Wydrukuj tę stronę

Paula Magiera - Nostalgia za kulturą

Zadaniem, które wyznaczyłam sobie, przystępując do tego artykułu, było uświadomienie czytelników o tym, jak istotną wartością w dwudziestoleciu międzywojennym dla polskich nacjonalistów była kultura. Kultura, która oddziaływała na całe społeczeństwo , niespaczona lewicowo-liberalnym dyskursem, mająca szansę rozwijać się w bardzo szerokim paradygmacie wartości. Było tam też miejsce dla polskiego nacjonalizmu, o którym w obecnych czasach mówi się niewiele, a już zwłaszcza w ujęciu kultury samej w sobie. Oczywiście zdaję sobie sprawę z wszelkich podziałów mających miejsce kilkadziesiąt lat temu pomiędzy polskimi nacjonalistami, natomiast w niniejszym artykule skupię się zarówno na endekach, jak i narodowych-radykałach. Tematem, któremu poświęcę najwięcej uwagi, będzie analiza numerów periodyku „Prosto z mostu”, jako tego, który przez kilka lat krzewił polską kulturę i myśl nacjonalistyczną w narodzie, a także wyniósł na piedestał wielu znanych do dziś artystów.

Zacznę być może dość sztampowo, od informacji raczej znanej każdemu nacjonaliście, czyli wspomnę o literackiej śmietance współpracującej z endecją, a wśród niej takich postaciach, jak: Henryk Sienkiewicz, Władysław Reymont, twórca „Hymnu młodych” – Jan Kasprowicz czy choćby twórczyni hymnu Ligi Narodowej – Maria Konopnicka.

To, że wybitna powieść Władysława Reymonta – „Ziemia obiecana” – była pisana w duchu jak najbardziej narodowym, wyczuć można, czytając lekturę. Sam autor często pytał Romana Dmowskiego o to, czy podobają mu się części powieści. Dmowski miał obiekcje co do opisywania niektórych Polaków, jako tych wykazujących cechy raczej żydowskie (przykład Wilczka-chłopa, któremu udało się dorobić, a następnie pożyczał pieniądze na lichwę i bogacił się na biedzie swoich rodaków). W książce Żydzi, co nietrudno zauważyć, są przedstawieni w sposób dość negatywny-jako wyzyskiwacze, myślący tylko o pieniądzach i niemający żadnych innych wartości. Ich głównymi cechami są materializm i pogoń za zyskiem, co obrazują wypowiedzi przedstawicieli osób wyznania mojżeszowego: „Bo pan dobrze wie, że płotkę zjada duży kiełbik, kiełbika zjada okoń, a okonia zjada szczupak, a szczupaka? Szczupaka zjada człowiek! A człowieka zjadają drudzy ludzie, jedzą go bankructwa, jedzą choroby, jedzą zmartwienia, aż go w końcu zjada śmierć. To wszystko jest w porządku i jest bardzo ładnie na świecie, bo z tego robi się ruch.”

Oczywiście nie wszyscy ówcześni literaci popierali endecję. Kazimierz Przerwa-Tetmajer w swoim liryku pisał ironicznie: „Wolę polskie g**** w polu, niż fiołki w Neapolu”, a Julian Tuwim - „Na pewnego endeka, co na mnie szczeka”: „Próżniś repliki się spodziewał, nie dam ci prztyczka ani klapsa, nie powiem nawet pies cię j****, bo to mezalians byłby dla psa”.

W dwudziestoleciu międzywojennym w Polsce funkcjonowało niespełna tysiąc kin, z czego część niemych. Kulturę szerzono głównie w gazetach, które podejmowały różnorodną tematykę i były związane z rozlicznymi opcjami politycznymi. Cena takich gazet wynosiła około kilkudziesięciu groszy – w ówczesnych czasach tyle, co jeden bochenek chleba. Robotnik zarabiał przeciętnie 95zł miesięcznie (kobieta pełniąca tę samą funkcję ledwie 50zł), służba domowa 15zł miesięcznie, nauczyciel 300zł, a nauczyciele akademiccy nawet powyżej 1000zł. Ceny gazet były więc zbliżone do obecnych cen i teoretycznie prawie każdy mógł pozwolić sobie na ich kupowanie.

W latach 30. XX wieku Stanisław Piasecki stworzył periodyk związany ze środowiskiem ONR ABC – „Prosto z mostu”. Miał on stanowić konkurencję dla lewicowo-liberalnych „Wiadomości Literackich”. „Wiadomości Literackie” krytykowano za bezideowość, bierny intelektualizm, relatywizm moralny i nihilizm światopoglądowy. „Prosto z mostu” było kontynuacją dodatku dołączanego  do dziennika „ABC” w latach 1932-1934. Z czasem tak bardzo się rozrosło, że stało się samodzielnym tygodnikiem – największym objętościowo pismem literackim w Polsce (10 stron, w porywach do 12).

Cena pisma stopniowo wzrastała, początkowo wynosiła 30 groszy – był to więc najtańszy tygodnik literacki w Polsce, by w późniejszym okresie przejść do ceny 50 groszy (w porywach do 75 groszy przy zwiększonej objętości). „Prosto z mostu” było pismem publicystyczno-kulturalnym, lub nawet literacko-artystycznym, jak można przeczytać na stronie tytułowej, dlatego też na jego łamach poruszano kwestie nie tylko polityczne, lecz także, i przede wszystkim, kulturowe – publikowano wiersze, powieści, recenzje. Być może dzięki otwartości Stanisława Piaseckiego do „Prosto z mostu”, pisali nacjonaliści związani z różnymi frakcjami, zarówno endecy, jak i narodowi-radykałowie, m.in.: Władysław Jan Grabski (który publikował na łamach periodyku m.in. powieść „Kłamstwo”), Wojciech Wasiutyński, Jan Korolec, Adam Doboszyński, Karol Stefan Frycz, Marian Reutt, Jan Stachniuk, Jan Dobraczyński, Jan Mosdorf, Wincenty Lutosławski. Ponadto w periodyku udzielali się także wybitni artyści, niekoniecznie kojarzeni z nacjonalizmem, jak: Witold Gombrowicz, Aleksander Świętochowski, Kornel Makuszyński, Konstanty Ildefons-Gałczyński, Adolf Nowaczyński, Maria Kruger, Wojciech Skuza, Tytus Czyżewski, Stanisław Młodożeniec, Zofia Nałkowska, Karol Irzykowski, Zofia Iłłakiewiczówna.  Można tu się zastanowić, dlaczego wśród tego grona znalazły się również postaci o skrajnie odmiennych poglądach od nacjonalistycznych, w końcu Aleksander Świętochowski jest kojarzony raczej z okresem pozytywizmu i dość liberalnym nastawieniem. Jednakże polityka tygodnika „Prosto z mostu” nie dewaluowała takich jednostek. Oczywiście doskonale wiemy, że liberalizm i nacjonalizm to dwie przeciwstawne sobie ideologie i w rozważaniach Świętochowskiego o kondycji państwa  i narodu można znaleźć zapewne jakieś niezgodności. Krytykował on jednak zwłaszcza konserwatyzm, który był zawsze dla polskich nacjonalistów wrogą ideą, co dziwić nie powinno, redaktorzy „Prosto z mostu” odcinali się od wieku XIX, widząc w nim materializm, determizm, racjonalizm, progresywizm i ateizm. Tylko raz doszło do sytuacji, w której Stanisław Piasecki nakazał Świętochowskiemu zmianę treści artykułu. Sam Świętochowski pisał do „Prosto z mostu” nad wyraz często (tworzył m.in. cykl felietonów pt. „Genealogia teraźniejszości”, „Przeciw naturze” czy powieść „Twinko”) i w zdecydowanej większości przypadków cenzurowany nie był. W roku 1938 opublikowano informację o śmierci pisarza. Redakcja zaznaczała: „Wśród pisarzy polskich był Świętochowski, mimo że żadne oficjalne uznanie nie utwierdziło jego pozycji, autorytetem wielkiej miary. Charakter nieugięty, bezinteresowność całkowita, pasja pisarska nieznająca kompromisu – zapewniły mu wyjątkowe stanowisko. Odszedł, zostawiwszy po sobie pamięć trwałą”(nr 21/1938).

Powyżej – karykatury redaktorów utworzone z okazji setnego numeru „Prosto z mostu” (nr 100/1936).

