Nacjonaliści lubią podnosić wzniosłe tematy, kwestie, zadawać niewygodne pytania z gatunku tych „cięższych”. To może spróbujmy odpowiedzieć sobie na pytanie trochę trywialne, a trochę pomijane w naszym dyskursie: po co żyje człowiek? Jaki jest cel funkcjonowania Narodu, jaką drogą powinien on dążyć? W powodzi tematów aktualnych i bieżących coraz bardziej niestety pomijamy takie fundamentalne zagadnienia. Wychodząc, jak sądzę, z podświadomego założenia, że takie kwestie są naturalne i nie trzeba się w sumie nimi zajmować, pozwalamy by nasza idea coraz bardziej funkcjonowała „od bodźca do bodźca”. Rozumiem przez to, że nacjonaliści (jak cała prawica – abstrahując od tego czy nacjonalizm to w ogóle prawica) w coraz większym stopniu funkcjonują poprzez reagowanie na bieżące wydarzenia. Cierpi na tym nasza ideologia, rozumiana na poziomie metapolitycznym. Efektem tego może być coraz słabszy i wątlejszy stan nacjonalizmu jako pokoleniowego i cywilizacyjnego drogowskazu dla Narodu i całego kręgu etnicznego czy kulturowego.
Tymczasem nacjonalizm w ujęciu prawdziwie narodowo-radykalnym, a nie politykierskim, wychodzi z oczywistego założenia, że Naród to wszyscy żywi, martwi i nienarodzeni członkowie wspólnoty. Implikuje to nie tylko swoiste traktowanie nacji, ale także (a może przede wszystkim) determinuje sposób myślenia o przyszłości.
Krótko mówiąc mamy dwie możliwości jako Naród, jeśli chodzi o sprawę rozumienia naszych zadań w ujęciu możliwie najszerszym, wręcz wykraczającym poza samą narodowość. Albo krótkowzroczne myślenie w kategoriach demoliberalnych czyli kolokwialne „tu i teraz”, ale przejście do kulturalizmu, jaki proponował Jan Stachniuk. Sam Stachniuk stanowi niestety cały czas zapomnianą i niedocenianą postać w historii polskiego nacjonalizmu. Tymczasem był on nie tylko twórcą grupy Zadrugi oraz czasopisma o tej samej nazwie, ale przede wszystkim jednym z kilku najważniejszych ideologów polskiego nacjonalizmu XX wieku. Światopogląd swój przekuł nie tylko w ideologię zadrużańską, ale w całościową i komplementarną filozofię, która nazwana została kulturalizmem.
Filozofia ta i jej główne założenia są kluczowe w kontekście pytań, jakie zadałem powyżej. Stachniuk wychodził z założenia, że człowiek jako taki jest najwyższą formą życia i przodownikiem ewolucji świata. Rodzaj ludzki widział jako najdoskonalszy wyraz i narzędzie woli tworzycielskiej we wszechświecie. Zadaniem człowieka w ujęciu Stachniuka było potęgowanie władztwa rodzaju ludzkiego nad przyrodą i nad własnymi słabościami – to właśnie była dla tego filozofa kultura. A więc widzimy tu koncepcję niezatrzymanego i nieskończonego rozwoju swoich możliwości, codziennej tytanicznej walki nad wznoszeniem swego Narodu i całego rodzaju ludzkiego na coraz to wyższy poziom. Odwrotnością tego zaś, zaprzestaniem mocy twórczej człowieka, było popadnięcie w stan wegetacji i bierności, co Stachniuk opatrzył trafnym terminem „wspakultura”.
Stachniuk kulturze przypisywał wręcz kosmiczne znaczenie, definiując ją jako „proces reorganizacji ładu naturalnego świata” oraz „proces wiązania energii pola żywiołów”. W innym miejsce pisał także o kulturze jako „procesie spełniania się naszego posłannictwa, polegającego na reorganizacji pola żywiołów”.
Można stwierdzić, że w tym ujęciu koncepcja Stachniuka jest w dużej mierze podobna do poglądów przedstawicieli pierwszej fali włoskiego futuryzmu. I tu i tu pojawia się idea nieustannego rozwoju, potęgowania swych mocy i osiągnięć, przekraczania swych ograniczeń. Stachniuk jak i futuryści stawiali na moc twórczą, sławili człowieka jako przodownika najlepiej rozumianego postępu, sens życia widzieli w tworzeniu, aktywizmie, ciągłym pozostaniu w ruchu.
Sądzę, że także futuryści podpisaliby się pod definicją „wspakultury” rozumianej jako najgorszy ideowy i duchowy nowotwór, jaki może zaląc się w duszy człowieka, jak i Narodu. Jak Stachniuk pisał, wspakultura to kosmiczna choroba, która polega na perwersyjnym rozmontowaniu ewolucji stworzycielskiej. O ile w kulturze istotne jest to, co dynamiczne, to co zwiększa tężyznę jednostki, owocność jej czynów, dobrobyt, potęgę, to we wspakulturze najistotniejsza jest wola wegetacji, „nieczynienie”, spokój, czyste trwanie. W myśl wspakultury człowiek skupia się na osobistym szczęściu i zadowoleniu, konsumpcji, zwykłej dekadencji.
