Od dawna już planowałem napisaniem tego krótkiego tekstu dotykającego tematu podejścia do działalności przez dwie grupy wiekowych nacjonalistów - liczących sobie powyżej 30 roku życia oraz ich młodszych kolegów, których wiek orbituje wokół 20 lat, a także o relacjach między tymi grupami wiekowymi. Zacząć należy od starszych aktywistów. Moim zdaniem jest ono pokoleniem (niemal w większości) straconym, regresywnym, pokoleniem którego większość reprezentantów czy to z własnej nieodpowiedzialności i lenistwa, czy koniunktury, na jaką trafili, nie podjęło żadnych działań, dzięki którym ruch mógłby się skutecznie rozwijać. Wszak ilu nacjonalistów po 30-tce zajmuje się sprawami adekwatnymi do ich wieku? Całkiem obiektywnie można wymienić ich z pamięci, nie wymagam od nikogo, aby nagle robił z siebie jakiegoś sztywniaka i wielkiego polityka, ale zaangażowanie się w kwestie samorządowe, pracownicze, publicystykę, inicjatywy sportowe czy tworzenie niezależnych mediów powinno być w tym wieku regułą (osoby, które się tym zajmują, zasługują na należny im szacunek i docenienie), podczas gdy większość nie robi albo niczego (oprócz krytykanctwa i oceniania innych) lub przeżywa drugą młodość, działając na ulicach wraz z młodszym kolegami. Nie chcę zostać w tym miejscu źle zrozumiany, nie odmawiam opisywanym aktywistom udziału w akcjach bezpośrednich i działalności ulicznej, jednak dla nich powinien być to co najwyżej dodatek do poważnej działalności mającej zapewnić ruchowi stały rozwój, a nie rutyna. W wielu przypadkach jest jednak odwrotnie. Kolejna kwestia, która dotyka reprezentantów starej gwardii to „szuria” i krytykowanie wszystkiego, co wybiega poza ich sztywne umysłowe ramy. Ludzie ci wyrośli zazwyczaj w ruchu skinheads, dogmatycznie zaciekle bronią swojej subkultury, czego skutkiem jest potępianie przez nich wszelkich nowych kontrkulturowych inicjatyw. Widziałem już z ich strony spiny o rap („rap to jakieś murzyńskie gówno, tylko RAC jest jedyną słuszną muzyka dla nacjonalistów”), o Straight Edge („ja jestem mężczyzną i piję piwo, a nie wcinam kiełki”), o styl („jakieś pedały w grzywkach i new balancach”), graffiti („kopiowanie kultury białych murzynów, kiedyś malowało się na murze skinheads i każdy wiedział, czyje są ulice”). Podsumowując ich logikę - każdy prawdziwy nacjonalista musi chodzić w glanach i flayersie i robić z siebie społecznego odludka i błazna, a prawdziwa działalność to zamknięte koncerty marginalnych rockowych zespołów ostro zapijane alkoholem. Oczywiście każda choćby i konstruktywna krytyka pod ich adresem spotyka się z próżnią lub kompletnym niezrozumieniem, często stosują także taktykę obrony rzekomym doświadczeniem i gadaniem o tym, że gdyby nie oni to ten ruch by nie istniał, podczas gdy wielkie osiągnięcia, którymi się szczycą, zazwyczaj okazują się skrojeniem lub pobiciem gdzieś kiedyś jakiegoś punka lub obecnością na niezliczonej ilości rockowych koncertów. A wracając jeszcze do kwestii „glanów”, to pewnie wiele osób oburzy się, że krytykuję styl ubioru, który preferują skinheadzi, jak jednak nie krytykować czegoś, co jest kompletnie nieakceptowane społecznie i zamiast zachęcać potencjalnych młodych aktywistów do działalność to odpycha ich. Właśnie tak! Groźni skinheadzi, przemierzający ulice dla potencjalnego przechodnia są dziwnie ubranymi błaznami, a nie groźnymi chuliganami, na których pozują. Postawić sobie należy pytanie, co takie osoby w ogóle robią w ruchu i dlaczego wciąż daje im się przyzwolenie na uskuteczniane swoich fanaberii. Zostawmy już „starą gwardię” i przejdźmy do drugiej z omawianych grup, czyli młodych aktywistów, i w sumie to łatwo można dojść do konkluzji, że nie ma się nad czym tutaj za bardzo rozpisywać, najprościej w świecie są oni niemal idealnym przeciwieństwem wszystkiego, o czym pisałem w kontekście większości starszych aktywistów. To właśnie na nich spoczywa dziś odpowiedzialność za rozwój ruchu i kolejne powstające inicjatywy, czy to często na szczeblu organizacyjnym, czy eventowym, odpowiadają także najczęściej za rekrutację. Zdecydowana większość z nich regularnie trenuje i odrzuca używki deklarując się jako Straight Edge, rozumieją oni czynniki kierujące współczesną młodzieżą, ponieważ sami są jej częścią, więc to do nich należy misja kształtowania kontrkultury, nie kultywują starych skinowskich wzorów, a tworzą swoje własne. Są awangardą, która poprowadzi nacjonalizm ku zwycięstwu. Młodość to wyraz futurystycznego pędu i dynamizmu, to czysty fanatyzm, który cechował największych z nas, to bunt przeciwko zastanej rzeczywistości naszego środowiska i czy się komuś to podoba, czy nie to ta młodzież wywróci to zastane środowisko do góry nogami bez względu na czyjekolwiek żale i narzekania. Pamiętajcie bracia, przyszłość należy do nas!
Szymon Kowalczyk