W poprzednim wydaniu miesięcznika „Szturm”, w artykule „Dlaczego Mieszkanie Plus to niewypał” starałem się w jasny i przejrzysty sposób wyjaśnić, na czym polega cały problem z rządowym projektem masowego budownictwa socjalnego oraz za co nacjonaliści powinni go krytykować. Mówiąc krótko jest to program, który już w swych założeniach wyklucza wielu ludzi z uczestnictwa w nim (chociażby wysoki czynsz i zrzekanie się prawa do lokalu socjalnego), a sam w sobie leży w interesie deweloperów, którzy mają na nim zarobić. Niestety kolejne ustawy związane z wprowadzeniem tego programu w życie jeszcze bardziej uświadamiają, jakim przekrętem on jest i jakie zagrożenia ze sobą niesie.
Ustawa z dnia 5 lipca 2018 r. o ułatwieniach w przygotowaniu i realizacji inwestycji mieszkaniowych oraz inwestycji towarzyszących jest już drugim po rządowym programie „Mieszkanie Plus” prezentem podarowanym deweloperom. Świadczy to tylko o tym, że projekt masowego budownictwa socjalnego zaproponowany przez PiS od początku do końca pisany był z myślą o interesie prywatnych właścicieli. W podstawowych założeniach ustawa skraca czas przygotowania inwestycji z pięciu lat do jednego roku, a radę gminy ustanawia organem decydującym o lokalizacji inwestycji. Zatem jakie są główne zagrożenia wynikające z tej ustawy?
W artykule 5 ust. 1 czytamy: „Inwestycji mieszkaniowych lub inwestycji towarzyszących nie lokalizuje się na terenach podlegających ochronie przed lokalizowaniem lub zabudową na podstawie odrębnych przepisów, chyba, że w trybie przepisów przewidujących tę ochronę inwestor uzyska zgodę na lokalizację inwestycji mieszkaniowej lub inwestycji towarzyszącej”. Ten zapis otwiera furtkę do korupcji i licznych spekulacji. Są to wnioski, które Centralne Biuro Antykorupcyjne zawarło w swym raporcie na temat specustawy. Daje to także możliwość inwestycji na terenach cennych przyrodniczo lub też terenach zagrożonych osuwiskami, powodziami czy podtopieniami. Ustawa ta wbrew temu co twierdzi rząd nie wyklucza lokalizacji inwestycji na obszarach chronionych więc zamki takie jak ten w Puszczy Noteckiej, która jest obszarem chronionym programem Natura 2000 będą powstawać dalej, zaś sam inwestycja w Puszczy Noteckiej nie jest pierwszą inwestycją budowlaną pogwałcającą prawo do ochrony obszarów przyrodniczo cennych. Kolejny przykład zabudowy lokalizowanej w miejscach, gdzie jej w zasadzie być nie powinno, to Skarpa Warszawska czyli część Skarpy Wiślanej przebiegającej przez administracyjne granice Warszawy, gdzie życiu i bezpieczeństwu mieszkańców zagrażają osuwiska czy podtopienia. W praktyce ustawa ta daje możliwość legalizacji praktyk, które występują w Polsce już od dawna.
Natomiast ustęp 3 artykułu 5 stanowi zagrożenie dla miejskich terenów zielonych. „Inwestycję mieszkaniową lub inwestycję towarzyszącą realizuje się niezależnie od istnienia lub ustaleń miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, pod warunkiem, że nie jest sprzeczna ze studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy oraz uchwałą o utworzeniu parku kulturowego. Dzięki temu zapisowi tereny takie jak parki i skwery mogą być masowo zabudowywane. Tereny zieleni miejskiej są nie do przecenienia, pochłaniają z powietrza zanieczyszczenia i ochronią je przed nimi, regulują zawartość dwutlenku węgla w powietrzu, produkują tlen oraz łagodzą lokalny klimat miasta. Tereny zieleni stanowią powierzchnię biologicznie czynną, co ułatwia odpływ powierzchniowy i gruntowy, zasilanie wód podziemnych oraz samooczyszczanie się wody. Ponadto tereny te są ostoją gatunków roślin i zwierząt, stanowią korytarze migracji oraz co ważne dla bezpieczeństwa mieszkańców, stanowią istotną barierę dla rozprzestrzeniającego się ognia. To wszystko może zostać stracone, a to są tylko jedne z podstawowych funkcji tych terenów. Ograniczenie wielkości obszarów zieleni miejskiej to intensyfikacja zanieczyszczeń gruntu, wody i powietrza oraz nasilanie się zjawiska smogu i ogólne pogorszenie stanu jakości miejskiego środowiska przyrodniczego, dla mieszkańców miast oznaczałaby to pogorszenie się stanu zdrowia, a dla budżetów miast wzrost wydatków na służbę zdrowia.
