Polak Polakowi wilkiem

Wśród naszego społeczeństwa powszechnie panuje przekonanie, że nikt Cię tak nie urządzi jak Twój rodak. Ten stereotyp powtarzany jest regularnie od lat. I rzeczywiście pewnie większość z nas miała okazję wysłuchać historii, jak to jakiegoś znajomego „załatwił” sąsiad, urzędnik, Polak na emigracji itd. Ja osobiście słyszałem masę takich historii. W ramach naszego ulubionego narodowego zajęcia tj. samobiczowania się, niemal z lubością mówimy o swoich przywarach – swoich, mając na myśli wady Polaków, a już niekoniecznie nasze, jednostkowe. Ta polska hipokryzja, polegająca na tym, że chętnie zgnoimy tego abstrakcyjnego Polaka, na którego obraz składają się wyłącznie stereotypy, często „z importu”, równocześnie sami wybielając się na tle tej „polskiej nienormalności” jest bardzo mocno zakorzeniona w naszej narodowej psychice. Tak jakbyśmy rzeczywiście terapeutycznie musieli sami sobie udowodnić, że „tutaj jest jak jest”, bo wszyscy winni, bo Żydzi, bo masoni, bo komuniści, bo złodzieje, bo, wreszcie, po prostu, odwracając słowa marszałka Piłsudskiego „ludzie wspaniali, tylko naród to kurwy” (ze szczególnym rozumieniem tych „ludzi”, jako najbliższych znajomych…). Nie twierdzę oczywiście, że jesteśmy wspaniali i narody świata powinni klękać, przed świętymi już za życia Polakami. Parę numerów temu również wymieniłem litanię pogrążającą Polaków. Jednak moim zamierzeniem nie było i nie jest, żebyśmy stali się teraz swego rodzaju „Antypolakami”, tylko wręcz przeciwnie – żebyśmy stali się lepszymi, Nowymi Polakami.

Ostatnimi czasy, w ramach zmiany kierunku funkcjonowania ONR, nasi działacze poświęcają się realnej działalności społecznej. W kilku miastach jesteśmy zaangażowani w pomoc w remontach np. Domów Samotnej Matki. Ale nie o tym chciałem napisać, tylko o tym jakie pojawiają się w związku z tą bezinteresowną działalnością reakcje naszych rodaków. To prawdziwy szok, że ludzie dobrej woli, dla których pomoc z naszej strony jest nie tylko nacjonalistycznym obowiązkiem, ale również prawdziwą przyjemnością, nie są wstanie uwierzyć, że ktokolwiek zechciał pomóc i jeszcze robić to na własny koszt! Taki oto mamy stan społeczeństwa. Kapitalistyczna mentalność, w której wszystko musi się opłacać, wszystko ma swoją cenę, a bezinteresowność to zwykła naiwność, poczyniła straszliwe zniszczenia w naszym myśleniu. Jeśli nawet ludzie, którzy sami zajmują się bezinteresowną pomocą dla ubogich, chorych czy bezrobotnych nie potrafią wyjść z zaskoczenia, że można coś zrobić z dobrego serca, nie licząc na własne korzyści, to niestety dopełnia obrazu zniszczenia prawdziwych relacji międzyludzkich. Czekają nas lata pracy nad odkręceniem tego co stało się z całym społeczeństwem.

Ćwierć wieku myślenia w kategoriach „ja”, „moje”, „efekty”, „opłacalność”, „wydajność”, „skuteczność” i inne fetysze kapitalizmu poczyniło horrendalne zniszczenia w naszym społeczeństwie. Gdzieniegdzie nawet w naszym środowisku przebijają się echa tego sposobu myślenia. Jak grzyby po deszczu wyrastają „specjaliści od marketingu”, próbujący stosować metodologię, która jest dzieckiem kapitalizmu, do organizacji działalności, której ostrze jest wymierzone właśnie w kapitalizm. Jeszcze trochę i znajdą się tacy co to będą w ramach jakiegoś MLM-u sprzedawali literaturę narodową, a gratis będą dodawać wpinki. Z drugiej strony ciężko czytać bezdennie głupie komentarze tzw. narodowców, którzy zamiast pochylić się nad losem tych spośród naszych rodaków, którzy ledwo wiążą koniec z końcem, wypisują bzdety o tym, że tacy ludzie są „sami sobie winni”, „rynek zweryfikował”, „to lenie” itd. Jak widzę takie teksty to nóż się w kieszeni otwiera.

Możemy sobie dużo mówić o polityce, idei, działalności społecznej. Nawzajem możemy się utwierdzać w słuszności naszej drogi, ale jeśli z tego ma w ogóle kiedykolwiek coś być, to musimy przekonać naszych rodaków, że nasz sąsiad nie jest naszym największym wrogiem i nie można myśleć jakby mu tu na złość zrobić. Zamykanie się w twierdzy własnych uprzedzeń, przekonania o swojej nieomylności, przy jednoczesnym krytykowaniu wszystkich i wszystkiego nie przyniesie nic dobrego. Postępująca atomizacja społeczeństwa jest dzisiaj jeszcze do powstrzymania, jednak bez uświadomienia sobie tego, że nie można żyć tylko na własny rachunek, nigdy nie będziemy się wstanie podnieść się z kolan, jako całe społeczeństwo.

Dlatego kolejnym zadaniem współczesnego nacjonalizmu jest dokonać rzeczy pozornie niemożliwej – niemożliwej do pojęcia przez wielu naszych rodaków – pokazać, że można robić coś dla dobra wspólnego, bez wypatrywania mitycznych korzyści. Bo korzyścią w tym wszystkim będzie niewątpliwie to, że w końcu będziemy żyli w normalnym społeczeństwie, które będzie za sobą stało i będzie potrafiło się zjednoczyć w sprawach małych, jak brud na podwórkach, przez rzeczy większe jak sprzeciw społeczności lokalnej w sprawie budowy setnego Lidla, po sprawy wielkie, jak sprzeciw wobec serwilizmu władz wobec dyktatu UE w sprawie tzw. „uchodźców”.

Konkludując, najwyższy czas pogrzebać tytułowe powiedzenie, a w to miejsce promować nowe – Polak Polakowi Bratem. Życzę sobie i Wam wszystkim właśnie takiej Polski, w której nie będzie trzeba toczyć pokoleniowych wojen z sąsiadami, gdzie nie będzie miejsca na destrukcyjny egoizm i wreszcie, gdzie nie będzie milczącego przyzwolenia na wykorzystywanie i ośmieszanie tych, którym się nie udało, którzy są słabsi.

 

Aleksander Krejckant