Mit w XXI wieku

O rewolucyjnym micie w pustym XXI wieku.

Człowiek, który coś znaczy, żyje w taki sposób, że jego życie jest poświęceniem dla jego idei.

O. Spengler

 XXI wiek jest wiekiem bezideowości i pasywności. Wiekiem ludzi słabych, uległych systemowi. Jest stuleciem materializmu i pustki wewnętrznej, gdzie religia i jakakolwiek duchowość sprowadza się do pustych obrzędów. W czasach, gdzie dominuje sofistyka, hasła „Rób to co inni” „Konsumuj jak najwięcej” „Baw się dobrze”, etos antysystemowego wojownika upadł. II wojna światowa była ostatnim w Europie wielkim konfliktem zbrojnym, jak i ideowym. Wiele uwagi poświęca się taktyce, manewrom wojskowym, tajnym operacjom itd. Mówi się o zbrodniach nazizmu, pomijając zbrodnie alianckie (np. w północnej Francji). Najmniej uwagi przywiązuje się do bardzo istotnej kwestii konfliktu - ducha wojownika, arystokratycznego z duchem materialistycznym, mieszczańskim. Żołnierze skupieni wokół III Rzeszy może i nie podzielali bajecznych wizji Führera, ale cechował ich duch wojownika, broniącego nie tylko swojej rodziny oraz ziemi, ale również tradycji i kultury przed siłami demoliberalnego rozpadu, które były skłonne sprzymierzyć się z Sowietami, aby tylko zachować swoje przyziemne wartości i dalej wieść filisterski żywot. Czytając wspomnienia żołnierzy walczących na frontach II wojny światowej po stronie niemieckiej dochodzi się do prostego wniosku: wielu z nich podkreśla swój antykomunizm, przywiązanie do wartości jakimi są rodzina, tradycja, religia, wspólnota lokalna. Zmitologizowana nienawiść do żydów to tylko propagandowa zagrywka powtarzana po dzień dzisiejszy. Czytając wspomnienia Leona Degrelle z frontu ukraińskiego można dojść do wniosku, że II wojna światowa była konfliktem o coś więcej niż tylko o ziemię. To ostatni akord walki starego świata, w którym oprócz tradycji chrześcijańskiej odrodziły się wątki pogańskie, ze światem mieszczańskiego protestantyzmu, materializmu i egoizmu. Świata męskiego, solarnego z żeńskim, lunarnym.

Po tym konflikcie europejski duch rozpadł się zupełnie, tradycja dawnych wojowników, zdobywców świata, upadła. Zaczęło dominować zniewieścienie, rewolucja 1968 roku ostatecznie przypieczętowała ten upadek. Od tego czasu w Europie sporadycznie pojawiały się ruchy i osoby występujące przeciwko ówczesnemu światu, wprowadzające zamęt w życie zamerykanizowanej, egoistycznej Europy. Zaszczute po wojnie ruchy prawicowe początkowo biernie przyglądały się zmianom, niewielu przedwojennych działaczy próbowało zjednoczyć ludzi dawnej idei do wspólnego działania (jednym z nich był Oswald Mosley). Musiało dojść do zmian pokoleniowych i ponownego powrotu na ulice zarówno skrajnej prawicy, jak i lewicy. Kiedy wielu prawicowych i lewicowych systemowych działaczy spotykało się w drogich kawiarniach zachodniej Europy, na ulicach miast zaczęły tworzyć się ruchy młodzieży skierowane na akcje bezpośrednią. To w nich możemy odnaleźć dawne pierwiastki wojowniczego ducha dumnego Europejczyka, który nie chce ugiąć się pod jarzmem wrogiej ideologii. Czarne Szczury, Czerwone Brygady, Frakcja Czerwonej Armii, Autonomiści, IRA, FLB i wiele innych grup to echa dawnej walki. Wspomnienie czasów wielkiej Europy, jej niezależności i woli przetrwania.

Dziś, gdy globalizacja sprzyja promocji demoliberalizmu oraz amerykańskiej kultury rozbijającej fundament, który wychował wiele pokoleń Europejczyków, duch rewolucji ma okazję, aby odrodzić się na nowo. Przybiera różne formy w zależności od uwarunkowań konkretnej części Europy. W jej zachodniej części zaczyna dominować duch autonomicznego nacjonalizmu z silnie zaznaczonym wątkiem anarcho-nacjonalistycznym. Przyglądając się bliżej ugrupowaniom tego ruchu można dostrzec następujące elementy opisujące ich program: silna niechęć wobec demoliberalnego państwa, skupienie uwagi nie na nim, lecz na narodzie, promocja lokalności, silny antykapitalizm, sprzeciw wobec globalizacji, imperializmu oraz emigracji, budowa europejskiego frontu nacjonalistycznego. Wątek anarchistyczny pełni tu istotną rolę; rewolucja, sprzeciw wobec świata to połączenie doktryn wielu ideologów, obok Evoli, Sorela lokalnych ideologów faszyzmu i narodowego syndykalizmu znajdziemy tu również Proudhona, Bakunina, a nawet Lenina. Wiąże się to z odrzuceniem współczesnego świata oraz jego sztywnego, nieaktualnego podziału lewica- prawica. Zwrócenie się ku różnym formom rewolucji, czy budowania wspólnoty i życia społecznego w niekapitalistycznym świecie pozwala na szerokie rozwinięcie własnej drogi buntu. Pomaga poznać radykalne propozycje zmian, pcha do działania. Aktywność na polu ideowym stanowi fundament w działaniu rewolucyjnym XXI wieku. To słowo i myśl, pozwala dotrzeć do rzeszy ludzi tkwiących w demoliberalnym marazmie, szukających wyjścia z niego. Dzięki nowym formom przekazu można łatwiej dotrzeć do odbiorcy. Pozwoli to na żmudne tworzenie sorelowskiego, rewolucyjnego mitu, który wyciągnie społeczeństwo na ulicę, doprowadzi do buntu.

