Miłosz Jezierski - Graj kontrowersją

Sporo już zostało napisane i powiedziane o kulturowej dominacji lewicy i braku refleksyjności mainstreamowej prawicy. Trzymanie się utartych taktyk i strategii nadal nie owocuje pojawieniem się walca wyczekiwanej „kontrrewolucji”, a wręcz skutkuje „realistycznym” opuszczanie kolejnych pozycji na rzecz progresywistów. Byleby nie drażnić tłumu. Byleby nie wywoływać skandalu i kontrowersji. To nie przystoi kulturalnym dżentelmenom w garniturach, obrońcom tradycji i porządku. Problem w tym, że owi kulturalni panowie naśladujący dawno upadłe anglosaskie wzorce już trącą nie tyle myszką, co trupem. Tego się prawica nie nauczyła. Kontrowersja i skandal nie są niczym złym. To akurat wie doskonale lewica. Zwłaszcza ta Nowa. I gra tym doskonale, podczas gdy prawa strona uważa, że to nie przystoi, że czasem lepiej przemilczeć lub zachować się „przyzwoicie”, czyli zwyczajnie stchórzyć w obronie własnych wartości, tam gdzie lewactwo  jest dosyć głośne. I wygrywa, w Polsce również. To kwestia czasu. Stosuje prostą taktykę już od rewolucji 68 roku. Skandal, debata, rozgrzanie tematu do ekstremum, optymalizacja, przyswojenie. 
Dziś młodsze pokolenie reprezentujące obóz narodowy czy tradycjonalistyczny wykorzystuje tą metodę, wciąż jednak mainstream prawicowy jest mocno zabetonowany. Tak czy siak sama strategia jest raczej mało przemyślana w użytkowaniu i wykorzystywana w sposób chaotyczny i intuicyjny.
W 68 roku cała masa dziś związanych z obozem Nowej Lewicy ruchów od beatników, przez hippisów po punk stworzyła masę inicjatyw, które do przestrzeni publicznej dotarły poprzez głośne i kontrowersyjne na owe czasy skandale lub inicjatywy, które miały łamać zaimplementowane normy społeczne. Na całe nasze dzisiejsze nieszczęście wiele z nich udało się wyrugować lub poluzować wrzucając Europejczyków w wir relatywizmu. Dziś liberalne antywartości i antykultura stały się obowiązującymi konwenansami. To nasza kolej by je złamać. I nie będziemy robić tego w programach publicystycznych, tworząc kulturalne kluby dyskusyjne czy w ramach pluralizmu wytrącać swoim adwersarzom argumenty w debatach. Trzeba zmienić matryce kulturową. I wykorzystać do tego strategię Nowej Lewicy, opisaną niżej.


Skandal

Rewolucja seksualna, emancypacja kobiet, spowszechnienie narkotyków i oswojenie z wolną miłością czy antykoncepcją nie obywało się bez wywoływania dotykających nawet pedofilii skandali. Oczywiście moralnie jest to  nie do zaakceptowania, ale nad tym rozwodzić się nie zamierzam. Skandal jednak przyniósł skutki, a postulującym pedofilię jak Cohn Benditowi czy niemieckim komunardom, którzy seksualnie eksperymentowali na dzieciach nie stała się żadna krzywda. Dziś niektórzy  z nich są systemowymi decydentami. To straszna, ale nasza rzeczywistość. Feministki paliły staniki, organizowały otwarte sex show czyli pornografię na żywo, gdzie każdy mógł się dołączyć w myśl stworzenia Marcuseowego „raju na ziemi”, czyli komuny ludzi powiązanych „każdy z każdym” bez tradycyjnego modelu rodziny. Z katedr uniwersytetów nawoływano do poszerzania świadomości przez narkotyki, albo krzyczano „Wymyśl nowe zboczenie!'. Oczywiście ówczesna opinia publiczna reagowała słusznym oburzeniem, a władza pałką. Tępa reakcja na atrakcyjne wówczas hasła wśród zrewoltowanej młodzieży tylko przesuwała granicę, którą młodzi chcieli przekroczyć. I miało to swój wpływ na masy ówczesnych „normików”.
Powinniśmy grac skandalem. Dziś cenzuruje się nawet Internet, jednak to właśnie reakcja naszych przeciwników, opinii publicznej stojącej na straży liberalnych konwenansów jest tubą propagandową naszych idei. I dziś jest tak samo tępa i nudna jak konserwatywna narracja z lat 60, która  straciła na atrakcyjności. Przypomnijmy początek Marszu Niepodległości. To liberalne media rozdmuchały skandal a ten zaiskrzył buntem. Czarny Blok z hasłami o Białej Europie: skandal, debata, masa pytań wśród normalnych ludzi. Jak nie biała to jaka? Oczywiście w ramach realizmu politycznego, debatę zakopano przez formację odwołującą się do ducha endeckiego. To czego nie robi mainstreamowa lewica. Oni nigdy nie próbują potępiać swoich „skandalistów” czy bojówkarzy. Milczą lub stosują starą metodę, „nie popieram, ale...”. I cóż, hegemonia kulturowa trwa nadal.