 

Problematykę tego, czy sztuka powinna być zaangażowana politycznie, podjął sam Stanisław Piasecki w artykule „Literatura wolna czy w służbie idei?”, w którym to podkreśla, jak ogromną rolę odgrywa literatura piękna w kształtowaniu się poglądów społeczeństwa. Wyraża zatem nadzieję na powstawanie sztuki mającej na celu uświadamiać naród i szerzyć pozytywne wartości. Oczywiście zadanie to wyznaczyło sobie „Prosto z mostu” (nr 50/1937).

„Prosto z mostu” podejmowało tematy polityczne, jednakże zdecydowanie większą część pisma stanowiły artykuły związane z kulturą, recenzje muzyczne, teatralne, filmowe, plastyczne. Promowano literaturę piękną, czytelnictwo, wiersze, muzykę, obrazy, drzeworyty. Relacjonowano szanse Władysława Reymonta na zdobycie literackiej Nagrody Nobla, obszernie rozpisywano się na temat śmierci wybitnego kompozytora Karola Szymanowskiego. Komentowano nowe prądy pojawiające się w sztuce (m.in. naturalizm, futuryzm, dadaizm), ustosunkowywano się do różnych dzieł artystów światowych. Opisywano zabytki w miastach polskich, jak i europejskich. Co roku tworzono także cykl – Jaką najciekawszą książkę przeczytałem w roku ubiegłym? – w którym to wypowiadali się ludzie sztuki, kultury i nauki. Tworzono przeglądy prasy polskiej i zagranicznej. Tłumaczono dzieła zagranicznych artystów na język polski. „Prosto z mostu” wręczało także własną nagrodę literacką, o której przyznaniu decydowali czytelnicy i przyjaciele periodyku. W 1938 roku nagrodę zdobyli Z. Wasilewski za całokształt twórczości oraz K. I. Gałczyński za „Utwory poetyckie”, a w 1939 – Adolf Nowaczyński i Konstanty Dobrzyński. Co do polityki, tworzono publicystykę mającą ogromny wpływ na rozwój nacjonalizmu, relacjonowano wydarzenia w Polsce i na świecie, śledzono prasę polską i zagraniczną. I tak rozpisywano się o Marszu na Myślenice, a następnie procesach sądowych Adama Doboszyńskiego. Po opuszczeniu więzienia przez Doboszyńskiego wznowiono publikowanie jego artykułów.

 

Ciekawostką istotną do odnotowania jest pomoc periodyku „Prosto z mostu” w… wybieraniu mebli. W jednym ze swoich numerów (nr 23/1936) pismo publikuje zdjęcia kompletów mebli, które czytelnicy tygodnika mogą zamówić do swoich mieszkań.

Życzenia noworoczne w „Prosto z mostu” (nr 1/1939)

 

Co do zróżnicowanej zawartości „Prosto z mostu”, a także tak ogromnego pluralizmu, jeśli chodzi o autorów publikujących w periodyku, warto pamiętać, że w dwudziestoleciu międzywojennym panowała powszechna bieda, pisma literackie często zalegały z wypłatami za wierszówki, dlatego też być może część pisarzy godziła się na współpracę z wieloma tygodnikami, także tymi konkurującymi ze sobą. Niektórzy natomiast wyrażali zgodę na podpisanie cyrografu i lojalność tylko jednemu pismu. Cyrograf w „Prosto z mostu” nie był obligatoryjny, a zdarzały się sytuacje, gdy polityka pisma nie podobała się redaktorom i podejmowali decyzję o odejściu – m.in. eseista Bolesław Miciński czy prozaik Jerzy Andrzejewski.

Na podpisanie cyrografu zdecydował się poeta Konstanty Ildefons Gałczyński, który jeszcze na początku lat 20. poprzez współpracę z Kwadrygą związany ze środowiskiem PPS-u – w jednym z wierszy o jakże wdzięcznym tytule „Zjeżdżanie endeków” wyśmiewał zjazd narodowców w Poznaniu. Ironicznie pisane słowa: „Jeszcze go teraz widzę, jak palcem na Orła wskazuje! - O Polsko, czy się nie wstydzisz? Gubią cię Żydzi, masony, cyruliki i zbóje” -już w latach 30. stały się zwyczajną szczerością, ponieważ Gałczyński na łamach „Prosto z mostu” obrał iście antysemicki dyskurs. Poeta tak bardzo zaangażował się w pracę w periodyku, że był w stanie nawet zmieniać treść niegdyś pisanych wierszy i tak wspólnie z redaktorem naczelnym poprawiali erotyk „Servus, Madonna” na Maryjną litanię.

Ze Stanisławem Piaseckim Gałczyński był bardzo zaprzyjaźniony, a po jego śmierci (tragicznej w Palmirach) stworzył wiersz pt. „Okulary Staszka”.  Z kolei Piasecki napisał obszerną recenzję na temat tomiku Gałczyńskiego wydanego nakładem „Prosto z mostu” (nr 57-58/1937), w której nie sposób nie dostrzec emocjonalnego, bliskiego stosunku, jakim darzył poetę: „Najtrudniej zawsze mówić i pisać o czymś bliskim, serdecznie bliskim. (…) Nie, nie mogę z „Utworów poetyckich” Gałczyńskiego napisać tak zwanej recenzji. Mam do nich zbyt osobisty stosunek”. Warto tu czytelnikowi uzmysłowić, że to właśnie w tym tomiku poetyckim znalazły się tak popularne dzieła Gałczyńskiego, jak: „O naszym gospodarstwie” czy „Wciąż uciekamy”.

Twórczość Gałczyńskiego była bardzo ceniona w środowisku literackim „Prosto z mostu”. Przeciwstawiano ją dziełom Skamandrytów pisujących do konkurencyjnych „Wiadomości Literackich”. Według Piaseckiego Skamandryci tworzyli liryki zbyt patetyczne i górnolotne, podczas gdy poezja powinna być skierowana prosto do społeczeństwa, docierać do każdego człowieka. I właśnie te cechy odnajdywał piasecki w poezji Gałczyńskiego – otwartej na odbiorcę.

W latach 1935-1939 powstało też wiele wierszy Gałczyńskiego, które obecnie nie są zbyt popularne, a czytelnik po zapoznaniu się z nimi sam zapewne dojdzie do wnio

sku, dlaczego tak jest. Ich polityczne zaangażowanie zdecydowanie odbiega od współczesnej poprawności.

Warto wspomnieć tu chociażby o pamflecie Gałczyńskiego z roku 1937 pt. „Rok Polski”, na który składał się opis poszczególnych miesięcy-zarówno pod względem przyrodniczym i estetycznym, jak i wszelkich politycznych i społecznych wydarzeń. Wiersze co prawda nie zostały opublikowane na łamach „Prosto z mostu”, natomiast stanowią ważny element twórczości poety.

„Na wieczory, kiedy ciemno, polecam zabawę w "penklob":

Bierzesz Żydów dwa śmietniki i Nałkowską za wąsiki”

 

„no i - najważniejsze, że to - kupę forsy z MSZ-etu;

za te pieniądze, jak wiecie, tułają się Żydy po świecie;

że te Żydy takie drogie, a kraj w nędzy, cóż ja mogę?

Korektora innej marki trzeba by tu, albo belki na ten mały błąd drukarski, co go zrobił Kaźmirz Wielki.”

 

„(Mówiąc krótko a głęboko, wszystko sobie wchodzi dokądś:

do żłobu żydomasoni, a do więzień autochtoni...”

 

„Szaleńcy robią zamieszki, Żydy napełniają mieszki.

Ha, nieraz człek gorzko duma nad Darczanką w cieniu... Bluma.

U nas też, mości panowie, za sto lat człowiek się dowie,

że niektóre ważne nitki trzymały londyńskie Żydki...”

 

Jeszcze ciekawsze pod tym względem są inne liryki poety, które także warto w tym miejscu przywołać (nr 5/1938).

 

Gdybym był Żydem, dziewczyno,
gdybym był Żydem,
nazywałbym się Chrzcielnicki,
lub nawet Bohdan Chmielnicki,
co najmniej Fryde.

(…)

A jako student, dziewczyno,
a jako student,
bzdur bym nie multiplikował,
lecz swojej ławki pilnował
ze swoim brudem.

Bo kiedy jesteśmy Icki
nie róbmy hałas;
jeden ma kościół gotycki
a drugi tałes.

Jak więc widać, światopogląd Gałczyńskiego znacznie się zmienił, a poeta, publikując w „Prosto z mostu”, w pełni popierał proklamowane w tamtym czasie przez narodowców getta ławkowe. Co do samego getta ławkowego, wielokrotnie możemy też znaleźć nawiązania innych autorów. W rubryce „Na marginesie” możemy wyczytać: „Prasa żydowska, która robi na cały świat gwałt z powodu tzw. getta na uniwersytetach polskich, pomija jakoś milczeniem znamienne zarządzenie rządu angielskiego, zamykające całkowicie Żydom dostęp do marynarki wojennej” (nr 54/1937).

