Miłosz Jezierski - „Upadek Okcydentu, a może szok przyszłości? Casus szwedzki vol. 2”

 Dalekowzroczne wizjonerstwo w ruchu nacjonalistycznym wydaje się martwe. Utkwiliśmy gdzieś pomiędzy realistycznymi miazmatami teraźniejszości, a sentymentalizmem za utraconą przeszłością. Spowodowało to zamknięcie się w konserwatywnej skorupie utęsknienia za dawno minionymi latami, które idealizujemy do roli przysłowiowego wieku heroizmu. Zamknęliśmy się w historyzmie. Ukąszeni konserwatywnym jadem boimy się zmian, a spoglądanie w otchłań przyszłości napawa nas strachem i obawą przed dynamicznymi zmianami. Czy aby na pewno nacjonalista powinien bać się zmian? My nacjonaliści, siła opiewająca żywotność, młodość, nowy porządek będąca zdrową, naturalną ewolucyjną reakcją na zagrożenia powinniśmy patrzeć na wszelkie zmiany z równą nadzieją co i obawą. Absorbować, badać odrzucać radykalnie, celnie chirurgicznie. Jak sprawny chirurg nie tylko leczyć, ale i ulepszać organizm. Płacz za utraconym ancien reżimem zostawmy konserwatystom, oni umierają, wyczekują swojej apokalipsy. My się na nią przygotowujemy, my chcemy ją przetrwać, albo też zgotować by uczynić się silniejszymi. Nie obawiamy się jej. Wierzymy, ze możemy ja ujarzmić. Tekst ten jednak poświęcę mrocznej wizji przyszłości, w której brak naszej reakcji może spowodować według mnie opisane niżej skutki.

 

Upadek Europy wg obozu konserwatywnego, którego przeraża szok jaki nadchodzi z przyszłymi zmianami, jest zawsze kojarzony z jakąś katastrofą, niemalże apokalipsą. Oczyma wyobraźni widzimy ruiny katedr, zawaloną Bazylikę Św Piotra, wśród gruzów której szaleje poruszany wiatrem radioaktywny pył, a ulicami świętego miasta i wielu innych ośrodków niegdysiejszej europejskiej dumy, przemykają skulone postaci najeźdźców ze sztandarami proroka. Ewentualnie sztandary te wzniesione zostaną prawie, że dobrowolnie gdyż Okcydent podda się wpływowi dominującej kultury islamu, która wypełni pustkę ideową po zmarłym chrześcijaństwie. W Rzymie to muezzini, a nie dzwony będą wzywać na codzienne modlitwy.

Czy rzeczywiście spełni się wizja Houllebecqa z ”Uległości” i okcydentalni Europejczycy klękną przed sztandarem Proroka? Wielu tradycjonalistów zachwyconych hasłami Nowej Prawicy, Dugina i części nacjonalistów upatruje w tym nawet ratunku dla zgniłej Europy. Czym jest właściwie islam ponoć tak bardzo dynamicznie rozwijający swe skrzydła w krajach dawnej potęgi christianitas? Jeżeli przyjrzymy się wspólnotom muzułmańskim okupujących z reguły gorsze dzielnice wielkich europejskich miast umieszczone na przedmieściach, nie znajdziemy tam zorganizowanych bojówek gotowych do poprowadzenia powstań. Na dzień dzisiejszy z pewnością ich nie znajdziemy. Można jednak przyjąć taką optykę i oczyma wyobraźni zaprojektować takowy scenariusz. Jak każde political fiction. Jednak przy szerszym spojrzeniu wyłania się zupełnie inny obraz, który w krótkim tekście zreferuje. Jest to wizja subiektywna, oparta o obserwacje społeczeństwa „zachodniego”, w którym przyszło autorowi tego tekstu żyć.

