Wydrukuj tę stronę

Marcin Bebko - Geopolityka w Polsce

W ostatnim czasie da się zauważyć wzrost zainteresowania w Polsce dziedziną wiedzy jaką jest geopolityka. Można zaryzykować nawet stwierdzenie że geopolityka trafia pod strzechy. Wydawane są książki oraz czasopisma poświęcone tej tematyce, nie wspominając rzecz jasna o stronach internetowych oraz materiałach umieszczanych na platformie YouTube. Również coraz bardziej widoczni są w przestrzeni publicznej współcześni autorzy zajmujący się tą tematyką, dość wspomnieć że jeden z bardziej popularnych propagatorów geopolityki i myślenia geopolitycznego, dr Jacek Bartosiak, został prezesem spółki mającej budować Centralny Port Komunikacyjny. Co prawda w nie do końca jasnych okolicznościach zrezygnował z tej funkcji w lutym 2019 roku, ale sam fakt nominacji osoby jasno komunikującej powrót geopolityki i konieczność kierowania się jej zasadami w kierowaniu państwem daje do myślenia.

W Polsce do osób zajmujących się geopolityką w sposób nazwijmy to naukowy oprócz wspomnianego wcześniej Jacka Bartosiaka zaliczyć należy dr Leszka Sykulskiego i dr Andrzeja Zapałowskiego, jak również przedstawicieli starszego pokolenia: profesora Piotra Eberhardta czy Leszka Moczulskiego. Dodatkowo mamy szereg postaci którzy swoją działalnością dziennikarską jak i publicystyczną popularyzują wiedzę geopolityczną. Do ich szeregu zaliczyć można Bartłomieja Radziejewskiego czy Tomasza Grygucia.

Czym jest więc ta geopolityka? Według przeciwników to ideologia, którą posługują się mocarstwa dla uzasadnienia swoich kolejnych kroków. Geopolityka dla jej adwersarzy to główna przyczyna zła w postaci wojen, konfliktów niszczących ludzkość. Dla zwolenników geopolityka to nic innego jak realistyczne podejście do stosunków międzynarodowych, a także narzędzie do budowania własnej potęgi, nawet jeśli ma to oznaczać budowanie potęgi kosztem innych. Patrząc na ukazujące się publikacje polskich autorów wnioskować może że zaliczają się oni do grupy realistów, dla których podejście geopolityczne to w dużej mierze możliwość realnego spojrzenia na to, co się dzieje w sferze stosunków międzynarodowych. Można zaryzykować twierdzenie, że w pewnym sensie demaskują mit liberalnego porządku światowego, w którym wolny rynek miał zapewnić spokój na całym świecie a ludzkość miała stopić się w jedno multikulturowe społeczeństwo. Pokazują też, że wielkie mocarstwa nadal traktują mniejsze państwa i narody przedmiotowo, choć w większości przypadków dominacja ta opiera się na sile ekonomicznej a nie na potędze militarnej. Nie oznacza to oczywiście tego, że takie państwa stają się pionkami na szachownicy światowych potęg. Pokazują oni mechanizm dominacji światowych hegemonów nad państwami słabszymi. Czynią to w oparciu o analizy polityczno-historyczne uwzględniające obecnie również czynniki społeczne i ekonomiczne oraz oczywiście geograficzne. W odniesieniu do tych ostatnich obecnie nie traktuje się ich jako najważniejszych i jedynych czynników określających zachowanie państw na arenie międzynarodowej. Wskazują jednak, że środowisko geograficzne nadal ma znaczenie, choć w związku z rozwojem technologicznym zmienia się jego znaczenie. Zwracają jednak uwagę na konieczność uwzględniania czynnika geograficznego w procesie decyzyjnym związanym z polityką zagraniczną. Tych, którzy zainteresowani są historią geopolityki odsyłam do książek profesora Eberhardta, który opisuje różne doktryny geopolityczne powstałe na przestrzeni lat w różnych państwach. Co ciekawe pomimo zapewnień zwolenników patrzenia przez pryzmat geopolityki, że zapewnia ono obiektywne podejście do wydarzeń na świecie, należy zwrócić uwagę, że nie ma czegoś takiego jak jedna geopolityka. Patrząc wstecz widać, że naukowcy z wielu państw tworzyli teorie, które pomimo pretensji do obiektywizmu i bezstronności w wielu przypadkach stanowiły i stanowią nadal odpowiedź na partykularne interesy własnego państwa.

