Strajkujący nauczyciele stali się głównym tematem debaty publicznej w Polsce, choć słowo pyskówka, byłoby tu zdecydowanie bardziej odpowiednie. Moja mama przez prawie cztery dekady uczyła w szkole – w czerwcu przeszła na emeryturę, moja siostra właśnie zaczyna zawodową drogę jako nauczycielka jednego z przedmiotów obowiązkowych na maturze. Doskonale wiem ile zarabiają nauczyciele – za kwotę, jaką dostaje mody człowiek po 5 latach studiów ciężko dzisiaj znaleźć Ukraińca do pomocy na magazynie! Oczywiście nie ma mowy, żeby początkujący nauczyciel mógł się z pensji utrzymać. Mówimy o zawodzie wymagającym wyższego kierunkowego wykształcenia, a co najważniejsze, kluczowym dla przyszłości całego Narodu. Nietrudno więc się domyślić, że na początku strajku całym sercem go popierałem. Mijały jednak kolejne dni i jestem coraz bardziej zażenowany całą sytuacją.
Strajk jest jednym ze środków walki o prawa pracownicze, stosowanym wtedy, kiedy inne metody zawiodą. Kilka lat temu środowiska nacjonalistyczne mocno wspierały strajkujących górników, wtedy było o to łatwiej, bo rządziła znienawidzona Platforma Obywatelska. Teraz nasze środowisko nawet nie udawało zainteresowania tematem, ograniczając się jedynie do żartów na fejsbukowych grupach. A wypadałoby wykorzystać okazję do zastanowienia się nad problemami polskiej szkoły, bo jest ich naprawdę bardzo dużo, skandalicznie niskie zarobki to tylko jeden z nich. Jednak, nie było z naszej strony żadnej refleksji. Totalna obojętność kiedy ważą się losy polskiego szkolnictwa!
Kiedy rozpoczynał się strajk nie kryłem mojego poparcia, mimo że doskonale wiedziałem kim są jego liderzy. Cała zamieszanie media z obu stron przedstawiały jako starcie rządu z opozycją, jakby to był kolejny protest KOD-u. Broniarz pokazywał się z liderami opozycji, Trzaskowski powiedział, że na prośbę ZNP wstrzymał podwyżki (co swoją drogą świadczy o jego totalnej głupocie), wszystko działo się w gorącym okresie przedwyborczym. Jednak 90% strajkujących nauczycieli nie ma z Komitetem Obrony Demokracji nic wspólnego, wielu z nich popiera (lub popierało do niedawna) Prawo i Sprawiedliwość! Pedagodzy walczyli o godne życie. Sytuacja, w której po 5 latach studiów, człowiek idzie do pracy w wyuczonym zawodzie i może tylko pomarzyć o dwójce z przodu na przelewie, jest po prostu chora! Za 1800 na rękę ciężko dzisiaj znaleźć imigranta wykonującego proste prace magazynowe, i to takiego, który nie zna języka polskiego i nie posiada uprawnień na wózek widłowy. Tymczasem tyle dostają w Polsce młodzi nauczyciele. Wraz z kolejnymi szczeblami awansu zawodowego zarobki pedagogów rosną, ale w dalszym ciągu pozostają śmiesznie niskie i nie pozwalają żyć na godnym poziomie. Nic więc dziwnego, że nauczyciele odchodzą z zawodu, nie możemy liczyć, że osoba z wyższym wykształceniem będzie pracować za mniej, niż nie znający języka, pozbawiony kwalifikacji imigrant. W szkołach zostaną albo pasjonaci, kochający pracę z dziećmi i czujący do niej prawdziwe powołanie (choć i tu mąż lub żona muszą lepiej zarabiać), albo osoby, które nie mogą sobie znaleźć innej pracy. Chcąc, aby nasze dzieci uczyli dobrzy nauczyciele, musimy żądać, aby byli oni odpowiednio wynagradzani! Mitem jest, że nauczyciele pracują tylko 18 godzin, tyle mają lekcji, dochodzą do tego rady pedagogiczne, wywiadówki, wycieczki, dyskoteki, zajęcia dodatkowe, przygotowanie do lekcji, sprawdzanie klasówek. Dobry nauczyciel, zwłaszcza przedmiotu typu matematyka, język polski czy obcy poświęca pracy znacznie więcej czasu niż etatowe 40 godzin. Mówi się również o dwóch miesiącach wakacji – nauczycielskie wolne trwa krócej, poza tym nie mają oni prawa do urlopu, wtedy kiedy akurat go potrzebują. Nauczyciele muszą pracować z dziećmi, mając pod opieką grupę dwudziestu paru rozkrzyczanych nastolatków. Naprawdę jest co robić, a trzeba im jeszcze przekazać wiedzę. Sam pamiętam jak zachowywałem się w gimnazjum i jak postępowała moja klasa, szczerze współczuję tym, którzy musieli z nami pracować. Dzisiaj dochodzi jeszcze problem coraz bardziej roszczeniowych rodziców, którzy nie mogą zrozumieć, że ich Brajanek dostał uwagę, a Dżessika pisząc „jush” nie dostaje piątek z polskiego, jest to oczywiście wina nauczyciela!