1. Dzisiaj

Obserwując szwedzkie (przykład autopsji) strefy no go, czyli przedmieść do których policja nie może wjeżdżać, ani nawet patrolować bez dodatkowych posiłków, stwierdzić należy, że ekstremizm, który znalazł tam kryjówki nie należy do największych zagrożeń. Tym co widzimy jest barbaryzacja diaspor kolorowych społeczności, nie tylko islamskich. Sami wyznawcy islamu również są podzieleni. Tworzy się jednocześnie zwarty i dynamiczny drugi świat, który jest ekspansywny w sferze ekonomicznej i kulturowej. Jednak nie w znaczeniu islamskiej ekspansji. Raczej degeneracji, kultury kryminalnej, gangsterskiego prawa dżungli. Postępuje afrykanizacja dołów społecznych, czyli przejmowanie wzorców popkulturowych oraz behawioralnych inspirowanych kontrkulturą powstałą na bazie pomieszania gangsterskich gett, amerykanizacji oraz mentalności wyniesionej z zabiedzonych uliczek trzeciego świata. Nawet wśród białej młodzieży, operującej w krajach skandynawskich slangiem będącym mieszaniną arabskiego i norweskiego lub szwedzkiego. Islam nie jest i nie będzie raczej dominująca religia sfer wyższych, które przejawiają zainteresowania mocno materialistyczne, łącząc to z ubogim życiem duchowym, a także moralnym. Muzułmanie są i będą, mimo kilku swoich członków w parlamencie i powstających organizacji , dołem społecznym. Mniejszości etniczne pochodzenia pozaeuropejskiego posiadające wyższe pozycje, pieniądze oraz gro biznesów głównie gastronomicznych to chrześcijanie. Religia proroka zdobywa więc dużą popularność wśród młodzieżowych kolorowych gangów. Budują one swoją tożsamość na związaniu z gettem, krajem pochodzenia, nawet jeżeli członkowie urodzili się w Europie. Nowa tożsamość staje się powodem do dumy. Ich diaspory wcale nie wstydzą się rosnącej przestępczości. Można by uznać, iż uważają to za pewną warstwę ochronną. W ten sposób się hermetyzują.


Getta ulegają jednak ekspansji, majętniejsi autochtoni próbują emigrować na prowincje lub przeprowadzać się do bogatszych dzielnic, które zamieszkiwane są przez dotychczasowe elity. Wirus liberalizmu i kulturowego marksizmu przeżarł do reszty śmietankę towarzyską zachodnich finansowych arystokratów, dziennikarzy, polityków. Ich dzielnice często zadbane, bezpieczne będące atrakcją turystyczną są... zdecydowanie monoetniczne. Dzieci uczą się w dobrych szkołach z małym odsetkiem nie-europejczyków, a czasem w zupełnie szwedzkich klasach. Co ciekawe, szkoły te mimo panującej w nich indoktrynacji często opuszcza młodzież posiadająca już anty-imigracyjne poglądy, a marzeniem rodziców z klasy robotniczej jest zapisanie dziecka do szkoły, gdzie jest bezpiecznie. Szkoły mieszane, są najbardziej przesiąknięte tendencją tolerancji wśród kadry pedagogicznej, karności politycznej poprawności pilnują specjalni urzędnicy-wychowawcy. Brzmi jak Orwell? Nie to rzeczywistość, szwedzka co prawda, ale kto powiedział, że model ten nie zagości w innych państwach „postępowego” Zachodu. Nie trzeba dodawać, ze szkoły „multikulti” nie trzymają wysokiego poziomu kształcenia, ani nie przekazują odpowiednich wzorców cywilizacyjnych, to tam dzieci nasiąkają gettoizacją. Oczywiście przez starszych rówieśników.

Oprócz starych bogatych dzielnic, które są lepiej patrolowane przez policje, wyposażane w nowe systemy monitorowania, powstają też nowe, drogie, grodzone osiedla chronione przez prywatne firmy. W Szwecji kupno mieszkania przy obecnym kryzysie i spekulacji opiewa na ogromne sumy. Mało kto może pozwolić sobie na mieszkanie w takiej dzielnicy. Na pewno nie będą to muzułmanie, którzy są pożywką wyborczą lewicowych elit zamieszkujących takie chronione miejsca. Tanią siłę roboczą zastąpili już przybysze z Europy wschodniej. Oni też mają marne szanse na zamieszkanie w takim sektorze.

Tworzą się więc dwa oddzielne światy. Bogatych autochtonów prezentujących liberalne wartości, tolerancjonizm, powiązania biznesowe na styku polityki i przedsiębiorczości, materializm oraz czysty egoizm podszyty humanitaryzmem jako kiełbasą wyborczą dla zindoktrynowanych mas, którym sprzedaje się Nowy Wspaniały Swat. Problem w tym, że stare zaklęcia przestają działać, brutalna rzeczywistość wkracza do świata szaraków z gwałtami, rozbojami, morderstwami wojnami gangów czasami zamachami, zderzeniem cywilizacyjnym oraz czymś obcym, nową tożsamością i buntem „nowych europejczyków” przeciwko narzuconej tożsamości. W gre wchodzi także mentalność najeźdźców. Elity ufortyfikowane w swych pałacach nie chcą i nie widzą problemu. Uciekły do własnego świata zabezpieczając się może i przezornie przed tym co ma nadejść. Kumulując w swych rekach kapitał, szybki dostęp do nowoczesnych technologii czasami go monopolizując, mając wpływ na politykę i kształtowanie społeczeństwa za pomocą mediów czują się niezagrożone.

