Jarosław Ostrogniew - Za linią. Dlaczego nacjonalizm może zwyciężyć?

Nareszcie.

Jestem przekonany, że europejski ruch nacjonalistyczny (czy raczej – europejskie ruchy nacjonalistyczne) przekroczyły pierwszą fazę rozwoju i właśnie wkraczają w kolejny etap. Właśnie tę myśl rozwinę w niniejszym eseju.

Zostałem nacjonalistą, gdy byłem jeszcze nastolatkiem i zaangażowałem się w ruch zaraz przed referendum akcesyjnym w Polsce w 2003 roku. Był to ostatnie spazmy aktywizmu, który obecnie nazywa się „nacjonalizmem 1.0”.

Pochodzę z inteligenckiej rodziny, powiedzmy „z wykształconej klasy średniej”, aczkolwiek w latach 90. - jak wiele osób pewnie pamięta - oznaczało to, że mieszkałem w takim samym małym mieszkaniu w bloku co wszyscy, tyle że mieliśmy w domu więcej książek.

Nacjonalizmu uczyłem się przede wszystkim z książek najlepszych – zarówno polskich jak i europejskich oraz amerykańskich autorów. Były one oczywiście trudno dostępne, jako że dostęp do internetu nie był wtedy tak powszechny, a księgarnie i biblioteki raczej nie miały w ofercie tego typu literatury. Dość szybko zdałem sobie sprawę, że wszyscy ci myśliciele mieli rację i byli przemilczani, ponieważ stanowili prawdziwe intelektualne zagrożenie dla istniejącego systemu, czy raczej dla metapolityki stanowiącej uzasadnienie tego systemu.

Wkrótce potem postanowiłem nawiązać kontakt z ludźmi o podobnych przekonaniach. Osoby i organizacje, które napotkałem, nie robiły raczej dobrego wrażenia. W większości byli to ludzie w typie skinheadów, pochodzący z rodzin robotniczych. Nie jestem lewakiem, więc nie darzę klasy pracującej nienawiścią, ale muszę przyznać, że w większości przypadków standardy były raczej niskie. Były to w większości marginalne i szurowate grupki: niemoralni ludzie z nieodpowiedzialnymi przywódcami. Nie było prawie w ogóle współpracy międzynarodowej, ani wysiłku, żeby stać się lepszym człowiekiem i przez to lepszym nacjonalistą. Zamiast tego było dużo alkoholu, trochę przemocy i sporo spontanicznych akcji. Istniał duży kontrast pomiędzy wielkością idei i małością ludzi. Nie zrozumcie mnie źle, była to często dobra zabawa i było też trochę wartościowych akcji, ale najczęściej nie było to warte poświęconego czasu ani wysiłku.

Kończyłem studia, zaczynałem pracę, chciałem założyć rodzinę - generalnie wchodziłem w tryb życia dorosłego i zdałem sobie sprawę, że spędzanie czasu wolnego z gośćmi po 30-tce, których wciąż kręcą piwo i zadymy, było zbędnym ryzykiem. Straciłem zainteresowanie ruchem i jedynie wciąż czytałem nacjonalistyczne publikacje.

Potem pojawił się „biały nacjonalizm 2.0”, zwłaszcza anglojęzyczni wydawcy i strony internetowe, wkrótce potem związane z tym konferencje i spotkania. Zdałem sobie sprawę, że właśnie czegoś takiego szukałem od czasu mojego przejścia na nacjonalizm dekadę wcześniej.

Wielu nacjonalistów przyznaje, że spotkało zarówno najlepszych jak i najgorszych ludzi w swoim życiu właśnie w ruchu nacjonalistycznym. Podpisuję się pod tym obiema rękami. Jednak gdy zaczynałem angażować się w ruch, źli i najgorsi ludzie byli bardziej liczni niż dobrzy i najlepsi. Teraz jest na odwrót. Uważam, że wskutek ogromnego wysiłku nacjonalistycznych intelektualistów i aktywistów, nacjonalizm nareszcie zaczął przyciągać najlepszych przedstawicieli europejskich narodów.

