Grzegorz Ćwik - O rewolucję narodowo-syndykalistyczną

Od kilku numerów rozwijamy na łamach „Szturmu” ideę narodowego syndykalizmu, jako integralnego elementu Nacjonalizmu Szturmowego. Nie chcemy w tym tylko nawiązywać w sposób rekonstrukcyjny do idei przedwojennej Falangi JONS, ale przede wszystkim tworzyć określoną ideologię, która będzie autentyczną alternatywą dla nieludzkiego kapitalizmu, jak i wszelkich form tyranii oligarchii i państwa. Wychodząc z prostego założenia, że nie możemy spoglądać się ani na jedną ani na drugą stronę materialistycznej monety, odrzuciliśmy więc i liberalny wolny rynek, jak i skostniały państwowy socjalizm. Naszą trzecią drogą w kwestii zagadnień pracowniczych, społecznych i przede wszystkim ekonomiczno-gospodarczych jest narodowy syndykalizm. Najbardziej podstawowe jego zasady wyłożyłem niedawno w Manifeście Narodowo-Syndykalistycznym, a w ostatnim numerze rozwinął je twórczo kolega Miecław Biały. Nie oznacza to w żadnym razie, że nurt ten w naszej ideologii jest uformowany ostatecznie i nie potrzeba go dalej szlifować. Wręcz przeciwnie! Nacjonalizm Szturmowy to twór żywy i cały czas się kształtujący, stąd uważamy, że konkretne jego elementy składowe nie tylko mogą być dalej rozwijane, ale wręcz muszą. Niniejszy tekst poświęcony będzie narodowemu syndykalizmowi. Stanowić ma w zamyśle rozwinięcie poprzednich tekstów, jakie na łamach „Szturmu” traktowały o tym aspekcie. Po moim „Manifeście Narodowo-Syndykalistycznym” oraz tekście Miecława Białego z ostatniego numeru, pora poruszyć szereg kwestii i zagadnień, jakie wynikają z naszych konstatacji i propozycji. Chodzi mi zarówno o rozwinięcie tych aspektów, które dotąd potraktowano skrótowo lub hasłowo, jak i o nawiązanie do wątpliwości i pytań, jakie pojawiły się odnośnie narodowo syndykalizmu.

Praca i jej sens  

Praca w kapitalistycznym i liberalnym świecie ma przede wszystkim materialny i finansowy charakter, jak również klasowy. Wykonujemy swoje obowiązki głównie z chęci i konieczności zdobycia środków na utrzymanie. Wbrew kreowanym mitom o „self-made-manach” większość ludzi ma niechętny lub obojętny stosunek do wykonywanej pracy, a zaangażowanie się w nią skorelowane jest głównie z  wymogami pracodawcy oraz wysokością pensji. Przede wszystkim jednak wykonujemy swoje prace bo musimy, i tak to odczuwa przeciętny obywatel, bez względu generalnie na status społeczny czy wykształcenie. Odczucie takie jest jak najbardziej zbieżne z ideą kapitalizmu i jej źródłem w rewolucji przemysłowej XIX wieku. Oderwany od swej społeczności człowiek stać się miał tylko trybikiem w wielkiej machinie, której celem było w pierwszej kolejności pomnażanie zysku. Pominięcie duchowego, społecznego i narodowego sensu pracy było jednym z istotniejszych elementów tej zmiany. W wiekach wcześniejszych, przed wszystkim w okresie pełnego średniowiecza oraz jesieni średniowiecza określony człowiek związany z pracą był nie tylko poprzez konieczność uzyskania środków na utrzymanie. Praca ta znaczenie religijne, silny związek ze społecznością lokalną (wsią lub miastem), poczuciem obowiązku danej jednostki. Wbrew temu co można by sądzić, związki cechowe nie miały wiele wspólnego z obecnymi związkami przedsiębiorców, pracodawców i innymi lewiatanami wyzyskiwaczy. Sens ich było dużo głębszy, co wynikało z zupełnie innego sensu pracy w ówczesnym świecie. Wprowadzenie syndykalizmu wraz z jego główną formą organizacyjną – z syndykatem pracowniczym, ma doprowadzić do przełamania tej chorej sytuacji. Chcemy przywrócić duchowy sens pracy, który pozwoli każdemu pracownikowi rozwijać się i z dnia na dzień żyć coraz bardziej świadomie i twórczo. Powolna atomizacja i zniszczenie człowieka w kapitalistycznym świecie to logiczne skutki funkcjonowania wolnorynkowych reguł. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że w świecie, którego jedynymi wartościami są pieniądze i materia, pracownik będzie podchodził do pracy także myśląc o takich pryncypiach. Cierpi na tym oczywiście Naród, gdyż powoduje to, że znaczna część Polaków de facto zostaje wyłączona z historycznego procesu rozwoju Narodu i Europy, stając się wyłącznie wyrobnikiem „odbębniającym” jak najszybciej i bez zaangażowania swoje obowiązki.