Należy mieć to na uwadze również w odniesieniu do krajowych geopolityków. Zarówno doktor Sykulski jak i doktor Bartosiak w swoich pracach zwracają uwagę na konieczność zmian w polskiej polityce zagranicznej. Zwracają uwagę na fakt, że w dobie dynamicznych przemian w świecie niezbędne jest wypracowanie szerszej strategii, która pozwoli na odnalezienie się pośród współczesnego światowego ładu. Zaznaczają przy tym konieczność wzmocnienia potęgi państwa w celu umożliwienia prowadzenia suwerennej polityki bez konieczności patrzenia ciągle na innych. Dodatkowo zwracają uwagę na aspekt ekonomiczny. Prowadzenie niezależnej polityki zagranicznej ma odbywać się w powiązaniu z dbałością o gospodarkę wewnętrzną. Wprost piszą o peryferyjności Polski względem światowych mocarstw. Postulują oczywiście zmianę tego statusu w taki sposób aby nasz kraj mógł samodzielnie zadbać o swój rozwój. Obydwaj panowie są zgodni w krytyce propagandy prowadzonej przez rządy różnych opcji mającej na celu przekonanie, że Polska nie może funkcjonować bez zewnętrznej kurateli i bezwarunkowo nakazującej popierania sojuszu z USA za wszelką cenę. Krytykują bezrefleksyjne podejście do kwestii kluczowych dla bezpieczeństwa państwowego wskazując na niski poziom elit decyzyjnych i na ich podatność na wpływy z zewnątrz. Kładą nacisk na konieczność przezwyciężenia quasikolonialnego statusu Polski jako podwykonawcy czy też montera dla krajów Zachodu. Zwracają uwagę na kwestie gospodarcze a zwłaszcza miejsce Polski w globalnych łańcuchach dostaw. Zastrzeżenie można by mieć jedynie do faktu że wszelkie działania zmierzające do zmiany takiego stanu rzeczy mają być wprowadzane w ramach funkcjonującego obecnie kapitalistycznego systemu gospodarki światowej. Brakuje tu spojrzenia wykraczającego poza dogmaty neoliberalnej ekonomii, która zakłada że podział na kraje centrum i peryferie jest czymś naturalnym. Bez zakwestionowania tego twierdzenie skazujemy się na walkę o kapitał i tworzenie jak to się eufemistycznie nazywa „korzystnych warunków dla biznesu” co w obecnych realiach sprowadza się do otwarcia na eksploatację prowadzoną przez państwa bogatsze od nas i zabieganie o ich względy. Niemniej jednak brawa należą się za diagnozę problemu, jakim jest podrzędność Polski w systemie światowym.

Patrząc na powyższe można by śmiało zaliczyć takie podejście jako korzystne dla rozwoju naszej Ojczyzny. Podejście krytyczne względem obecnej pozycji Polski w świecie połączone z postulatami dotyczącymi zmiany tej sytuacji wraz z analizą czynników, które ograniczają naszą suwerenność i położenie nacisku na konieczność walki o upodmiotowienie Polski bez wątpienia zasługują na brawa. Zwłaszcza, że na polu naukowym panowie z pewnością zaliczyć się mogą do grona outsiderów, którzy zamiast zająć się gender i LBGT i tematyką zbrodni Polaków na Żydach wybrali drogę niejako pod prąd. Swoją działalnością pokazują, że nauka to służba Polsce i narodowi a nie wyłącznie abstrakcyjne działania o wątpliwej wartości naukowej czy społecznej. Widać że takie podejście znalazło uznanie w środowiskach prawicowych, co ma swoje potwierdzenie w nawiązaniu współpracy pomiędzy Leszkiem Sykulskim a telewizją wRealu24.pl czy obecność Jacka Bartosiaka pośród publicystów Nowej Konfederacji czy Klubu Jagiellońskiego.

Oczywiście dyskutować można czy te prawicowe środowiska faktycznie odpowiadają na wyzwania obecnych stojące przed ludźmi określającymi się mianem prawicy. Za plus można potraktować to, że myślenie w kategoriach innych niż przekonanie o konieczności ślepego naśladownictwa i podążania tylko w kierunku nakreślonym obcą ręką przebija się do szerszej świadomości. Czy w takim razie geopolityka to remedium na nasze bolączki? Czy rosnąca popularność wyznawców geopolityki skupionych wokół swoich guru każe patrzeć optymistycznie w przyszłość?

Niestety, nie do końca. Bez wątpienia podejście geopolityczne ma swoją wartość. Pozwala spojrzeć na to w jaki sposób funkcjonuje współczesny świat oraz jakie wyzwania w najbliższym czasie staną przez Polską. Pokazuje również możliwe rozwiązania, co w dobie kiedy nauka odrywa się od rzeczywistości stając się domeną postmodernizmu nakazującego kwestionowanie wszelkich prawd i twierdzeń zasługuje na uznanie. Podkreślić należy właśnie aplikacyjny charakter geopolityki i jej syntetyczne a nie wyłącznie analityczne podejście do stosunków międzynarodowych.

