Temat, który zamierzam podjąć być może był już po części poruszany w szeroko pojętym środowisku narodowym, mimo tego czuję pewien niedosyt w jego realizacji. Dziś polski nacjonalizm żyje wieloma najróżniejszymi sprawami, od historii Polski zaczynając, na stosunkach międzynarodowych kończąc. Niejedna z tych kwestii budzi skrajne emocje mimo tego, iż jest poruszana na łonie jednej grupy. Nie chcę twierdzić, że pamięć o przeszłości jest czymś złym, co zresztą starałem się podkreślić w poprzednim tekście. Podobnie jak analiza kondycji państwa czy rozważania nad kwestiami ustrojowymi. Żeby jednak jakakolwiek zmiana miała szanse nastąpić i utrzymać się dłużej w pożądanym stanie musi posiadać konkretne zaplecze. Te kwestie poruszał nie raz Roman Dmowski w raz z obozem narodowo-demokratycznym, postulatów tych nie odrzuciło później pokolenie radykałów. Dlaczego więc dziś zapomina się o kluczowym zagadnieniu polskiego nacjonalizmu?
Jedną z ważniejszych zasad programu narodowego było hasło demokratyzacji ludu. A głównym celem tego postulatu miało być zachęcenie prostych ludzi do interesowania się polityką. Problem ten spotykamy również w dzisiejszej Polsce. Ilu ludzi twierdzi, że nic się nie da zmienić i należy się skupić tylko na sobie. W gruncie rzeczy, po części mają rację! Trudno zmienić cokolwiek na lepsze w zgniliźnie demokratycznego liberalizmu. Wielkie idee raczej trudno inkorporować do czegoś, co można by spokojnie zobrazować jako szambo. Czy oznacza to jednak, że powinniśmy udawać, że nie widzimy problemów społecznych? W Polsce bardzo mocno ucierpiała tradycja zrzeszania się. Współczesne społeczeństwo ma trudności z wyrażeniem sprzeciwu nawet w kwestiach dotyczących bezpośrednio materii życia! Wystarczy porównać belgijskie i polskie reakcje w związku z podniesieniem wieku emerytalnego. Niestety, Polaków cechuje bierność. Nawet kiedy w jednym miejscu uda się zebrać znaczną ilość patriotów, tematyka poruszanych haseł związana jest najczęściej z historią czy antykomunizmem. Co oznacza, że nawet środowiska, które z założenia powinny być antyrządowe w takim układzie sił, nie podejmują haseł dotyczących współczesności. A przecież potrzebujemy zmiany! Czy nie żyjemy w post-kolonialnej rzeczywistości III RP? Nie mamy problemów demograficznych, materialnych czy politycznych? Może w Polsce świetnie żyje się samotnym matkom i sierotom? A może robi się cokolwiek, aby zmniejszyć bezrobocie? To może chociaż system edukacji nastawiony jest na kształtowanie mądrych patriotów? Nie? Zatem skoro nie dzieje się najlepiej nie możemy tego pomijać. Wiedzieli o tym nasi poprzednicy, niosący kaganek oświaty i polskiej tożsamości wynarodowionemu przez zaborców społeczeństwu. Niektórzy historycy są zdania, że gdyby nie praca tamtych ludzi nie byłoby fenomenu masy, jaka brała udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Zapomnijmy więc o jakiekolwiek naprawie czegokolwiek na poziomie państwa do póki społeczeństwo nie dojrzy konieczności tych zmian. Zatem w górę rękawy i do roboty. Najwyższy czas odbudować świadomość społeczną.