Podobnie sytuacja wyglądała także przed wojną, jak i w ogóle na przestrzeni kilku wieków następujących po kontrreformacji, kiedy to – jak słusznie zauważył Stachniuk – całe pokolenia funkcjonowały poza historycznym procesem rozwoju Narodu. Na taką sytuację nie możemy sobie dalej pozwolić. Jedną z głównych idei narodowego syndykalizmu jest zamienienie powszechnego egoizmu i braku odpowiedzialności przez solidaryzm i kolektywność. Utworzenie pracowniczych syndykatów w obrębie zakładów pracy stanowić ma narzędzie do dziejowego przełamania sytuacji, jaka ma miejsce nieprzerwanie po 1989 roku.

Praca w naszym rozumieniu jest obowiązkiem i powinnością, do której dostęp powinien być powszechnie zagwarantowany, wbrew wszelkim bredniom o „zapasowej armii bezrobotnych”.

Walka klas

Jakiekolwiek analizowanie ekonomii czy społeczeństwa pod kątem klasowym niezmiennie kojarzy się z epoką słusznie minioną. Propaganda kapitalizmu bowiem twierdzi, że każdy kto „bardzo tego chce” i jest „zdeterminowany oraz gotów do wyrzeczeń” jest w stanie być tym, kim zechce. To oczywiście kłamstwo, a klasowość to jak najbardziej wartościowa kategoria oceny sytuacji. W systemie liberalnym walka klas, nawet jeśli w trochę innym rozumieniu niż kiedyś, niezmiennie funkcjonuje. To stwierdzenie niejako trywialne, jednak właśnie najbardziej podstawowe prawdy stają dziś wobec groźby całkowitego pominięcia i wyparcia z publicznego dyskursu. Walkę klas dziś należy analizować nie tylko pod kątem autentycznego wyzysku klas niższych przez niewielką elitę posiadaczy ogromnego kapitału. Walka klas jawi się nam w kontekście idei narodowego syndykalizmu jako całkowity brak korelacji celów poszczególnych grup. Nie jest to rywalizacja sensu stricte, choć i taka często występuje, ale wynikający z kapitalistycznego ustroje całkowity rozdźwięk między celami klas wyższych i klas niższych. W obu wypadkach warunkowane są one znowuż głównie czynnikami materialnymi i o ile klasy niższe przede wszystkim walczą o codzienne przeżycie, o tyle klasy wyższe o gromadzenie dóbr materialnych i kapitału oraz ich konsumpcję. W bardo niewielkim stopniu znajdują tu swój wyraz cele jak rozwój Narodu, zapewnienie mu zrównoważonego rozwoju i dobrobytu, harmonijna współpraca poszczególnych grup społecznych czy zwiększanie faktycznego poziomu wiedzy, technologii i poziomu gospodarowania. Te ostatnie jeśli faktycznie w pewnych aspektach się rozwijają, to przede wszystkim dzieje się to w imię interesów bardzo wąskiej elity oligarchicznej.

