Wydrukuj tę stronę

Michał Walkowski - Lojalność to rzecz święta

 Każdy nacjonalista jest mniej lub bardziej przywiązany do swoich przełożonych, czy – szerzej – kolegów z formacji lub ekipy, którą reprezentuje. Wydaje się jednak, że wiąże nas często coś więcej niż zwykłe koleżeństwo. Przyjaźń? Braterstwo? Podstawą i punktem wyjścia obu tych postaw jest w moim przekonaniu lojalność. Czy jest ona wartością? Jeśli tak, to czy nadrzędną względem prawdomówności lub honoru? Na te dwa pytania ma za zadanie odpowiedzieć ten artykuł. Ponadto w podsumowaniu znajdzie się odniesienie do kondycji współczesnej lojalności nacjonalistów polskich.

Rozważania nad pytaniem o to, czy lojalność jest wartością, musi zostać poprzedzone zdefiniowaniem, określeniem tego, co w tym przypadku określamy jako wartość. Mamy bowiem co najmniej kilka różnych koncepcji tego, czym ona być może. Otóż w tym konkretnym przypadku będziemy myśleć o lojalności jako wartości będącej cnotą. Tutaj potrzebne jest kolejne wyjaśnienie. Intuicyjnie zdajemy sobie sprawę, czym jest ten czynnik, ale powinniśmy w tym momencie poczynić uściślenie, które pozwoli na to, żeby każdy czytelnik podobnie identyfikował to pojęcie. Współczesna etyka i teoria cnót nadal odgrywa ważną rolę i zajmuje istotną oraz wysoką pozycję pośród systemów etycznych. Co je charakteryzuje? Stawiają one na piedestale pojęcie cnoty, która to jest zazwyczaj rozumiana jako pewna stała i – co ważne – wypracowana dyspozycja do czynienia dobra. Cechuje ją także to, że jej dyspozycyjność wpływa na możliwość korzystania z władz, którymi dysponuje każdy z nas. Mowa o rozumie, woli i zmysłach. Można zatem bez trudu dojść do wniosku, że jeśli lojalność jest cnotą, to można nad nią pracować, zwiększać, modyfikować, ale także jest sama w sobie moralnie dobra oraz realizujemy ją poprzez używanie trzech podstawowych władz ludzkich.

Kolejnym problemem zawartym we wstępnych pytaniach jest kwestia, czy lojalność możemy przedkładać nad honor lub prawdomówność. Te dwie wartości należy traktować tutaj oddzielnie. Dlaczego? Lojalność może być honorowa i nie zawsze obowiązuje w jej przypadku prawdomówność. Kiedy chcemy chronić brata, czy przyjaciela w różnych sytuacjach granicznych, to nie można mówienia nieprawdy poczytywać jako kłamstwa. Wiąże się to z faktem, iż kłamstwo jest aktem moralnie nagannym, który polega na celowym, umyślnym i bezpodstawnym wprowadzeniu fałszu – najczęściej, żeby realizować własne interesy. Natomiast ochrona bliskich ma poważne podstawy, żeby ewentualną nieprawdę przedstawić. Dlaczego jednak możemy równocześnie mówić, że lojalność jest honorowa lub nawet, że jest honorem? Honor jest wartością nie tylko indywidualną, ale również społeczną. Śmiem stwierdzić, że nawet przede wszystkim społeczną. Oznacza to, że nie możemy go osiągnąć, zdobyć bez funkcjonowania w jakimś społeczeństwie. Często utożsamia się honor z wiernością zasadom. Niemniej – owe zasady nie wzięły się znikąd. Należy mieć świadomość, że odnoszą się one w dużej mierze do pewnych uwarunkowań społecznych, do konwencji, czy swoistych kanonów aksjologicznych. W związku z powyższym należy honor odczytywać jako twór specyficzny dla danego społeczeństwa, czy nawet grupy społecznej. Honorowość nacjonalistów wiąże się ściśle z lojalnością. Nie sposób być narodowcem bez przywiązywania wielkiej wagi do tworzenia bliskich relacji ze swoimi braćmi w idei. Nie mowa tutaj tylko o pewnych paneuropejskich koncepcjach, ale również o szczególnej roli solidarności na poziomie organizacyjnym, czy środowiskowym. Należy pamiętać, że pryncypia i priorytety mamy wspólne. Przynajmniej na poziomie organizacji. Oczywiście nie zawsze. Punktów wspólnych jest o wiele mniej na poziomie środowiska, choć i tutaj warto pamiętać o tak podstawowych zasadach jak pranie brudów we własnym gronie, czy ganienie wewnątrz, a chwalenie na zewnątrz. Tutaj nie potrzeba jakiejś wielkiej lojalności. Zaledwie odrobiny zdrowego rozsądku i poszanowania dla współziomków, którzy również chcą, żeby naród polski był wielki.

Niestety w polskim środowisku honorowość i lojalność często kończą się na deklaracjach. Ostatnim przykładem było odcięcie się od rzecznika Młodzieży Wszechpolskiej przez cały szereg rozpoznawalnych osób ze środowiska narodowego. To karygodne. Jak zostało wspomniane wyżej – „brudy” pierze się we własnym gronie. Nie uważam rzecz jasna, że Mateusz Pławski popełnił jakikolwiek błąd tą wypowiedzią. Popełnili go natomiast wszyscy krytykanci z jego organizacji oraz kilku innych. Akcja solidarnościowa zapoczątkowana przez Szturmowców zatoczyła szeroki krąg, ale przykre jest, że to oni musieli tę solidarność wyrażać, kiedy jego koledzy w mediach oraz dyskusjach prezentowali swoją wylewną dezaprobatę wobec jego wypowiedzi. Lojalność jest rzeczą świętą. Śmiało można ją stawiać obok takich cnót jak umiarkowanie, męstwo, czy roztropność. Szokujący jest fakt, że tak niewiele osób we współczesnym, polskim środowisku nacjonalistycznym o tym pamięta. To osoby, które nie potrafią zachować tego rodzaju standardów, które są ekspertami w biciu się w nieswoją pierś oraz które kierują się swoistą prywatą, należy poddawać ostracyzmowi. Jak bowiem wyjaśnić sytuację, w której taki Winnicki po swoim spotkaniu w Poznaniu w rozmowie z reprezentantami środowiska szturmowego, które licznie przybyło, żeby m. in. nie dopuścić do zakłócenia spotkania z nim, składa deklarację o wydaniu oświadczenia, w którym podkreślać będzie istotną rolę czynnika etnicznego w polskiej myśli narodowej oraz równocześnie przyznaje się, że popełnił błąd krytykując Pławskiego, parę dni po tej rozmowie wypuszcza oświadczenie niezgodne z duchem jego wcześniejszych słów oraz nie przyznaje się publicznie do błędu w postaci krzywdy, którą wyrządził rzecznikowi Młodzieży Wszechpolskiej? Miejmy nadzieję, że kiedyś środowisko przejrzy na oczy i zacznie wykluczać nie osoby wierne oraz kompetentne, a te które prezentują wartości odwrotne – które stawiają na populizm i własne interesy, politykierstwo.

 

Michał Walkowski