Karol Śląski - Trud uszlachetnia

W XXI wieku kwestie bytowe i materialne zauważalnie stają się priorytetem ludzkiego życia. Mami się nas społeczeństwem, które coraz mniej poświęca uwagę pracy, a resztę czasu użytkuje na rozwój osobisty lub rozrywkę. Roztacza się przed nami panoramę masowej arystokracji. Z drugiej strony wielcy piewcy wolności gospodarczej za cnotę uznają prace dla samej pracy. Dziś już konsumpcyjny potworek wczoraj purytańska cecha. Co ciekawe w Polsce ta protestancka naleciałość charakteryzuje obóz konserwatywny hołdujący kapitalizmowi. Obie strony tego samego medalu, utopijna wizja powszechnej równości i fałszywie hierarchiczny, wręcz odhumanizowany i nienaturalny kapitalistyczny porządek oddalają nas od harmonii i naturalnych wymagań by zachować w nas to co ludzkie.
Tworząc podwaliny pod idealne państwo czy funkcjonalne społeczeństwo, błądząc po odmętach zaginionych przekazów i filozofów oraz siląc się na kreację nowych doktryn także wpadamy w pułapkę stworzenie krainy wiecznej szczęśliwości, z której znikną pot i łzy. Jako idealiści nie możemy pogubić się w mglistym idealizmie, tu przyda się latarnia realizmu. Chcemy zapewnić Narodowi godny byt i odpowiednio rozumiany rodzaj sprawiedliwości społecznej, nie burząc do tego naturalnej hierarchii, ale także w XXI wieku buntujemy się przeciwko nieludzkim warunkom pracy jak i innym reliktom XIX wieku. Godne to i sprawiedliwe.
Gdy mówimy o nowym poziomie życia wymieniamy dochód podstawowy, stabilizację socjalną, prawo pracy zabezpieczające przed zwolnieniami, uzwiązkowienie, aż wreszcie nawet zmniejszanie wymiaru pracy albo i rezygnacja  z niej dla samorozwoju. I tym ostatnim dochodzimy do punktu, który może okazać się degenerujący dla społeczeństwa. Teoretyczne pozbawienie go wysiłku, trudu i cierpienia.

