W obecnych czasach już nikogo nie może dziwić widok wspierających się nacjonalistów z różnych państw. Wystarczy obejrzeć zdjęcia, filmy bądź przeczytać relacje z różnych wydarzeń nacjonalistycznych w Europie i wszędzie widać powiewające flagi różnych organizacji narodowo-rewolucyjnych. Naszym przeciwnikom wypadł z rąk tak przez nich lubiany argument przeciw nam, a mianowicie szowinizm. Do działaczy narodowo rewolucyjnych dotarło w końcu, że samotna walka przeciwko demoliberalizmowi to z góry zakładana klęska. W czasach totalnej dominacji demokracji liberalnej walka z innymi nacjonalizmami byłaby po prostu głupotą. Pomimo różnych tradycji i różnic językowych XXI wiek otworzył wspólny nacjonalistyczny front przeciwko zastanemu porządkowi. Trzeba cieszyć się z tego, że pomimo czasem tragicznej i smutnej historii pomiędzy różnymi narodami nacjonaliści umieją podać sobie ręce i patrzeć wspólnie w przyszłość. Jeżeli wciąż byśmy byli rozbici przyszłość Europy i naszych narodów byłby po prostu tragiczny. Łączy nas dzisiaj jedna idea: wolność dla narodów oraz wielkość dla Europy, a także jeden niepodważalny wróg: demoliberalizm.
I choć wielu jest wciąż sceptycznych co do szerokiej współpracy – nie ma już poza nią żadnego wyjścia.
Jeżeli chciałoby się wygrać jakąkolwiek wojnę czy bitwę z demoliberalizmem zjednoczenie europejskich działaczy narodowo-rewolucyjnych to konieczność. Zwycięstwo w jednym kraju jest ciężkie, jeżeli nawet do takowego dojdzie bardzo szybko może dojść do politycznej kontrofensywy demoliberałów w postaci sankcji, zerwaniu współpracy dyplomatycznej itp. Takowe zwycięstwo mogłoby pójść na marne. Wszystkie państwa demoliberalne trzymają się razem i tak samo postępować muszą dzisiejsze ruchy, a w przyszłości państwa nacjonalistyczne. Demoliberalizm i jego przedstawiciele zrobili z Europy szambo, w którym się topimy i od czasu do czasu wmawiamy sobie, że nie jest tak źle. Źle może nie jest, jest tragicznie. Naszym zadaniem jest nie tylko uratowanie siebie, ale odzyskanie Europy dla nas. I tylko stojąc ramie w ramie, szerząc propagandę w każdym poszczególnym kraju, umawiając się ze sobą na wspólne akcje możemy stawić czoła demoliberalizmowi, który jest przeciwnikiem ciężkim, ale którego jak każdego innego przeciwnika można pokonać. Dlatego nie dziwi już dzisiaj nikogo czczenie pamięci o poległych, zamordowanych nacjonalistach z innych krajów. To też nasi bohaterowie, to też nasi męczennicy. Nie może już dziwić zaczerpywanie pomysłów zza granicy, które mogą odnieść sukces również na własnym podwórku. Musimy uczyć się od siebie jak najwięcej. Przede wszystkim powinniśmy wymieniać się doświadczeniami w kwestii dotarcia do szerszych mas narodowych. Szczególnie od kolegów i koleżanek z ruchów, które odgrywają w swoich państwach coraz to ważniejsze role. Ważna jest wspólna pomoc i wspólna nauka, wyciągając wnioski z błędów naszych zagranicznych kolegów, w ten sposób możemy uniknąć potknięć w przyszłości na własnym podwórku.