Kolejną arcyważną kwestią jest naprawa zniszczeń dokonanych przez liberalizm. Smutna post-liberalna rzeczywistość obnaża się na przykładzie przyrostu naturalnego. Europejczycy rodzą co raz mniej dzieci. I nie ma co się dziwić, ponieważ w społeczeństwach zachodnich, "wolna miłość", prawo do aborcji czy skrajny indywidualizm urosły do rangi dogmatów. Niepodważalnych do tego stopnia, że nawet prawicowi populiści krytykując islamizm czy masową emigrację boją się poruszać tematyki odbudowy moralnej narodu. W takich sytuacjach sama zmiana polityki państwowej, mimo tego, że jest potrzebna, nie wystarczy. Po młodym pokoleniu najprędzej widać jak do życia narodowego wkrada się konsumpcjonizm i karieryzm. Dlatego tak ważne aby w Polsce zatrzymać nihilistyczne tendencje póki jest to jeszcze możliwe. Na każdym kroku wpajać należy poczucie tożsamości. Rozpalać dumę i zwalczać kompleksy narodowe. Aby nakreślać realna alternatywę dla entuzjazmu wobec liberalnych wynalazków. Podobnie pracować trzeba na rzecz poczucia solidarności i empatii społecznej. Nie będzie wolnej Polski, jeżeli tylko ja miałbym być wolny a ty już nie. I chociaż przekaz medialny wpaja, że pieniądz jest jedyną wartością i sensem życia, my musimy stanąć w obronie duchowości. Bo na dłuższą metę nie będzie widział sensu w pracy na rzecz narodu ten, kto nie będzie czuł się gotowy za niego zginąć. Takimi kategoriami myślenia nie potrafi operować post-moderna, rozpatrując wszystko przez pryzmat interesu jednostki i filozofii absolutnej swobody. Nas, nacjonalistów, odrzucenie liberalizmu i zatrzymanie jego ekspansji powinno nieustannie trzymać na posterunku. W walce o tożsamość.
III Rzeczpospolita coraz mniej zaczyna przypominać coś co można nazwać polskim państwem. Jest raczej kolonią zachodnich interesów, powoli przenoszącą na rodzinny grunt nowe "osiągnięcia" liberalizmu. Każdy z nas doskonale wie, że konieczne będzie dokonanie naprawy i odbudowy państwa. Niemniej, jak starałem się wskazać już wcześniej, to nie wystarczy. Byłoby to jedynie "połową rewolucji". A przecież w nacjonalizmie prymat wiedzie naród. Przez naprawę narodu wiedzie droga do naprawy państwa. Bo to za mało gdy system funkcjonuje dobrze a społeczeństwo dalej hołduje konsumpcyjnemu stylowi życia, materializmowi i degeneracji. Celem zatem powinna stać integralna rewolucja. Dążąca do przebudowy życia narodowego i naprawy państwa za jej pomocą. Realna szansa na zwycięstwo narodowej rewolucji rodzi się kiedy spełnione jest kilka czynników. Pierwszym z nich są niepokoje społeczne; strajki czy protesty. Ostatnia szansa na wystąpienia antyrządowe pojawiła się na Śląsku. Niestety, prywatny interes po raz kolejny zadecydował o zmarnowaniu zaangażowania wielu ludzi w poprawę sytuacji. Koncepcja wykorzystania rewolucyjnych nastrojów i nadania im tradycjonalistycznych torów nie jest czymś zupełnie nowym. Taki mechanizm dostrzegł i opisał Baron Juliusz Evola tworząc słynne sformułowanie "dosiadania tygrysa". Jak pokazuje historia sama, często chwilowa, antysystemowość to za mało, ponieważ potrafi ona przeminąć, gdy interesy poszczególnych grup wpływu zostaną zaspokojone. Dlatego tak ważna jest praca na rzecz odbudowy etyki i patriotyzmu. Każdy bunt potrzebuje Idei. Każda rewolucja potrzebuje celu. A przecież nie chodzi tylko oto, żebyśmy zamienili jedno państwo drugim. Zatem, żeby sen o Polsce kiedyś się ziścił potrzebujemy masy chcącej żyć dla jednego marzenia. Mitu silnego na tyle, aby pozwolił nam zaszczepić dyscyplinę, wiarę i tożsamość. Ale wszystko po kolei. Dlatego najpierw praca.
O wielkość.
Leon Zawada