2. Szok przyszłości

Upadek Okcydentu będzie po prostu trwałą dekompozycją wspólnot kulturowych. O ile nie wybuchnie wojna atomowa, albo szereg wojen domowych po rozpadzie UE. Byłoby to mało logicznym ciągiem zdarzeń chociaż historia nowoczesna uczy nas, że wszystko może zadziałać dynamicznie i z pozoru chaotycznie, więc nie wykluczam i scenariuszy. Zwyczajnie upadnie tradycja, więzi społeczne, kultura łacińska rozpłynie się w popkulturze, społeczeństwo się rozwarstwi i nastąpi era korporacyjnego quasi feudalizmu.

Miasta podzielone na strefy będą żyły na łasce elit gnieżdżących się w ściśle chronionych sektorach. Politycy jako marionetki wielkich korporacji, którymi są już dzisiaj będą lobbować za ich wpływami w słabszych krajach/koloniach. Już dziś koncerny dysponują często większym kapitałem, zerowym deficytem, szybszym dostępem do technologii, lepszymi kadrami oraz wpływami w każdej dziedzinie życia od kuluar politycznych przez kulturowe do kryminalnych, nie mówiąc o wpływach na kondycje moralną i etyczną całych społeczności. Wraz z automatyzacją fabryk, tworzeniem się wykluczonych i bezrobotnych mas oraz zdekonstruowaniem państw i ich wpływu na mechanizmy rynkowe pozycja korporacji jako Pana i Władcy życia będzie tylko rosła. Na rewolucje się nie zanosi. Nowoczesna medycyna dostępna tylko dla wybranych, usprawnienia ludzkich ciał, tworzenie istot nadludzkich dzięki cybernetyce, biotechnologii to nie kwestia przyszłości, to się już dzieje. Całe rzesze ludzi zapragną dostępu do cudów techniki, które pozwolą im stać się kimś lepszym, ale też uratować życie i je znacząco przedłużyć. Zwłaszcza w społeczeństwie zaprogramowanym na nieustanna konsumpcje.

Półautomatyczne fabryki, zmniejszanie kapitału ludzkiego przy pracach wymagających do tej pory całych rzesz pracowników nie jest fantomem nadchodzących czasów. To teraźniejszość. Cień przyszłości to oderwani od swych zajęć ludzie będący na łasce wielkich koncernów i ich wymogów kwalifikacyjnych. Państwo pozbawione kontroli i będące tylko nadbudową dla poczynań korporacji nie będzie mogło kontrolować rynku pracy. Tym razem całkiem już widzialna ręka rynku będzie ustawiać politykę jak i edukować swych przyszłych niewolników. Gdy państwo odda edukacje w ręce planistów biznesowych ci będą kierować się tylko dobrem swojej firmy. Przejmowanie się dobrem kulturowym czy wspólnym stanie się przeżytkiem. Nowymi ojczyznami staną się korporacje. Czy zresztą możemy mówić jeszcze o tym w czasie przyszłym? Zdaje się, że to się dzieje od kilku dobrych lat. Całkowity demontaż systemu edukacji to kwestia czasu, zwłaszcza tych szkół i uczelni uznawanych za „lepsze”.

Co stanie się z tymi gorszymi? Otóż atrapy państwa będą nadal je otrzymywać w podobnym duchu. Szkoły mieszane z gorszych dzielnic, będących już prawdziwymi gettami, „strefami wojen”, w których panuje przemoc, gwałt i radykalny darwinizm społeczny, korupcja oraz chaos, zajmą się kształceniem coraz tańszej siły roboczej mającej wybór między obietnicami kariery w strefie dla wybrańców, ewentualnie pozostanie na starych śmieciach i często wybrania drogi kryminalnej. Ewentualnie wstąpienie do jednej z radykalnych grup działających w gettach. Ideowych, pewnie w większości zdominowanych przez imigrantów, wieloetnicznych i skrajnie lewicowych lub też fundamentalistów religijnych spod sztandaru z półksiężycem. Islam wzorem latynoskich katolickich gangów stanie się religią ulicy. Tożsamą z półświatkiem i przemocą. Wraz z obniżeniem komfortu życia, spekulacjami cenowymi ludzie chcący utrzymać jakąkolwiek namiastkę egzystencji na dotychczasowym poziomie będą zgadzać się na więcej narzucanych im warunków pracy. Zdemontuje to całkowicie wpływ związków zawodowych. Nowy kapitalizm z nową arystokracją zamkniętą w nowoczesnych twierdzach żywo przypominać będzie podział feudalny z najgorszych czasów tego systemu.