Jakiś czas temu kolega napisał mi, że jak wyjedzie do innego kraju w ramach emigracji to tam włączy się w działalność tamtejszych ruchów nacjonalistycznych. Dla niektórych może wydawać się to sprawą kontrowersyjną, sam przez chwilę się nad tym zastanawiałem. Można przecież z pierwszego punktu widzenia powiedzieć, że nie jest to możliwe, ponieważ każdy poszczególny nacjonalizm reprezentuje tylko i wyłącznie swój naród i jego interesy. To właśnie jest piękne we współczesnym nacjonalizmie, że te interesy są przeważnie wspólne. Należy wbijać szpilkę w obecny europejski ustrój, gdzie się da. Wyjazd do innego kraju nie zrzuca z barków nacjonalisty jego obowiązków. A współdziałanie z organizacjami danego kraju gdzie się przebywa należy tylko pochwalić. W każdym kraju istnieje ten sam przeciwnik, stawianie mu czoła poprzez propagandę własną to także ogromne działanie na rzecz swojego kraju, dlatego także z wielkiej odległości możemy działać dla dobra swojego narodu.
Osoby, które wciąż żyją historycznymi waśniami muszą zrozumieć, że doprowadzanie do obopólnej niechęci cieszy tylko i wyłącznie przeciwników rewolucyjnego nacjonalizmu, którzy specjalnie te podziały jeszcze podsycają. Musimy pędzić naprzód, pamiętając o historii, ale skupiając się oraz tworząc wspólną teraźniejszość oraz przyszłość dla przyszłych pokoleń naszych narodów. Historii nie jesteśmy w stanie zmienić, ale to co jest teraz jak najbardziej. Trzeba dawać sobie szanse i ze sobą rozmawiać. Tworzenie barier może doprowadzić do imperializmu, który jest wrogiem wolnych narodów. Jest czynnikiem, którego należy się wyzbyć, ponieważ doprowadza on przeważnie do tragicznych sytuacji oraz wykopania takich dołów między narodami, których zakopać się nie da już nigdy. A wywoływanie konfliktów między nacjonalistami, może być gwoździem do trumny. A tego przecież nie chcemy, prawda? Naszym marzeniem, celem powinna być Europa nacjonalizmu, ustrojów narodowych pozbywających się współczesnej degeneracji, wlewające w swe serca działanie i życie, odrzucając przez to obecny marazm. Pisząc o upadku Europy pamiętajmy, że w pojedynkę jej nie odbudujemy, ani nie odzyskamy. Europa to nasza wspólna sprawa, to nasz dom – wojując przeciwko sobie możemy doprowadzić go do totalnej klęski. Także nie może dziwić nikogo pojawianie się na manifestacjach symboliki szerszej niż ta wynikająca z tradycji danego ruchu. Na dobre już w życie weszło używanie krzyża celtyckiego, a także od niedawna można dostrzec na różnych manifestacjach flag z mieczem i młotem.
Podsumowując więc warto nawiązywać zagraniczne kontakty, w celu poznawania innych działaczy nacjonalistycznych, ale również historii danych narodów ich spojrzenia na historię, a także wydarzenia współczesne. Rzeczywistość należy dobrze zrozumieć, jeżeli człowiek zamknie się w stereotypach oraz przyklejanych łatkach bardzo może zaszkodzić sprawie, dla której przecież chciałby jak najlepiej. Pamiętajmy więc o nacjonalistycznej solidarności. O tym, że sukces wyborczy Złotego Świtu to też nasz sukces, że polegli nacjonaliści w latach ołowiu czy też zamordowani greccy aktywiści ponad rok temu w Atenach to też nasi bohaterowie i męczennicy, że tam gdzie ruchy nacjonalistyczne walczą o prawa do lepszego bytu swoich narodów - to też nasza walka. Ludzie żyjący historią, chcący bariery historyczne "pielęgnować" także dzisiaj, zawsze zostaną w tyle. My jesteśmy teraźniejszością, my jesteśmy przyszłością - to powinna być jedna z głównych zasad współczesnego nacjonalizmu, który nie chce zaginąć w historycznych książkach czy pozycjach rozdrapujących stare rany. Wznieśmy więc toast za wspólny sukces i wspólną walkę. Niech żyje Europa!
Krzysztof Kubacki