Obserwując bieżące wydarzenia społeczno polityczne nie sposób zaprzeczyć, iż dotychczasowy świat - nasza indoeuropejska populacja i cywilizacja, bezpowrotnie upada. Wielu z nas potrafi dokładnie wskazać przyczynę tego procesu, którą bez wątpienia jest kulturowy marksizm[1]. W środowisku narodowym nikt nie kwestionuje konstatacji, że za powstaniem wszystkich składowych tego prądu intelektualnego (szkoła frankfurcka, boasowska szkoła antropologii, ruch psychoanalityczny), stoi konkretna mniejszość etniczna. Dziwić mogą jedynie reakcje na zastaną rzeczywistość: emocjonalne deklaracje wrogości, wytykanie fałszu, hipokryzji itp. jakkolwiek słuszne i szlachetne, nie wnoszą wiele do odwrócenia i poprawy sytuacji. Nie dają również odpowiedzi na najważniejsze pytanie: jak to się stało, że ten konkretny etnos wykazał się taką porażającą skutecznością. Błędem jest bowiem oburzanie się na zachowanie wroga i jego intencje, kiedy wynikają one z jego wrodzonej natury. Tak samo, jak nie można mieć pretensji do wilka lub jakiegokolwiek innego drapieżnika, że zjada swoją ofiarę - taka jest po prostu jego wodzona natura jako drapieżnika. Analogicznie nie możemy mieć pretensji do jakiejkolwiek zorganizowanej mniejszości, że dąży do uzyskania maksymalnego wpływu, jak najmniejszym kosztem na większość, wśród której żyje i że osiąga z tego wpływu maksymalne korzyści. To leży w jej naturze, wynika z praw rządzących światem organicznym, jest jej ewolucyjną strategią grupową[2].
W dobie pojawienia się „kulturowego nacjonalizmu” czy też „narodowego feminizmu” i tym podobnych ideologicznych nowotworów, bardziej zasadniczym i naglącym odpowiedzi pytaniem jest, dlaczego tak wielu ludzi formalnie należących do naszego obozu, których chcielibyśmy uważać za towarzyszy walki i sojuszników w zmaganiach o zachowanie wszystkiego co rodzime, przyjmują postawy wpisujące się w światopogląd narzucany nam przez wrogów? Wyjaśnieniem może być tylko porzucenie bądź nieznajomość podstawowych aksjomatów, tworzących fundament naszego światopoglądu. Aksjomaty tworzą bowiem sferę kognitywną człowieka, są azymutem, wyznaczającym drogę i zapewniającym orientacje w codziennej walce. Nie jest to bynajmniej jedyny powód, dla którego nie można pozwolić na podważenie tych podstawowych prawd. Osobiście przekonałem się, że przywoływanie tych podstawowych prawd w polemikach z wrogiem jest skutecznym orężem niszczącym cały jego publiczny dyskurs. Dzieje się tak dlatego, że za naszym stanowiskiem stoi cała współczesna nauka, która mimo lewicowej presji, mimowolnie, z każdym nowym odkryciem w obszarze genetyki behawioralnej, etologii, socjobiologii, mikrobiologii, psychologii ewolucyjnej a także innych nauk, potwierdza nasze aksjomaty.
Pierwszą podstawową zasadą naszego światopoglądu jest ontologiczna prawda, że tym wszechświatem rządzą prawa natury. Prawa te wytworzyły życie na naszej planecie, a jego główny imperatyw brzmi „przetrwaj aż do rozmnożenia”[3]. Z działania tych praw na ziemi powstało życie, które spełniając swój cel, rozwinęło się w niezliczone bogactwo form. A stało się to, dzięki procesowi ewolucji a także zależało od stopnia organizacji życia i miejsca jego występowania na planecie. Głównym czynnikiem ewolucji jest przetrwanie i rozmnożenie, w drodze doboru naturalnego i selekcji najdoskonalszych ras (podgatunków) danego gatunku[4], czyli takich form życia, które najlepiej przystosowały się do warunków panujących w danym ekosystemie. Człowiek jako organizm żywy jest także efektem procesu ewolucji, podlega jej prawom i nie ma możliwości odseparowania go od tych praw i od związków z otaczającą go przyroda i ekologicznymi zależnościami[5]. Naszym ideałem jest życie w zgodzie z tymi prawami, ciągłe ich poznawanie i zgłębianie. Przeciwstawianie się tym prawom natury oznacza regres człowieka a w dalszej kolejności regres cech podgatunkowych. Oznaczać to musi upadek narodu, bądź całego podgatunku.
