Nowomowa to zjawisko językowe i społeczne, kojarzone z epoką komunizmu w Polsce. Polegało ono na tworzeniu nowych wyrażeń i znaczeń do wybranych wyrazów. Oprócz tego, „owe słowo”, wcześniej oznaczało „coś innego” i było używane „w innym celu”. Pierwszym przykładem używania nowomowy z ery komunizmu to „towarzysz”, używane w codziennym życiu, zamiast „Pan”, „Pani”. (Początkowo „towarzysz” używane było w języku polskim do określenia braterstwa broni podczas walki). Drugim przykładem nowomowy pozostaje określanie wszystkiego „faszyzmem”, co nie było zgodne z „wolą partii”. Po wojnie, miałeś pochodzenie szlacheckie? Faszysta. W dwudziestoleciu miałeś działkę? Faszysta i obszarnik. Wspieranie PSL Mikołajczyka? Faszystowskie działania. Byłeś w AK? Bandyta i Faszysta.
Odnieść można wrażenie, iż we współczesnym demo-liberalnym systemie, także funkcjonuje swoista nowomowa, rodem z czasów stalinowskich. Mam tu na myśli określanie wszystkiego, co patriotyczne, narodowe i nacjonalistyczne, mianem faszyzmu. Ta „zbitka myślowa” funkcjonuje i wypowiadana jest głównie przez przedstawicieli środowisk lewackich. Największą jej ekstremą pozostają wszelkie inicjatywy antify. Oprócz tego, na podobnej zasadzie dyskredytacji wrogów politycznych, wypowiadają się liberałowie, demokraci, czy środowiska gender.
Jak dobrze wiemy z historii, faszyzm był włoską ideologią, hybrydą idei nacjonalistycznych z korporacjonizmem. Idąc dalej w historię, określanie wszystkiego mianem „faszystowskiego”, co „niezgodne z głównym nurtem systemowym”, wprowadził Józef Stalin. Nasilenie się tej polityki miało miejsce pod koniec drugiej wojny światowej. Złe konotacje myślowe, kończąca się wojna z państwami paktu Osi, to dobry pretekst do pozbycia się opozycji w kontrolowanych państwach bloku komunistycznego. Warto dodać na sam koniec tego akapitu, iż Józef Stalin nie chciał w języku propagandy używać określenia „nazizm”. W końcu „nazizm” to skrót od „narodowy socjalizm”. Doszłoby do niepotrzebnych aberracji. W końcu socjalizm to też doktryna, z której wywodzi się komunizm. Ale co ma do tego współczesna demokracja?
Po drugiej wojnie światowej wygrały dwie główne ideologie napierające na materializm. Ekonomicznie były nimi kapitalizm i komunizm, a politycznie demokracja liberalna i „demokracja ludowa”, z ludowością mającą mało co wspólnego. W pierwszym dominowało i dominuje USA, w drugim upadły już Związek Sowiecki. Jednemu i drugiemu ruchy narodowe i nacjonalistyczne nie były na rękę. Tak jest do dziś w przypadku ewolucji współczesnej demokracji liberalnej. Jedna i druga ideologia w swojej nowomowie dyskredytuje wrogów politycznych, określając ich mianem „faszysty”.
Autor tego artykułu chciałby się odwołać do kolejnej używanej nowomowy, współcześnie i z „czasów komuny”. Chodzi o określanie kogoś mianem „hitlerowca”, aby zniszczyć jego obraz polityczny lub publiczny, w oczach społeczeństwa i narodu. Odnieść można wrażenie, że rzadziej określenie to jest używane wobec oponentów politycznych. Nie zmienia to faktu, iż zagrywki tego typu wobec osób o poglądach radykalnych i nacjonalistycznych mają miejsce. Przedstawiciele wspomnianych środowisk takie określenie często odbierają z pobłażaniem. Gdy ktoś używa określenie „hitlerowiec”, wobec swojego oponenta politycznego, to tylko świadczy o tym człowieku. Po prostu nie zna historii, a na lekcjach w podstawówce nie słuchał, obijał się albo spał.
W zdaniu końcowym warto dodać, iż na zamieszczonym obrazku do tego tekstu, widnieje punkrockowiec, z Wielkiej Brytanii z 1977 roku. Oko przykuwa jego noga z symbolem niemieckiej, nazistowskiej swastyki, używanej w symbolice przez III Rzeszę. Czy dzisiaj byłby on nazwany faszystą?... W jakim celu użył tej symboliki? Pierwsze pytanie autor kieruje do wszelkiej maści osób związanych z inicjatywą antifa. Redakcja dobrze wie, że wybiórczo czytacie nasze teksty. Natomiast na drugie pytanie autor zna odpowiedź. Po prostu przedstawiona osoba z obrazka chciała zszokować swoim wyglądem społeczeństwo, wyrazić swój bunt i sprzeciw wobec współczesnemu światu. W 1977 roku, jak widać, pośród punków nie było to problemem.
Patryk Płokita