Po tym bardzo skrótowym omówieniu poglądów Stachniuka w tej materii, pora zastanowić się czy filozofia zadrużna stanowić może odpowiedź na postępujący regres naszej cywilizacji, a przy okazji idei narodowej. Aby do tego dojść najpierw może kilka słów podsumowania, do jakiego stanu świadomości doprowadziły nas rządy liberalizmu i marksizmu kulturowego.
Elementami, które z pewnością definiują przeciętnego przedstawiciela Europy i w ogóle kręgu zachodniego są : personalizm, nihilizm, hedonizm czy wszechmiłość. To także elementy, który Stachniuk definiował jako składowe wspakultury (do tych czterech doliczał jeszcze spirytualizm i moralizm).
Personalizm objawia się oczywiście jako efekt skrajnej atomizacji Narodów i społeczeństw, przez co ludzie powszechnie zaczynają przejawiać zachowania daleko posuniętej egoizacji – tak w obszarze działania czy funkcjonowania, jak i wartości czy kategorii poznawczych jakimi się posługują. Ludzie zarażeni personalizmem negują jakiekolwiek więzi, które wynikają z funkcjonowania w zbiorowościach – rodzinie, społeczności lokalnej, Narodzie etc. Zamiast określonych przez to praw i obowiązków, wybierają oni zupełnie indywidualne „spełnianie się”, realizowanie swoich marzeń, szukanie samego siebie, czy praktyczne wdrażanie któregokolwiek innego modnego sloganu. W praktyce oznacza to, że ich praca i życiowe dzieło często przestają mieć jakikolwiek związek z życiem Narodu, a zazwyczaj, w ogóle tracą styczność z nim i jego pokoleniowym rozwojem. To pierwszy element wspakultury dzisiejszych czasów.
Hedonizm to skupienie się wyłącznie na konsumpcji wytworów kultury, którego celem jest płytkie zaspokojenie swoich pragnień. Postawa taka oznacza, że zarzuca się uczestnictwo w procesie tworzenia i rozwoju, na rzecz coraz bardziej tępego i wegetatywnego skupiania się na zwykle dość prymitywnych pobudkach. Jakkolwiek hedonizm jest dziś postawą szybko się rozprzestrzeniającą, to dla nas najważniejsza jest konstatacja, że przede wszystkim jest to element wspakultury, który sabotuje cywilizacyjny sens trwania Narodu i naszego gatunku.
Nihilizm jest kolejną trucizną laną w nasze serca. Negowanie jakiegokolwiek absolutu, wyższych wartości, jakiegokolwiek sensu życia i funkcjonowania to po prostu konsekwencja przyjęcia materialistycznego i liberalnego punktu widzenia, jaki staje się powszechny obecnie. Skoro liczę się tylko ja i moje potrzeby, a wszystko inne to „konstrukt”, to skutkiem jest właśnie nihilizm. Jeśli zaś jakakolwiek wzniosła wartość w gruncie rzeczy nie istnieje, nie ma sensu – to i praca twórcza staje się pozbawiona sensu.
Stachniuk używał terminu „wszechmiłość”. Ja napiszę: multi-kulturalizm i intelektualna onanizacja słabością, strachem i degeneracją. Wszechmiłość to zanegowanie jakiejkolwiek walki, która jest podstawą rozwoju i potęgowania narodowego, jak i ogólnoludzkiego postępu. Wszechmiłość stawia nie na trud, twardą postawę zdobywcy gotowego na poświęcenie, ale na tolerancję, bardzo źle rozumianą równość i braterstwo wszystkich etnosów, kultur i ras. A jeśli pojawia się jakiś konflikt, różnica? Należy je niwelować, oczywiście w myśl wszechmiłości równając zawsze w dół. W ten sposób obniża się poziom naszych Narodów i całej cywilizacji, poprzez drenaż etniczny. Tak samo obniża się poziom edukacji, mediów dostosowując się zawsze do najsłabszego ogniwa, a nie starając się wydźwignąć możliwie jak najwięcej osób na coraz wyższy poziom egzystencji i postawy twórcy.
