Według listy sprzedaży OLiS w czasie, w którym to piszę (styczeń 2019 roku) wśród 50 wykonawców, których płyty najczęściej kupują Polacy 10 to raperzy. W 2016 i 2017 roku rekordy sprzedaży płyt według tej samej listy należały właśnie do wykonawców tego stylu muzycznego. Według sondażu CBOS dla 17% osób w wieku 18-24 lat rap jest najczęściej słuchanym rodzajem muzyki, wśród młodszych słuchaczy ten odsetek jest jeszcze większy. Pisałem już, których artystach wydało nasze środowisko, warto jednak przyjrzeć się także kondycji głównej rap sceny, wszak to właśnie ona w dużej mierze odpowiada za kształtowanie nastoletnich umysłów. No i jak można się spodziewać, raczej nie jest w tej kwestii kolorowo, bez względu na to, czy mówimy o raperach ulicznych, newschoolowych, trueschoolowych, czy jakich sobie jeszcze wymyślimy. Widać straszne wyczerpanie formy, w tekstach wciąż w kółko powtarzają się te same tematy, bunt, który jeszcze kilka lat temu był w rapie powszechny, całkowicie umarł a spustoszenie moralne, i hedonizm niewątpliwie stały się popularne wśród hip-hopowców. Stało się to głównie za sprawą zyskiwania popularności przez newschooli, którzy pod fajne i nowoczesne bity rapują o zaliczaniu kolejnych dziewczyn, samochodach, plecakach pełnych keszu i swoich stanach depresyjnych. Z drugiej strony mamy ulicznych raperów, którzy zatrzymali się na pewnym etapie, z którego nie są w stanie ruszyć dalej, nawijając o dilerce, gangsterce i o tym, jak wożą się na blokach. Przesłuchałem prawie 30 hip-hopowych płyt wydanych w 2018 roku, niemal wszystkie główne twarze polskiego rapu mnie zawiodły. Najlepszą płytą, której miałem okazję w tym roku słuchać, jest bez wątpienia „Poza” Klarenza - bydgoskiego rapera, byłego reprezentanta wytwórni QueQuality, którą opuścił przed rokiem, obecnie lidera ekipy Kontrargument. Moim zdaniem każdy z 15 kawałków na płycie zachowuje naprawdę wysoki poziom i niesie ze sobą warty docenienia przez nacjonalistę przekaz. Płytę otwiera utwór „Początek Pozy”, który jest mocnym uderzeniem w raperów tworzących pustą muzykę bez wartości oraz ukazuje upadek młodej części społeczeństwa wpatrzonej w swoich idoli:
„Małolaci ogłupieni że są fajni, niczego nie muszą, młodzi i biali.
Co chcemy, ruchamy, mamy instagramy i mamy te hajsy od mamy
Nie interesuj się niczym, melanżuj, graj, ćpaj, życie się samo zrobi
Ja jestem jednym z tych, którym zależy mocno by coś dobrego zostało po nich”
Kolejny warty uwagi utwór to „Niemamczasu”, w którym Klarenz poddaje krytyce rzeczywistość, w której przyszło nam żyć - polityczne kasty, i skrępowanie człowieka przez finansowe zależności:
„Oni tak mogą, że hajs piorą - manipulują masami jak Soros
I tylko naiwni oglądacze tv im wierzą, że któryś gra solo
Rostowski czy Morawiecki, wszyscy posłańcy banksterki
Dostają przygotowany specjalnie dla nich plan, checklist”
Krytyka obecnego systemu politycznego pojawia się na płycie jeszcze kilka razy, w utworach znajdziemy także chęć wyrwania się z wyścigu szczurów, do którego jesteśmy odgórnie przypisani, pojawiają się także wątki wskazujące, że raper należy do krytyków imigracji („idzie po ciebie pokojowa religia, hipertolerancja umocniła im skrzydła”), a także krytyka hedonizmu i konsumpcjonizmu czego kwintesencją jest utwór „Gorilla Glass”, skupiający się w pełnie na tym temacie.
Jednak Klarenz to tylko jeden z raperów, którzy podzielają z nacjonalistami mniejszą lub większą część swoich wartości i poglądów, wystarczy wymienić wykonawców takich jak KęKę, OSTR, Bonus RPK, czy skład Dixon 37. Wiadomym jest, że w twórczości tych artystów znajdziemy także kwestie, w których nie możemy się z nimi zgodzić (w przypadku dwóch pierwszych fascynację gospodarczym liberalizmem, w przypadku kolejnych liberalnego podejścia do kwestii narkotyków), jednak jako ludzie świadomi ekspansji kulturowego marksizmu, powinniśmy zwrócić uwagę jak właśnie ten marksizm lulturowy zręcznie radzi sobie z opanowywaniem tej dziedziny muzyki - raperzy wystosowują oświadczenia, informujące, że są zwolennikami przyjmowania uchodźców i przeciwnikami ksenofobii, inni szczycą się swoimi czarnymi żonami paradując przy tym w teledyskach z Polską Walczącą na plecach, zdecydowana większość promuję narkomanię, hedonizm i rozwiązłość seksualną, twórcy ci nie są jednak w żaden fizyczny sposób związani z lewą stroną, jednak jak widać ta wywarła na nich ogromny wpływ. Możemy rzucać gromy w jednych i drugich i próbować zmuszać młodzież do słuchania wykonawców wywodzących się wyłącznie z naszego środowiska, jednak na dłuższą metę i tak pozostaniemy na przegranej pozycji, jedynym wyjściem, dzięki któremu możemy mieć szansę na tym odcinku metapolitycznej walki, jest wspieranie i promowanie wykonawców, którzy są naszym wartościom bliżsi. Kękę pokazujący, że można skończyć z rujnującym życia alkoholizmem, OSTR na którego przykładzie (wybuch płuca) można pokazywać szkodliwość „zioła”, Bonus, który w młodzieżowych kręgach jest uważany za wzór do naśladowania w kwestii sportu czy Dixony swego czasu krytykujący Antifę i jasno deklarujący się po tzw. „prawej” stronie, mogą swoim przekazem o wiele bardziej nam pomóc nisz zaszkodzić. Szczególnie że możemy powoływać się na przykład jednostek, które są młodzieży znane w przeciwieństwie do niszowej sceny nacjonalistycznej (której rozwój oczywiście powinien być dla nas priorytetem). Wojna o duszę trwa każdego dnia, jednak to od nas zależy czy zechcemy się w nią aktywnie włączyć pomagając promować właściwe wzorce, czy odpuścimy już kolejną dziedzinę kultury, z której nasze wartości jeszcze do końca nie zostały wyparte.
Filip Waligórski