Drugą naczelną zasadą naszej ontologii jest dalsza konsekwencja, wynikająca z naszego związku i zależności wobec praw rządzących światem. Człowiek jako jednostka a także jako wspólnota, w postaci całego podgatunku, lub poszczególnych narodów jest organiczną częścią rodzimego temu podgatunkowi ekosystemu, wraz z wszystkimi tego konsekwencjami. Nicolai Hartmann ujął to zagadnienie następująco: „W punkcie tym przypada ontologii bardzo poważne zadanie. Skoro człowieka - również jako istoty duchowej nie można zrozumieć bez świata, w którym się on stale znajduje, to trzeba go rozumieć wychodząc od jego powiązania z całościową struktura świata, co więcej, trzeba też na tej podstawie określić na nowo jego istotę. W dawnej ontologii tendencja była odwrotna: widzieć cały świat poprzez człowieka, wszystkie formy i związki w królestwie szczebli świata traktować jako ułożone ze względu na człowieka, jak gdyby stanowił on ostateczny cel porządku świata. Wygląda to zupełnie inaczej, gdy wychodzimy od rzeczywistych cudów życia organicznego, od genetycznego powiązania form pokrewnych i od powszechnego przystosowania funkcji organicznych do warunków życiowych w otaczającym świecie. Pokazuje się wtedy coś przeciwnego: to nie świat jest ułożony ze względu na człowieka, lecz człowiek ze względu na świat, wszystko w nim jest relatywne w stosunku do świata i daje się zrozumieć jako przystosowanie do ogólnej, całościowej sytuacji, w jakiej człowiek musi siebie przeforsować”[6].Z takiego podejścia wynikają żywotne obowiązki dla każdego podgatunku, aby chronić wieź z ekosystemem oraz zabezpieczać jego istnienie gdyż „świat organiczny[...] jest warunkiem jego egzystencji, ponieważ zaś tak samo warunkiem dla świata organicznego jest świat nie organiczny to należy w efekcie stwierdzić: cala przyroda od dołu do góry, aż po pokrewne mu istoty żywe jest warunkiem jego egzystencji”[7]. Poza prawami odnoszącymi się bezpośrednio do naszego podgatunku i jego relacji z ekosystemem, nasza ojczyźniana ekologia ma także drugi wymiar, polegający na uznaniu człowieka wraz z jego mikro-biotą jako ekosystem sam w sobie[8]. W tym ujęciu cały ekosystem człowieka (wewnętrzny i zewnętrzny) traktujemy jako część podgatunkowego dziedzictwa którego ochronę każda społeczność powinna uwzględnić w swoim postępowaniu. Wszystko co pochodzi z natury jest dobrem, a wszystko co jest z nią sprzeczne jest złem. Podstawą ochrony naszego ekosystemu nie jest więc, jak chcieliby lewaccy obrońcy zwierząt wspakulturowa wszechmiłość[9], objawiająca się chęcią ocalenia wszelkiego życia i uznania go za wartość samą w sobie. Istotą naszego stanowiska jest zachowanie naturalnej równowagi i powiązań pomiędzy wszystkimi formami życia w całym ekosystemie.
My indoeuropejczycy, dzięki związkom z naszym ekosystemem, uzyskaliśmy unikalne cechy, które odróżniają nas od innych podgatunków. Nie chodzi tu tylko o cechy antropologiczne, chodzi o całą biologię, instynkty, uwarunkowania endokrynologiczne, czy mikrobiotę, które to cechy, choć podlegają powolnym zmianom pod wpływem ewolucji, są najbardziej niezmiennym elementem naszej egzystencji.
W tym miejscu można przejść do trzeciego aksjomatu, którym jest podstawowy wpływ genetycznego dziedziczenia na naszą podgatunkową i narodową unikalność. Człowiek w chwili narodzin nie jest „czystą tablicą” jak chcieliby lewicowi propagandyści. Poza ekologicznym dziedzictwem, o którym była mowa wyżej , wynikającym z urodzenia w danym ekosystemie, nasza podgatunkowa, narodowa i indywidualna odrębność jest zdeterminowana genetycznie i podlega dziedziczeniu[10]. Ustalenia naukowe z zakresu neurobiologii ukazują, że wszystkie nasze myśli i uczucia, radości i cierpienia, marzenia i pragnienia, są wynikiem fizjologicznej aktywności mózgu, a konkretnie jego poszczególnych części, takich jak kora mózgowa ,płaty mózgowe czy jądra mózgu[11]. Dzięki neuroanatomii wiemy zaś, że wielkość i kształt płatów mózgu, ich połączenia z jądrami mózgu, oraz podstawowy układ kory mózgowej – jest w dużej mierze uwarunkowana genetycznie, podlega dziedziczeniu i kształtuje się w trakcie rozwoju prenatalnego. Wreszcie genetyka behawioralna, ukazując wpływ genów na nasze zachowanie wykazuje, że wszystkie pięć głównych wymiarów osobowości jest dziedzicznych.
Oczywiście lewicowi przedstawiciele „radykalnego ruchu naukowego”, jak choćby Lewontin wciąż usilnie propagują kluczowy wpływ kultury na odmienności między podgatunkami , argumentując między innymi, że różnice w genomie w poszczególnych podgatunków człowieka „są niewielkie”. Jest to jednak czysta sofistyka, która udowodnić można, porównując dwa podgatunki szympansów - zwykłe i bonobo. Różnią się one jeszcze mniej niż ludzkie podgatunki (jedynie kilkoma tysięcznymi częściami dna), natomiast ich zachowania są całkowicie odmiennie[12]. Niewielkie różnice genetyczne mogą prowadzić do znacznych różnic w zachowaniu. Mogą wpływać na wielkość i kształt poszczególnych części mózgu, na ich neuronowe „okablowanie” a także na nanotechnologię uwalniania, wiązania i przetwarzania hormonów oraz neuroprzekaźników.
Stoimy więc na stoisku, że wszystkie nasze instynkty, popędy, zachowania są obok cech anatomicznych i endokrynologicznych dziedzicznymi adaptacjami, czyli takimi cechami, które naszym przodkom zapewniły przetrwanie i rozmnożenie w naszym rodzimym europejskim ekosystemie.
Pojęcie piękna, jako atrakcyjności pewnych konkretnych proporcji ciała u płci przeciwnej (zwane także ,bardziej wymownie, urodą), skłonność do altruizmu wobec współplemieńców, szczególnie kobiet i dzieci a także zdolności językowe i tożsamość grupowa, nie są nabytymi cechami kulturowymi, tylko cechami wynikającymi z dziedzictwa genetycznego naszego podgatunku.
