. Stąd tak ważne jest tworzenie nacjonalistycznej dyskusji o wszystkich najważniejszych problemach społecznych, politycznych, ekonomicznych czy kulturowych, a także dbanie o ich wysoki poziom merytoryczny.
Kolejną ważną umiejętnością jest nawiązywanie dialogu z osobami ze środowiska populistycznego. Przede wszystkim należy rozmawiać z osobami młodymi, z drugiego i trzeciego szeregu. Większość liderów już doszła do granicy swoich możliwości intelektualnych i raczej nie jest w stanie rozwinąć swojego światopoglądu. Natomiast wśród młodych działaczy i sympatyków ruchów populistycznych jest sporo osób otwartych na nowe idee, które są jeszcze na etapie poszukiwań intelektualnych. Istotna jest w tym wypadku umiejętność prowadzenia spokojnej i merytorycznej dyskusji. Populistów łatwo jest wyśmiewać, ich widzenie świata najczęściej jest mocno uproszczone, oparte na kilku sloganach zapamiętanych z „orających filmików”. Ale trzeba wykazać się cierpliwością, poprzez spokojną i długą dyskusję można przekonać do naszej idei kolejne osoby. Należy też odejść od sekciarskiego myślenia – albo zgadzasz się z nami w stu procentach, albo jesteś naszym wrogiem. Populiści w naturalny sposób już przejęli kilka nacjonalistycznych idei (na przykład sprzeciw wobec masowej imigracji), w przyszłości mogą przejąć kolejne.
Populiści często mają słuszne poglądy, ale są to poglądy płytkie, pozbawione rzetelnego uzasadnienia i głębszego zrozumienia problemu. To stanowi kolejne zadanie metapolityczne nacjonalistów – pokazywać populistom rzeczywiste przyczyny istniejących problemów oraz zapewniać intelektualne zaplecze dla ich rozwiązania. W przypadku problemu masowej imigracji – należy pokazywać, że różnice kulturowe mają podłoże etniczne i dlatego asymilacja imigrantów jest zarówno niemożliwa jak i niepożądana; należy udowadniać, że elita, która sprowadza imigrantów do Europy, związana jest z pewną konkretną mniejszością i realizuje jej interes etniczny; przypominać, że niemożliwe jest rozwiązanie problemu imigracji bez odrzucenia liberalnych dogmatów zarówno ekonomicznych jak i antropologicznych. Mówiąc prościej – szukającym odpowiedzi populistom należy polecić lekturę „Kultury krytyki” i „Bell Curve”.
W obecnym liberalnym porządku lewica stworzyła think tanki, których zadaniem (drugim - zaraz po zapewnieniu prezesom fundacji dochodu) jest przesuwanie istniejącego paradygmatu metapolitycznego w lewo. Zadaniem nacjonalistów jest przeciąganie populistycznego (a więc przyszłego panującego) paradygmatu metapolitycznego w stronę nacjonalizmu.
Co zatem z aspektem politycznym? Jeżeli politykę rozumiemy jako działania fizyczne, czy inaczej mówiąc – akcje uliczne bądź pracę w ramach szeroko rozumianych instytucji politycznych, nacjonaliści mogą i powinni współpracować z populistami również na tym poziomie. Oczywiście do tego niezbędne jest istnienie z jednej strony dobrze zorganizowanych inicjatyw czy grup nacjonalistycznych, z drugiej podjęcie działalności ulicznej przez samych populistów. Widzimy, że w krajach, w których taka sytuacja miała lub ma obecnie miejsce, nacjonaliści mogą osiągnąć sukces. Pierwszym przykładem jest Ukraina, gdzie nacjonaliści okazali się jednym z ważniejszych elementów najpierw walki na Majdanie, a następnie wojny przeciw separatystom, co umożliwiło im wejście do polityki, zdobycie pewnego poparcia społecznego oraz rozwinięcie wielu nacjonalistycznych inicjatyw. Oczywiście ukraińscy nacjonaliści nie przejęli władzy w kraju, ale ich ruch po Majdanie zdecydowanie się rozwinął zarówno w aspekcie metapolitycznym jak i politycznym. Z kolei we Francji nacjonaliści (pomimo mobilizacji wszystkich sił systemu - policji, polityków, sądów, dziennikarzy, anarchistów i imigrantów – przeciwko nim) aktywnie uczestniczą w działalności Żółtych Kamizelek. Jakie efekty to przyniesie – zobaczymy w przyszłości. W perspektywie polskiego nacjonalizmu pokazuje to, że warto jest tworzyć grupy nacjonalistyczne w realnym świecie – na razie skupiać się na rozwoju intelektualnym i fizycznym, zdobywać doświadczenie poprzez wspieranie naszych towarzyszy w krajach, w których takie działania mają już miejsce, a następnie wyczekiwać właściwego momentu w naszym kraju.