Debata

Głośne hasła, kontrowersje, barykady na uniwersytetach i ulicach, kontrowersje przyniosły efekt w postaci społecznej debaty nad problemem podnoszonym w krzykliwiej, często drastycznej formie. Refleksje nawet trącały strony przeciwnej, która zwłaszcza w swoim centrum zaczęła przychylać się złagodzonym postulatom przeciwników, co dalej nazwę optymalizacją. Oczywiście największe pociągnięte do ekstremum formy zatrzymały się w niszowych grupkach, ale wystarczy spojrzeć na wyrosłe jak grzyby po deszczu Muzea Sztuki Współczesnej by zauważyć ekspansję tzw. „sztuki zdegenerowanej” i to w mainstreamie. Ludzie zaczęli dyskutować nad równością  i prawami kobiet, nad różnicami etnicznymi w wielorasowych i kolonialnych krajach. Powszechna stała się debata nad kwestiami wolnej miłości, przerywania ciąży i antykoncepcji oraz swobody seksualnej. Nie omawiano tego tylko na katedrach ale z tematu tabu stały się szeroko omawianymi w wolnych chwilach kwestiami. Czy doprowadziło to do zmian dobrych czy złych - nie będę tu oceniał. Odpowiedź raczej wydaje się jasna. Liczy się efekt. Doprowadziło to do zmian, do debaty i dyskusji, przebiło szklany sufit dominującej ideologii i dogmatów.

 Skandal wywołał społeczną dyskusję. Dyskusja to narracyjny chaos. Luka, dzięki której możliwa jest zmiana. Bez mocnego, ale mądrego wykorzystania potencjału kontrowersji nie uda się otworzyć debaty. Tu balansujemy pomiędzy potępieniem, a zrozumieniem. Dlatego też krok budzący gwałtowne reakcje musi być przemyślany. Lewica doskonale wykorzystuje ta taktykę w sprawie LGBT. Metoda salami czyli krok po kroku. Sonduje zawsze, na którym etapie już jest rzucający kolejne hasła. Najpierw homo-małżeństwa, potem adopcja dzieci. Sonduje reakcję społeczne i albo wycofuje się i tłumaczy to gafą, albo gdy powstanie luka i zaczyna się debata rusza z ofensywą. Ostatnio można to było zaobserwować w Polsce w roku wyborczym. Karta LGBT? Tak, adopcja... no jeszcze nie. Jeszcze. Ale strategia nadal jest podobna do reszty państw zachodnich.
Jak otworzyć debatę w wyżej wymienionej kwestii? Trzeba wysondować co ludzi bulwersuje. Tu wydaje się odpowiednie nakreślenie problemu dzieci, które zboczeńcy chcą wzorem zachodnich komunardów seksualizować. Sprawa pedofilii i korelacja z homo-lobby plus program edukacji seksualnej same podsuwają kontrowersyjny temat, o którym rozpiszą się tabloidy a ludzie będą szeroko dyskutować, aż w końcu dojdą w większości do podobnych wniosków przy odpowiedniej dawce krzykliwej  moderacji. Stop seksualizacji dzieci. Na to Polacy jeszcze nie pozwolą. Ale czy to ostatni dzwonek? Zależy od postępów drugiej strony, a jest ona mocniej doświadczona w takiej rozgrywce.