W naturze człowieka, której powstanie zawdzięczamy głównie ewolucji leży kolejna cecha, szczególnie atakowana przez kapitalistycznych liberałów, mianowicie społeczność. Człowiek jest gatunkiem społecznym, przy czym wrodzony instynkt społeczny nigdy nie rozciąga się na wszystkich osobników tego samego gatunku. Naturalną cechą, odziedziczoną jeszcze od prymatów jest nietolerancja dla odmienności, terytorialność [13], zdolności łowieckie oraz życie grupowe. D.G.Freedman już 1974r wykazał istotne różnice rasowe, dotyczące m.in. poruszania się, postawy, napięcia mięśni a także istotnych różnic w usposobieniu pomiędzy chińskimi noworodkami w Ameryce a ich białymi rówieśnikami. Irenaus Eibl- Eibesfeldt wykazał natomiast, że we wszystkich społecznościach niemowlę zaczyna się bać obcych kiedy ma ok. 6 miesięcy. Ta dziecięca „ksenofobia” jest wg tego etologa pierwszą oznaką wrodzonej predyspozycji do widzenia świata w kategoriach „my” i „oni”. Przypadek Kaspara Hausera, eksperyment Wintropa Kelloga, czy też przypadek Williama Jaemesa Sidisa, ukazują nam, że socjalizacja dokonuje się głównie wewnątrz homogenicznej grupy a rozpad więzi społecznych pociąga za sobą biologiczną degeneracje populacji.
Wrodzony charakter i cech skłonności społecznych oznacza, że ich pochodzenie jest ewolucyjne. Rozwinęły się one w wyniku procesu optymalizacji ewolucyjnej, podczas którego część uzyskanej, dodatkowej wartości przystosowawczej przypadła w udziale osobnikom skłonnym do współpracy z innymi krewnymi[14]. W tym podstawowym znaczeniu miłość do własnego narodu, oznaczająca wysuniecie interesów tej biologicznej wspólnot ponad osobiste pragnienia i interesy ma paradoksalnie egoistyczne korzenie. Naród jest bowiem organizmem, który obdarowujemy altruistycznym poświęceniem, gdyż nawet w skrajnym przypadku, kiedy będzie to kosztowało nas życie, uratujemy życie naszych rodaków, którzy w swoim genotypie mają sporą ilość naszych własnych genów[15]. W kapitalistycznym „zekonomizowanym” podejściu do darwinizmu jest to oczywiście strategia samobójcza, gdyż im więcej się poświęcamy innym, tym bardziej zmniejszamy własną możliwość rozmnożenia kopii swoich genów w kolejnych generacjach. Poza oczywistymi faktami biologicznymi, podważającymi narrację liberalizmu (np. nieuwzględnienie korzyści zachowań altruistycznych osób w wieku post prokreacyjnym np. dziadków ) ostateczny kłam tej teorii zadały prace Wiliama D.Hamiltona. Podstawowe pojęcie wyłaniające się z jego analizy to całkowita wartość przystosowawcza (inclusive fitness) czyli suma własnej wartości przystosowawczej osobnika i wszystkich wywołanych przez nią efektów w odpowiednich częściach wartości przystosowawczych jego krewnych[16]. Mimo iż najbardziej sugestywne jest odnoszenie tej zasady do najbliższych krewnych (oddałbym życie za dwóch braci, ich czwórkę dzieci lub ośmiu wnuków) istnieją wrodzone mechanizmy rozpoznawania pokrewieństwa, takie jak mechanizm bliskości( jeśli jest blisko pomóż mu) mechanizm znajomości (jeśli go znasz, pomóż mu) oraz mechanizm podobieństwa, nazywany inaczej mechanizmem dopasowania fenotypów (pomagaj podobnemu do siebie)[17].
Biorąc powyższe pod uwagę widzimy wyraźnie dlaczego kulturowi marksiści, propagujący tolerancję i altruizm wobec wszelkich (podgatunkowych, seksualnych, religijnych) odmienności, tak mocno zwalczają świadomość biologicznego podłoża naszych społecznych zachowań. Jeżeli zamiast propagowanego przez tych wrogów natury ideału sukcesu, jako zdolności pojedynczych jednostek do dożywania sędziwego wieku, postawimy nasz ideał sukcesu ewolucyjnego jako zdolności puli genów danej populacji do przenoszenia się z pokolenia na pokolenie, cały lewicowy dyskurs traci grunt.
Kolejnym aksjomatem, który dzięki feministycznej propagandzie budzi ogromne kontrowersje jest wynikający z ludzkiej biologii dymorfizm płciowy. Istotą dymorfizmu jest stan, w którym obydwie płcie w obrębie gatunku różnią się czymś więcej, niż tylko narządami płciowymi. W oparciu o tę definicje możemy stwierdzić, że u człowieka mężczyzna i kobieta różnią się każdą komórką swojego ciała. Oczywiście nie oznacza to, jak chcieliby lewicowcy w swojej sofistyce, że można na tej podstawie wartościować którąś z płci jako „lepszą” lub „gorszą”. Patrząc przez pryzmat biologicznych i ewolucyjnych uwarunkowań na to zagadnienie, należy odrzucić zarówno wynikający z obcej nam tradycji semickiej, postulat podległości kobiety wobec mężczyzny. Ma on źródło w biblijnym „stworzeniu niewiasty z żebra Adama”[18]. W rzeczywistości jest to tylko błąd literacki, powstały podczas kopiowania przez Semitów pradawnego mitu sumeryjskiego o Enki i Nin-ti[19].
