Jaki katolicki uniwersalizm? Polemika o kształcie przyszłej Europy

Niniejszy tekst jest polemiką do artykułu „Katolicki uniwersalizm kontra ateistyczny globalizm” z poprzedniego numeru „Szturmu”.

------------

"Zasadniczy kontrast panuje (…) nie pomiędzy chrześcijańskim Zachodem, a ufundowanymi na innych religiach cywilizacjami Wschodu, lecz pomiędzy światem tradycjonalistycznym w różnych religiach, a światem modernistycznym, który jest historyczną anomalią, objawem wykolejenia się Zachodu. Nowoczesnej cywilizacji europejskiej brakuje już „świętego cementu” religii, mistycznej symboliki i metafizyki, który spaja każde społeczeństwo tradycyjne. Poprzez nowożytne odseparowanie religii od polityki i lansowanie zasady równości zniszczona została w społeczeństwach zachodnich hierarchia duchowa, moralna i społeczna."

Jacek Bartyzel, Na skrzyżowaniu cywilizacji: http://www.legitymizm.org/na-skrzyzowaniu-cywilizacji

Cieszę się bardzo, że taki zagorzały tradycjonalista i katolik jak prof. Jacek Bartyzel rozumie jak się sprawy mają. W istocie jest tak, jak napisał. Co tu w takim razie dodawać? Niestety, należy coś dodać, gdyż nadal są ludzie, którzy mentalnie tkwią ze dwie, trzy epoki wstecz, którzy nie rozumieją w jakiej rzeczywistości przyszło nam funkcjonować - czy nam się to podoba, czy nie.

Powiem łopatologicznie - czas katolickiego totalizmu w Europie się skończył. Bezpowrotnie. I niezależnie od tego, jak bardzo katoliccy fundamentaliści chcieliby zaklinać rzeczywistość, fakty są jakie są. Wypowiedzi typu „Nowa KONFEDERACJA państw katolickich, a w przyszłości EUROPEJSKIE IMPERIUM KATOLICKIE!” są, z całym szacunkiem, godne uśmiechu politowania. Pragnę przypomnieć, że spora część Europy jest (post-)protestancka, cześć, (post-)katolicka, a cześć - (post-)prawosławna. W jaki sposób powstać miałoby takie imperium. Siłą nawracając wszystkie niekatolickie państwa Europy? Bądźmy poważni.

 

Praktycznie cała nacjonalistyczna Europa się tym pogodziła, zarówno na Zachodzie, jak i na Wschodzie. Identytaryzm we Francji, Niemczech, Austrii, Czechach, Słowenii itp. to ruch, który integruje zarówno politeistów jak i chrześcijan. W Szwecji Nordisk Ungdom składa się zarówno z katolików jak i odynistów, którzy zgodnie nastawieni są anty-protestancko. Na Łotwie partia „Wszystko dla Łotwy!” zaczęła jako grupa „pogańska”, z czasem zaczęła przyjmować również katolików, a dzisiaj jest w parlamencie. O stosunku do chrześcijaństwa w Europejskiej Nowej Prawicy – zwłaszcza w osobie hołubionego również przez katolików Alaina de Benoist – nie muszę chyba wspominać.

 

Autor artykułu pyta: „Miłość i szacunek do własnego Narodu nie może być też numerem pierwszym w naszym systemie wartości, co coraz częściej niestety widać w tzw. kręgach narodowych. A gdzie sprawy Kościoła i Pana Boga? A jeżeli już ten Pan Bóg gdzieś jest, to jest taki trochę na uboczu, nieśmiało, bo tak po prostu wypada. I zazwyczaj, jak już jest, to jest to Pan Bóg w wydaniu takim, jak tego chcą Jego i nasi wrogowie – w wydaniu modernistycznym, skażonym herezją II Soboru Watykańskiego (Nowa Msza itp.). Nacjonalizm bez Boga to wynaturzenie porównywalne do ideologii bolszewizmu i hitleryzmu.”