Ten rozdźwięk wyraża się w fakcie, że pracownik pracuje obecnie dla pracodawcy i ma tego doskonale świadomość. Celem narodowego syndykalizmu i jego narzędzi – syndykatów pracowniczych, jest rewolucyjne odwrócenie tego modelu. Praca w kolektywie, syndykacie, gdzie każdy ponosi taką samą odpowiedzialność, ma moc współdecydowania, współposiadania i ponoszenia skutków każdej decyzji powoduje, że wykształca się zupełnie inny typ mentalny pracownika. Następuje powolne zatarcie wspomnianego antagonizmu klasowego na rzecz wspólnej, kolektywnej i solidarnej pracy. Celem tu jest także wdrożenie procesu uświadomienia ludzi pracy jaki jest jej prawdziwy, zapomniany sens. Automatycznie rzutowałoby to na jej skuteczność, wydajność i rozwój duchowy i społeczny poszczególnych jednostek, bo sadzę, że oczywiste jest, że zwiększenie odpowiedzialności i decyzyjności szerokich mas obecnych pracowników, przełoży się na ich analogiczny rozwój na niwie społecznej, rodzinnej, lojalnej czy narodowej. W likwidacji skrajnej personalizacji, atomizacji i  braku jakiegokolwiek właściwego i wspólnego celu widzimy sens rewolucji narodowo-syndykalistycznej.

Inwestycje zamiast hedonizmu

Zwiększenie świadomości oraz kolektywne, syndykalistyczne podejmowanie decyzji i zarządzanie praca oraz zakładem pracy będą miały pozytywne skutki dla sposobu i kierunku rozwoju ekonomicznego. Jednym z problemów polskiej gospodarki, jakie już przed wojną widział Zaleski (vide jego „Narodowy program gospodarczy”) było zapóźnienie pod względem narzędzi wytwórczości. Obecnie wyraża się to między innymi brakiem portfela wysokich technologii, niewielką ilością średnich oraz brakiem większych rodzimych środków inwestycyjnych, co wynika m.in. z przerostu konsumpcji i to tej często zupełnie zbytecznej. Nie ulega wątpliwości, że nadprodukcja, pogoń za gadżetami, ogromny udział sektora usług (w tym rozrywkowych) to oczywiste cechy gospodarek państw bogatej Północy. Tkwi w tym jednak pułapka, szczególnie dla państw postsowieckich jak Polska.

Dlatego też narodowy syndykalizm poza celami oddolnymi, związanymi z perspektywą zakładów pracy, musi także posiadać jasne cele i wytyczne w kontekście całej gospodarki narodowej. Zwiększanie środków wytwórczości, rozumianych zarówno jako infrastruktura, jak i technologie, know-how i zaplecze kadrowe (specjaliści, naukowcy) musi być nieodłącznym elementem naszej ideologii, jeśli faktycznie ma umożliwić zauważalny progres w życiu ekonomicznym i poziomie powszechnego dobrobytu w Narodzie. Zmiany wymagają także sposoby myślenia, tak na poziomie pracowniczym jak i indywidualnym. Zaleski postulował bardzo radykalne ograniczenie konsumpcji na rzecz oszczędzania, które pozwoli w układzie pokoleniowym na zwiększenie środków produkcji i kapitału na inwestycje. Sama myśl jest tu jak najbardziej warta odnotowania – chodzi o jak najbardziej optymalne wykorzystane skromnych środków, aby pozwoliły na faktyczny rozwój Narodu i jego powszechnej zamożności. Dla dużych firm i przedsiębiorstw to może oznaczać chociażby w warunkach nowoczesnego narodowego syndykalizmu obowiązek inwestycji krajowych czy prac rozwojowych, zwłaszcza rozumianych jako poszukiwanie i wdrażanie nowych technologii. Elementem, który musi potęgować takie perspektywiczne i rozwojowe podejście do zagadnień ekonomicznych musi być właśnie rewolucja mentalna, jako czynnik rozwijający poczucie odpowiedzialności, świadomość narodowych celów i kierunków rozwoju w gospodarce i konieczność niejednokrotnie poświęcenia jednych dziedzin dla innych.