Podsumowywanie zachowania żydów odbywało się często na łamach periodyku. W rubryce „Na marginesie” (nr 16/1938) wyczytać można: „Historyczne chwile, jakie Polska przeżywała w ubiegłym tygodniu, stały się okazją do przeegzaminowania Żydów, jak to w praktyce wygląda tylekroć przez nich podkreślana »lojalność obywatelska«. Wyniki egzaminu są powszechnie wiadome – wyraziły się one w ogonkach pod okienkami kasowymi P.K.O., K.K.O. i innych banków publicznych i gorączkowym wycofywaniem wkładów. Część prasy nazwała to grzecznie »panikarstwem«. Ale jedynie właściwie i dosadnie określił to organ wojska »Polska Zbrojna«  – dywersja. (…) Wyszło szydło z worka. Wycofywanie wkładów z banków było, jak z tego widać, odpowiedzią żydowską na uchwałę sejmową o uboju i to odpowiedzią wycelowaną na dni zatargu z Litwą”.

Jednakże z powodu polityki III Rzeszy wobec Żydów to właśnie w tamtym okresie zaczęło ich napływać coraz więcej do Polski. I tak w artykule zatytułowanym „A Żydów coraz więcej” w dziale „ryżową szczotką” Karol Zbyszewski pisze, że Żydzi zawsze narzekali na opresyjność państwa polskiego, a także swoistą niechęć Polaków wobec ich narodu, jednakże obecnie opuszczają „cywilizowane” Niemcy czy Austrię. „Wciąż Żydzi skrzeczą, że Polska jest najdzikszym krajem na świecie, że Czyngischan był aniołem wobec byle oenerowiaka, że stosunek Nerona do chrześcijan był idylliczny w porównaniu ze stosunkiem Sławoja do nich” (nr 23/1938). „Chwała Bogu ludzkość robi postępy. Wykazano ostatnio, że można przenieść parę milionów ludzi jak talerz klusek. Turcja wymieniła z Grecją i Bułgarią po paręset tysięcy ludzi, bolszewicy wysiedlili całą ludność 30-kilometrowego pasa nadgranicznego z Polską pod Ural, przysłali jakichś brodatych kacapów. Czemuż więc my byśmy nie mogli wysyłać żydów paczkami – po sto tysięcy – za granicę?”

Co do zatargów z Żydami, „Prosto z mostu” przywołało informację zawartą w syjonistycznym piśmie „Nasz przegląd” pod tytułem „Paderewski oskarża Endecję”. Wedle syjonistycznego dziennika w pamiętnikach Paderewskiego można przeczytać, że nie był on świadomy antysemickiej działalności endeków, na którą szły jego pieniądze. Ponoć jeden z gości uzmysłowił dopiero Paderewskiemu: „Bojkotujemy Żydów, staramy się umocnić w Polsce zasadę bojkotowania każdego żydowskiego kupca, to jest nasza praca!”. Komentarz „Prosto z mostu” jest następujący: „Jasne jest, że chodzi tu o Romana Dmowskiego, słynną jego walkę wyborczą w Warszawie z Żydem Jagiełłą i sprawę założenia antysemickiej »Gazety Porannej 2 grosze«. Czy tysiąc funtów Paderewskiego zostało rzeczywiście zużyte na ten cel (o ile nas pamięć nie zwodzi, do założenia popularnej »Dwugroszówki« przyczynił się materialnie przede wszystkim Maurycy Zamoyski) i czy Paderewski istotnie nic nie wiedział o walce z Żydami, jaką zapoczątkowała ówczesna Narodowa Demokracja, czy też może przeraził się dopiero później, gdy rozgłoszenie wiadomości o jego współudziale materialnym w akcji antysemickiej odbiło się ujemnie na powodzeniu jego koncertów wśród żydowskiej publiczności w Ameryce?”

„Nasz przegląd” przytoczył także fragment przysięgi, jaką miał złożyć Paderewski, w której mówił m.in.: „Przysięgam, że nigdy nie dawałem pieniędzy na żadne pismo antyżydowskie (…) i że nigdy nie rozpoczynałem ani też nie popierałem bojkotu żydowskiego w Polsce” (nr 34/1938). „Prosto z mostu” przyjęło te rewelacje, delikatnie mówiąc, z niesmakiem.

Numer 54/1938

 

Dmowski był w środowisku „Prosto z mostu” niezmiernie szanowany. Mimo że młodzi odcinali się od starej endecji, to cenili Dmowskiego za aktualność jego myśli i stworzenie nowoczesnej idei wartej propagowania w Polsce. Jan Mosdorf stworzył artykuł pt. „Wielki nauczyciel i wychowawca”, w którym zwraca uwagę na zalety tego wybitnego Polaka (nr 55-56/1938). Po śmierci Dmowskiego (2.01.1939) „Prosto z mostu” poświęciło cały numer tej wybitnej postaci (nr 3/1939). Jerzy Pietrkiewicz napisał wiersz o Dmowskim, a Stanisław Piasecki artykuł o tytule „Twórca nowoczesnej Polski”. Na kolejnych stronach można zapoznać się z artykułami Jana Mosdorfa „My wszyscy z niego” i Wojciecha Wasiutyńskiego „Styl psychiczny Dmowskiego”, Jerzego Zdziechowskiego „Totalny nacjonalizm” oraz cytatami z dzieł Dmowskiego. Następne artykuły: Piotr Grzegorczyk „Pisarstwo Dmowskiego”, Witołd Nowosad „Zgasły jego oczy”, Stefan Niebudek „Rodowód Dmowskiego”, K. M. Morawski „Roman Dmowski jako inicjator walki z żydostwem i masonerią”, Jan Dobraczyński „Od człowieka do Boga”, Roman Tomczyk „Ostatni apel” – wskazują na to, jak bardzo redaktorzy periodyku cenili twórcę polskiego nacjonalizmu, mimo odmiennych nieraz przekonań. „Prosto z mostu” wspomina także o hołdzie złożonym Dmowskiemu po śmierci przez wielu polityków różnych opcji politycznych. Wśród informacji o prasie polskiej i zagranicznej, która pisała o śmierci wybitnego Polaka, pojawia się także komentarz dotyczący wzmianki na ten temat w jednym z dzienników: „Jeden tylko plagiator Rzymowski w »Dzienniku Ludowym«, tym razem nie popełniając plagiatu, popisał się bezecną napaścią.” Pojawiają się także informacje o braku zgody biskupa Hlonda na pochowanie Dmowskiego w złotej kaplicy Katedry Poznańskiej. Wybitny ideolog spoczął w rodzinnym grobowcu na Cmentarzu Bródnowskim w Warszawie. W późniejszych numerach również zamieszczano artykuły poświęcone Dmowskiemu oraz wiersze, np. „Kanclerz” autorstwa S.G. (nr 7/1939) oraz „Warszawa Niebieska, czyli Tryumf Dmowskiego” tego samego autora (nr 11/1939).

Wracając do nacjonalistycznych liryków, warto wspomnieć o najbardziej znanym wierszu z tamtego okresu, jakim jest liryk Gałczyńskiego „Polska wybuchła w 1937” (nr 9/1937), kończący się słowami:

„Na tych, co biorą wody w usta,
na czytelników wuja Prousta,
na skamandrytów, na hipokrytów,
kalamburzystów rozmaitych
ześlij, zepchnij, Aniele Boży,
Noc Długich Noży.”

Również w roku 1937 został opublikowany wiersz „Pieśni o szalonej ulicy”, w którym to poeta pisze: „Ulsteinie mój, ty popatrz, popatrz,/jaki to pikny marsz, chłop w chłopa,/myśmy się z niższych sfer/przez most muzyczny xięcia Pepi/w czwórkach, w oktawach, coraz lepiej/słonecznie – ONR” (nr 15-16/1937).

Gałczyński odnosił się także do powstania ONR-u – którego personifikacją w wierszu pt. „Skrumbie w tomacie” był Władysław Łokietek. Liryk nawiązywał m.in. do zamachu majowego w 1926 roku. Nie ukazał się na łamach periodyku, natomiast został opublikowany w tomiku poetyckim, nakładem „Prosto z mostu”.