 

Na katolicyzm patrzeć można różnie - idealistycznie i realistycznie. Można patrzeć idealistycznie jako na wiarę jedyną, prawdziwą itd. itp. a cała reszta to „poganie” i głupcy, którzy z uporem maniaka nie chcą tej (oczywistej, rzecz jasna) prawdy przyjąć, a wiara i kościół są tożsame. Można też patrzeć realistycznie. Katolicyzm to więcej niż tylko religia - to siła polityczna (podobnie jak islam), jak również hierarchia/organizacja (Kościół katolicki), grupa nacisku („lobby” watykańskie w postaci różnych organizacji jak Opus Dei, zakon jezuitów itd.) jak i osobne państwo (Watykan). Jak każde państwo, ma swoje własne interesy, które nieraz bywają sprzeczne z interesami innych państw. Oprócz tego, w samym KK w Polsce też są różne frakcje (tzw. kościół "łagiewnicki" i "toruński"). 

Podnoszona coraz częściej wśród moich znajomych katolików kwestia problematyczności II Soboru pokazuje jasno, że dostrzegają różnicę w wierze katolickiej (jako system wierzeń i wartości) i kościele (jako organizacji/hierarchii). Co mnie najbardziej frapuje to to, że jeżeli podważać autorytet papieża, Watykanu na podstawie tego, że II Sobór miałby być „herezją”, to w takim razie kto lub co ma być wyznacznikiem tego co prawdziwie katolickie? Kto ma ten autorytet? Kto ma być sędzią w tej kwestii? Kto daje prawo do bycia sędzią w tej sprawie?

Dla mnie smutne jest to, iż spora ilość polskich katolików nie dostrzega faktu, iż interes Watykanu nie jest zawsze zgodny z interesem Polski. Kto zna trochę historii powinien zdawać sobie sprawę, że Kościół katolicki, czy też Watykan, nieraz działał na szkodę Polski. Nie będę się teraz to zagłębiał, ale kto nie wie o czym mówię niech sprawdzi sobie chociażby hasła typu papież „Grzegorz XVI” czy encyklika „Cum primum”. Podobne przykłady można mnożyć*. No i co z tego? Ano to, że należy sobie zdać sprawę, że interes Watykanu/KK nie jest zawsze zgodny z interesem Polski. Nie zaprzeczam, że bywało wiele patriotów wśród księży (zwłaszcza wśród „dołów” hierarchii KK w Polsce), ale ja tutaj mam na myśli przede wszystkim „górę”, głównych decydentów. Natomiast, chciałbym każdego nacjonalistę-katolika spytać jak ustosunkowałby się do cytatu ks. Kazimierza Lutosławskiego: "Cóż by ci przyszło z wolnej ojczyzny, gdyby Kościół miał na tym stracić?" [Czuj duch, podręcznik dla młodzieży harcerskiej z 1920]. To ma być autorytet?!


Kolejną kwestią jest to, że głoszenie tezy, iż Polska jest krajem katolików jest historycznym fałszem. Polska to nie tylko katolicy, ale również protestanci (których swego czasu było więcej w polskim sejmie niż katolików!**), prawosławni, muzułmanie i politeiści. Przypominam, że Polska była najpotężniejsza, gdy była wielowyznaniowa - gdy ludzie różnych wiar żyli ze sobą w harmonii (jak to niedawna w Syrii). To jednostronna polityka Soboru Trydenckiego i działalnosć jezuitów, urabiająca wszystko na jedno kontrreformacyjne kopyto, doprowadziła do upadku potęgi naszego kraju (z czym zgadza się nawet taki fanatyczny katolik jak Jan Mosdorf). Moment, gdy duch trydentu zajął miejsce ducha konfederacji warszawskiej - to był gwóźdź do trumny Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Znamienna dla mnie jest hipokryzja co poniektórych - którzy chwaląc politykę Iranu, czy Hezbollahu wobec tamtejszych "innowierców" (tzn. chrześcijan), nie chcą wykazać się podobną postawą wobec „innowierców” w Polsce. Jak Kalego szanować - to dobrze, jak Kali szanuje - to źle.