Jak również odrzucić, wynikający z neomarksistowskiej aksjologii, postulat zanegowania własnej kobiecej natury na rzecz tzw. „gender” czyli niezwiązanej z biologią całkowicie abstrakcyjnej „płci kulturowej”. Ta głęboko niehonorowa zdrada i zaprzeczenie własnej naturze, własnej kobiecości winna być szczególnie mocno napiętnowana.
W naturze nie występuje bowiem ani matriarchat ani patriarchat, szczególnie u ssaków gdzie nie ma klonowania podczas reprodukcji, płcie po prostu dzielą się zadaniami koegzystując i tworząc wspólnie jedna całość[20]. Obie te postawy w ujęciu biologicznym oznaczają patologiczne wychylenie od stanu naturalnej równowagi pomiędzy płciami, opartego na podziale ról społecznych według biologicznych predyspozycji. Taka anormalność zawsze prowadzi do społecznego upadku populacji. Jeżeli rola kobiety zostaje zmniejszona poprzez presję ekologiczną np. w poligamii u Semitów dymorfizm płciowy narasta do patologicznych rozmiarów, co powoduje że mężczyźni stają się więksi, agresywniejsi i zaczynają mieć problemy z integracją z reszta społeczeństwa złożonego z dzieci i kobiet. W starożytnej Grecji, gdzie mimo braku poligamii, kobieta została praktycznie całkowicie usunięta z życia politycznego i społecznego, doszło do takich samych patologii jak w społeczeństwach semickich, stąd – zarówno w starym testamencie jak i w historii Hellady roi się od przypadków homoseksualizmu i zalegalizowanej prostytucji[21]. Skutków odchylenia w drugą stronę nie trzeba opisywać można je zaobserwować wokół siebie, szczególnie jeżeli żyje się w którymś z krajów , będących w „awangardzie postępu” (ciekawą prognozą tego co nas czeka w sfeminizowanym, odciętym od wpływu natury społeczeństwie post dobrobytu, są eksperymenty na gryzoniach Christiana, Kerbsa i Calhouna - do tego ostatniego postaram się odnieść w konkluzji).
Kobieta dla mężczyzny i mężczyźni dla kobiet są dopełniającymi się kategoriami w zadaniu stworzenia i zapewnienia bezpieczeństwa potomstwu. Dlatego płcie nie powinny czynić zarzutu sobie nawzajem z cech wynikających z ewolucyjnego doboru podgatunkowego. Na przykład, jeżeli u kobiet ewolucyjna adaptacją jest skłonność do emocjonalnego angażowania się w związek z mężczyzną posiadającym zasoby i status (materialne, społeczne, fizyczne) to nie wolno tego krytykować jako materializmu czy niewierności itp., gdyż ma to głęboki ewolucyjny sens. Kobieta po prostu, poświęcając nieporównywalnie więcej czasu i energii w wydanie na świat potomstwa, ma naturalne prawo do dokonania materialistycznego wyboru partnera, zamiast kierowania się emocjami. „miłością” jak to jest jej narzucane w zdominowanej przez lewicę pop-kulturowej narracji. Na tej samej ewolucyjnej podstawie, kobiety nie mogą czynić mężczyznom zarzutu, że potrafią oni oddzielać sferę uczuć ze sferą seksualną, gdyż wynika to z ich neurobiologii. U mężczyzn pobudzenie seksualne jest skorelowane z impulsami wizualnymi – to wrodzone bodźce wzrokowe polegające na określonych proporcjach poszczególnych części ciała, koloru skóry, włosów pozwalają ocenić daną kobietę , jako posiadającą cechy zapewniające płodność oraz gwarantujące dobry wkład własny do materiału genetycznego wspólnego potomstwa[22].
Opisanie wszystkich różnic anatomicznych, endokrynologicznych, neurobiologicznych itp. pomiędzy płciami człowieka, wykracza zdecydowanie swoim ogromem poza ramy tego eseju. Tym bardziej może dziwić, nie tyle istnienie bardzo silnych ruchów społeczno-politycznych uporczywie zaprzeczających tej biologicznej rzeczywistości (wziąwszy pod uwagę wsparcie metapolityczno-finansowe udzielone tym prądom, zarówno przez lewicowe instytucje polityczne, jak i kapitalizm. dla którego zerwanie z tradycją jest okolicznością ułatwiającym wyzysk) co przenikanie elementów tego absurdalnego w swej istocie prądu intelektualnego do ruchów nacjonalistycznych. świadczyć to może tak jak napisałem we wstępie artykułu o oderwaniu od podstawowych aksjomatów, tworzących nasz światopogląd i będących jednocześnie osnowami naszej umierającej cywilizacji.
Skoro doszliśmy tutaj do tematu cywilizacji (rozumianej w tym przypadku według terminologii F. Konecznego jako „metoda życia zbiorowego”[23])oraz kultury definiowanej w duchu Stachniukowego kulturalizmu jako „uprawa człowieczeństwa”[24] należy przedstawić ostatni aksjomat związany z tymi dwoma pojęciami - Tradycję.
Tradycja, w swojej najbardziej pierwotnej i podstawowej ewolucyjnej postaci jest najwyższą formą dostosowania się populacji do konkretnego środowiska (ekosystemu). Polega ona na tworzeniu przez populację specyficznych reguł zachowania i przekazywaniu ich z pokolenia na pokolenie w procesie uczenia się[25].
