Wydrukuj tę stronę

Patryk Łukasz - "Czy Polak może być konserwatystą?"

Konserwatyzm ze względu na swoje potoczne znaczenie oraz konotacje polityczne i historycznej jest pojęciem niełatwym do bezpośredniego zdefiniowania. Chcąc pochylić się nad tym terminem, musimy najpierw dokonać jego demitologizacji. Czym zatem jest konserwatyzm? Czy jest to ideologia współczesnej mieszczańskiej prawicy? A może to raczej jest esencja tak zwanego reakcjonizmu, który bronił upadających monarchii w XIX wieku? Jeszcze innym ta idea będzie się kojarzyć z epigonami klasycznego liberalizmu spod znaku Janusza Korwin-Mikke. Problem identyfikacji konserwatyzmu z tym albo innym środowiskiem jest bardziej złożony. Niemniej jeśli ktoś kojarzy konserwatyzm tylko z jednym z owych środowisk, to tkwi w błędzie. Konserwatyzm został w powyższych przypadkach wykorzystany jedynie jako komponent ideologiczny bądź został przywłaszczony jako pusty katalog pojęć na potrzeby politycznej gry. Nie miejsce tutaj na polemikę opierającą się na cytatach sprzed 200 lat. Tylko jeśli przyjmiemy najbardziej ogólną i jednocześnie treściwą charakterystykę tego nurtu będziemy dopiero mogli obiektywnie spojrzeć na konserwatyzm z perspektywy nacjonalisty.

Niewątpliwą płaszczyzną porozumienia obu obozów pozostanie szacunek i ochrona tradycyjnych wartości. Konserwatyści jednak budują na tym fundamencie etykę organicznych wspólnot, która w optyce narodowych interesów może budzić podejrzenia. Jednym z głównych źródeł tego poglądu jest spisany przez św Tomasza z Akwinu „genetyczny porządek społeczności”. Wśród polskich nacjonalistów ta hierarchia jest bardziej znana jako wspominany wiele razy przez ks. Kneblewskiego porządek miłości (ordo caritatis). Niemniej przecież i dla większości nacjonalistów lokalne tradycje posiadają dużą wartość jako przejaw życia narodowego. Skąd zatem ta pozorna różnica? Dla polskich nacjonalistów regionalizm będzie już zawsze podświadomie kojarzył się z rozbiciem dzielnicowym i szlacheckim partykularyzmem. Natomiast dla konserwatystów regionalizm pełni rolę symbolu ostatniego bastionu oporu przed totalną biurokracją, ateizacją i protestanckim kapitalizmem. Oczywiście konserwatyści w większości nie wynoszą regionu ponad państwo. Wspomniany Akwinita, który niewątpliwie stanowi autorytet doktrynalny, uważał państwo za gwarancje porządku społecznego. Widzimy że nieporozumienia w tej kwestii wynikają raczej z rozłożenia akcentów w dyskursie. Rzadziej natomiast owe spory mają swoje źródło w fundamentach ideologicznych. Zupełny poziom abstrakcji ten problem nabiera w unitarnej Polsce, gdzie pobudzanie propaństwowego regionalizmu w duchu tradycyjnych wartości jest jak najbardziej wskazane.

Pochodną tych rozbieżności jest problem definiowania narodu. Konserwatyzm jest tu niesłusznie postrzegany jako ruch potencjalnie internacjonalistyczny. Nacjonalizm natomiast widziany z perspektywy konserwatyzmu jest często traktowany jako zatracony w szkodliwym szowinizmie. Również i w tym przypadku obie perspektywy są uwarunkowane przez tradycje polityczne. Oczywiście istnieją szersze przesłanki dla rozróżnienia obu wizji. Omówienie ich to zdecydowanie materiał na osobne opracowanie. Warto jednak zwrócić uwagę na pewne wspólne aspekty. Najbardziej autorytarne wizje monarchii katolickiej zawsze ostatecznie pozostają służbą dla obywateli. Chociaż monarchizm pozostaje ważnym elementem tożsamości ideologicznej konserwatyzmu, to ustrój państwowy jest niejako dla konserwatystów drugorzędny względem konieczności realizowania przez państwo funkcji kluczowych dla uchowania podstawowych wartości. Główną osią sporu jest pogląd na państwo narodowe. Niemniej nieodłączną częścią konserwatyzmu jest szacunek dla prawa zwyczajowego, które często stanowi integralną część kultury narodowej. Moim zdaniem pewną klamrą między doktryną nacjonalizmu i konserwatyzmu może być pogląd o rozwoju pojęcia narodu. W procesie ewolucji stosunków społecznych doszło krystalizacji właściwie pojęcia tożsamości, która wcześniej było hamowana przez ograniczone zdolności komunikacji społecznej. W historii jednak nie brak przykładów, gdzie tożsamość narodowy odcisnęła wyraźne piętno w czynnikach państwotwórczych. Jak słusznie zauważył Hegel spór o pierwszeństwo suwerenności władzy i suwerenności narodu jest pozorny. Nie ma władzy bez pewnego przyzwolenia poddanych jak i żaden naród nie może funkcjonować w anarchii. Stosunek władzy jest nierozłączny i na tym polu spór o ważność jest raczej zarzewiem sił wywrotowych albo tyranii. Władza służy narodowi, a naród słucha władzy. Na marginesie dywagacji ideologicznych to zdrowy rozsądek, który jest wpisany w oba światopoglądy, stawia raczej na praktykę polityczną kierowaną przez wyselekcjonowaną pod kątem moralnym kadrę i w tym kontekście pewne różnice światopoglądowe stają się wtórne względem państwowej motoryki.