Należy jednak zwrócić uwagę na kwestie ważne, które nie występują w geopolityce lub obecne są jedynie marginalnie. Są to kwestie środowiskowe oraz kwestie etniczne. Wydawałoby się, że geopolityka wywodząc się z nauk geograficznych nie będzie lekceważyć stanu środowiska naturalnego. Okazuje się jednak inaczej. Geopolitycy odnosząc się do środowiska kładą głównie nacisk na jego ukształtowanie fizyczne, traktując po macoszemu jego jakość. A przecież ciężko mówić o budowie potęgi Polski, skoro nasz kraj stoi przed poważnymi wyzwaniami wynikającymi ze zmian klimatu. Pustynnienie, występowanie gwałtownych zjawisk pogodowych takich jak burze, huragany oraz dewastacja zasobów niezbędnych do życia biologicznego jak czysta woda czy powietrze są nieobecne w dyskursie dotyczącym geopolityki. Marginalizacja tych zagadnień powoduje, że geopolityka odrywa się od rzeczywistości. Jak można mówić czy pisać o rozwoju infrastrukturalnym w odniesieniu do uczestnictwa Polski w inicjatywie Pasa i Szlaku lansowanej przez Chiny, jeśli nie zapanujemy nad niszczeniem naszych zasobów naturalnych. Smog, problemy z wodą, niszczenie lasów  są czynnikami które negatywnie odbijają się na potencjale Polski. Można mówić o budowaniu potęgi, ale jeśli w kwestii chociażby dostępu do zasobów wody nie będziemy samowystarczalni to niestety ale nic się nie uda zmienić.               

Druga kwestia podlegająca marginalizacji to etniczność i jej wymiar kulturowo-cywilizacyjny. Geopolitycy widzą system światowy jako system oparty na sojuszach, o których decyzje zapadają wyłącznie w oparciu o strategiczne kalkulacje. Liczą się interes narodowy i racja stanu. Reszta nie ma znaczenia. Moim zdaniem jest jednak inaczej i w dzisiejszym świecie obserwujemy, że czynnik cywilizacyjno-kulturowy ma znaczenie takie samo jak kwestie strategiczne. Kwestia ta jednak nie do końca jest zauważana. Choć należy zwrócić uwagę, że w ostatnim czasie Leszek Sykulski w swoich materiałach zwraca uwagę na cywilizacyjne aspekty geopolityki, chociażby poprzez wykorzystywanie dorobku naukowego Feliksa Konecznego. Geopolityka nie może nie uwzględniać czynników kulturowych które mają niebagatelny wpływ na zdolność państw do kreowania swojej potęgi. W chwili próby które społeczeństwo okaże się bardziej skłonne mobilizować swoje siły i lojalnie stanąć po stronie swojej ojczyzny? Wielokulturowe społeczeństwo konsumpcyjne nastawione wyłącznie na przyjemność i żyjące w przekonaniu o własnej wyższości czy też przykładowo społeczność skupiona wokół tradycyjnych wartości, mające silne poczucie własnej tożsamości i tworząca jedność? Tu geopolityka staje się bezradna kładąc nacisk na decyzje podejmowane przez władze a ignorując społeczeństwa. Wielu stwierdzi, że geopolityka unika kwestii ideologicznych właśnie z uwagi na swój obiektywizm i podejście realistyczne. Ignorowanie jednak różnic o charakterze kulturowo-cywilizacyjnym która występują przecież w realnym świecie zdaje się jednak dowodzić czego innego.

Podsumowując wypada stwierdzić, że dobrze się dzieje iż geopolityka wraca do Polski ale należy mieć na uwadze że lekceważenie kwestii środowiska naturalnego, które ma wpływ przecież na społeczeństwo i jakość życia mieszkańców w połączeniu z ignorowaniem różnić o charakterze kulturowo-cywilizacyjnym może stać się kolejną „parareligią”, która bez wysiłku i refleksji doprowadzi nas do raju. Należy jasno powiedzieć, że geopolityka to nie cudowna recepta na bolączki Polski ale że to narzędzie do diagnozowania powinno być wzbogacone o analizę i krytyczną refleksję dotyczącą środowiska naszej planety oraz relacji pomiędzy zamieszkującymi ją cywilizacjami i kręgami kulturowymi.       

 

Marcin Bebko