Każde zachowanie naszych przodków zwiększające wartość przystosowawczą populacji (szczepu, plemienia, etnosu, podgatunku) upowszechniało się w niej a z czasem zostawało uświęcone poprzez mity i rytuały[26]. Dlatego właśnie tradycja jest tak istotna dla przetrwania naszej cywilizacji. Jest ona jej zalążkiem. Tradycja w tym znaczeniu jawi się jako kluczowy aksjomat – łączący w sobie wszystkie pozostałe, opisane powyżej. Wynikając z socjobiologii i ekologii behawioralnej[27] łączy (używając terminologii Stachniuka)[28] sferę biologiczną człowieka ze sferą tworzycielską. Będąc z jednej strony zapisem Wedy – wiedzy o zachowaniach niezbędnych do przetrwania i rozmnożenia w danym ekosystemie, stwarza oraz eugenicznie ulepsza podgatunek, będący biologicznym fundamentem narodu. Z drugiej zaś strony będąc zaczynem cywilizacji poprzez pozabiologiczne formy adaptacji ekologicznych (lub wzmacniając dziedziczne adaptacje) tworzy kulturę – świadomą uprawę człowieczeństwa. Patrząc z tej perspektywy możemy zrozumieć to ,czego nie pojęli ,odrzucający czynniki materialne J. Evola i F. Koneczny. Dlaczego spośród trzech kast w naszej indoeuropejskiej tradycji , to kapłanie określani są jako „budowniczy pomostów” - pontifex. Co ważniejsze, dopiero to spojrzenie pozwala zrozumieć, jakim absurdem jest postawa „obywatelskiego” nacjonalizmu, odrzucającego najbardziej unikalne a jednocześnie najbardziej trwałe, konserwatywne biologicznie cechy jednostek , narodów i podgatunków. Nie rozumieją oni, że naród będąc niekwestionowaną wspólnotą duchową o specyficznej kulturze i charakterze, zawdzięcza tę swoją unikalność właśnie tradycji , odpowiadającej za dobór naturalny tych specyficznych cech charakteru[29]. Cechy te, nazywane przez wielu nacjonalistów duchowymi , mają jednak ekologiczne i biologiczne podłoże, przekazywane z generacji na generację w drodze dziedziczenia genetycznego .To jest właśnie ta wspólnota umarłych, żywych i nienarodzonych, łańcuch pokoleń, ciągnący się od zamierzchłej przeszłości, ku odległej przyszłości. Dlatego mieszanie tego podłoża , tych podgatunkowych podstaw narodu, poprzez akceptację mieszania naszego dziedzictwa biologicznego z innymi podgatunkami, niszczy rozmaitości i różnice u podstaw, w swoich pierwotnych formach. Siłą rzeczy, nie ma więc możliwości, aby naród, pozbawiony swojej wyjątkowości na podstawowym biologicznym poziomie, zachował ją na poziomach wyższych – kulturowym, cywilizacyjnym i polityczno państwowym. Aby zachował tym samym swoje istnienie - zawsze w końcu okaże się, że z pierwotną formą ( jak to jest obecnie w przypadku np. Macedonii a wkrótce również RPA) łączy go jedynie nazwa.
Historycznie rzecz ujmując, rodzimość i jednolitość tradycji, jest także gwarancją dla zabezpieczenia całego ekosystemu. Przeważnie możemy zaobserwować negatywny wpływ na ekosystem obcej tradycji, przyniesionej na jego obszar , przez obcy etnos (bez znaczenia czy to wskutek podboju, kolonizacji czy innego procesu). Przerwana wskutek tego, jedność krwi i gleby, rujnuje nie tylko rodzimy podgatunek, ale także przyrodę, wraz z krajobrazem.
Wystarczy tutaj przywołać historię Chorezmu, który ze swoim zaawansowanym rolnictwem, będąc w starożytności spichlerzem dla indoeuropejskich ludów Eurazji, po kilku inwazjach turańskich koczowników ,uległ całkowitemu upadkowi ,zostając na koniec zamienionym z rozkazu Tamerlana w pastwisko dla bydła. Nie było to jednak, jak się okazuje najgorsze, co mogło się przytrafić tej kolebce indoeuropejskiego rolnictwa – komuniści, w swojej pogardzie dla natury zmieniając koryta miejscowych rzek zamienili step w pustynię z wysychającym Jeziorem Aralskim. Europejczycy podczas swoich kolonizacji mają także wiele niechlubnych epizodów, świadczących o braku ekologicznej świadomości. Przykładem niech będzie indukowanie do Australii europejskich królików, czy amerykańskich żab, które do dziś niszczą ten specyficzny ekosystem.
Pouczająca może być również opowieść rosyjskiego geopolityka L. Gumilowa (podzielającego naszą definicję tradycji )[30]o Chaldejczykach ( kolejnych po Akadyjczykach semitach władających pierwotnie sumeryjską Mezopotamią) i ich ingerencji w rodzimy ekosystem. Żona Nabuchodonozora, jako Egipcjanka doradziła mu „ulepszenie istniejącego od wieków systemu irygacyjnego, przez co system działający 1,5 tysiąca lat przestał istnieć, rolnictwo upadło a wraz z nim Babilon „gdyby królem był mieszkaniec tych ziem, zrozumiałby jakie zgubne skutki niesie ze sobą nieprzemyślana melioracja, albo by się poradził u miejscowych […] ale król był Chaldejczykiem, wojsko było z Arabów, doradcami byli Żydzi”. Wszyscy ci obcy nie wzięli pod uwagę groźby zasolenia gruntów, bo w Egipcie takiego niebezpieczeństwa nie ma. „Najtragiczniejsze było to, że migranci wchodzili w sprzężenie zwrotne z miejscowymi. Pouczali ich, wnosili udoskonalenia techniczne, dobre dla ojczystych krajobrazów migrantów, a nie dla miejsc, do których je mechanicznie wprowadzali”[31].