Pożyteczni

O ile rzeczywista marginalizacja zawodów, które są coraz mniej przydatne społecznie i powrót do rozwoju  społeczeństwa organicznego gdzie role są coraz bardziej utylitarne jest pożądane, o tyle całkowita rezygnacja z wysiłku wkładanego w wykonywaną pracę wydaje się spychać nas na krawędź dekadencji i permisywizmu. Nic bardziej nie demoralizuje niż bycie bezwartościowym. A wykonywanie może i lekkiej, lecz nic nie wnoszącej pracy, antykreatywnej, która sprawia iż żyjemy w bańce fałszywej ułudy sukcesu stała się przekleństwem dzisiejszych korposzczurów. Pojawiła się tęsknota zza wyzwaniami, za użytecznością. Inna drogą jest ucieczka w konsumpcjonizm i tępe powielanie narzuconych przez wielki marketing życiowych schematów serwowanych przez profesjonalistów wielkiego kapitału. Seriale, social media, atencja w anonimowości, wydawanie środków by przypodobać się innym anonimom, którzy są tylko fotografią, kopiowanie narzuconych schematów co nazywa się korzystaniem z życia. Wraz z szerokim dostępem do poznawania świata, zadziwiające staje się zainteresowanie tylko jego mała częścią, wystarczy, ze odpowiednio promowaną. To substytut wyzwań, dawni odkrywcy stali się dziś wędrowcami po utartych szlakach wciąż wierząc, że poznają coś na nowo. Problem w tym, że to podrzucony produkt.
Nie potępiam tu korzystania z życia i oddawaniu się rozrywkom oraz odskoczni od pracy. Zasłużonego odpoczynku. Problem w  tym, że brak satysfakcji z własnej użyteczności często prowadzi do poszukiwania kolejnych antyproduktywnych sposobów na odreagowanie, przez co dreptamy w miejscu. Konkluzja jest jedna. Taka praca musi być wyzwaniem, przynosić trud, ale jednocześnie dawać efekt w postaci satysfakcji i jej użyteczności.
Z punktu widzenia Narodu, który został wciśnięty w wielką montownię półproduktów, którą stała się Polska oraz obsługi administracyjnej zagranicznych koncernów niezwykle istotne jest wypracowanie kadr specjalistów od zawodów, które jak pokazuje pandemia COVID19 będą w stanie utrzymać funkcjonowanie społeczeństwa w trakcie kryzysu. Tym samym często ludzie je wykonujący widząc efekty swojej pracy, a także posiadający twarde umiejętności czują większą satysfakcję ze swojej pracy. Nie idzie to jednak w parze z wynagrodzeniem za nią i zbalansowaniem praca-życie. Niestety w Polsce brak odpowiednich praw i uzwiązkowienia, które stabilizowałyby sytuację życiową pracowników. Folwarczne zarządzanie firmami też temu nie pomaga. W tej sytuacji ubolewać należy, że w l. 90 zamiast modelu skandynawskiego postawiono na bezduszny anglosaski zamieniając cały kraj w podrzędną kolonię miast wykorzystać drzemiący potencjał.
Przywrócenie takich profesji do łask oraz ich umasowienie  nie jest jednak tylko fantazją autora. Po epidemii, gdy łańcuchy dostaw się załamały, a w bogatych krajach zachodnich mówi się coraz częściej o przywróceniu uprzemysłowienia i końcu ery outsourcingu jest to wręcz dalekowzroczne. Zwłaszcza gdy praca zdalna na stałe zagości w naszej rzeczywistości co może przynieść kres wielkich biurowców, miast nich pojawią się po części zautomatyzowane fabryki. Dywersyfikacja źródeł energii także niesie za sobą potrzebę posiadania coraz większej liczby specjalistów tych od pracy w terenie i fizycznej zwłaszcza. Zmiany społeczne i technologia niosą nam rewolucję, która wcale nie musi przynieść zapowiadanej leniwej utopii, ale także większy nakład  nieznanej dotąd pracy i potrzeb. Czy praca zdalna wyprowadzi także ludzi na prowincje i trend urbanizacyjny się odwróci? To już temat na inną rozprawę, ale musimy wziąć pod uwagę, że przy ponownej industrializacji małe miasteczka znów mogą nabrać rozpędu przy nowych zakładach,. W końcu transze grunty i ręce do pracy. Musimy pomyśleć nad taką alternatywa i jej możliwościami. Oczywiście może ona nigdy nie nadejść, albo zwyczajnie jak to w przypadku Polski prześpimy moment gdy zrobią to wszyscy i nadal zostaniemy tanią montownią, aczkolwiek tez z montowni możemy jak kraje azjatyckie przekształcić się w post-outsourcingowego giganta. Czy będziemy na to gotowi posiadając armię pożytecznych profesjonalistów czy jednak elastycznego prekariatu, a nasi fachowcy nadal będą eksportowani do krajów bogatszych?

 

 

 

Nasz robotniczy trud

 

 

 

