Nie znając poglądów i dokonań Friberga, nie do końca wiedziałem, czego się spodziewać. Okładka przedstawiająca anonimowego, eleganckiego jegomościa ze złotą lilią w klapie przywodzi na myśl złote lata działalności Akcji Francuskiej i Kamelotów Króla. W zasadzie pracę można podzielić na trzy części. Pierwsza z nich stanowi ukazanie czytelnikowi niuansów Nowej Prawicy, którą reprezentuje sam autor. Friberg wprowadza nas w jej świat, streszczając na kilku stronach historię think – tanku GRECE i poglądy grupy. To właśnie Nowa Prawica ma dla autora stanowić alternatywę dla prawicy ,,starej”, czyli miękkiego konserwatyzmu w rodzaju amerykańskich republikanów czy brytyjskich torysów. Ugrupowania te z własnej woli wyrzekły się swoich ideałów, by stać się jedynie nieco bardziej zachowawczym skrzydłem liberalnej demokracji. Następnie autor podejmuje ważne tematy w rodzaju bolączek dręczących umierającą Europę, a także objaśnia prawa, którymi rządzi się świat metapolityki. Zdaniem autora dla ,,prawdziwej prawicy” na pierwszym miejscu ma znajdować się właśnie metapolityka, ponad ekonomią i polityką bieżącą. Możemy zapoznać się tutaj z krótką historią umiejętnego wykorzystywania tej zasady przez lewicę, od czasów Gramsciego, poprzez Frankfurtczyków, a skończywszy na naszych czasach, kiedy to siły rewolucji sześćdziesiątego ósmego roku osiągnęły całkowitą dominację zarówno w polityce, jak i w kulturze. Kolejna część książki to już nie tylko spostrzeżenia autora na temat metapolitycznych ,,punktów orientacyjnych”, ale również praktyczne porady dla ,,ludzi wśród ruin”. Fragment dotyczy takich spraw jak uporanie się z atakami lewicowych mediów (w Szwecji sytuacja myślących niepoprawnie jest dalece trudniejsza niż w Polsce), a także wskazówek na temat kształtowania charakteru i funkcjonowania według tradycyjnych ról płciowych. Na końcu dostajemy jeszcze ,,słowniczek metapolityczny” – zbiór kilkudziesięciu wyjaśnionych w paru zdaniach haseł, takich jak archeofuturyzm, postmodernizm czy rasizm. W zsekularyzowanym i sprotestantyzowanym świecie godne odnotowania jest również postawienie w pozytywnym świetle takich zagadnień jak katolicki tradycjonalizm i kontrrewolucja. Słowem, ostatnia część to przydatna i miła rzecz, pomagająca uporządkować światopogląd.
Czy więc ,,Powrót…” stanowi tak doskonalą książkę, jak można by wymnioskowac z poprzedniego wywodu? Wbrew pozorom mam z tą pracą problem, a właściwie kilka problemów. Po pierwsze: ,,herezja” optymizmu. Autor co chwilę daje dam oczywiste znaki, że klęska obozu liberalno – demokratycznego jest nie tylko przesądzona, ale także mająca nastąpić lada dzień. Kierującego się realizmem czytelnika nie przekona do końca również koncepcja, że owej konserwatywnej rewolucji ma dokonać małe środowisko Nowej Prawicy, często wewnętrznie podzielone i skłócone. Zastanawiam się tylko, czy decydujący cios współczesnemu światu mają zadać alt – rightowi twórcy memów, czy rozdarci pomiędzy kilkoma rodzajami praktyk okultystycznych rosyjscy Eurazjaci. Jakkolwiek należy podziwiać ugrupowanie za ciągłą intelektualną świeżość i dynamizm, to czeka je wiele pracy, zanim stanie się ruchem z prawdziwego zdarzenia. Oczywiście przyjmując założenie, że szwedzcy prawicowcy nie zdążyli jeszcze zinfiltrować tamtejszego korpusu oficerskiego, a już wkrótce jedna z najlepszych armii w Europie nie ruszy do walki o odbudowę świata tradycji. Odłóżmy jednak żarty na bok. Kolejnym grzechem jest również podejście autora do tzw. populizmów. Zadziwiająca jest nadzieja, jaką autor pokłada w rozwoju ruchów w rodzaju Frontu Narodowego czy Szwedzkich Demokratów (chociaż to drugie, ze względu na mizerię tamtejszej sceny politycznej jest po części zrozumiałe). Autor zdaje się zupełnie ślepy na fakt, że ruchy te idą dokładnie w ślady tak wyśmiewanej na kartach tej samej książki ,,starej prawicy”, stopniowo ograniczając swoją ideologię tylko do sprzeciwu wobec eurokracji i masowej imigracji, co prowadzi do stawania w obronie liberalnej demokracji, zamiast do próby jej obalenia. Do tego można dorzucić parę błędów będących być może efektem tłumaczenia (które na ogół daje rade). Szkoła Frankfurcka dała początek marksizmowi kulturowemu, a nie kulturalnemu. Pierwszym doktorem kontrrewolucji był de Maistre, a nie Maistre. Poza tym jeżeli ma się już podstawową wiedzę na temat historii idei, to książka zdaje się być po prostu… streszczeniem. Poza przeplatającymi się przez treść najczęściej trafnymi spostrzeżeniami Friberga, to większość książki stanowi po prostu opis istniejącej już ideologii. Dużo mamy tu Evoli, de Benoist’a, Faye’a. Czasami mamy wrażenie, że to oni są odpowiedzialni za opracowanie bardziej niż autor. Nawet główna teza o prymacie metapolityki to pogląd, na który wcześniej wpadł Maurras, a nieco później Breitbart. Jednak ten ostatni grzech w szerszej perspektywie pracy nie powinien stanowić zaskoczenia. Książka nie jest opracowaniem badawczym, tylko w założeniu miała być właśnie streszczeniem, czy raczej, jak mówi podtytuł, podręcznikiem dla prawdziwej opozycji. Grupą docelowa nie są tu osoby zaznajomione z myślą konserwatywną i nacjonalistyczną, tylko ludzie, którzy dopiero co zaczynają przygodę, zarówno w sensie intelektualnym, jak duchowym i pragmatycznym. W takim ujęciu książka bardzo zyskuje i moim zdaniem zasługuje na szersze rozpowszechnianie wśród ludzi młodych i poszukujących. I pod tym względem publikacja broni się dobrze.
Przechodząc do konkluzji, sądzę że ,,Powrót Prawdziwej Prawicy” stanowi ważną pozycję, która przy pomocy prostego języka i w zwartej, krótkiej formie przybliża czytelnikowi ważne zagadnienia związane z metapolityką. Ponadto uważam, że książka aż prosi się o wydanie z polskim komentarzem, który prostowałby niewielkie nieścisłości (jak skrzywione podejście autora do uniwersalizmu). Szczególnie ludzie aspirujący do miana elity młodej Europy, a którzy nie mieli jeszcze dużego kontaktu z ideową literaturą, powinni sięgnąć po ,,Powrót…”. Zresztą starym wyjadaczom również nie zaszkodzi lektura pracy, ponieważ pozwoli na nawiązanie kontaktu z ciągle żywą tkanką starego kontynentu.
Mateusz Karwiński