Rewindykacja gospodarki

Wszelkie wskaźniki udziału zagranicznego kapitału są dla Polski wysoce niekorzystne i znamionują neokolonialny charakter naszego państwa. Abstrahując od przewidywanego modelu ekonomiczno-społecznego, nadrzędnym celem polskiej polityki musi być wdrożenie procesu zastępowania kapitału zagranicznego tym krajowym. Narodowy syndykalizm musi zarówno wspierać, jak i być narzędziem takiego procesu. Syndykat bowiem złożony z polskich, świadomych swych praw i obowiązków pracowników powinien ex definitione wpływać pozytywnie na stopień kontroli Narodu nad gospodarką. Czynnik zagraniczny zawsze w mniejszym lub większym stopniu nastawiony będzie na drenaż naszego kapitału, wyzysk pracownika, wyprowadzenie zysku poza granice kraju. Tamę temu postawić mogą właśnie syndykaty jako formy organizacji, które wyrażają i reprezentują środowisko mające zupełnie odmienne i przeciwstawne interesy. W sposób prawny i ustawowy musi zostać w ramach narodowego syndykalizmu zagwarantowana przewaga i uprzywilejowanie polskiego kapitału i inicjatywy. Polskie firmy, szczególnie te z perspektywicznych branż wysoko rozwiniętych technologii muszą otrzymać wreszcie systemową pomoc ze strony państwa – finansową, podatkową, technologiczną, infrastrukturalną i jakąkolwiek inną. Gwarantem właściwego wykorzystania takich środków i rozwoju firm bez sprzedaży ich obcemu kapitałowi będą właśnie syndykaty. Zrzeszeni w nich wszyscy pracujący w danym zakładzie czy firmie będą zainteresowani przede wszystkim w niezależności i samodzielnym rozwoju. Partykularne interesy poszczególnych przedsiębiorców, którzy chcieliby sprzedać firmę czy technologię za granicę nie byłyby brane pod uwagę, a nawet wręcz przeciwnie, byłyby prawnie zakazane.

Tak ustanowiony porządek ekonomiczny i społeczny dałby duży asumpt do rozwoju innowacyjności i konkurencyjności. Świadomość wsparcia państwa, jak i tego, że rozwój nie zostanie przerwany nagłym sprzedaniem firmy obcemu inwestorowi pozytywnie wpłynie na zwiększenie się autorskich technologii hi-tech, etc. Już teraz pojedyncze polskie firmy w dziedzinach jak IT, elektronika czy bio-technologia są w stanie wytworzyć produkty i technologie konkurencyjne z zachodem. To co nas cały czas hamuje to zarówno brak wsparcia państwa, jak i brak pewności przetrwania określonych projektów. Narodowy syndykalizm stanowi odpowiedź na ten stan rzeczy.