Chce pan naprawić błędy systemu? 
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie) 
Był tu już taki dziesięć lat temu. 
(skumbrie w tomacie pstrąg) 

Także szlachetny. Strzelał. Nie wyszło. 
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie_ 
Krew się polała, a potem wyschło. 
(skumbrie w tomacie pstrąg)

Współcześnie lewicowe media lubią przywoływać zwłaszcza jeden wiersz Gałczyńskiego, który rozumieją dosłownie. Słynna zwrotka:

„Miała matka trzech synów:
dwóch mądrych, nie frajerów,
a trzeci, co był głupi,
wszedł do ONRu”

Znalazła się w… szóstym numerze „Prosto z mostu”, w cyklu „Z piosenek wesołego opozycjonisty”. Lewica nie wspomina tu bowiem o bardzo istotnym fakcie – że w kolejnych zwrotkach wiersza matka „głupiemu” synowi radziła się zseksualizować i odprowadzić składkę na żydów, co ewidentnie wskazuje na ironię zastosowaną przez pisarza (nr 6/1939). Nie będę komentować poziomu inteligencji dziennikarzy sugerujących inne znaczenie tego liryku.

W tym samym cyklu wyszedł utwór pt. „Chwalmy dyrektorów”, gdzie na wstępie możemy przeczytać: „Rozmnożyli się jak żydzi/Alef, Balah, Gudramelah, Pan dyrektor? Jeszcze nie ma.” (11/1939).

Po zakończeniu II wojny światowej Gałczyński musiał całkowicie odciąć się od wyznawanych przez siebie poglądów. Zmuszono go także do pisania w duchu socrealizmu i tak powstał m.in. wiersz wymierzony przeciwko Czesławowi Miłoszowi, hołdujący socjalizmowi, pt. „Poemat dla zdrajcy”.  I właśnie z tego powodu środowiska liberalno-lewicowe uważają, że poeta w rzeczywistości przed wojną nie miał poglądów antysemickich czy nacjonalistycznych, a jedynie podporządkowywał się nurtowi narodowo-radykalnej gazety, do czego zmuszała go sytuacja materialna i co jest oczywiście – według owych mediów - wstydliwą częścią jego życia. Nie należy tak uważać, o ile można podejrzewać u Gałczyńskiego koniunkturalizm, to o tyle w latach 30. antysemityzm był zjawiskiem bardzo powszechnym, nacjonalizm był ideą młodych i wykształconych (w pozytywnym znaczeniu tych określeń), a dopiero holocaust sprawił, że w pewnych środowiskach poglądy te zaczęły być postrzegane jako niepoprawne politycznie.

Wiersze o zabarwieniu politycznym pisał także Janusz Minkiewicz. W liryku „Złota polska jesień 1936” padają słowa: „Na olimpiadzie mało medali/oziębli Niemcy dali nam./A jeden dali i … odebrali,/zwycięstwu jeźdźców zadając kłam, - co jeszcze by chcieli odebrać?-zapytasz,/lecz ja doprawdy nie wiem sam,/bo przecież nie Gdynię i nie korytarz…/-może więc Becka odbiorą nam?/Na to się jednak dziś nie zanosi/i znów taki morał aż sam się tu prosi,/że podczas tej złotej, polskiej jesieni/nic się na razie w Polsce nie zmieni” (nr 46/1936). Warto w tym miejscu wspomnieć, ze tygodnik „Prosto z Mostu” na bieżąco relacjonował olimpiadę odbywającą się w Niemczech, a także niektóre wydarzenia sportowe. Jakie było podejście do sportu? „Są jeszcze matoły, co twierdzą, że sport jest całkowicie apolityczny. Matołów tych można porównać tylko z politykami, co uważają, że Liga Narodów decyduje o losach świata” – możemy przeczytać w rubryce „Ryżową szczotką” (nr 10/1938).

  1. Rabala także tworzył krótkie fraszki, m.in. „Byłemu korespondentowi” – „ot, marzy o Sowietach/i pisze w polskich gazetach”, „Na młodych medyków” – „zbyt światli, by iść z endekami, zbyt ciemni, by nie iść z Żydami”, „Nowe pismo” – „Nazwa – dziennik popularny/ o Hiszpanii w nim donoszą,/ jest robotniczo-chłopsko-ludowy,/żydzi go roznoszą”, „Beckowi” – Józio nie na próżno o żydach gada,/jeśli mu Adzio pochwały układa”, „Korespondentowi Wiadomości Literackich” – „We Lwowie podobno sprał Hra-byka,/w Barcelonie mdlał na widok byka” (nr 50/1936).

Marian Niżyński z kolei w liryku „Czerwień marnotrawna” ubolewa nad upadkiem czerwieni, która niegdyś oznaczała przelewaną bohaterską krew oraz była ściśle związana z naturą, a obecnie została zawładnięte przez komunistyczne ruchy (nr 51/1936).

Pamflety tworzył też Artur Swinarski, w jednym z nich pt. „Na front” pisze: „W Moskwie lont,/w Polsce swąd,/oto nasz Ludowy Front” (nr 1/1937), z kolei w „Na poetę piszącego w Pionie” – „Dlaczego chełpisz się, mój panie, że płacą ci od wiersza dwa złocisze?/Druga złotówka to odszkodowanie/za to, że Pan do „Pionu” pisze/” (nr 7/1937). W pamflecie „Na „Szpilki””: „Odnaleźć szpilkę w sianie/to sztuka niesłychana,/łatwiej natomiast w „Szpilkach”/odnaleźć kopce siana” (nr 9/1937). „Sprawa Jonasza”: „Dlaczego Lewiatan wypluł Jonasza,/skoro go połknąć się nie brzydził?/Po prostu: Jonasz był niestrawny,/wiadomo, jak to Żydzi” (nr 2/1938).

„Prosto z mostu”, nr 43/1937

 

O tym, jak bardzo popularne było pismo „Prosto z mostu” w wielu kręgach, przekonać się możemy, czytając listy do redakcji, chociażby z numeru 27/1935 tygodnika. „Jedynie wasze pismo czytam od deski do deski” – pisze ksiądz W. G. z Pomorza, z kolei St. M. ze wsi dodaje: „Mieszkając na wsi, człowiek długo musi czekać, aż zetknie się z odpowiadającem swoim poglądom pismem. (…)»Prosto z mostu« jest pismem, którego wyczekiwało z upragnieniem tysiące ludzi”. Jest też opinia maturzysty: „Podoba mi się to, że w »Prosto z mostu« występują autorzy o nazwiskach nieznanych, nieraz wybitnie chłopskich, niekończących się na –ski lub –cki”. Można też zobaczyć zdanie inteligencji, inżynier S. K.: „Pojawiło się nareszcie pismo będące w 100% nieoficjalnym wyrazicielem poglądów nurtujących młode pokolenie (bodaj niezależnie od partyjnej przynależności młodych”. Wszystkie te wypowiedzi wskazują na bardzo szeroki przekrój odbiorców. Kolejnym dowodem na ogromny sukces pisma jest fakt, że po miesiącu funkcjonowania redakcja zmieniła swoją siedzibę na większą, zatrudniła nowych pracowników, a tygodnik zaczęto drukować na lepszym, kremowym papierze.

 „Prosto z mostu” sprzedawało także książki i tak na jego łamach reklamowano słynne dzieło Tadeusza Gluzińskiego pt. „Odrodzenie idealizmu politycznego”, „Wczoraj i jutro” Jana Mosdorfa, „Gromy z jasnego nieba” Czesława Straszewicza, czy też „Utwory poetyckie” Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, do nabycia w siedzibie redakcji przy Nowym Świecie 24 w Warszawie.

Iście ideologiczne żarty znajdowały się na końcowych stronach gazety. Publikowano tam obrazki, które nierzadko odnosiły się do polityki. Popularne były także fotomontaże.

„Prosto z mostu”, nr 32/1935

„Prosto z mostu”, nr 36/1935

 

„Prosto z mostu”, nr 23/1937

„Prosto z mostu”, nr 39/1937

 

„Prosto z mostu”, nr 8/1938

„Prosto z mostu”, nr 40/1938

„Prosto z mostu”, nr 21/1938

 

W „Prosto z mostu” ówczesną literaturę recenzowano na różne sposoby. Podawano także jej humorystyczne streszczenia, a oto przykład (nr 36/1938).

 

„Prosto z mostu” w sposób niezwykle inteligentny podejmowało także problematykę naukową – chociażby powstającej wówczas antropologii. Przemyślenia na temat różnic rasowych ma Wojciech Wasiutyński w rubryce „Z duchem czasu” w artykule „Polska teorja ras” (nr 33/1935). Odnosi się w nim do hitlerowskiego oraz komunistycznego podejścia do rasy, wskazując na zgubne skutki obu z nich.