Kłębiące się masy w gettach, gdzie coraz częstszym prawem będzie te wywalczone za pomocą pięści, noży i dymiących luf, nasiąknięte agentami korporacyjnymi, agitatorami placowymi przez opcje polityczne próbujące pozyskać zwolenników , ale także utrzymywać temperaturę podgrzewania, jednak nie wrzenia, aby utrzymać status potrzeb i ich stopniowego zaspokajania, tak by roszczeniowość nie przerodziła się w bunt, a złudna nadzieja na lepsze życie w gwałtowną próbę jego wyszarpnięcia. Stosując nowoczesne metody inwigilacji służby na usługach korporacji, ale i te działające oficjalnie jako państwowe, każdy ideowy opór zgaszą w zarodku. Tarcia etniczne, wybuchające tu i tam wojenki na tym tle, małe czystki dzielnic zapewne będą w mediach przedstawiane jako porachunki gangów. Czy przy takim tryumfie wielkiego kapitału i skrajnego liberalizmu będzie zapotrzebowanie do polowań na czarownice i tropienie faszystów? Zapewne tak, chociaż wystarczy znaleźć kolejny straszak dla mas, przez który ich życie nie jest takie jak mieszkańców dzielnic cieszących się większym komfortem. Faszysta, komunista, cokolwiek skrajnego chcącego ta rzeczywistość odwrócić będzie przedstawiane jako wróg mas. Chaos kontrolowany. Najlepszy sposób zarządzania w skrajnym kapitalizmie.

Państwa same w sobie pozostaną bogate. Korporacje chętnie dotują swoje strefy komfortu. Zwłaszcza gdy biali Europejczycy, dobrze wykwalifikowana oraz zdyscyplinowana przez brak stabilizacji, jednak napędzana nadzieją oraz żądająca sobie coraz mniej klasa robotnicza zostanie podporządkowana dyktatowi kapitału. Szwecja dziś jest upadłą Atlantydą, utraconym edenem, mitem który, mitem sprzed kilkudziesięciu lat, którym żyją Polacy. Coraz większe wpływy ma prywatny kapitał, a coraz mniej dostaje się w zamian za horrendalne podatki. Innowacyjny kraj, problem w tym, ze wszelkie innowacje są własnością wielkich firm. Tak bogate kraje z zapasem technologii i całą armią medialną staną się ostrzem ekspansji idei mających podbić kolejne rynki dla swych mocodawców. Korporacje dzięki swym agentom będą kolonizować kolejne kraje i urabiać na podobny wzorzec wymieszanej papki, w której zamiast wielu kultur będą dominowały znaczki firmowe.

3. Wnioski

Często Polscy nacjonaliści w „upadku” nie widzą nic bliżej określonego. Jednak z pewnością w ich wyobrażeniach jest on czymś tak katastrofalnym jak najazd barbarzyńców i złupienie Rzymu, czego absolutnie wykluczyć nie można. Jawi się im on być może jako pustynia atomowa, kolejna trwająca wieczność wojna czy poddanie się wpływom Proroka i masowe zwrócenie się ku Mekce. W całym tym szeregu kataklizmów nie przewidziano chyba tylko tego, że Europa może się zwyczajnie transformować, utracić swoją organiczną wspólnotowość, zapaść się kulturowo, zniszczyć podstawy własnej cywilizacji i przyjąć model bazujący na skrajnej chciwości, materializmie, konsumpcji oraz sprymitywizowanej wersji dawnych kultur, które tu napłynęły. Oddać swą dusze mamonie oraz nowym władcom wyrosłym z chaosu, za którym sami lobbowali.

Co to może oznaczać dla Polski? Korporacje posiadając w rękach rządy, zasoby militarne i medialne, polityczne oraz propagandowe państw dawnej Unii mogą wywierać tak silne naciski na kraje i tak zdominowane wcześniej kapitałowo, iż kwestią czasu zostanie uległość wobec nich. Co prawda podmioty te rywalizują ze sobą, to opóźnia ich zdecydowane działania. Państwa, ówczesne przebudzenie narodowe i powrót do tradycyjnych wartości na chwile obecną lekko zastopowały ich pochód ku władzy totalnej, ale czy to będzie trwało wiecznie? Czy taki model upadku Szwecji, jednego z państw europejskich, nie spowoduje efektu domina?


Miłosz Jezierski