Głównym zarzutem wobec konserwatyzmu pozostaje jego rzekomy ugodowy charakter względem zastanej władzy, który ma wynikać z braku idealizmu, braku ducha itp. Jest to zasadniczo uogólniające stwierdzenie, gdyż konserwatyzm nie neguje potrzeby dostosowywania państwa do życia narodu. Owe podejście nie wynika także z braku idealizmu, ale jest raczej jego wyrazem. W centrum konserwatywnej symboliki społecznej znajduje się m.in. drzewo albo krzew, które to są metaforą jednego wielkiego organizm. Zmianom w naturalnej strukturze obca jest rewolucyjna żywiołowość, która doprowadza do arbitralnych reform sprzecznych z możliwościami społeczeństwa. Nie oznacza to oczywiście, że reformy nie powinny niczego wymagać od poddanych. Konsekwencją takiego myślenia jak i szacunku dla tradycyjnych wartości jest niewykluczająca twórczego działania pokora wobec stworzenia. Dobrze oddaje ją cytat Stanisława Brzozowskiego, który pisząc to powoli już skłaniał się ku wierze katolickiej i nacjonalizmowi: „Ponieważ jesteśmy winni, nieskończenie winni wobec ludu, nie mamy prawa sądzić go surowo i zrażać się tem wszystkiem, co jest wynikiem jego nieszczęśliwego położenia, z którego my mniej lub więcej korzystaliśmy. Nie mamy prawa wątpić o nim, wierzyć powinniśmy w jego piękno, nie mamy prawa przypuszczać, że nie odpowiada on naszym wzniosłym marzeniom. Forma zewnętrzna jest wstrętna, straszna, odrażająca, ale na tem właśnie polegać powinno bohaterstwo naszej odkupiającej wiekowe winy miłości, abyśmy, pomimo tej formy i wbrew niej, dochowali wiary wielkiej przyszłości” Sama konserwatywna ewolucyjna metoda rozwoju narodu nie wyklucza także siłowego przewrotu wobec władzy, która staje się tyranią albo narusza boskie prawa (warto podkreślić, że jest to normą w obecnym świecie). Wyrazem tego w historii może być chociażby prawo oporu. Istnieje nadal także instytucja odwołania nawet papieża, gdyby ten naruszył fundamenty Wiary katolickiej.

Podsumowując idee nacjonalizmu i konserwatyzmu w swojej istocie posiadają wiele wspólnych mianowników, które dopiero na gruncie dalszego wnioskowania w oparciu o różne perspektywy historyczne dochodzą czasem do rozbieżnych wniosków. Oba nurty można by zobrazować jako dwie koliste płaszczyzny z częścią wspólną pośrodku. Konserwatyzm dążący do „wewnątrz”, do strefy elementarnej, która doprowadza do odnowy narodu poprzez wydobywanie idei z tego co zastaliśmy. Nacjonalizm stanowi płaszczyznę ciążącą na „zewnątrz”, która okala i nachodzi na konserwatyzm (wspólne mianowniki). Odnowa społeczeństwa jest w tym wypadu wynikiem rywalizacji narodów i twórczego czynu. Wektory o sprzecznym zwrocie tworzą dialektyczną jedność przeciwieństw, która ukazuje się nam jako siła motoryczna życia niezbędna dla funkcjonowania narodu. Oba nurty są oczywiście narażone na wypaczenia. Bez wątpienia patologiczną odmianą nacjonalizmu jest bezrefleksyjny szowinizm, który zawsze był krytykowany przez polskich nacjonalistów. Analogiczną patologią konserwatyzmu jest ślepa obrona tego co jest albo było. Wytrącenie wektora czynu skutkuje dla konserwatyzmu groźbą „zastygnięcia” idei oraz społeczeństwa, które ulega anomii. Natomiast gdy nacjonalizm zostanie pozbawiony wektora wartości stałych może „wylać się” ze swojej egzystencjalnej formy i następnie pogrążyć w niszczycielskim dla narodu ślepym politycznym nihilizmie. Śmiało można stwierdzić, że oba kierunki, o ile funkcjonują na gruncie wspomnianych sił, stanowią spójne integrum ideologiczne, które jednocześnie pozostawia sobie otwartą drogę dla ewolucji doktrynalnej, która będzie musiała sprostać wyzwaniom przyszłości naszego narodu.

Patryk Łukasz