Optymalizacja  nakręcenia pewnego tematu do skali ekstremum powoduje, że wywołujemy chaotyczną krzątaninę myśli, czyli debatę. Tu można podbijać stawkę jak, w dobrej rozgrywce pokera, byle umiejętnie. Musimy pamiętać, że pewne nasze postulaty lub grup nas wspierających będą niedorzeczne i będą to żetony stracone. Pewna wygrana zostanie zoptymalizowana. Nie mówię tu o zgniłym kompromisie, aczkolwiek trzeba zgodzić się, że nie każda batalia przynosi totalną kapitulację przeciwnika, a dziś nasze siły są szczupłe w porównaniu z wrogiem. Nowa Lewica w latach 70-tych również nie zalegalizowała pedofilii czy homo-małżeństw, albo komun wolnych związków. Nie udało się od razu znieść segregacji rasowej. Jednak wywalczono pierwsze kroki. Kolejne lata pchano to dalej. Prawa wyborcze czarnoskórym, dziś pozytywna dyskryminacja białych, w końcu Black Lives Matter i śpiewanie na ulicach o chęci upadku swego kraju i własnej cywilizacji już całkiem otwarte przy bierności społeczeństwa, które nasączone humanitarną empatię nawet ma krztynę zrumienia dla lewackich aktywistów. Optymalizacja pomaga więc skonkretyzować pierwsze kroki po ucichnięciu skandalu i debacie.
Przykładem hasła z Czarnego Bloku. Europa musi być etnicznie jednolita. Kwestie przesuwamy na pozbawianie się systemu immunologicznego. Nacjonalizm obywatelski i kulturowy, który bardzo łatwo relatywizować jest rodzajem społecznego HIV, pozbawia nas wewnętrznej ochrony, rdzenia tożsamości. Odkrywanie różnic między swoimi, a obcymi, swoistej spenglerowskiej polityczności ale ugruntowanej wiedzą potrafi przekonać „normików”  o ile jest podawana rozsądnie. Optymalizacja debaty  to już karma dla mas, którą nacjonaliści muszą zgrabnie opracować. Nie mamy tyle czasu co Nowa Lewica oraz elit, które posiadają oni. A są to dziś eksperci od reklamy, wizerunku, teatru, filmu i muzyki. Recenzenci i pisarze. Optymalizacja następuje również poprzez formy literackie, nie tak obsceniczne jak sztuka zdegenerowana, ale w formie quasi-obiektywnej jak ambitne kino z podtekstem lub blockbuster z pewną nachalną propagandą, ale przykrytą zgrabnym humorem i efektami. Nie zapominajmy o jednym, latarnią morską pozostaje nadal kontrowersja.

Przyswojenie

Po etapie optymalizacji nadchodzi oswojenie się z nowymi realiami. To co było oburzające, teraz jest normą. Spójrzmy jak Nowa Lewica używa zwrotów „w normalnym świecie, społeczeństwie, kraju”, stawiając nas przed faktem normalizacji. To nie jest zabieg nowy, lub tylko polski. Kreowanie wizerunku oczywistości jest zabiegiem, który wykonuje się gdy już opadnie kurz debaty publicznej. Jest swoistą pieczęcią. Czy dziś wśród młodych związki partnerskie  homoseksualistów wzbudzają jakieś obrzydzenie? Nawet na prawicy znajdzie się wielu, którzy wzrusza ramionami albo i poprą. Narkotyki? Kiedyś pogardzany ćpun, dziś jest zwyczajnie osobą, która lubi zabawić się w weekend, często szanowanym i dobrze zarabiającym obywatelem, często nawet tradycjonalistą. Gdy Timothy Leary z katedry nawoływał do poszerzania świadomości budziło to niesmak tych lepiej sytuowanych, dziś sami lubują się w kwasowych „tripach”. I nie budzi to większego rezonansu społecznego. Co najwyżej zainteresowanie służb.

Jak nacjonaliści powinni normalizować swoje wygrane debaty, legalizować skandale? Zwyczajnie nie wycofując się pod naporem przeciwnika w debacie ze swoich przekonań, mówić „tak to jest normalne, czemu ci ludzie się biją z policją? Bo uważają, ze została im tylko przemoc, są źli, gniewni, chcą zniszczyć ten system. To jest normalna reakcja obywatela, któremu odbiera się jego prawa. Tak dzieje się w cywilizowanym świecie np. we Francji. Tam gdzie narody walczą o swój byt. To normalne w naszej cywilizacji”. Poszanowanie tradycji i wspólnotowości oraz jej cech również. To normalne. Każda radykalna myśl musi zostać znormalizowana.

Bez wyłomu i taranu radykalizm nie istnieje. Ale ślepy fanatyzm bez rozumnego planu co zrobimy z rozbita bramą skaże nas na porażkę. Musimy być przygotowani do kolejnej fazy walki, która wywołamy swoim szturmem, następnie umocnić się na zdobytej pozycji  i przygotowywać kolejny atak. To truizm. W każdym razie widzimy, ze zawodzi tradycyjna, nudna i żmudna inteligencka debata z przeciwnikami, którzy chcą nas zakrzyczeć i zagłuszyć. A my zamiast krzyków powinniśmy w ten mur włożyć laskę dynamitu. 



Miłosz Jezierski