Ów ustawa doprowadzi również do całkowitego zaniku klinów napowietrzniających, czyli obszarów wolnych od zabudowy. Są to korytarze regeneracji i wymiany powietrza, których głównym zadaniem jest ochrona, jakości powietrza w mieście. Kliny przede wszystkim zapobiegają powstawaniu smogu i oczyszczają powietrze z zanieczyszczeń. Ich zabudowa trwa już od lat, lecz dopiero teraz będzie odbywać się w majestacie prawa. Likwidacja klinów tak jak w przypadku zabudowy terenów zieleni miejskiej przyczyni się do pogorszenia się stanu jakości środowiska przyrodniczego miasta, co będzie miało również niekorzystny wpływ na zdrowie mieszkańców miast.
Kolejne zagrożenie to tzw. „urban sprawl”, czyli proces niekontrolowanego rozlewania się miast na obszary mniej zurbanizowane i bez odpowiedniej infrastruktury, który prowadzi do poważnych kosztów (przedmieścia miast generują wysokie koszty doprowadzenia infrastruktury i korki) przerzucanych na lokalne społeczności. Deweloperzy kierując się logiką rynkową, chcą zakupić grunty i wykonać inwestycję jak najtaniej, rzecz jasna po to, żeby osiągnąć jak największy zysk, a nowa specustawa im to ułatwia. Logika rynkowa, którą kieruje się każde kapitalistyczne przedsiębiorstwo z punktu widzenia interesu społecznego prowadzi do irracjonalnych inwestycji. Skutkuje to wcześniej wspomnianym „urban sprawl”, które w sferze społecznej jak i ekonomicznej przynosi negatywne skutki. Z drugiej strony mamy liberalną krytykę tego programu, która jest jednym wielkim oszustwem, gdyż te dopiero teraz ujrzały zjawiska, które mają miejsce dłużej niż rządy PiS-u. „Urban sprawl”, degradacja środowiska przyrodniczego miasta, samowola deweloperów, chaos przestrzenny oraz tzw. „betonizacja miast” są również efektem polityki środowisk neoliberalnych. Krytyka ta zawiera w sobie wielkie pokłady nienawiści skierowane głównie w każdy pomysł, który zakłada masową budowę mieszkań dla uboższych warstw społeczeństwa, oczywiście sam program „Mieszkanie Plus” tylko deklamacyjnie stoi po stronie ubogich, gdyż pod deklamacyjnością ukryty jest interes dewelopera.
Jak powinna wyglądać narodowa alternatywa? Socjalna polityka powinna całkowicie wyeliminować spekulacje gruntami poprzez nacjonalizację ziemi i zakaz obrotu gruntami, co znacząco obniży koszty inwestycji mieszkaniowych i zdecydowanie ułatwi odpowiednie planowanie ich lokalizacji, zaś gospodarka planowa w tym także ściśle powiązany z nią plan przestrzenny uchroni nasze środowisko przyrodnicze przed degradacją spowodowaną samowolą prywatnych inwestorów, a nasze miasta oraz społeczeństwa tych miast przed chaotycznym rozwojem generującym gigantyczne koszty społeczne, a także przed smogiem i innymi zanieczyszczeniami.
Nacjonalistyczne miasto przyszłości to miasto pełne zieleni, rozwijające się zgodnie z ustanowionym planem respektującym przede wszystkim potrzeby niższych warstw społecznych oraz szanującym środowisko przyrodnicze, gdyż to od jego stanu zależy jakość życia i zdrowie mieszkańców. Każdy z nas chce żyć w czystym, zielonym i przestrzennie uporządkowanym mieście. Kapitalizm nie jest i nigdy nie będzie w stanie tego zapewnić. Planowy i kontrolowany rozwój miast, uporządkowane osiedla, z dostępem do żłobków, szkół, ośrodków zdrowia, sklepów spożywczych, komunikacji miejskiej i podstawowych punktów usługowych z pracą na miejscu, zamiast przestrzennego chaosu i degradacji środowiska przyrodniczego wynikających z samowoli prywatnych inwestorów. To jest cel socjalnacjonalistów (Szturmowców). Masowy program budownictwa mieszkaniowego może być zrealizowany dopiero w warunkach gospodarki znacjonalizowanej i państwa socjalnego, ale państwowe inwestycje mieszkaniowe będą oparte na szczegółowych planach miejscowych uwzględniających rygorystyczne z punktu widzenia jakości życia i ochrony środowiska przyrodniczego normy środowiskowe, budowlane, urbanistyczne i przestrzenne, co całkowicie wykluczy patologie, z którą na co dzień spotykamy się w rzeczywistości państwa kapitalistycznego i gospodarki rynkowej.
Paweł Doliński