Ostatni przykład zgubnego wpływu obcej tradycji na ekosystem, to nasze rodzime ziemie, przed wiekami podbijane ogniem i krzyżem przez Niemców, wspartych rzymską techniką. Na zajętych ziemiach Pomorza i Mazur, Germanie w pogardzie dla natury i gleby, którą desakralizowało wcześniej chrześcijaństwo zniszczyli dla krótkotrwałego zysku pierwotne puszcze bukowo-dębowe. Zastąpienie rodzimych gatunków drzew sprowadzonymi ze Skandynawii sosnami i świerkami, zniszczyło krajobraz, zmieniło klimat, zakwasiło gleby a także pozbawiło naszych przodków ważnego awaryjnego źródła pokarmu[32].
Gdy przeanalizujemy historyczne przykłady upadku wielkich potęg, opisywane przez największych historiozofów, takich jak Arnold Toynbee, Oswald Spengler czy Feliks Koneczny rzuca się w oczy ta sama prawidłowość. Odejście od opisanych powyżej aksjomatów, będących biologicznym fundamentem każdego ludzkiego organizmu społecznego, zawsze prowadzi do upadku. Jeżeli weźmiemy pod uwagę eksperymenty na gryzoniach prowadzone przez Calhouna, Christiana, Krebsa[33] możemy rozciągnąć to twierdzenie na wszystkie ssaki, określane jako gatunki społeczne. Chociaż w historii powszechnej przyczyny porzucenia podstaw i źródeł własnej potęgi cywilizacyjnej były różnorodne dla nas nie ma to większego znaczenia. Dziś upada nasza cywilizacja, a przyczyną tego jest biologiczna degeneracja jej podgatunkowych i ekologicznych fundamentów, spowodowana uporczywym narzucaniem nam wszechobecnego sceptycyzmu co do źródeł i znaczenia naszej tradycji oraz pozostałych aksjomatów[34].
Największym paradoksem tej sytuacji jest fakt, że mniejszość etniczna która stworzyła ten nihilistyczny prąd intelektualny, sama nigdy go nie przyjęła wewnątrz własnej społeczności, pozostając wierna własnej tradycji oraz aksjomatom, relatywizowanym na zewnątrz swojej grupy. Ten fałszywy mesjanizm (podobnie jak w przypadku chrześcijaństwa, którego semici ostatecznie nie przyjęli, pozostając wierni pierwotnemu judaizmowi jako ekskluzywnej religii plemiennej) jest ostatecznym argumentem przemawiającym za tym abyśmy do końca bronili podstaw naszej wyjątkowej genetycznej i cywilizacyjnej egzystencji. Nie bacząc na zarzuty o redukcjonizm tego stanowiska, formułowane przez wyznawców romantycznego „ czucia i wiary”, czy też wcześniejszego skażenia naszej tradycji koncepcjami „życia wiecznego” poza światem doczesnym , podlegającym „mocy niegodziwca”[35], musimy być do końca wierni naszym aksjomatom jak ów Spenglerowski żołnierz z Pompei[36].
Cała współczesna nauka, skłania do konkluzji, że utrata państwowości, kultury, cywilizacji czy nawet części tradycji, nie jest procesem nieodwracalnym, dopóki nie nastąpi zniszczenie, degeneracja bądź wymieszanie własnego biologicznego dziedzictwa. Jednak zniszczenie specyfiki własnego podgatunkowego dziedzictwa, uczyni proces odrodzenia się tradycji, a w dalszej kolejności kultury i cywilizacji niemożliwym. Musimy mieć świadomość, że jeżeli zniszczymy podstawy naszej egzystencji zawarte w opisanych uprzednio aksjomatach, staniemy się obcy sami sobie a w naszym domu – ziemi, będącej od tysięcy lat rodzimym ekosystemem, będziemy się czuć jak intruzi tracąc na zawsze szczęście i harmonię egzystencji.
Lech Obodrzycki
[1] Rola jaką ten prąd odegrał w unicestwieniu naszej cywilizacji opisana została min u K. Mac Donalda w pracy „Kultura krytyki „ i Arnolda Gehlena w „ Moralność i Hipertrofia moralności „O ile pierwszy ,za praprzyczynę sukcesu neomarksizmu uznał odejście od paradygmatu darwinowskiego w naukach społecznych , przez F. Boasa i jego uczniów .przy czym nie było to spowodowane pojawieniem się jakichkolwiek nowych faktów w nauce ,a było efektem zakulisowych intryg w środowisku akademickim ,które wywołały zmianę ideologiczną za którą odpowiedzialni byli intelektualiści żydowscy.”Boas przez całe życie zwalczał ideę głoszącą że pierwotnym źródłem różnic dzielących grupy ludzkie pod względem umysłowym jest rasa. Zadanie to realizował przede wszystkim za pomocą nieustannego ,żeby nie powiedzieć niepohamowanego narzucania kategorii kultury „ K. Mac Donald „kultura krytyki „Warszawa 2012 s.133 Arnold Gehlen natomiast ,przyrównał neomarksizm do starożytnej szkoły filozoficznej cyników ,która odchodząc w swojej filozofii od powiązania państwowości z konkretnym etnosem ,stworzyła pojęcie kosmopolityzmu aby konformistycznie wejść w łaski nowych ,postaleksandryjskich władców multietnicznego świata hellenistycznego.
[2] Mac. Donald. „Kultura krytyki” Warszawa 2015 str.435
[3] John Freeslow „Fizyka życia” Warszawa 2009 str.94. Zob. także August Vogl „Zur Evolution der Pflanzen” Neue Anthropologie 2/3 1989 s.37
[4] Karol Darwin, o pochodzeniu gatunków drogą doboru naturalnego 1846 podtytuł tego dzieła brzmi „ Pochodzenie gatunków poprzez naturalną selekcje lub ochronę najdoskonalszych ras w walce o życie” zob. również „Najdoskonalsze rasy” Securius nr.5 1999r. str.67.