 

Wbrew obiegowej opinii, w szlacheckiej Rzeczypospolitej tożsamość polska wcale nie była tożsama z katolickością. Tożsamość Polaka oparta była zasadniczo na dwóch elementach. Oddam teraz głos historykowi:

 

„(...) szlachta wypracowała niezwykle spójną strukturę kulturową i światopoglądową opartą na dwóch z pozoru wzajemnie wykluczających się elementach. Pierwszym z nich było odkrycie starożytnego Rzymu, którego instytucje zwyczaje i koncepcje ideowe stały się stopniowo wzorem w Rzeczyspospolitej. (...) Stało się to również przyczyną odejścia w okresie późnośredniowiecznym od mody na długie włosy, przyjęcia „rzymskiego” sposobu strzyżenia głów i akceptacji renesansowych tendencji w architekturze. Na poziomie psychologicznym wyrobiło w Polakach poczucie przynależności do rodziny europejskiej, opartej nie na Kościele czy Cesarstwie, lecz na cywilizacji rzymskiej.” [A. Zamoyski, „Polska”, s. 130]

Drugim z nich było oczywiście, dobrze znane, „sarmackie pochodzenie”, gdyż bardziej do ówczesnych Polaków przemawiał wizerunek swobodnego, sarmackiego wojownika niż chrześcijańskiego rycerza feudalnego. [A. Zamoyski, op. cit., s. 131]

Ostatnią kwestią którą poruszę jest to, że nawet wśród katolickiej szlachty było nieraz dużo rezerwy wobec Watykanu. Bardzo lubię cytować skargę, złożoną w XVI w. przez posła na posiedzeniu sejmu: 

„Ichmość księża pozywają nas (…) tytułami swymi, ciągnąc nas ku jakiemuś prawu cudzoziemskiemu, rzymskiemu, przeciwstawnemu prawom i wolnościom koronnym naszym, rozciągając w tym jurysdykcję swą i pana swojego, rzymskiego papieża, której jurysdykcji, jako jej w prawie naszym nie widzimy, tak też jej na siebie nieść nie możemy ani nie chcemy; bo my ni o czyjej jurysdykcji nie wiemy, jeno o zwierzchności Króla Jego Mości, naszego Pana” [A. Zamoyski, op. cit., 86].

Podsumowując, twierdzenie iż Polska to wyłącznie kraj katolików jest historycznym i ideologicznym fałszem, a „Katolickie Państwo Narodu Polskiego” nie wypaliło. Czas na to był, ale to już przeszłość. Czas na nowy projekt.

Ośmielę się stwierdzić, iż bardziej aktualnym projektem, i to projektem bardzo na czasie, byłaby Druga Rzeczpospolita Obojga Narodów - gdzie zarówno katolicy, prawosławni, jak i rodzimowiercy (którzy są zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie i innych państwach słowiańskich) mogliby żyć w harmonii; i być razem zjednoczeni przeciwko degeneracji „nowoczesnego świata”, z jego liberalizmem, materializmem i dekadencją.

„(...) naszym pierwszym i najważniejszym obowiązkiem jest uznanie się za spadkobierców europejskiej pamięci. Trzeba przyznać, że każdy z nas „dobrych Europejczyków” w nietzscheańskim tego słowa znaczeniu, może zmienić swoją religię, swoje przyzwyczajenia, swoje poglądy polityczne, swój kraj, swoją darń, swoją narodowość, a nawet swoje paszporty. Ale nigdy nie możemy uciec od naszego europejskiego dziedzictwa. (...)

Nie obcy, ale kapitaliści, bankierzy, antifiarze i architekci nowego porządku światowego są naszymi głównymi wrogami. Najlepszy ze wszystkich światów są naszymi głównymi wrogami. Aby ich odeprzeć należy ożywić świadomość naszego kulturowego dziedzictwa. Odeprzeć należy nam ożywić naszą rasową świadomość naszego dziedzictwa kulturowego. Trzeba iść równo iść w szeregu. Nie można zaprzeczyć rzeczywistości a nasze rasowe dziedzictwo nigdy się nie zmienia.

Rasa, jak pisał Julius Evola jest nie tylko sprawą biologiczną, to także nasza duchowa odpowiedzialność za przetrwanie Europejczyków i Europy."

dr Tomislav Sunić, Zachód przeciwko Europie, http://3droga.pl/idea/sunic-zachod-przeciwko-europie/

 

* Pragnę przypomnieć, że to w dużej mierze poprzez wciskanie „na siłę” katolicyzmu kozakom (rola jezuitów) wywołane zostały bratobójcze wojny polsko-ukraińskie, których żniwo zbieramy do dzisiaj.

** W latach pięćdziesiątych XVI w., protestanci stanowili większość w polskim sejmie (sic!). Analogicznie było z senatem – w 1572 r. zasiadało w nim 36 protestantów, 25 katolików i 8 prawosławnych senatorów.

 


Paweł Bielawski