Wytrwać na stanowisku

Jedną z licznych patologii kapitalizmu jest brak poczucia związania z pracą i miejscem jej wykonywania. Nie chodzi mi tu o quasi niewolnicze podejście rodem z najgorszych wzorców korporacyjnych, ale znane ze średniowiecza czy choćby 2 RP poczucie związku z zakładem pracy i ludźmi go tworzącymi. Obecnie pracę zmienia się co kilka lat, traktując każdą kolejną posadę jako w ten czy inny sposób „tymczasową”. Ciężko w takim wypadku zarówno o wytworzenie duchowych i społecznych przymiotów pracy (o jakich już wspomnieliśmy wcześniej) jak i faktycznie świadomy i twórczy wkład w wykonywaną pracę. Wprowadzenie syndykatu może i na to zaradzić. Jak pamiętamy syndykaty oznaczają także pracownicza współwłasność. Znowuż jednak za Zaleskim podajmy, że nie wydaje się właściwe, aby poziom udziału w danym zakładzie pracy był identyczny dla pracownika o krótkim i długim stażu. Należałoby to raczej zastąpić stopniowym zwiększaniem współwłasności wraz z biegiem czasu i stażu w danym miejscu. Wówczas pracownik nie będzie miał po prostu interesu w ciągłym zmienianiu pracodawcy, a także czując odpowiedzialność i związek już nie z własnością „prywaciarza”, ale z czymś co należy także do niego, wykaże dużo większa inicjatywę i gotowość do realizacji zadań na swoim odcinku pracy. Nawiązany zostaje w takim układzie stosunek osobisty każdego pracownika oraz świadomość, że praca i jej staż faktycznie przekładają się na określone „profity”. Świadomość, zaangażowanie oraz chęć rozwijania siebie i pracy nie tylko dla zdobycia środków utrzymania się, ale także dla Narodu będą z pewnością skutkami konsekwentnie wprowadzonego narodowego syndykalizmu.


Jeden za wszystkich

Syndykalizm to idea społeczna, oddolna i w dużej mierze lokalna. I właśnie dla społeczności lokalnych syndykalizm może stanowić także formę współpracy. Po pierwsze – jak pamiętamy, naszym postulatem jest utworzenie dwóch rodzajów syndykatów: pracowniczych i lokalnych (samorządowych), a każdy obywatel należeć będzie do obu, przynależnych do jego miejsca pracy i zamieszkania. Już przez sam fakt, że ten sam człowiek obracać będzie się w dwóch różnych ciałach oddolnych, zacznie wykształcać się sieć różnego rodzaju powiązań lokalnych pomiędzy poszczególnymi podmiotami ekonomicznymi, społecznymi i lokalnymi. Może to tylko pozytywnie wpłynąć na lokalne społeczności, ich siłę i spoistość, także w kontekście postulatu wypierania z kraju gospodarczych wpływów obcych naszemu Narodowi. Sądzę, że wręcz wszelkie formy współpracy pomiędzy lokalnymi firmami, organami samorządowymi etc. powinny być gratyfikowane, np. poprzez zwolnienia podatkowe czy inne formy premiujące taki kierunek rozwoju społeczeństwa. Także dla zwalczania coraz skrajniejszej atomizacji, która objawia się na wielu płaszczyznach, takie funkcjonowanie syndykatów będzie pozytywne. Ucząc się kolektywnego współdziałania na jednym polu (zakład pracy) automatycznie będziemy takie dobre zwyczaje przenosić na inne (sprawy lokalne, społeczne). Narodowy syndykalizm to jedno z narzędzi na odtworzenie społeczeństwa organicznego i prawdziwie obywatelskiego.