[5] E.Wilson „O naturze ludzkiej” Warszawa 1988 s.7.
[6] Nicolai Hartmann „Nowe drogi ontologii” Toruń 98 s.33-34.
[7] Tamże s.34.
[8] Fizyka życia s.211.
[9] Silva rerum Kraków 1998 s.13.
[10] „Przełomową pod tym względem stała się więc w naszych czasach nowa teoria człowieka, skoro zdobyła się na zrozumienie daleko idącego uwarunkowania narodowego życia duchowego poprzez dziedziczne czynniki biologiczne. Pod pewnym względem fenomeny zróżnicowania rasowego mogą się dziś wydawać niepewne, nadzieje jednostronnie biologistycznie umysłów na rozwiązanie przy pomocy tego materiału problemów kulturowych mogą być przesadne. Nie można jednak wątpić w rozszczepienie rodzaju ludzkiego na linie o bardzo określonym i względnie trwale dziedziczonym typie predyspozycji z charakterystycznymi zdolnościami i skłonnościami.” Nicolai Hartmann „Nowe drogi” str.35.
[11] Przypadek Phineasa Gage’a, już 100 lat temu potwierdzający ten fakt do dziś jest atakowany przez lewicowych wyznawców „plastelinowego” mózgu ludzkiego na Wikipedii. Mimo że neurobiolodzy Steven Anderson, Hannah i Antonio Damasio badali w 99r. podobny przypadek dwojga młodych pacjentów z uszkodzeniami przyśrodkowej i przedniej kory przed czołowej. S.Anderson „Impraiment on social and moral behavior related to early damage in human prefrontal cortex” Nature neuroscjence str.1032-1037. Cyt.za S.Pinker The blank slate. (wyd.polskie) „Tabula Rasa spory o naturę ludzką” Gdańsk 2005r str.152.
[12] Pinker Tabuła Rasa s.75 Zwykłe szympansy są jednymi z najbardziej agresywnych ssaków znanych zoologom, natomiast szympansy bonobo należą do najbardziej łagodnych .Wśród zwykłych szympansów, samce dominują nad samicami, u szympansów bonbo, to samice grają pierwsze skrzypce. Zwykłe szympansy uprawiają seks w celach prokreacyjnych, szympansy bonobo robią to dla przyjemności.
[13] „Bodźcem najsilniej wzbudzającym agresje wśród zwierząt jest widok obcego osobnika, szczególnie gdy narusza on ich terytorium. To ksenofobiczne zachowanie, zostało udokumentowane prawie w każdej grupie zwierząt prezentujących wyższe formy organizacji społecznej” - te słowa Edwarda Wilsona zamieszczone w jego socjobiologii ściągnęły na niego wściekłe ataki neomarksistów. Bezpośrednim powodem był ostatni rozdział tego dzieła, w którym także człowieka określił jako zwierzę społeczne.
[14] E.O.Wilson Socjobiologia, Poznań 2000 str.16.
[15] Socjobiologia geny a zachowania społeczne. Securius nr.6 2001r str. 51
[16] E.O. Wilson Socjobiologia Poznań 2000 str.72.
[17] Tadeusz Bielicki „Pojęcie natury ludzkiej w świetle biologicznej teorii zachowań społecznych” w „Dylematy współczesnej cywilizacji a natura człowieka” . Poznań 97, str.17
[18] Księga Rodzaju 2.22.
[19] W języku Sumerów słowo Ti oznacza i „ żebro” i „życie”. Dlatego bogini stworzona po to aby uśmierzyć ból żebra u wielkiego sumeryjskiego boga wody Enki nazywała się Nin-ti. Co oznaczało pani żebra i pani dająca życie. Wg biblii natomiast imię Ewa oznacza „ta co daje życie” a żebro to już zupełnie inne słowo. A. Kondratow Zaginione cywilizacje Warszawa 1973r. Str.70.
[20] Varg Vikernes i Marie Cachet „The cult of mithra and hymiskvida” 2018 str. 9
[21] S.Koper „ Miłość, seks i polityka w starożytnej Grecji i Rzymie. Str.6
[22] Nacy Etcoff „Przetrwają najpiękniejsi” str.86. Boleśnie się o tym przekonał magazyn dla kobiet Viva który w lewackim szaleństwie równouprawnienia, rozpoczął publikowanie rozkładówek z nagimi mężczyznami ale zaprzestał tego kiedy nie wzrosła sprzedaż, kiedy Play Girl po podobnej klapie zrobiło badanie, okazało się, że dzięki męskiej goliżnie , w międzyczasie z pisma żeńskiego stało się pismem męskich sodomitów.
[23] F. Koneczny „O wielości Cywilizacji” Warszawa 2002 s.183
[24] Z. Unibor Słowiński „ Koczownik i rolnik” Securius nr.5 1999r. s.54
[25] E.O.Wilson Socjobiologia s.102
[26] Cała współczesna nauka ma swoje korzenie w starej indoeuropejskiej tradycji sakralnej, jest jej zlaicyzowaną ze świadczoną formą - chemia pierwotnie była alchemią, antropologia antropozofią, astronomia astrologią, a geografia geografią sakralna itp. A. Fiedelkiewicz Wielka wojna kontynentów rozważania o konflikcie żywiołów, euroazjatyzmie i antantyzmie Stańczyk 1(32) 1998 s.24.