Sławomir Broniarz nie jest postacią znikąd – zarządza ZNP od 21 lat, protestował zarówno przeciwko utworzeniu gimnazjów, jak i ich likwidacji. Bardziej niż działaczem związkowym jest politykiem, jednym z ostatnich przykładów prawdziwego postkomunistycznego betonu. Związek Nauczycielstwa Polskiego należy do OPZZ, znany jest z promowania różnych lewackich pomysłów na polską szkołę. Nic więc dziwnego, że strajk bardzo szybko zaczął przypominać słabej jakości kabaret – pojawiały się nagrania z przeróbkami znanych piosenek, Maja Ostaszewska zmieniła nakładkę na zdjęcie profilowe, mieliśmy wszystkie obrazki typowe dla protestów totalnej opozycji. To niestety ośmieszało pedagogów w oczach społeczeństwa, niszcząc społeczne poparcie dla ich walki, a na początku było ono naprawdę duże.
Skompromitowała się również Solidarność, która od dawna jest przybudówką PiS-u. Związek zawodowy, który zamiast walczyć o interes dramatycznie opłacanych pracowników, dba o interes partii rządzącej przestaje być związkiem zawodowym! Bojkotując strajk oddała los nauczycieli w ręce Sławomira Broniarza. Nieodpowiedzialnego człowieka, który jeszcze przed rozpoczęciem strajku straszył, że nauczyciele na polecenie ZNP nie dadzą uczniom promocji do następnej klasy.
Totalnie zawiódł Kościół Katolicki – na życzenie biskupów, katecheci wyszli na łamistrajków niesolidaryzujących się z własną grupą zawodową, stających po stronie władzy, a przeciwko koleżankom i kolegom z pokoju nauczycielskiego. Uczący religii będą teraz przez ogół nauczycieli traktowani jako ci, którzy zdradzili wspólną sprawę. Co więcej na Facebooku wielu katechetów chwaliło się tym w jaki sposób walczą ze strajkiem, co wzbudzało zachwyt zwolenników partii rządzącej. Staram się być katolikiem na poważnie (czyli trochę bardziej niż przez godzinę w niedzielę) i bardzo boli mnie, w jaki sposób Kościół zrobił wszystko, aby zniechęcić do siebie całą bardzo dużą grupę społeczną, w dodatku mającą za zadanie wychowywanie przyszłych pokoleń. Wielu spośród strajkujących to osoby od lat blisko z Kościołem związane, zaangażowane w jego życie, teraz, kiedy potrzebowali wsparcia w słusznej walce, nie otrzymali go. Poziom katechezy w polskich szkołach to zupełnie odrębny temat, jeżeli mają one w jakikolwiek sposób przekazywać wiarę dzieciom, to trzeba gruntownie przemyśleć sposób nauczania religii.
Zmiana słusznej walki nauczycieli o godne zarobki w kabaret rozpolitykowanego kierownictwa ZNP jest w ogromnej mierze efektem głupich decyzji Solidarności i biskupów. Wszyscy, którzy mogli wpłynąć na obraz strajku, bardzo polskiej szkole potrzebnego, schowali głowy w piasek.
Zachowanie większości polskiej Prawicy można skomentować tylko jednym słowem – OBRZYDLIWE! Niezależnie czy wynika ono z typowej dla liberałów niechęci do związków zawodowych i strajków, ślepego poparcia dla partii rządzącej czy wiary w bajeczki o wolnym rynku o konieczności prywatyzacji szkolnictwa. Prymitywne żarty na prawicowych grupach i fanpejdżach, tworzenie narracji nienawiści wobec nauczycieli, jest nie dość, że podłe, to jeszcze totalnie idiotyczne!
