Ogromnym problemem obecnej gospodarki oraz społeczeństwa jest kwestia mieszkań. Posiadanie mieszkania własnościowego czy też miejskiego jest dziś przywilejem, na który nie każdy może sobie pozwolić. Przyjrzyjmy się temu jak wygląda sytuacja mieszkań w Polsce, po to by znaleźć należyte, narodowo-syndykalistyczne rozwiązanie.
Kapitalistyczne perpetuum mobile
Kapitalistyczny system stwarza ogromną patologię w kwestii mieszkaniowej. Budownictwo osiedli mieszkaniowych jest niemal całkowicie zdominowane przez deweloperów. W wielu miastach, szczególnie tych większych możemy zaobserwować działania "świętej trójcy kapitalizmu": Urząd miasta-Deweloper-Bankster. Urzędy miast a konkretnie miejscy decydenci często utrzymują bliskie kontakty z opływającymi w przepychu deweloperami. Niejednokrotnie wypływają na światło dzienne sytuacje, gdzie grunty miejskie przeznaczone pierwotnie pod daną inwestycję nagle trafiają w ręce dewelopera, który postanowił postawić tam osiedle a plan zagospodarowania przestrzennego w trybie ultra szybkim ulega zmianie. Bardzo często cierpią na tym zarówno mniejsze podmioty gospodarcze jak i zwykli ludzie. Sytuacje w których wyburza się domy stojące na miejscu, w którym mają stanąć bloki nie są niestety obrazem z dramatu kinowego. Takich sytuacji jest bardzo wiele. Eksmisje z domów czasem nawet bez przydzielenia jakiegokolwiek lokalu zastępczego, "przypadkowe" serie pożarów w domach opornych mieszkańców czy też niezamieszkałych budynków, których z różnych prawnych przyczyn usunąć nie można a przynajmniej nie na tyle szybko by nowy inwestor mógł rozpocząć prace w zamierzonym czasie – to wszystko codzienność polskiego rynku budowlanego. Wiele różnych patologii związanych z tego rodzaju praktykami miało miejsce w Gdańsku, Białymstoku czy Warszawie. Biorąc pod uwagę dominację budownictwa deweloperskiego i prawie nieistniejące już budownictwo komunalne, większość z nas jest skazana na zakup właśnie takiego mieszkania. Wiąże się to z zaciągnięciem ogromnego kredytu na 30-35 lat. Należy tutaj zaznaczyć, że takowy produkt bankowy nie pokrywa całości wartości mieszkania a co za tym idzie pozostaje jeszcze problem wkładu własnego. Rządowy program Mieszkanie dla Młodych (kolejny hołd w stronę banksterów i deweloperów) pokrywa jedynie środki, które musi uiścić nabywca. Tak więc chcąc zaciągnąć taki kredyt musimy po pierwsze mieć bardzo duże oszczędności bądź pomoc finansową ze strony najbliższych, po drugie zarabiać na tyle dużo by spełnić wymagania banku odnośnie zdolności kredytowej, po trzecie mieć w zanadrzu kolejnych kilkadziesiąt tysięcy na wykończenie mieszkania oraz świadomość tego, że niemal dożywotnie zostajemy dłużnikami banku. Brak pewności jutra jaki wiąże się z zaciągnięciem kredytu mieszkaniowego związany jest również z możliwością zmiany kwoty spłacanych rat. Wysokość raty uzależniona jest od wskaźnika WIBOR (kurs Złotego oraz stan gospodarki ogółem w stosunku do innych krajów) co powoduje sytuację niepewności jutra kredytobiorcy. Według danych Eurostatu ceny mieszkań w Polsce od początku 2013 roku do IV kwartału 2018 roku wzrosły o 19%, tendencja ta według szacunków ma zostać rosnąca. Podwyżka ta jest również związana z corocznymi zwyżkami cen materiałów budowlanych, które drożeją nawet o 30% z roku na rok. Opisana machina jest swoistym młotem kapitalizmu. Mechanizm ten legitymizuje i umacnia system bardzo silnie. Miejscy decydenci otrzymują swoiste granty za przychylność deweloperom, deweloperzy zyskają kolejne setki tysięcy na koncie, banki zaś mają stałe źródło dochodu z horrendalnym oprocentowaniem. Człowiek niestety pomimo tego, że zyskuje własny kąt, staje się niewolnikiem na długie lata. Warto zaznaczyć, że jest to również swego rodzaju "rozbrojenie". Człowiek obciążony kredytem w trosce o przyszłość najbliższych przestaje się buntować. Kiedy sytuacja w zakładzie pracy wymaga reakcji, odpowiedzi na wyzysk-człowiek z balastem kredytu drżący na myśl o utracie źródła dochodu chyli głowę i zaciska zęby dając sobą pomiatać, co z kolei rodzi przyzwolenie na niecne praktyki ze strony posiadaczy środków produkcji. Powstaje precedens, poprzez który bezduszni wyzyskiwacze obrastają w piórka. Podobnie sytuacja wygląda w kwestii narodowej. Polak niepewny jutra najczęściej wybierze spokój i dach nad głową rodziny aniżeli udział w marszu, strajku czy jakimkolwiek nieprawomyślnym dla systemu działaniu. Powstaje matnia z której trudno się wydostać. Swoisty kaganiec systemu, cytując klasyka-„...bez więzień i krat na łańcuchu demokracji...”