Odkrywanie tego nowego nacjonalizmu było dla mnie ciągiem pozytywnych zaskoczeń. Nawiązałem kontakt z innymi, zacząłem spotykać się z nacjonalistami z młodszego pokolenia. Są to całkiem odmienni ludzie – zadbani i dobrze ubrani, którzy mówią po angielsku i w innych obcych językach, oczytani, wykształceni i kształcący się, którzy będą pracować – albo już pracują – w prestiżowych zawodach wymagających dużych kwalifikacji. Muszę przyznać, że jestem dumny, iż mogę stać z nimi w jednym szeregu. Udało mi się też poznać autorów, których książki i eseje czytałem, i za każdym razem jest to kolejne pamiętne spotkanie, o którym z pewnością będę opowiadał młodszym za jakieś 20 czy 30 lat.

Zatem, czym właściwie była ta pierwsza faza rozwoju nacjonalizmu? Była to walka o przetrwanie idei. Idea nacjonalistyczna była skrajnie zmarginalizowana, popierana przez niewielką grupkę raczej specyficznych radykałów, którzy mieli znikomy albo zerowy dostęp do mediów.

W jaki sposób ta faza rozwoju została przekroczona? Poprzez stworzenie międzynarodowej kultury alternatywnej, która zaczęła przyciągać wartościowych ludzi.

Bez wątpienia internet jest ważny. Powtarzano to wielokrotnie, że dzięki decentralizacji tego medium nacjonaliści zdołali dotrzeć do nowej i większej grupy odbiorców. Ale medium nie jest wszystkim – potrzebny jest także przekaz. A przekaz ten został niezwykle rozwinięty i dopracowany od czasów „białego nacjonalizmu 1.0”.

Jednym z najbardziej wartościowych elementów tego rozwoju było – przynajmniej z mojej perspektywy – włączenie elementu rasowego do młodego europejskiego nacjonalizmu. Uważam, że obecnie większość europejskich nacjonalistów wierzy we wspólne dziedzictwo i wspólną przyszłość wszystkich europejskich narodów, zbudowanych na wspólnym pochodzeniu etnicznym – na wspólnym dziedzictwie rasowym. I dla większości europejskich nacjonalistów „Europa” nie jest już tylko terminem geograficznym czy kulturowym. Stała się również terminem biologicznym, opisującym pewną rzeczywistość etniczną, na fundamencie której powstała europejska kultura.

Z drugiej strony, widzimy określoną „europeizację” amerykańskiego nacjonalizmu. Jest to niesamowity paradoks, że europejska Nowa Prawica przeżywa swoją druga młodość dzięki europejskim i amerykańskim wydawcom, którzy publikują ich prace oraz propagują ich idee w języku angielskim.

To jest właśnie przekraczanie geograficznego i kulturowego dystansu pomiędzy Europą i Ameryką, oparte na tym, że w gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy Europejczykami żyjącymi na różnych kontynentach.

Nacjonalistyczni intelektualiści zdołali stworzyć spójny ruch metapolityczny przekraczający dystans geograficzny. Owszem, w pewnych kwestiach nie ma zgody - dyskusje czasem są bardzo ostre. I powinny być ostre, bo spór dotyczy poważnych rzeczy. Ale tak właśnie rozwija się idee. Polemika jest ojcem wszystkich ruchów intelektualnych; i jest także ojcem nacjonalizmu – największego ruchu metapolitycznego XXI wieku.

Wspomniane idee stały się również fundamentem nowej kultury. Obecnie ilość i jakość kultury tworzonej przez nacjonalistów jest niesamowita. 15 lat temu dałbym sobie odciąć dłoń, żeby mieć dostęp do tak dobrych treści. Gdy spotykam nacjonalistów z całego świata, od razu dostrzegam, że znamy te same artykuły, tych samych autorów, te same idee, ale również słuchamy tej samej muzyki, tych samych podcastów i znamy te same memy. To właśnie jest prawdziwa kontrkultura, ten płynący w przeciwną stronę prąd, który zastąpi główny nurt.

Widać także znaki sukcesów politycznych w realnym świecie: wydarzenia kulturowe, festiwale, konferencje, zjazdy, happeningi, demonstracje – wszystko pod sztandarem wspólnych idei i symboli, w stylu nowej i wspólnej estetyki nacjonalistycznej.