Te cztery elementy funkcjonują we wzajemnej, ścisłej zależności potęgując tym samym wpływ wspakultury na nas jako Polaków, Europejczyków i ludzi. Wola twórcza, moc rozwoju coraz bardziej zastępowana są degeneracją, egzystencjalizmem i hedonistyczną przyjemnością. Zatomizowane społeczeństwa Zachodu w coraz mniejszym stopniu są w stanie konkurować ze wzrastającą potęgą Chin i innych światowych mocarstw. Kiedy Chiny realizują projekty obliczane na dekady, na naszym demoliberalnym poletku coraz bardziej widzimy, że jakiekolwiek planowanie ogranicza się do następnych wyborów. Coraz krótsza perspektywa planowania i myślenia, coraz większe ograniczanie się w imię wymienionych elementów wspakultury – oto skutki drenażu umysłów, jakiemu jesteśmy bezustanniepoddawani. Nie ulega dla mnie bowiem żadnej wątpliwości, że wspakultura to produkt dziejowego upadku, jakiego jesteśmy świadkami po 1945 roku. Kapitalizm, liberalizm, marksizm kulturowy stworzyły straszliwy triumwirat, który zniewolił naszą wolę i ducha – w efekcie coraz bardziej skupiamy się na wykorzystaniu osiągnięć, które już mamy, a w coraz mniejszym na rozwijaniu dziedzictwa jakie otrzymaliśmy od naszych przodków.
Jakie widzę rozwiązanie? Przywrócenie w pełni dla naszej krwi i ziemi myślenia opartego o kulturalizm, tak jak rozumiał go Stachniuk. Obecnie ideałem Zachodu jest młody yuppie, który jak pelikan łyka każdy marketingowy slogan, zabija się w wyścigu szczurów, a w wolnych chwilach upadla prochami i alkoholem. Do tego oczywiście jest zwolennikiem każdej postępowej (może raczej „postępowej”) ideologii i poglądu, które w gruncie rzeczy zamiast nas rozwijać, prowadza do coraz większego regresu moralnego, duchowego i cywilizacyjnego.
Tu już nie chodzi o same poglądy i idee, ale o przywrócenie myślenia cywilizacyjnego i pokoleniowego.
Cywilizacyjnego – bo każdy z nas współtworzy cywilizację, zarówno europejską jak i ludzką, i każdym tchnieniem naszego życia powinniśmy rozwijać naszą władzę i panowanie nad wszechświatem. Nie zrobimy tego inaczej, niż realizując postawę zdobywcy, prekursora, niezłomnego wojownika. I nie mówię tu o udziale w wojnie czy bitwie (choć i tego bać się nie możemy, ani zastępować waleczności pacyfizmem). Mówię tu przede wszystkim o tym, że hedonistyczne i nihilistyczne podejście, warunkowane wygodnictwem i wegetatywnym przysposobieniem, zastąpić trzeba ciągłą i nieskończoną walką o rozwój naszego ducha i mocy tworzycielskiej.
Pokoleniowego – bo osiągnięcia cywilizacyjne i realizacja projektów o znaczeniu dziejowym wymaga zrozumienia, że zazwyczaj pokolenie, które rozpoczyna takie przedsięwzięcie, nie dożyje posmakowania jego owoców. Ale przecież o cywilizacji mówimy wtedy, gdy ludzie sadzą drzewa, w cieniu których nigdy nie będą odpoczywać. A więc zamiast skrajnie personalistycznego i egoistycznego skupieniu się na dniu dzisiejszym, trzeba zerwać się w przyszłość. Jak w Szturm, bo tym w istocie jest kulturalizm – Szturmem w przyszłość, ogromnym zrywem, którego celem jest rozwój Narodu i całej cywilizacji. Naród to, jak pisałem we wstępie, ci którzy byli, są i może przede wszystkim ci, którzy będą. Cokolwiek robimy, musimy mieć świadomość, że owoce tych poczynań zrywać będą nasze dzieci – tak jak my codziennie korzystamy z owoców pracy i walki poprzednich pokoleń. Sztafeta pokoleń w nieskończonej walce o kulturę – oto mój postulat, jako pryzmat, przez który powinniśmy zacząć myśleć jako nacjonaliści.
Polsk nacjonalizm nie może wypłukiwać się z jakiejkolwiek szerszej perspektywy i skupiać wyłącznie na tzw. „bieżączce”. Oczywiście, to też ma swoją wagę, ale najważniejsze w idei narodowej to myślenie oparte nie o historycyzm, bo ten oznacza w gruncie rzeczy śmierć ducha, ale o walkę o przyszłość. Nie twierdzę, że każde twierdzenie i pogląd Stachniuka są do zaimplementowania do naszej idei nacjonalistycznej, jednak najważniejsze i fundamentalne założenia kulturalizmu nie tylko nie straciły na aktualności, ale wręcz przeciwnie, ze względu na postępujący regres cywilizacyjny są obecnie koniecznym elementem nadbudowy ideologicznej polskiego oraz europejskiemu nacjonalizmu. Albo znów przypomnimy sobie potęgę mocy twórczej, która tkwi w nas, albo czeka nas smutny koniec – Polski, Europy i naszego świata.
„Zasadniczą właściwością człowieka jest geniusz tworzycielski, czyli zdolności wiązania żywiołów psychiki ludzkiej z żywiołami natury w taki sposób, że powstaje nowy i potężny kształt mocy, temuż człowiekowi podległy” - Jan Stachniuk
Grzegorz Ćwik