We wschodniej Europie, gdzie ruchy rewolucyjne bardzo często skupiają się wokół ugrupowań nacjonalistycznych żyjących epoką międzywojnia, sytuacja wygląda inaczej. W Rosji oraz na Ukrainie nacjonaliści czerpią z różnych źródeł, idee autonomicznego nacjonalizmu oraz tradycji ludowych doskonale się uzupełniły i pozwalają na odejście od utartych schematów. Możemy zauważyć próbę stworzenia wschodniosłowiańskiej wersji autonomicznego nacjonalizmu, w którym działają ludzie wielu środowisk skupieni w jednym celu, odbudowanie upadającego społeczeństwa. Wiele ugrupować promuje ideę NS straight edge życia bez używek, jego zdrowego, sportowego trybu. To bardzo ważne w Rosji, gdzie alkoholizm jest prawdziwą plagą. W promocję takiego podejścia włączają się zarówno nacjonaliści, kibice, jak i muzycy związani z tzw. kulturą uliczną. Dzięki tym zabiegom tworzą mit silnego, słowiańskiego wojownika, który oddziałuje na młodych ludzi. Z drugiej strony sporym problemem jest biologiczny rasizm, któremu hołduje wielu wschodniosłowiańskich działaczy. W innych państwach dominuje niestety nadal kult postaci międzywojnia i swoisty historyczny onanizm sprowadzający się do „poważnych” manifestacji związanych z ważnymi datami z życia danych narodów. Zapomina się o spawach bieżących i o przyszłości, żyje się dla historii. Zwłaszcza w Polsce…

W XXI wieku, w społeczeństwach europejskich bardzo trudno o zbudowanie mitu, który odegra istotną rolę w świadomości społecznej. U niektórych narodów, do dziś silny ładunek emocjonalny niosą ze sobą mity XX wieku, np. traktat z Trianon na Węgrzech jednak są to wyjątki potwierdzające regułę. Warto zastanowić się nad przesłaniem, myślą Georgesa Sorela – „opozycji totalnej, zapatrzonej w homeryckich herosów widzianych oczyma Nietzschego”[1] przeciwko racjonalizmowi, nowożytnej kulturze, liberalizmowi i jego demokracji. Ta idea to rewolta przeciwko ówczesnemu światu, światu upadku i parlamentarnych przepychanek, gdzie proletariat żył w nędzy[2]. Sorel popierał wszystkie ruchy wierzące w ideały zniszczenia mieszczańskiego ducha. Odrzucenie jego wartości miało doprowadzić do powstania nowego, sprawiedliwego świata. Kluczowe dla myśli Sorela jest pojęcie rewolucyjnego mitu – irracjonalnego uczucia porywającego ludzi do walki o nowy, lepszy świat. Pokładał nadzieję, w strajku generalnym, który mógł mieć formę ostrzegawczego marszu, ale również krwawej rewolucji. Miał być formą walki przeciwko burżuazyjnemu światu, który skupi w sobie wiele radykalnych nurtów: Strajk to zjawisko wojenne. Wielkim błędem byłoby zatem twierdzić, że przemoc to pewien akcydens, skazany na zniknięcie ze strajków. Rewolucja społeczna to rozszerzenie owej wojny, zaś każdy wielki strajk stanowi jej epizod. Właśnie dlatego syndykaliści mówią o takiej rewolucji w języku strajków… Dla nich (syndykalistów – przyp. J. Z.) socjalizm sprowadza się do idei, do oczekiwania, do przygotowania strajku generalnego, który przypominając bitwę napoleońską, obali całkowicie potępiony ustrój[3]. Wywołanie tak silnego uczucia we współczesnych czasach jest nadal możliwe. Wystarczy spojrzeć na państwa Europy Zachodniej. Italia, Belgia, to przykłady z ostatniego miesiąca. Antyspołeczne decyzje rządów tych państw wyprowadziły ludzi na ulice. Spowodowało to masowe bunty, które przybrały rewolucyjny charakter. Ogień, kamienie i barykady to język, jakim należy rozmawiać z demoliberalną władzą. Widać to było w Grecji, widać obecnie w wielu innych państwach nie tylko w Europie. Odpowiednie pokierowanie tym ruchem może doprowadzić do „globalizacji buntu”, do naruszenia fundamentu obecnego systemu. Coraz częstsze sojusze zawierane przez europejskich radykałów w walce o kontynent pozwalają mieć nadzieję, że duchy bezsensownego szowinizmu, oraz bierności znikną i nastąpią zmiany. Europejczycy połączą siły i manifestacje antyrządowe ogarną cały kontynent. Zwykli ludzie, którzy w końcu dołączą do tych rozruchów - zobaczą realną siłę stawiającą czynny opór, tworzącą rewolucyjny mit. Mit, do którego dążył Sorel. Mit, który wytworzy rewolucyjne uczucia w apatycznych społecznościach…

Może nie widać tego jeszcze na powierzchni, ale pod ziemią huczy już ogień

Y.B. Mangunwijaya  

Widzimy zatem, że na całym świecie przegrani stawiają opór. Oznacza to, że tak jak istnieje neoliberalna globalizacja, istnieje też globalizacja buntu.

VI deklaracja z dżungli Lakandońskiej

Jan Zakrzewski

 

[1] Więcej: L. Kołakowski, Główne nurty marksizmu, Londyn 1988

[2] Więcej: G. Sorel, Rozważania o przemocy, Warszawa 2014

[3] G. Sorel, Apologia przemocy, Le Matin 18 V 1908