Mieszkania Komunalne
Alternatywą dla bieżącego stanu rzeczy mogłyby być mieszkania komunalne. Abstrahując od oceniania PRL-u, błędem byłoby stwierdzenie, że polityka mieszkaniowa poprzedniego ustroju była zła. Takie mieszkania w poprzednim ustroju były ogólnodostępne, mógł dostać je w zasadzie każdy pracujący obywatel bez większego problemu. Lokale komunalne były wynajmowane początkowo na podstawie umowy zajęcia lokalu na okres kilku lat, po których taką umowę przedłużano bezterminowo. Mieszkanie takie po śmierci najemcy głównego zostawało przekazywane kolejnemu, najczęściej zamieszkującym i zameldowanym pod tym adresem członkom rodziny zmarłego. Takie mieszkania można również nabyć na własność. W początkowym okresie najmu za cenę rynkową, po upływie 10-15 lat zajmowania lokalu cena ta spadała o połowę a często nawet o dwie trzecie. Na dzień dzisiejszy mieszkań tego rodzaju prawie się nie buduje. Zasadniczym problemem ze zdobyciem takiego mieszania obecnie są wymagania odnośnie warunków najmu. Warunki oraz zasady przydziału lokali komunalnych są różne dla każdego z miast. Wspólnymi punktami takich warunków są
- uzyskiwany dochód dzielony na członków rodziny
- posiadanie/wynajem innych lokali mieszkalnych
- ilość osób w gospodarstwie
- sytuacja życiowa (samotna matka/ opuszczający dom dziecka/ azylant/ repatriant/ bezdomny)
Warto udać się do najbliższego zarządu mienia komunalnego i sprawdzić listę przydzielonych mieszkań. Zazwyczaj pięć do dwudziestu pierwszych pozycji ogłoszonych najemców to ludzie, których to za Polaków uznaliby jedynie nasi wrogowie oraz piewcy kulturowych nacjonalizmów. Bardzo dużym problemem stwarzającym absurdalne sytuacje jest tutaj kwestia dochodów. W niektórych miastach wymagane kwoty przychodów są bardzo wysokie w innych zaś szalenie niskie. Wydawało by się że w tym drugim przypadku to świetnie, jednak fakty wyglądają inaczej. Sytuacja w której wymagany dochód to maksymalnie 800 zł na osobę jest delikatnie mówiąc nienormalna. Wyobraźmy sobie małżeństwo w którym mężczyzna i kobieta pracują. Nawet jeżeli we dwoje zarabiają najniższą krajową są już "za bogaci" by takie mieszkanie otrzymać. Są też zbyt ubodzy by otrzymać kredyt hipoteczny/mieszkaniowy.
Mieszkanie dla każdego
Niedopuszczalnym jest stan państwa, w którym Polak by móc zapewnić rodzinie własny kąt musi zarabiać na mieszkanie za granicą, do tego wziąć lichwiarski kredyt lub tułać się od stancji do stancji bez jakiejkolwiek pewności jutra. Ustrój narodowo-syndykalistyczny zakłada powrót budownictwa komunalnego na ogromną skalę. Udział prywatnego kapitału zostaje tutaj bardzo mocno ograniczony, tak by zniwelować powstałą patologię. Gospodarka kraju zgodnie z założeniami solidaryzmu narodowego ma za zadanie zaspokojenie potrzeb Narodu, nie zaś kumulację kapitału wąskiej grupy posiadaczy. System przydzielania mieszkań również należałoby usprawnić i przyśpieszyć, gdyż na dzień dzisiejszy czas oczekiwania to nawet pięć lat. O kolejności przydziałów decydowały by miejskie syndykaty za konsultacją z osiedlowymi. Cały proces przydzielania spoczywałby na syndykatach a wykonaniem postanowień zajmowałyby się organy administracyjne. Dokładniejszy obraz zarządzania tego rodzaju przedsięwzięciami opisałem w poprzednim numerze Szturmu w tekście dotyczącym funkcjonowania administracji. Polityka mieszkaniowa tego rodzaju zakłada również powstanie znacjonalizowanych zakładów pracy, zajmujących się budownictwem oraz produkcją materiałów budowlanych a co za tym idzie stworzenie kolejnych miejsc pracy. Mieszkanie we własnym kraju jest i musi się stać normalnym zjawiskiem, nie przywilejem.
Miecław Biały