Redakcja „Prosto z Mostu” nie uznawała siebie za nieomylną, redaktor naczelny pozwalał na drukowanie polemicznych tez i tak opublikowano artykuł Stanisława Żejmy-Zemisa, asystenta katedry antropologii UJ, dotyczący artykułu Wojciecha Wasiutyńskiego „Idealizm dziejowy”. W tekście Zemisa pt. „Rasizm” padają słowa: „Strona zaś pozytywna (rasizmu, przyp. red.) wyraża się w dążeniu do stworzenia jednego, zwartego typu życia duchowego. Jest to więc ten sam cel, który stawia sobie nacjonalizm. I tu jest ta zbieżność między nacjonalizmem i rasizmem. Jedną z dróg, prowadzących do tego, ma być organizacja kolektywu na podstawie kryteriów w pierwszym rzędzie rasowych”. Żejmo-Zemis nie uważa rasizmu za ideę całkowicie złą, jako naukowiec znajduje też jej pozytywne aspekty, natomiast widzi niebezpieczeństwa płynące z nazistowskiego postrzegania rasizmu. W ówczesnych czasach poprzez popularyzację nauk Darwina oraz niemieckiego nazizmu bardzo często starano się zgłębić myśl rasizmu, która nie miała żadnego pejoratywnego wydźwięku, była doktryną nową, niezgłębioną i ciekawiącą nacjonalistów na całym świecie. Dlatego też w roku 1937 ukazał się cały cykl artykułów Stanisława Żejmisa traktujący o rasizmie, m.in. pod kątem determinizmu biologicznego. Polscy nacjonaliści podchodzili do tego całkiem sceptycznie, widzieli natomiast także pozytywy niektórych rozwiązań – pamiętać jednak należy, że w ówczesnych czasach rasizm oparty jedynie na rozróżnieniu ras na trzy główne nie był szczególnym problemem – w samej Warszawie w dwudziestoleciu międzywojennym żyło zaledwie dwóch Murzynów. Polscy nacjonaliści zwracali uwagę raczej na różnice cywilizacyjne, często idące w parze z dywersyfikacją ras. Rozważania rasowe dotyczą zatem przede wszystkim podziału rasy białej – co dopiero odkrywała nauka, tak samo jak kwestie związane z genetyką i teoriami Mendla. Ksiądz Piotr Turbak w artykule „Przyczyny dzisiejszej depopulacji” pisze z kolei (nr 20/1939): „Zmniejszenie się liczby narodzin istnieje wśród ogółu narodów rasy białej. (…) odezwały się poważne głosy o zmierzchu rasy białej”. Kwestia rasy była więc dla polskich nacjonalistów istotna, natomiast sam podział rasy białej na dokładniejsze odmiany wydawał im się nowością, prawdopodobnie niemającą większego znaczenia. Nie odrzucali jej oni natomiast całkowicie, zwracając uwagę na istotne różnice cywilizacyjne.

W „Prosto z mostu” poruszano także w związku z tym tematy obecne i dziś w dyskursie nacjonalistycznym, jednakże spowodowane całkowicie różnymi historycznymi zawiłościami. Ksiądz Czesław Szegenga w artykule zatytułowanym „Katolicyzm przeciwko nacjonalizmowi?” podejmuje ważny problem niemieckiego nazizmu, wypaczającego istotę chrześcijaństwa i przynoszącego swego rodzaju problem nacjonalistom innych krajów (nr 44/1936).

O tym, że „Prosto z mostu” było otwarte na wielu autorów, którzy pomiędzy sobą polemizowali, świadczy artykuł Witolda Gombrowicza pt. „Rzeczywistość i żywotność«, w którym pisze: „W ostatnim numerze »Prosto z Mostu« ukazała się notatka pt. »Polemika o Burka”, w której to notatce poddano krytyce moją krytykę »Drogi przez wieś«. Nie gniewam się o krytykę, albowiem wiadomo mi, że na tym świecie jedynie autorom prawdziwie ładnych i doskonale neutralnych obrazów dane jest przejść przez życie bez osobliwego uszczerbku” (nr 36/1935).

Kolejnym przykładem, który w tym momencie warto przywołać, jest polemika Leona Kruczkowskiego (wyznającego lewicowe poglądy) do tekstów Stanisława Piaseckiego i Jana Korolca, pod tytułem „Bezdroża nacjonalizmu i socjalistyczne ideały”, opatrzona komentarzem redakcji: „Drukujemy artykuł przeciwnika ideowego w przekonaniu, że prawdziwie wartościowa może być tylko polemika, której całość rozgrywa się w tem samem piśmie i przed tem samem audytorium. Oczywiście w numerze następnym zamieścimy odpowiedzi J. Korolca i St. Piaseckiego, którzy zajmą stanowisko wobec frontowego ataku Kruczkowskiego na nacjonalizm” (nr 5/1936).

Zgodnie z zapowiedzią w numerze 6/1936 ukazała się odpowiedź Jana Korolca pt. „Narodowo i międzynarodowo”, a w numerze 9/1936 odpowiedź Stanisława Piaseckiego pt. „Słowo i treść”. Stanisław Piasecki mógł odpowiedzieć z opóźnieniem z powodu toczących się w ówczesnym czasie spraw sądowych o zniesławienie, które wnosili urażeni komentarzami „Prosto z mostu” urzędnicy państwowi. Pismo ulegało często również konfiskacie, spowodowanej krytykowaniem przez redaktorów poczynań rządowych. W wyniku konfiskat pismo należało powtórnie drukować, a tym samym – dodawać porządkowo kolejny numer. W lipcu 1936 roku z polecenia prokuratora prasowego Żeleńskiego nastąpiły aż cztery konfiskaty z rzędu.

Kolejnym tematem podejmowanym także dzisiaj jest przyrost naturalny oraz kwestia aborcji. Aborcja jednak jest rozpatrywana z punktu widzenia zmniejszania liczebności narodu – nie zaś w kwestiach typowo moralnych, choć akt ten zostaje nazwany przez autora dzieciobójstwem. Walenty Majdański w artykule „Oszczędzanie na dzieciach” (nr 29/1938)pisze: „Mamy tyle mafii. Ale nie ma takiej, która by zorganizowała masowe najścia na morderców-lekarzy i matki-trumny – na ulicach, placach, w redakcjach, mieszkaniach prywatnych, przed kościołami, przed zebraniami, w kawiarniach, szpitalach? Może »żółta łata«? Może rozpalonym żelazem, niezależnie od zasług społecznych, orderów i rang – piętnować kanalie?” Przyrost naturalny w roku 1937 wyniósł 374,500, co w porównaniu z rokiem 1931 – 470,800, było znacznym spadkiem. Kilka numerów później (nr 39/1938) Stanisław Piasecki pisze o tym, jak ogromne poruszenie wywołał ów artykuł. Obóz rządowy nazwał sensacje z niego wynikające bredniami, a spadek przyrostu naturalnego uzasadnił migracją ludności.

 

„Prosto z mostu” mogło się także poszczycić swego rodzaju perełkami, w 1936 roku (nr 21/1936) Ignacy Kleszczyński przeprowadził wywiad z wodzem Żelaznej Gwardii Corneliu Zelea Codreanu. Ówczesne słowa Codreanu nie budziły szczególnych kontrowersji. Gdy redaktor pyta go, jak wyobraża sobie rozwiązanie problemu państwa, wódz ŻG odpowiada: „Chodzi tu o prawo obrony w obliczu żydostwa, ratowania handlu, posiadania własnej prasy. To nie jest możliwem, aby cała omal prasa była w rękach żydowskich. Ta prasa, która jest uświadomieniem narodu. Handel uprawiany przez Żydów musiałby być bezwarunkowo obciążony specjalną taksą – to jest słuszne, ponieważ ci panowie przyszli do nas przed stu lub więcej laty, są więc elementem napływowym, a my tu jesteśmy od początku historii.  Myśmy toczyli walki, zostawiali poległych. Chcą równości? Dobrze. Ale istnieje tylko równość rzeczy równych. Generacja obecna winna rządzić i widzę dzień, gdy kilka państw rozpocznie akcję. I przyjdą ludzie nowi, nie do Genewy masońsko-żydowskiej, ale do nowej Genewy, by szukać rozwiązania problemu na płaszczyźnie międzynarodowej”. W wywiadzie padają także bardzo istotne słowa przywódcy Żelaznej Gwardii: „Należy brać naród takim, jaki jest, a oddawać, jakim być winien”.

