Kto ja jestem?

Skłonienie się ku refleksji nad tożsamością narodową Polaków wydaje się być zasadne – szczególnie w obliczu potencjalnego zagrożenia etnicznego jej kryzysem wynikającego z nadchodzącej fali imigrantów obcych nam kulturowo. Strach przed „obcymi” jest wrodzoną, powszechną cechą człowieka. Czy ma on uzasadnienie w przypadku obecnej sytuacji, w której się znaleźliśmy? Powiedzenie sobie wprost, stanięcie w prawdzie o nas samych jest konieczne dla okiełznania emocji i podejmowania racjonalnych decyzji. Głupotą jest kierowanie się – szczególnie w obliczu poważnych zagrożeń – li tylko żądzami i instynktami. One mogą odgrywać ważną rolę, ale dopiero przy okazji bezpośredniej konfrontacji z wrogiem, której należy unikać, jeśli chce się ponosić możliwie małe straty własne. Najsilniejsze lęki wywołuje u nas nieznane – tak jest również w tym przypadku. Przyjrzenie się kwestii naszej tożsamości powinno być rzeczą podstawową dla każdego, komu zależy na efektywnym próbom radzenia sobie z obecnymi i przyszłymi wyzwaniami stojącymi przed Polakami, ponieważ tylko samoświadomość daje szansę na właściwe zaplanowanie i zrealizowanie działań. Nacjonaliści jako ci, którzy chcą być osobami decyzyjnymi w sprawach ważnych, w sprawach, od których zależy los narodu, któremu służą, mają wręcz obowiązek do posiadania usystematyzowanej wiedzy o tym, kim są.

 

Niewątpliwie pierwszą z podstawowych spraw w myśleniu o tym, jacy jesteśmy, jest to, skąd wywodzi się nasz naród. Pochodzenie oznacza przede wszystkim rodowód i historię losów danej społeczności. Powszechnie wiadomo, że Polacy są Słowianami, więc należą do najliczniejszego ludu Europy. Silenie się nad wyjaśnianiem naszej prehistorii lepiej pozostawić historykom, ponieważ wiele informacji posiada w tym temacie status hipotetyczny. Niemniej jednak – nie sposób nie zaznaczyć, że kreowanie się tożsamości narodowej było w naszym przypadku kilkusetletnim procesem zapoczątkowanym w czasach piastowskich. Nawet ta teoria może przysporzyć temu tekstowi pola do dyskusji, ponieważ funkcjonują osoby, które uznają przedchrześcijańskie korzenie Polaków za „bardziej oczywiste” dla nas. Ciężko jednak będzie piewcom rzekomo jedynie słusznej, rodzimej wiary – bo o nich tu mowa – obronić się przed faktem nieistnienia polskiej państwowości pogańskiej, a nie da się ukryć, że dopiero państwo – Polska – dało szansę na zintegrowanie grup etnicznych zamieszkujących tereny jemu podległe w ramach wspólnych cech, kultury, języka, terytorium, historii, świadomości oraz religii, które to są podstawą dla orzekania o istnieniu danego narodu.

 

Wracając do meritum, czyli pochodzenia naszego narodu należy dostrzec jeszcze, że powszechna równość wobec prawa, która gwarantowała identyczne traktowanie przez państwo wszystkich grup społecznych wśród Polaków, przyszła dopiero w okresie XX wieku. Symbolicznym punktem granicznym, dzięki któremu zniesiono na dobre uprzywilejowanie szlachty, może być konstytucja marcowa w II RP.

 

Z pochodzeniem i losami narodu warto skonfrontować nasz stosunek do nich – naszą pamięć i świadomość więzi, które nas łączą. Niektórzy byliby skłonni uznać te kwestie za indywidualne, za zależne od człowieka. Jest jednak solidnym nadużyciem twierdzenie, że wolno nam pominąć obiektywne obowiązki względem nas samych właśnie, takie jak posiadanie wiedzy na temat historii swojego narodu, kult przodków, zachowywanie świadomości o olbrzymiej współzależności naszych losów, czy chociażby wiedza o tym, że naród jest wspólnotą pokoleń przeszłych i przyszłych, więc również tych, które będą decydowały o naszym dalszym bycie. Skoro istnieją potrzeby, to muszą istnieć obowiązki – z tego typu prawami raczej nikt nie powinien dyskutować. Niezmiernie istotną kwestią jest więc – najogólniej rzecz ujmując – dbanie o naszą wspólną pamięć.

 

Drugim ważnym czynnikiem, który wyróżnia Polaków, jest zajmowany przez naszą większość teren, gdzie utworzyliśmy nasz kraj – Polskę. Przywiązanie do ziemi jest również jedną z kluczowych cech narodowotwórczych. Jest ono spotykane nawet wśród plemion, ponieważ posiadanie „własnego kąta” jest dla człowieka absolutną podstawą poczucia bezpieczeństwa oraz „bycia przyjętym”. Więź z miejscem zamieszkania jest zatem iście ludzką cechą, którą każdy naród i każdy z jego przedstawicieli powinien w sobie pielęgnować. Wiadomo również, że nasze umiejscowienie między dwoma wielkimi mocarstwami – Niemcami i Rosją – nie było bez wpływu na naszą tożsamość. Takie położenie oznacza coś więcej niż trudną sytuację geopolityczną – można rzec, że stanowimy w związku z tym punkt graniczny między dwoma radykalnie różnymi światami. Zachód, Okcydent, któremu przypisuje się na wskroś polskie wartości uniwersalistycznego chrześcijaństwa, szacunek do prawnego porządku, czy wielką wagę myśli filozoficznej i społecznej, przeplata się u nas z typowo wschodnim, orientalnym umiłowaniem swobody oraz wielkodusznością. Cały ten czynnik można by potraktować jako rozwinięcie hasła „wspólna ziemia”.

 

Trzecia i ostatnia kwestia, która jest konstytutywna dla naszej narodowej tożsamości, to wspólny język. Język rozumiany jako polskość każdego rodzaju wypowiedzi. W jego ramy wchodzi cała polska kultura – wraz z jej mitami, językiem właściwym i symbolicznym. O znaczeniu tego czynnika niech zaświadczy moc oddziaływania artystów na zachowania Polaków w dziejach, która była spora. Niejednokrotnie to dzięki literaturze, dziełom sztuki lub nawet opowieściom ustnym, czy z pozoru zwykłemu praktykowaniu języka w życiu codziennym, zachowywała się i kształtowała dalej nasza narodowa tożsamość. Odczuliśmy to szczególnie na terenach zaborów podczas 123 lat nieposiadania własnego podmiotu państwowego. Warto dbać o język polski, używać go świadomie oraz z dumą.

 

Banalnie brzmiące niekiedy tezy, które są stawiane w tym tekście, winne być oczywiste dla każdego z Polaków i nie wprowadzają powiewu oryginalności do dyskusji publicznej na temat odnoszący się do naszego charakteru, ale powtarzanie ich – szczególnie w tak syntetycznej formie – ma wielką wartość dydaktyczną. Wszystkie trzy wspomniane tutaj kwestie są na równi istotne w zachowaniu polskiej tożsamości – tożsamości, jak już było napisane, stanowiącej granicę między dwiema różnymi rzeczywistościami. Te dwa światy są jednak inne od nas. Na przestrzeni wieków ukształtowaliśmy się i rozrośliśmy. Nie wolno nam sprzeniewierzyć naszego dziedzictwa, ani zaniedbać ciągłości kulturowej oraz pokoleniowej Polski, bo to my ją stworzyliśmy. My również będziemy – daj Boże – decydować o naszych dalszych losach.

Michał Walkowski