Oczywiście są też pewne negatywne i dołujące zjawiska. Zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych dzieją się niepokojące rzeczy, ale być może Amerykanie tworzą wiele nacjonalistycznych treści i przez to są w świetle reflektorów. W Polsce cierpimy raczej na niedobór niż nadmiar nacjonalistycznych inicjatyw. Ale witamy w prawdziwym życiu! Wszystkie odnoszące sukcesy ruchy (meta-)polityczne pełne były tego typu problemów. Pytanie zawsze brzmiało, czy były w stanie przekroczyć te problemy i osiągnąć swoje cele. Spójrzmy na bolszewików: ich szeregi były pełne agentów ochrany, aktywiści pozostawali w stanie ciągłej wojny domowej, a mimo to zdołali zrobić rewolucję. Gdyby Mussolini nie przejął władzy, zostałby zapamiętany jako egotyk owładnięty iluzją własnej mocy, którym niewątpliwie i do pewnego stopnia był.

Jaka jest następna faza rozwoju ruchu nacjonalistycznego? Uważam, że będziemy musieli przekroczyć pewną granicę – smugę cienia. Staliśmy się poważną metapolityczną alternatywą dla systemu. I przedstawiciele systemu zdają sobie z tego sprawę. Powinniśmy spodziewać się prześladowań, przemocy i zdrady. Ale jeśli przejdziemy tę następną wielką próbę, zwycięstwo naprawdę będzie w zasięgu ręki.

Nie wiem, co przyniesie przyszłość. Istnieje zbyt wiele prawdopodobnych scenariuszy: zamach stanu, wyborcze zwycięstwo populizmu, rewolucja polityczna lub metapolityczna. Ale wiem, że każdy z tych scenariuszy jest bardziej prawdopodobny teraz niż 15 lat temu.

Nie dajcie się załamaniu i zniechęceniu. W epoce 1.0, gdy przyglądałeś się szczegółom, mogłeś dostrzec pojedyncze dobre osoby czy inicjatywy. Ale gdy spojrzałeś na szerszą perspektywę, mogłeś wyraźnie dostrzec, że ruch jest w złej kondycji. Dzisiaj widzisz niewielką grupkę ludzi, którzy sprawiają kłopoty, albo robią coś naprawdę szurowatego. Ale nie wolno tracić z oczu szerszej perspektywy: ruch nacjonalistyczny od końca II wojny światowej jeszcze nigdy nie był tak silny i tak szeroko rozpowszechniony. Stajemy się coraz silniejsi i coraz lepsi: dzień po dniu, krok po kroku, wysiłek po wysiłku, osoba po osobie, inicjatywie po inicjatywie.

15 lat temu CasaPound było niesamowitym, wyrastającym ponad przeciętną, wyjątkiem. Teraz stanowi wzór, za którym podążają nacjonaliści w całej Europie.

Parafrazując jednego z najmniej popularnych wśród nacjonalistów polityków - to nie jest koniec walki, to nie jest nawet początek końca, ale to jest koniec początku.

Nie walczymy już o przetrwanie idei nacjonalistycznej. Ruch nacjonalistyczny nie stoi już bezustannie na krawędzi totalnej zagłady. Idea nacjonalistyczna została zasiana na europejskiej ziemi. Teraz musimy ją uprawiać – pozwolić jej wyrosnąć i ostatecznie rozkwitnąć.

Pozwolę sobie swobodnie skorzystać z koncepcji jednego z naszych ulubionych myślicieli – Ernsta Jüngera: Nasza głowa przekroczyła już linię europejskiego nihilizmu i dekadencji, nienawiści do samych siebie i dążenia do samozagłady. Teraz musi za nią podążyć ciało.

Jaki z tego wszystkiego płynie wniosek na przyszłość? Zwłaszcza na naszą najbliższą przyszłość i nasze codzienne życie? Rób wciąż to, co robisz dobrze. Twoje wysiłki przyniosły już pewne skutki w realnym życiu. Dbaj o zdrowie, bądź coraz silniejszy, ucz się, trzymaj się z dala od zbędnego ryzyka. Nawiąż kontakt z innymi, chodź na prawdziwe spotkania, spotykaj się najlepszymi ludźmi z naszego ruchu. Możemy wygrać tę walkę. I przy odpowiedniej ilości właściwego wysiłku zwyciężymy i uratujemy Polskę oraz Europę.

Pierwsza wersja opublikowana na: https://www.counter-currents.com/2018/05/across-the-line-why-nationalism-can-win/