W drugim numerze z roku 1938 w rubryce „Na marginesie” widzimy artykuły związane z przejęciem władzy w Związku Nauczycielstwa Polskiego przez przedstawicieli skrajnej lewicy, przeciąganiem się wojny domowej w Hiszpanii, akcją militarną Japończyków w Chinach, a także… przewrotem w Rumunii. Redakcja kwituje zdarzenia mające w ówczesnym czasie miejsce w Rumunii następująco: „Siłą rzeczy jednak Rumunia, która już dokonała u siebie przewrotu narodowego, zajmie teraz w Europie Środkowej stanowisko czołowe. Znów spóźniliśmy się. Mogliśmy kiedyś – jeśli chodzi o zrozumienie kwestii żydowskiej – być pierwszymi w Europie, którzy się wzięli do jej rozwiązania, mogliśmy wyprzedzić Hitlera. Mogliśmy tym bardziej być pierwsi w Europie Środkowej. Znów będziemy w ogonie. Daliśmy się wyprzedzić Rumunii…. Tam już rozpoczęło się oczyszczanie terenu z wroga wewnętrznego, bez czego nie może być mowy o budowaniu potęgi narodu, u nas ci, którzy mają pełną świadomość tej konieczności, nie zdołali jeszcze objąć władzy. A czas płynie…”

Czytelnik oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, że słowa te pisane przed wybuchem II wojny światowej na pewno nie usprawiedliwiały wszystkich okrucieństw wielkiej wojny, które zresztą zdarzyły się później –„wyprzedzenie Hitlera” może bowiem brzmieć nieco niefortunnie. Zaznaczyć jednak warto, że polskim nacjonalistom bardzo zależało na deportacji Żydów z Polski, co oczywiście nie oznacza, że poparliby wszelką bezwzględność zastosowaną wobec nich przez hitlerowców – zwłaszcza że sami polscy nacjonaliści byli jej ofiarami. Kto wie, jak potoczyłyby się losy ruchów narodowych w całej Europie, gdyby nie atak Niemiec na Polskę w roku 1939? Być może to nie liberalna demokracja, a właśnie totalitaryzm zostałby uznany za najlepiej prosperujący system polityczny. Smutno także skończyła się kwestia samego przywódcy Żelaznej Gwardii, Corneliu Codreanu, władza przejęta w Rumunii niestety nie zdołała być utrzymana przez dłuższy czas, a członkowie Legionu Michała Archanioła w większości zakończyli swój żywot tragicznie.

W roku 1938 „Prosto z mostu” relacjonuje na bieżąco sytuację mającą miejsce w Rumunii, w artykule Ignacego Kleszczyńskiego „Czy Codreanu jest zdrajcą?” autor ubolewa nad ówczesnym stanem rzeczy (nr 31/1938): „Ideowiec czy szalbierz, patriota czy zdrajca – oto zasadnicze pytania, które niewątpliwie cisnęły się na usta każdemu, kogo interesuje współczesność, jej przemiany i nastroje. Codreanu (…) – nagle przed trybunałem wojennym. Gdzie jego 20.000 wiernych legionistów, zdolnych do każdej ofiary, szczerze oddanych kapitanowi? Gdzie tłumy jego wyborców, zwolenników po zażydzonych miastach i miasteczkach? Gdzie masy chłopskie po wsiach modlące się w cerkwiach (…)? Czyżby ruch tak mocny, tak dynamiczny i tak mistyczny załamał się?” W 54. zaś numerze „Prosto z mostu” z roku 1938 możemy przeczytać o tym, że: „W Rumunii zamordowano Codnelio Zelea Codreanu wraz z trzynastoma towarzyszami. Zamordowano w sposób ohydny bezbronnych, uwięzionych patriotów rumuńskich. Padł wódz Żelaznej Gwardii, padł wódz Odrodzonej Rumunii, najlepszy syn jej ziemi. Padł od kul oprawców, przeciwników, ludzi reżimu panującego. Ohyda morderstwa tym większa, że rząd, chcąc się pozbyć przeciwnika politycznego, nie miał odwagi uczynić tego prosto i otwarcie. Sięgnięto po sposób, który każdym swoim szczegółem przypomina Wschód z całym jego okrucieństwem”. Ubolewa nad tym Ignacy Kleszczyński w artykule o wiele mówiącym tytule: „Ten, który był nadzieją Rumunii”. Z kolei Roman Tomczyk napisał wiersz na cześć Codreanu: „Po stepie nędzy hulał wiatr, zapaliwszy od świecy przed Chrystusem serce, samotny człowiek poszedł w rumuńską noc. Po biały dzień, po Ojczyznę, po katorgę i po śmierć”. Dziś wiemy, że w rzeczywistości śmierć przywódcy Ruchu Legionowego wyglądała nieco inaczej. W nocy z 29 na 30 listopada 1938 roku w trakcie transferu więziennego strażnicy zatrzymali konwój, a następnie przy pomocy powrozów udusili czternastu legionistów. Nad ranem ciała legionistów ułożono twarzą do ziemi i postrzelono im głowy, aby uwiarygodnić wersję o zastrzeleniu więźniów, którzy próbowali uciec. Był to mord typowo polityczny i co do tego od początku nikt interesujący się Żelazną Gwardią nie miał najmniejszych wątpliwości.

Drukowano także przekłady artykułów nacjonalistów z zagranicy, np. przywódcy jugosłowiańskiego ruchu narodowego „Zbor” – Dymitra Ljoticia. Artykuł pt. „Dialog z Żydem” miał przybliżyć polskiemu czytelnikowi poglądy jugosłowiańskich nacjonalistów na kwestię żydowską. W 41. numerze z roku 1936 Jerzy Walldorf przeprowadził wywiad z Leonem Degrellem. O tym, jak nowoczesne, jak na ówczesne standardy, były ruchy nacjonalistyczne, świadczą słowa: „Samo przez się rozumie się, że udzielenie prawa głosu kobietom będzie jednym z moich pierwszych aktów po dojściu do władzy. Specjalnie Belgia winna by się wstydzić, że dotychczas kobiety swe traktuje jako istoty niższe”. Ponadto znowu następuje odcięcie się młodych od starych, co powszechne było nie tylko w Polsce, na co przywódca Rexa zwraca uwagę: „Chciałbym tylko jeszcze raz podkreślić, że ruch nasz jest ruchem młodych. Starzy okazali, że nic zrobić nie potrafią poza utrudnianiem życia młodej generacji”.

Kolejnym dowodem na nowoczesność ówczesnych nacjonalistów jest fakt, że „Prosto z mostu” już kilkadziesiąt lat temu propagowało całkowite oderwanie się od podziału na prawicę i lewicę, który się usilnie nadal (sic!) próbuje wprowadzać do obecnej rzeczywistości.  W nagłówku „Na marginesie” możemy przeczytać (nr 38/1937): „Zwłaszcza konserwatywny „Czas”, ku dużej zapewne radości kół socjalistycznych, forsuje dla obozu narodowego przymiotniki »prawicowy«, »umiarkowany«. Przymiotniki te być może słuszne są, jeśli chodzi o obecną fazę OZN, który to po pierwszym okresie, kiedy to przybierał pozy bardzo radykalne, zamilkł jakoś ostatnio w sprawach społecznych. (…) OZN uczy się dopiero nowoczesnego nacjonalizmu, toteż jego linia jest chwiejna i zygzakowata. (…) Ostatnio konserwatyści sulfują mu z zapałem »umiarkowanie« i »prawicowość«. Czy ze skutkiem? Zobaczymy. Natomiast nowoczesny ruch narodowy na pewno nie da sobie przykleić etykietki »umiarkowania« i »prawicowości«. Jest to bowiem ruch społecznie radykalny, który ocenia wszelkie zjawiska nie z punktu widzenia interesów klasowych ani tym bardziej z punktu widzenia zainteresowanych konserwowaniem dzisiejszej rzeczywistości polskiej, ale z punktu widzenia interesów całości narodu polskiego, wymagających gruntownej przebudowy społecznej. Ten ruch nie jest ani prawicowy, ani lewicowy – tylko po prostu nacjonalistyczny”.  Z podobnymi tezami spotykamy się obecnie w środowisku, natomiast nadal istnieją grupy nacjonalistyczne jawnie identyfikujące się z prawicą i konserwatyzmem, co dla nacjonalisty z lat 30. XX wieku byłoby aberracją (nawet dla endeka). Smucić może zmierzanie się cały czas z tymi samymi problemami. Z kolei stanowisko „Prosto z mostu” do samego OZN-u było niezbyt przyjazne, co widać nawet w komentarzach do spraw bieżących: „Deklaracja Ozonu w sprawie żydowskiej ujęta w trzynaście punktów jest dowodem, jak dalece sama sprawa nabrzmiała, skoro nawet tak nieruchawe organizacje muszą zajmować wobec niej stanowisko wyraźne” (nr 26/1938).