Praca jako źródło kapitału

Moralne wypaczenie kapitalizmu wynika między innymi z faktu, że w systemie kapitał nie stanowi pochodnej i wyniku pracy. Widzimy to doskonale na przykładzie niezliczonych spekulacji, malwersacji i afer bankowych czy finansowych. Obecnie to kapitał bardzo często rodzi kolejny kapitał, natomiast zasadniczym problemem z tym związanym jest to, że proces ten absolutnie nic nie wytwarza i nie produkuje ergo nie pojawia się żadna wartość dodana. I z etycznego punktu widzenia, i z ekonomiczno-finansowego jest to absolutnie niedopuszczalne. Jednym z filarów rewolucji narodowo-syndykalistycznej musi być takie przemodelowanie ekonomii, aby to praca stanowiła źródło kapitału. W ogromnych firmach i korporacjach najwyższy szczebel zarządzający potrafi obracać ogromnymi sumami pieniędzy i tak nimi manipulować, aby wytworzyły one kolejne pieniądze. Pogłębia to rozwarstwienie klasowe, nierówności społeczne i warunkuje wyzysk, gdyż coraz większe różnice majątkowe powodują coraz większą dysproporcję w dysponowaniu środkami produkcji i kapitałem. Sytuacja taka normalna w optyce kapitalizmu i liberalizmu, dla nas, Nacjonalistów Szturmowych jest nie do zaakceptowania. W zdrowym społeczeństwie bogactwo i kapitał pochodzą przede wszystkim od pracy. I nie chodzi tylko o to jaki zawód się wykonuje, bo niestety w obecnej rzeczywistości wiele przydatnych społecznie zawodów jest pogardzanymi i wyszydzanymi, szczególnie myślę tu o wszelkich pracach fizycznych. Tymczasem jeśli chcemy dokonać faktycznej rewolucji i zrealizować fundamentalny postulat tego, aby pozycja jaką się zajmuje w Narodzie wynikała wyłącznie z reprezentowanych przymiotów moralnych, poświęcenia i wykonywanej pracy, to postulat ten jest jednym z najważniejszych. Jednym z najbardziej podstawowych jego gwarantów będą właśnie syndykaty, które w obrębie każdego zakładu pracy będą posiadały także zadanie zagwarantowania połączenia kapitału i pracy oraz wyrugowania wszelkiej spekulacji, malwersacji i wyprowadzania środków. Łączyć się to musi z pełną kontrolą i nadzorem nad wszelkimi procesami w firmie, jakie sprawować musi właśnie syndykat. Oczywiście istnieje wiele innych możliwości, aby kapitał tworzył dalszy kapitał, jak chociażby spekulacje giełdowe, jednak jest to już temat na inny artykuł. W kontekście idei narodowego syndykalizmu skupiamy się na konstatacji, że syndykaty pracownicze stanowić muszą gwarant rewolucyjnej zmiany, w której nie tylko podniesiony zostanie prestiż pracy, ale zostanie ona trwale powiązana ze statusem materialnym i społecznym. Nie dobre urodzenie, bogaci rodzice i koneksje, ale faktyczne cechy osobowe, poświęcenie i rozwój muszą decydować o tym, kto jak wysoko jest w hierarchii narodowej.


Odpowiedzialność to świadomość i wolność

Niezwykle ważnym skutkiem wprowadzenia narodowego syndykalizmu będzie ogromne zwiększenie poczucia odpowiedzialności w społeczeństwie. Jedną z cech bowiem ustroju kapitalistycznego i liberalnego jest rosnąca atomizacja, indywidualizacja i personalizacja. Oznacza to, że tak uspołeczniona i kolektywna wartość jak odpowiedzialność jest dziś stanowczo pomijana. Nie chcemy brać odpowiedzialności w dowolnej dziedzinie swego życia, odsuwamy to od siebie i staramy się zrzucić na innych. Nie inaczej jest w świecie pracy i inaczej być nie może, skoro jak już ustaliliśmy głównym imperatywem pracy zarobkowej jest utrzymanie się. W takim układzie ludzie funkcjonują „po linii najmniejszego oporu”. Do tego klasowy układ i częsty wyzysk powodują, że pracownicy nawet jeśli by nie chcieli, to po prostu nie mają możliwości wziąć odpowiedzialności, gdyż wyłączeni są z jakiegokolwiek procesu decyzyjnego. Syndykalizm ma odwrócić ten stan rzeczy. Ustrój ten bowiem nie tylko ma wprowadzić szereg określonych profitów i korzyści dla szerokiego kręgu osób, ale także obowiązki. Jednym z najważniejszych jest właśnie odpowiedzialność – skoro bowiem syndykat pracowniczy posiada współwłasność, kontrolę i pieczę nad zakładem pracy oraz jest organem decyzyjnym, to jasne, że odpowiedzialność za podjęte decyzje i działania spadają nie tylko na wąskie grono właścicieli czy prezesów, ale absolutnie na wszystkich zrzeszonych w syndykacie. Odpowiedzialność ta rozumiana zarówno jako zagadnienie finansowe czy prawne ma doprowadzić to zupełnego i nieodwracalnego zamieniania egoistycznego indywidualisty na uspołecznionego robotnika w rozumieniu myśli Jüngera i jego fundamentalnej pracy „Robotnik”. Mierny i mizerny świat drobnomieszczańskich błahostek zastąpiony musi zostać przez świat heroicznej pracy, walki, poświęcenia i gotowości do brania właśnie odpowiedzialności za swoje i swej grupy postępowanie. Taka forma działania syndykatów będzie także swoistą szkoła edukowania i uspołeczniania naszego Narodu, gdyż wspomniane problemy (jak personalizacja, egoizm) są obecne także w życiu rodzinnym, lokalnym i jakimkolwiek innym. Liberalizm to bowiem choroba totalitarna, obejmuje więc wszystkie aspekty życia.