[27] W tym znaczeniu, biorąc pod uwagę wpływ czynników środowiskowych na populacje zamieszkująca dany ekosystem, możemy zrozumieć takie tradycje jak pustynna poligamia semitów, czy niektórych plemion sacharyjskich lub Indian Shipboo. Ekstremalnie ciężkie warunki środowiskowe wymusiły posiadanie kilku żon - dzięki temu mogły one rodzić na zmianę zamiast co roku a odstęp między ciążami pozwalał na zachowanie energii przez organizm kobiety która byłaby zużyta na kolejną ciąże do wykarmienia przez dłuższy czas noworodka zwiększając tym samym jego szanse na przeżycie. Ekologia behawioralna podobnie tłumaczy przeciwstawną poligyniczną tradycję tybetańską i nepalską, gdzie ubogie gleby w górskich dolinach wymuszają małżeństwa wielu mężczyzn z jedną kobietą aby nie rozdrabniać stanu posiadania rodziny. Źródło Wikipedia.
[28] Jan Stachniuk Człowieczeństwo i kultura Wrocław 1996 s.19-21
[29] Przyznaje to również twórca „biologii dialektycznej „ R. Levontin stwierdzając „dobór naturalny cech charakteru to kwintesencja darwinizmu”
[30] L. Gumilow choć był geografem i historykiem, w swojej teorii pasjonarnej etnogenezy zdefiniował tradycję w kategoriach przyrodniczych, jako psychofizjologiczny mechanizm odruchu warunkowego, przekazywany poprzez wychowanie z pokolenia na pokolenie „dzięki czemu stereotyp zachowania staje się wyższą formą adaptacji”. L .N. Gumilow Etnosfiera Moskwa 1993 s. 102.
[31] Cyt.za Ryszard Paradowski „Eurazjatyckie Imperium Rosji” Toruń 2001 s.72
[32] Popiół drzewny z buka stanowił podstawowy składnik w produkcji szkła. Na jedną partię wyrobu, huta zużywała 3 metry sześcienne drewna, dalsze 100 metrów zużywano do wytopienia szkła ( Buk jest także najbardziej kalorycznym drewnem opałowym). W Niemczech, powstałe w wyniku tej rabunkowej gospodarki lasy świerkowe, nazywano szklanymi. Słowianie, podczas wyjątkowo trudnych zim i na przednówku wedle tradycji, wykorzystywali do przetrwania mąkę ze zmielonych orzechów buczyny. U. Stumpf „Mityczne drzewa” Warszawa 2018 s.38-40.
[33] Według tych badaczy, paradoksalnie, umożliwiając rozwój populacji z pominięciem wszystkich czynników selekcji ,które gatunek spotyka w naturze, zamiast rozwoju populacji, dochodzi do załamania behawioralnego, polegającego na tym że większość osobników zaczyna zachowywać się nie normalnie przez co nie osiągają sukcesu reprodukcyjnego. Dotyczy to również zindustralizowanych społeczeństw ludzkich np. szwedzkiego lub japońskiego. http://www.physicsoflife.pl/dict/eksperyment_calhouna.html#single_pasozyty
[34] „ Zasadnicze rozpoznanie przyświecające zarówno szkole frankfurckiej i jej współczesnym odroślom postmodernistycznym jak i antropologii boasowskiej i wszystkim krytykom podejść biologicznych i ewolucjonistycznych w naukach społecznych polega na tym, że niczym nie ograniczony sceptycyzm i powodowane przezeń rozczłonkowanie dyskursu w społeczeństwie jako całości jest znakomitym sposobem na zapewnienie ciągłości kolektywistycznych strategii grup mniejszościowych. Największe zagrożenie ze strony świata intelektualnego dla kolektywistycznych strategii grup mniejszościowych polega na tym, że nauka jako przedsięwzięcie indywidualistyczne prowadzone w atomistycznym uniwersum dyskursu mogłaby rzeczywiście skrystalizować się wokół systemu uniwersalistycznych twierdzeń na temat postępowania człowieka- twierdzeń, które poddały by w wątpliwość zasadność moralną takich kolektywistycznych strategii grup mniejszościowych jak strategia żydowska. Jednym ze sposobów zapobieżenia temu jest postawienie pod znakiem zapytania nauki jako takiej i zastąpienie jej uporczywym sceptycyzmem co do struktury wszelkiej rzeczywistości.
Zamierzonym celem tych prądów jest narzucenie współczesnemu światu intelektualnemu swego rodzaju średniowiecznej ortodoksji antynaukowej. W odróżnieniu od średniowiecznej ortodoksji chrześcijańskiej, która była zasadniczo antysemicka, ta nowa ortodoksja jednocześnie ułatwia kontynuacje żydowskiej ewolucyjnej żydowskiej strategii grupowej, bagatelizuje jej znaczenie jako kategorii intelektualnej i społecznej i dekonstruuje intelektualne podstawy rozwoju większościowych nie żydowskich strategii grupowych”. Kevin MacDonald „Kultura Krytyki” W-wa 2012 s.427.
[35] 1 Jana 5.1
[36] „ Urodziliśmy się w tej epoce i musimy dzielnie iść do końca drogą nam wyznaczoną. Nie pozostaje nam nic innego. Jest naszym obowiązkiem wytrwać na straconej pozycji bez nadziei i bez ratunku. Wytrwać jak ów rzymski żołnierz, którego znaleziono przez bramą w Pompei, a który zginął, ponieważ podczas wybuchu Wezuwiusza zapomniano odwołać go z posterunku. Oto wielkość, to się nazywa być rasowym. Ten honorowy koniec jest jedyną rzeczą której nie można ludziom odebrać.” Oswald Spengler „Historia, kultura, polityka” Warszawa 1990 s.82.