Ucierpiały dzieci, ucierpiała młodzież – maturzyści musieli drżeć czy będą mogli napisać egzamin dojrzałości. Nikogo to jednak nie interesowało! Rząd toczył wojenkę z opozycją, a Broniarz pracował na jedynkę w wyborach parlamentarnych, które czekają nas już jesienią. Zamiast ogólnonarodowej debaty i prób naprawienia sytuacji w oświacie mieliśmy typowy dla III RP cyrk. Odpowiadają za to politycy z obydwu stron i naprawdę niewielki odsetek strajkujących nauczycieli. Niestety – ten najgłośniejszy. Strajk wybuchł w najlepszym dla polityków momencie – w trakcie kampanii wyborczej, tuż przed egzaminami gimnazjalnymi, ósmoklasisty i maturami. Idealny czas na zrobienie hałasu. I najgorszy dla dzieci. Sam Sławomir Broniarz, który zniszczył resztki społecznego prestiżu zawodu nauczyciela, po tym jak zobaczył, że przegrywa ogłosił zawieszenie strajku i jego wznowienie we wrześniu, kompromitując przy tym ogół pedagogów w oczach milionów mieszkańców Polski. Oto nauczyciele przestają protestować, bo zbliżają się wakacje! I kolejna kampania wyborcza!
Gdybym nie mieszkał w Polsce, mógłbym wierzyć, że strajk nauczycieli spowoduje dużą ogólnonarodową debatę nad przyszłością szkolnictwa i ktoś w końcu zajmie się za naprawę tej jakże istotnej dziedziny życia społecznego. Ponieważ jednak od prawie trzydziestu lat mieszkam w kraju nad Wisłą, a co więcej nigdy nie byłem zbyt naiwny, widzę jedynie złe jego skutki. Zawód nauczyciela od lat tracił na społecznym prestiżu, dzisiaj stał się jednym z najbardziej wyśmiewanych i pogardzanych. I to jest wina WSZYSTKICH stron sporu! Dzieci wrócą do szkoły, ale niestety mają Internet, Facebooka, Twittera, Instagrama.... Mają rodziców omawiających w domach temat strajku. I przyjdą na lekcje naładowane tymi wszystkimi bzdurami, które przeczytały lub usłyszały. Jeżeli przed strajkiem nauczyciele mieli problem ze zbudowaniem autorytetu wśród uczniów, to teraz stracili go w ogóle..
Straciliśmy szansę, na poważne zajęcie się problemami polskiej szkoły. PiS tworzy właśnie wielką reformę, polegającą na powrocie do ośmioletniej szkoły podstawowej, w miejsce mocno niepopularnych gimnazjów, jednak robi to całkowicie bezmyślnie. Potrzeba całościowego przyjrzenia się systemowi edukacji na wszystkich jej szczeblach. Pensje nauczycieli są tutaj ważnym elementem, wszak chcąc mieć dobrych fachowców, a tacy są w szkołach konieczni dla przyszłości naszego narodu, trzeba im dobrze płacić. Szkoła musi przekazywać wiedzę i wychowywać, kształtować młodego Polaka, budować jego tożsamość (dom rodzinny, niestety bardzo często tego nie robi), dziecko musi wiedzieć dlaczego Kmicic porwał Radziwiłła, kim w rzeczywistości był ksiądz Robak i kto dowodził pod Kłuszynem. Trzeba zatrzymać ofensywę lewackich ideologii, głównie w sprawach dewiantów, które coraz częściej próbuje się przemycać do szkół. Równie istotna jest odbudowa szkolnictwa zawodowego, III RP zniszczyła zawodówki i technika, a szkoły wyższe bardzo słabo przygotowują do przyszłej pracy, wiele z nich zresztą istnieje tylko po to by zarabiać, nie kształcąc w ogóle. Jeżeli nasze państwo ma się rozwijać, potrzebujemy fachowców, zadaniem systemu edukacji jest ich dostarczanie. Potrzeba bardzo dużych nakładów na wyposażenie szkół zawodowych, techników i uczelni wyższych w odpowiedni sprzęt i wykształcenie kadry nauczycielskiej – absolwent otrzymujący dyplom technika, musi wiedzieć na czym polega zawód, który będzie wykonywał! Potrzeba znacznie więcej zajęć praktycznych.
Podtrzymuję zdanie, że strajk nauczycieli był potrzebny, ktoś musiał w końcu tupnąć nogą i zmusić władze III RP do zajęcia się edukacją. Niestety liderzy związków zawodowych, politycy i dziennikarze z obu stron barykady zrobili wszystko, żeby zamiast godnych pieniędzy dla nauczycieli zafundować nam żenujący cyrk. Wszyscy przegraliśmy ten strajk.
Maksymilian Ratajski