Ozon wyraźnie zmierzał w stronę antysemityzmu, co coraz bardziej zaczynano w środowisku „Prosto z mostu” doceniać. W drugim numerze z roku 1939 można dostrzec kolejne pochwały skierowane w stronę tego środowiska, jednakże połączone z konstruktywną krytyką. Redakcja „Prosto z mostu” zauważa, że gen. Skwarczyński uznał, że rząd mało robi w kwestii żydowskiej, natomiast nie jest do końca usatysfakcjonowana metodami, jakie obrał sobie Ozon, tj. bojkot sklepów żydowskich i antysemickie afisze na ulicach miast. „Wrażenie by można mieć z tych faktów, że Ozon wkracza zdecydowanie na drogę antysemityzmu”. Nie zadowala to jednak w pełni młodych, którzy liczą na polityczne skutki z tego tytułu, takie jak chociażby pozbawienie żydów praw politycznych. Podkreśla się, że „opozycja może jedynie interpelować rząd i odwoływać się do społeczeństwa o walkę z zalewem żydowskim społecznymi środkami”, podczas gdy Ozon jako partia rządowa ma o wiele większe możliwości.

Coś jednak dały działania Ozonu, skoro w artykule Jana Mosdorfa pt. „Mesjanizm żydowski i emigracja” możemy przeczytać (nr 7/1939), że rząd premiera Składkowskiego odniósł się do interpelacji OZN i oświadczył, że sposobem na zmniejszenie liczby żydów jest emigracja, w związku z czym zapowiedział wytworzenie warunków zapewniających jej zwiększenie.

„Prosto z mostu”, nr 6/1939

Inną kwestią, która już dawno zostać powinna w naszym środowisku rozwiązana, jest podział na endeków i piłsudczyków, niemalże martwy już pod koniec lat 30. – dziwi więc tym bardziej jej powrót w czasach współczesnych. Wygaśnięcie dawnych sporów o marszałka widać w artykule K. M. Morawskiego pt. „Konsolidacja czy harce niedźwiedzi”, w którym pisze: „A moi przyjaciele piłsudczycy? Bo mam też i takich. W tamtych (endekach-młodszych zwłaszcza- i ONR-ach) nauczyłem się cenić hart, cierpliwość (…) W tych zaś autentycznych pierwszobrygadowcach, którzy przebaczyli mi niektóre niegdyś wypady polemiczne przeciwko nim zwrócone, lubię i podziwiam (…) tę brawurę, tę fantazję, otwartość”. (nr 48/1938) Po śmierci Dmowskiego publikowano kolejne artykuły o tym wspominające: „Ale dość już o tych małostkach wobec wielkości, temat znacznie poważniejszy, choć może za wcześnie podjęty, pasjonować już zaczyna publicystykę polską; temat, który kiedyś rozstrzygnie i oświetli historia: Dmowski i Piłsudski jako dwie naczelne postacie okresu dobijania się o odzyskania niepodległości” (nr 4/1939).

 

Tematyka Ukrainy również była nieobca dziennikarzom „Prosto z mostu”, na co wskazuje chociażby artykuł – „Zagadnienie ukraińskie” Karola Stefana Frycza, gdzie autor pisze: „Przygniatająco potworny ciężar sprawy żydowskiej, będący dla nas po prostu zagadnieniem utorowania drogi dla wszelkich dalszych możliwości rozwoju – spowodował jakby niedocenienie innej bardzo ważnej kwestii – ukraińskiej. Kwestia ta w oczach większości opinii zepchnięta została do roli zagadnienia kresowego i regionalnego i tym samym wydatnie pomniejszona. A tymczasem podobnie do kwestii żydowskiej jest to sprawa obejmująca sobą całokształt polskiego życia i rozstrzygająca o przyszłych drogach polskiej polityki zagranicznej i ekspansji”.

Redaktorzy pisma na bieżąco opisywali zmiany w Europie, prowadzące do rychłej wojny. Wojciech Wasiutyński, opisując Bratysławę, wspomina (nr 28/1938): „Austro-węgierskość Bratysławy zaczyna zanikać dopiero w ostatnich miesiącach – po Anschlussie. Żydzi przestają uważać się za Niemców, a młodzi Żydzi uczą się na gwałt po słowacku. Równocześnie Niemcy przestają być państwowo węgierscy. W tych dniach będą wybory do rady miejskiej w Bratysławie. Po raz pierwszy jako partia niemiecka występują henleinowcy (ein Folk, ein Staat, ein Fuhrer). Lista ich nosi numer 4. I oto wszystkie mury Bratysławy podpisane są czwórką w taki sposób. Chyba nawet bardzo tępy człowiek zrozumie, co to znaczy”.

Podejście redaktorów do tematu wojny było zróżnicowane. W artykule „Wojna motorem postępu” Wojciech Wasiutyński zwraca uwagę na nieuchronne zmiany mające przyjść wraz z wojną (nr 23/1937). Wysnuwa także wnioski, że ustrój totalny jest przyszłością większości państw i zastępuje ustrój parlamentarny tak samo, jak ustrój parlamentarny zastąpił ustrój absolutystyczny, etc.

W roku 1938 (nr 40/1938) pisano natomiast, komentując wydarzenia w ówczesnej Europie: „Bo na wojnę wcale się nie zanosi, jak to próbują ci i owi sugerować dla wytworzenia atmosfery, w której łatwo robić duże interesy giełdowe”. W obliczu zmian w Europie „Prosto z mostu” opowiada się za osią „Warszawa-Rzym-Budapeszt”, jako że łączą te państwa zbliżone interesy, a Anglia i Francja zamierzają bronić demoliberalnego porządku. Redaktorzy wskazują także na oziębienie relacji z Wielką Brytanią po tym, gdy Polska zajęła Zaolzie (nr 47/1938). Ale już Andrzej Mikułowski (nr 17/1939) pisze: „Wiadomości o ostatnich pociągnięciach polityki angielskiej już po zajęciu przez Niemców Czechosłowacji i Kłajpedy, mimowoli wywołały w mej pamięci obrazy sprzed pół roku, gdy (…) oczekiwałem wybuchu wojny i dziwiłem się, dlaczego w Polsce tak spokojnie”. Tak samo w tym samym roku Stanisław Piasecki przewiduje już, co nastąpić ma niebawem, w artykule zatytułowanym: „Bo jeśli ma być wojna…”, gdzie pisze (nr 20/1939): „Jest w Polsce spokój, opanowanie, gotowość. Z wyglądu miasta, z tętna stolicy, mierzonego objawami zewnętrznymi, nikt by się nie domyślił, że to przecież stolica kraju, który jutro już może będzie musiał stanąć do walki, jeśli komuś tam na szerokim świecie nie dopiszą nerwy, jeśli ktoś tego spokoju naszego nie doceni i przeciągnie choćby o milimetr strunę. (…) Psychiczne jesteśmy już na wojnę przygotowani zupełnie, nie oznacza to, żebyśmy jej gwałtem chcieli, ale narzucona nie zaskoczy nas”. W kolejnym numerze Jan Mosdorf pisze w artykule „Nasze i ich interesy”: „Weszliśmy w wojnę nerwów. Ten czas, nie wiadomo jak długi, który nas dzieli od pierwszych bitew, wyzyskać trzeba na mobilizację zasobów materialnych, moralnych i umysłowych. (…) Bo źle przygotowuje się do rozprawy ten, kto nie pracuje nad ustaleniem celów wojny (…). Nic piękniejszego, niż bić się za Ojczyznę. Nic bardziej przygnębiającego niż oddawanie życia za cudze interesy” (nr 23/1939). Marian Reutt z kolei w artykule „O duszy niemieckiej” zaznacza: „Dusza niemiecka jest drapieżna i nieokreślona. Jest to dusza barbarzyńcy przybranego w mundur kultury” (nr 25/1939), a Kazimiera Iłłakowiczówna w tym samym numerze tworzy liryk „O Niemcy, Niemcy…”, w którym ubolewa nad chęcią germańskiego wroga na zajęcie naszych ziem. Na ówczesne dni morza ustalono hasło „Nie damy się odepchnąć od Bałtyku”, które krytykuje Stanisław Piasecki – jako zbyt defensywne, mało charakterne i podobne do słów „Roty” – „Nie rzucim ziemi”, gdzie jak zwykle stawiamy siebie w roli ofiary (nr 27/1939).