Na koniec tych rozważań warto poruszyć kwestie największych szans i największych zagrożeń dla nacjonalizmu w aspekcie nadchodzącej fali populizmu. Przedstawiciele systemu zaczęli dostrzegać zagrożenie ze strony populizmu. Większość ich działań sprowadza się do rzucania kolejnych ochłapów z pańskiego stołu działaczom organizacji pozarządowych w postaci grantów na kolejne inicjatywy, które nie docierają do nikogo. Jednak pojawiły się dwie formy działań, które rzeczywiście mogą zaszkodzić zarówno populistom jak i nacjonalistom: zniszczenie populizmu oraz przejęcie jego postulatów przez oligarchię.
Próby zniszczenia populizmu najlepiej widać we Francji, gdzie pojawiły się antysystemowe działania uliczne. Oprócz zaangażowania tradycyjnych agentów systemu (policji, sądów czy dziennikarzy) przeciw Żółtym Kamizelkom, nastąpiła mobilizacja rezerwowej armii kapitału – imigrantów spoza Europy. Ważną role pełnią tutaj anarchiści, którzy mają związki z jednej strony z państwem (poprzez powiązania z finansowanymi przez rząd organizacjami pozarządowymi) z drugiej z imigrantami (poprzez powiązania z handlem narkotykami). Od momentu pojawienia się z jednej strony lewicowej oligarchii (której objawami są na przykład wsparcie udzielane przez państwo i międzynarodowe korporacje marszom równości czy usuwanie z mediów społecznościowych treści antysytemowych) a z drugiej europejskiego populizmu, dawni antyglobaliści nagle pokochali jeden światowy rząd, który w końcu popiera część ich postulatów. Anarchiści zgodnie ze swoją tradycją stanęli po stronie sił, które dążą do zwiększenia władzy państwa nad obywatelami i razem z imigrantami usiłują skierować protesty Żółtych Kamizelek w stronę atakowania nacjonalistów, rzucania śmietnikami w chodnik i kradzieży – tak aby siły policyjne mogły łatwiej je rozbić, a system pozostał nienaruszony.
Wbrew pozorom o wiele bardziej niebezpieczną jest druga strategia – przejęcie części postulatów populistycznych przez system. Oznacza to zmianę części programu obozu rządzącego i dopuszczenie części populistów do władzy w zamian za złagodzenie postulatów oraz niedopuszczenie do realizacji programu nacjonalistycznego. Oznacza to mniej więcej tyle, że któraś z głównych partii obiecuje zmniejszenie (ale nie likwidację) masowej imigracji, trochę haseł o asymilacji imigrantów, tworzy nowe świadczenie socjalne – a reszta pozostaje po staremu. Efekt jest ten sam – imigranci wciąż napływają, ludzie dalej tkwią w biedzie, a rządzący wciąż rządzą. Jednak w tym wariancie społeczeństwo zostaje uśpione, a populiści zneutralizowany. Myślę, że czytelnicy łatwo domyślą się, w którym kraju ten wariant jest obecnie realizowany.
Co stanowi największą szansę dla nacjonalistów? Sytuacja, w której populiści z jednej strony czynią kolejne kroki w swojej walce z systemem, a z drugiej zaczynają współpracować z nacjonalistami. Wielu populistów wciąż wierzy, że nacjonalizm to zło, a jeśli tylko zaczną publicznie od nacjonalistów się odcinać, czy wręcz ich zwalczać, znajdą poklask liberalnej elity i łatwiej będzie im zrealizować swoje postulaty. Oczywiście są w błędzie – realizacja populistycznych postulatów możliwe jest jedynie poprzez likwidację liberalnej elity. Jednak ten kordon sanitarny wokół nacjonalistów w wielu miejscach już zaczyna pękać. Jest to ogromna szansa dla przyszłego zwycięstwa naszej idei.
Zatem co należy robić? Rozwijać ideę nacjonalistyczną, przedstawiać nacjonalistyczne rozwiązania istotnych problemów, propagować naszą ideę wśród populistów, organizować się – i czekać na właściwy moment.
Jarosław Ostrogniew