Drogi wprowadzenia

Rewolucja narodowo-syndykalistyczna musi iść w parze, lub wręcz być poprzedzona rewolucją moralną. Dlaczego? Otóż jak sądzę każdy po lekturze powyższego tekstu dojdzie do prostych wniosków, że postulowany przez nas szereg zmian stanowi tak diametralnie inny obraz rzeczywistości, że postać zarażonego liberalną wspakulturą Polaka dzisiejszych czasów, typowego sarmackiego warchoła, po prostu jest niekompatybilna ze światem narodowego syndykalizmu. Polak pozbawiony poczucia odpowiedzialności, gotowości do rozwoju, chęci poświęcenia i wzbicia się ponad płytki konsumpcjonizm byłby największą chyba zawadą w takim ujęciu ustroju syndykalistycznego. A więc sednem nie jest wprowadzeniem tylko pewnych form ustrojowych, samorządowych etc. ale całkowita przebudowa naszej polskiej duszy. Wykarczować musimy tego straszliwie polskiego ducha niezgody, kłótni i prywaty na rzecz narodzin ducha nowej epoki – epoki prawa, obowiązku i pracy. Oraz świadomości – świadomości, że każdy i każda z nas należy do określonych zbiorowości – Narodu, społeczeństwa, rodziny, zakładu pracy i społeczności lokalnej. I na rzecz każdej z nich musimy wykonywać określone prace, jak również możemy oczekiwać współpracy, pomocy i solidarności. Bez takiej rewolucji moralnej postulaty narodowego syndykalizmu nie będą mogły być spełnione. Czy rewolucja moralna ma poprzedzić tą narodowo-syndykalną czy być jej skutkiem? Nie sposób chyba dać teraz na to satysfakcjonującą odpowiedź, i jak możemy wnioskować to obie te rewolucje pozostaną w momencie wprowadzenia w swoistym sprzężeniu zwrotnym, wpływając na siebie nawzajem.


Ku rewolucji narodowo-syndykalistycznej

Mam nadzieję, że powyższy tekst stanowić będzie kolejny krok w rozwoju idei syndykalizmu w obrębie ideologii Nacjonalizmu Szturmowego. Oczywiście nie wyczerpuje on jakichkolwiek zagadnień z tym związanych i w kolejnych numerach pojawią się z pewnością kolejne artykuły dokładające coraz to nowe cegły do konstrukcji, jaką tworzymy od szeregu lat.

Jako, że numer ukaże się w przededniu Narodowego Święta Pracy, to pozwolę sobie wznieść okrzyk wszystkich socjal-nacjonalistów:

Wolni!
Socjalni!
Narodowi!

Grzegorz Ćwik