Nie braknie oczywiście w tym czasie komentarzy dotyczących zachowania samych żydów oraz żartów przez nich tworzonych, którzy w Niemczech zamiast przywitaniem „Heil Hitler”, witają się „Heil Butter”, co ma nawiązywać do niedoborów tłuszczów w III Rzeszy. Żart jest w „Prosto z mostu” podsumowany jako typowo żydowski, nastawiony na materializm, jakby to dobra materialne były w życiu najważniejsze, podczas gdy przecież „Czymże jest człowiek, jeśli najwyższym jego zadaniem i dobrem na ziemi jest spanie tylko i jadło?” – parafrazując Szekspira (nr 23/1939). Z kolei Adolf Nowaczyński w artykule „Instytut Judognostyczny” cytuje słowa Dostojewskiego: „Na gruzach wielkiej wojny i rewolucji światowej pozostaną tylko żydzi i ich miliardy” (nr 26/1939). W rubryce „W kraju i na świecie” możemy zaś wyczytać: „Spekulacja żydowska, że wobec rysującej się na horyzoncie możliwości zbrojnego starcia polsko-niemieckiego, uda się narodowi wybranemu narzucić się Polakom na sprzymierzeńca i wytargować za to dla siebie znaczne korzyści – zawodzi na całej linii. (…) Rzecz znamienna, że równocześnie na lewicy rozpoczęła się niezwykle ciekawa dyskusja na temat kwestii żydowskiej. Mianowicie na lwowskich »Sygnałach« Jan Napomucen Miller ogłosił artykuł, w którym stwierdza, co następuje: »Na organizmie życia polskiego Żydzi (mówię rzecz prosta o masie żydowskiej, nie zaś o Żydach Polakach, których odróżniam od innych Polaków) utworzyli chorobliwą narośl, żywiącą się sokami tego organizmu w sposób pasożytniczy. Żaden zdrowy organizm nie może się pogodzić z istnieniem tego chorobliwego stanu, z azjatyckim charakterem miast i osad polskich«. Oczywiście redakcja „Prosto z mostu” nie jest zadowolona z tego komentarza w pełni, gdyż dodaje: „Mając nadzieję, że J. N. Miller nauczy się również w przyszłości odróżniać Żydów – Polaków (co to takiego? – bo albo Żyd, albo Polak) od innych Polaków, cytujemy jego stwierdzenie na dowód, że i wśród niezależnej od żydostwa części polskiej lewicy kwestia żydowska zaczyna być rozumiana” (nr 32/1939).

 

Powstają też już w tamtym czasie żarty dotyczące Niemców, tworzone przez nacjonalistyczny periodyk.

„Prosto z mostu”, nr 23/1939

„Prosto z mostu”, nr 24/1939

Ostatni numer „Prosto z mostu” został wydany 3 września 1939 roku, zatem po wybuchu II wojny światowej. Można w nim przeczytać artykuł Zygmunta Gałkowskiego pt. „Spacer po beczce prochu”, w którym nietrudno dostrzec przedwojenne przemyślenia. Kazimiera Iłłakowiczówna publikuje zaś liryk „Modlitwa za nieprzyjaciół”, zaczynający się słowami „Zmiłuj się Boże nad Niemcami”. Reszta jakby bez zmian, cały czas recenzje filmowe, teatralne, reklama prenumeraty. Jedynie rubryka „W kraju i na świecie” donosi o pakcie rosyjsko-niemieckim, a także stanowisku Polski. Wszystko to wskazuje na to, że wojna się nieuchronnie zbliża.

„Prosto z mostu” było niewątpliwie sukcesem na ogromną skalę, ubolewać należy nad tym, że druga wojna światowa, a następnie okres PRL-u, zadały całkowity kres wyjątkowemu periodykowi.

Kolejnym ważnym dziełem, które na stałe odcisnęło piętno na polskiej kulturze, było pismo „Sztuka i Naród” wydawane w trakcie II wojny światowej przez członków Konfederacji Narodu założonej przez działaczy RNR „Falangi”.  Było to jedyne konspiracyjne pismo literackie wychodzące regularnie co miesiąc. Pierwszy numer ukazał się 2 kwietnia 1942 roku i kosztował 3zł – można od razu porównać, jak zmieniły się ceny w tamtym czasie, za „Prosto z mostu” należało zapłacić ledwie 50 groszy. Początkowo pismo miało formę powielanych zeszytów, potem udało się je drukować. Łącznie wydano szesnaście numerów miesięcznika, egzemplarze ostatniego w większości prawdopodobnie spłonęły w trakcie powstania warszawskiego. Redaktorami naczelnymi „Sztuki i Narodu” byli: Bronisław Onufry Kopczyński, Wacław Bojarski, Andrzej Trzebiński oraz Tadeusz Gajcy. Jak więc czytelnik zapewne widzi – postaci kultury znane po dziś dzień. Na łamach „Sztuki i Narodu” ogłaszano konkursy poetyckie. Do grupy artystów związanych z pismem, poza wyżej wymienionymi, należeli także: Kazimierz Winkler, Stanisław Marczak, Wojciech Mencel, Stanisław Ziembicki, Roman Bratny, Lesław Bartelski, Tadeusz Sołtan, Zbigniew Łoskot, Zdzisław Stroiński.

Pismo opatrzono mottem Cypriana Kamila Norwida – „Artysta jest organizatorem wyobraźni narodowej”. Na Norwida powoływano się także wielokrotnie na łamach „Prosto z mostu”. Oczywiście tak samo, jak w przypadku poprzedniego periodyku, w „Sztuce i Narodzie” poza utworami poetyckimi publikowano także prozę, publicystykę, przeróżne szkice związane z krytyką literacką, recenzje. Tak samo jak w „Prosto z mostu” istniał tam też dział satyryczny. O ile „Prosto z mostu” stawiało na sojusz Rzym-Warszawa-Budapeszt, to publikujący na łamach „Sztuki i Narodu” opowiadali się za powstaniem imperium słowiańskiego, któremu przewodniczyć miałaby Polska. Byłaby to siła przeciwstawiająca się panującej dyktaturze Niemiec i Związku Sowieckiego. Nie wykazywano już tak dużej afirmacji dla totalitaryzmu, jednakże nadal krytykowano demokrację liberalną. Publicyści „Sztuki i Narodu” szukali trzeciej drogi i odnaleźli ją w uniwersalizmie.

Na łamach pisma krytykowano literaturę oraz atmosferę panujące w dwudziestoleciu międzywojennym (co widać w artykułach Andrzeja Trzebińskiego „Polska fantastyczna” oraz Tadeusza Gajcego „Już nie potrzebujemy” – nr 11-12/1943). Oczywiście byli też artyści uznawani za wzór, wśród których znaleźli się Stanisław Brzozowski, Karol Irzykowski, Józef Czechowicz.

Artyści publikujący w „Sztuce i Narodzie” postulowali utworzenie Ruchu Kulturowego, będącego ponad wszelkimi podziałami. Nie oznacza to oczywiście, że pismo nie było nacjonalistyczne – wręcz przeciwnie, na jego łamach używano nacjonalistycznej nomenklatury.

Do chwili obecnej jest ono uznawane za najważniejszy nośnik krzewiący polską kulturę w okupowanej podczas II wojny światowej Polsce. Nie należy zatem zapominać, że znajdowało się ono pod protektoratem przedwojennej RNR „Falangi”.

Dalsze losy całej polskiej sztuki były tragiczne. Po roku 1945 została ona całkowicie zdominowana przez dyktat Związku Sowieckiego i tym samym zmuszona do wpasowania się w socrealizm. Z kolei po roku 1989 sztuka przybrała formy hołdujące obecnemu systemowi demoliberalnemu.

W dzisiejszych czasach polscy nacjonaliści nie mają więc szczególnych osiągnięć w tej sferze. Smuci to tym bardziej, że w dwudziestoleciu międzywojennym oraz podczas wojny przodowali oni w jej rozwoju, a tym samym krzewili wartości, które obecnie są sztuce współczesnej nieznane. Obecny nacjonalizm się rozmył – zbliżył się ku konserwatyzmowi oraz chadecji, gubiąc tym samym swój radykalizm. Nacjonalistyczna kultura brzmi jak oksymoron. Niemało wkładu miała w tym też lewica, która starała się wymazać z pamięci Polaków informacje o nacjonalistycznych poglądach sporej części wielkich twórców -  co jak widać, wyszło jej bardzo dobrze, bo odnoszę wrażenie, że wielu Polaków nie zdaje sobie sprawy z tego, jak ogromny dorobek kulturowy wnieśli właśnie nasi rodzimi nacjonaliści. Mam nadzieję, że tym artykułem udało mi się uświadomić sporą część czytelników, a tym samym – zachęcić do refleksji na ten pomijany obecnie temat.

Paula Magiera