Przechodząc dalej nad rozważaniami o wymierności pracy i jej roli w życiu należy podjąć pytanie czy musimy się przy niej męczyć? Idąc dalej pojawia się problem cierpienia w naszej egzystencji. O ile wszystkie materialistyczne doktryny i nurty filozoficzne budują nam utopie wiecznej szczęśliwości, która nigdy nie nadeszła o tyle my musimy się jej zwyczajnie wyzbyć. Wieczne bezpieczeństwo i komfort to droga do nihilizmu. Bezcelowej bezpiecznej egzystencji zwierzęcia w klatce. 
Materialistyczna utopia, która zlikwiduje wszelki wysiłek ku polepszeniu bytu własnego zawsze sprowadza się do wielkich katastrof i ponurej dystopii.  Naszym celem powinno być przywrócenie harmonijnego balansu praca, pożyteczny wysiłek, twórczy, a życie osobiste i odpoczynek. Idealne rozłożenie akcentów, naturalny organiczny porządek.
Trud i wysiłek likwiduje gnuśność. Gnuśnienie i bezcelowe hołdowanie swoim żądzom i zachciankom ostatecznie prowadzi do dekadencji. Nie jest to może najlepsze porównanie, ale eksperyment Calhouna[1] z myszami mimo ograniczonych warunków badawczych jest groźnym pomrukiem przyszłości społeczeństwa nie podejmującego wysiłku, ekspansji i pozbawionego wyzwań. Odwołań jest jeszcze więcej jednak leżą w sferze teorii lub fantastycznonaukowego wizjonerstwa, które nieraz boleśnie zaskakiwało nas swoimi trafnymi przepowiedniami choćby w kultowym dziele Huxleya Nowy wspaniały świat czy Zajdlowskim Limes inferior jak i innych dystopijnych dziełach[2].
Nie chodzi wszak o cierpnie bez potrzeby, o konfucjańskie czy nawet w duchu konserwatywnym zgadzanie się na wyzysk w zamian za harmonijną hierarchiczność świata. Raczej w naszym porewolucyjnym, ale nietzscheańskim pozytywnym aspekcie męki. Trudu włożonego w poszerzanie własnych horyzontów, cierpienia, które uczy. Syzyfa, który wtacza głaz, a udoskonalony wysiłkiem szuka nowych wierzchołków. Wyższych. Nie po to by wtaczać kolejne głazy, ale by ułatwić to innym.
Praca , która jest także kreatywna i pozwala na satysfakcje z jej efektów a jednocześnie podniesienie kwalifikacji i chęć dalszego rozwoju można porównać z pewnym metodycznym treningiem. Natomiast tępe wykonywanie jednej czynności w fabryce jest zwyczajnie ogłupiające, podobnie jak wklepywanie niepotrzepanych danych na ekranach komputerów. Nieskończoność męki, która nie przynosi efektów jest zaprzeczeniem tezy o pozytywnym cierpieniu. Nie czyni mocniejszym tylko zrezygnowanym. Czyli nadal chodzi nam o znalezienie zdrowej równowagi.
Trudzenie się jest także związane z klasycznym mitem indoeuropejskiego zdobywcy, herosa. Jednak daleko mi do promowania sowieckiego modelu przodownika pracy. Nie ma już podziału na wojowników, kapłanów i pracujących. Podział na klasy również ulega zatarciu, pojawiają się raczej kasty. Klasizm pompowany jest z obozu liberalnego, w odpowiedzi na to również należy dać model człowieka nie bojącego się wyzwań, ale także nie gnuśniejącego w biurowcach, co samo w sobie ma dawać status uprzywilejowania. Należy znaleźć atrakcyjne przeciwieństwo tej pseudoarystokracji.

W przyszłość

 

Wracając do korzeni filozofii społecznych w propagowaniu rozwiązań przyszłych podstawą nadal zostaje dialektyka platońska, która podważa porządek oparty o nasycenie i hedonizm. Poznanie prawdy i dobro wypracowujemy przez sinusoidalną ścieżkę cierpienia i rozkoszy, wzlotów i upadków. Nie da się posiąść mądrości bez popełniania błędów, a ego bez włożenia wysiłku. Podobnie jest z koncepcją społeczeństwa organicznego, które zbudowane na porządku naturalnym w świecie porewolucyjnym, w którym ancien regime jest niezdrową fantazją kanapowych zamkniętych na nowe idee konserwatystów, w erze nadchodzących kryzysów i nowych kart na stole może być koncepcją coraz bardziej realną. Nie rezygnujmy w imię nieokreślonych obietnic z tego co przyziemne, jak wysiłek i trud włożony w prace, która dzięki temu ma oblicze szlachetniejsze niż bezduszny produkt.
Nie próbuje tutaj budować twardych koncepcji będących zamiennikiem obecnego systemu ekonomicznego. Nie mamy na niego wpływu, formacja kolejnych pokoleń, które nie zamkną się na nowe koncepcje i rozważania jest nasza jedyna dobra inwestycją. Nie stać nas dziś na politykę i nagłe zmiany, które być może nadejdą. W tym przypadku miast architektem, lepiej być wizjonerem.

 

Karol Śląski 

 

 

 

[1]    https://naukaitechnologie.plportal.pl/?q=artykuly/doswiadczenia-nauka-przyroda-medycyna-wiadomosci/eksperyment-calhouna-zwany-mysia-utopia

 

[2] https://repozytorium.uwb.edu.pl/jspui/bitstream/11320/7820/1/Mariusz%20M%20Le%C5%9B%20Fantastyka%20socjologiczna.pdf