Wydrukuj tę stronę

Współczesna polska świadomość narodowa cz. 2. Pozytyw drugi: „narodowa zaradność życiowa”

Słowo wstępne

 

W poprzednim artykule zajmowaliśmy się wyjaśnieniem, co to jest świadomość narodowa. Skupiliśmy się również na jednym z pozytywnych aspektów współczesnej polskiej świadomości narodowej. Chodzi dokładnie o szeroko pojmowane zjawisko tradycjonalizmu, rolę Kościoła oraz przywiązanie polskiej nacji do kultury łacińskiej. W tym tekście zajmiemy się drugim pozytywem. Będzie nim „narodowa zaradność życiowa”. Tekst podzielony zostanie na dwie części. W pierwszej zajmiemy się szerszymi zjawiskami owej „zaradności” pod kątem wybranych aprowizacyjnych działań zbrojnych na przestrzeni dziejów z historii Polski. W ten sposób chcę udowodnić, że omawiane zjawisko istniało od niepamiętnych czasów. Uważam, iż najlepiej widoczne jest w tematyce szeroko pojętej wojskowości. W drugiej części tekstu skupimy się na współczesnych czasach. Dokładnie chodzi o dzisiejsze objawy narodowej zaradności życiowej w codziennym życiu.

 

Warto na początku uświadomić czytelnika, że nie wiadomo skąd omawiane zjawisko narodowej zaradności życiowej pojawiło się w polskiej „tkance” narodowej. Przypuszczać trzeba, że związane jest to z historią kształtowania się świadomości narodowej Polaków. Kształtowanie świadomości narodowej, a wraz z nim zjawiska narodowej zaradności, oszacować można od okresu zaborów do czasów współczesnych. Ten trudny okres: brak państwowości, powstanie niepodległego bytu w postaci II RP, II wojna światowa, okupacja niemiecka, podległość wobec Sowietów do 1989 r., możliwe, że ukształtował w nas, Polakach, omawiane tutaj zjawisko.

 

Narodowa zaradność życiowa pod kątem aprowizacyjnych działań zbrojnych

 

Aprowizacyjne działania zauważalne były m. in. w dziedzinie wojskowości. Pierwsze z tego typu przedsięwzięć widoczne były podczas potopu szwedzkiego. Chodzi dokładnie o zastosowanie pierwszy raz w dziejach historii Polski działań nieregularnych, wojny podjazdowej, działań partyzanckich. Określić je trzeba, jako jedne z pierwszych szerszych działań aprowizacyjnych na polu bitwy. Kolejne widoczne były m.in. w:

- Insurekcji Kościuszkowskiej,

- Powstaniu Listopadowym (w mniejszym stopniu),

- Powstaniu Styczniowym,

- Rewolucji 1905 r.,

- Obronie Lwowa w latach 1918-1919,

- Powstaniu Wielkopolskim (XX w.),

- Powstaniach Śląskich,

- działaniach Polskiego Państwa Podziemnego podczas okupacji niemieckiej i sowieckiej,

- Powstaniu Warszawskim,

- walce Żołnierzy Niezłomnych.

 

Przejdziemy teraz do przejawów narodowej zaradności życiowej, na podstawie powyższej listy faktów historycznych w dziejach Polski. Postaram się udowodnić, że opisywana tu zaradność narodowa, funkcjonowała pośród Polaków od niepamiętnych czasów. Ponadto, pozytyw dotyczy najczęściej trudnych i najgorszych sytuacji, np. wtedy, kiedy nie funkcjonuje niepodległe państwo polskie albo dokonuje się eksterminacji tkanki żywej narodu jakim są jego obywatele (chodzi tu np. o wymordowanie inteligencji z okresu okupacji hitlerowskiej). To właśnie w takich sytuacjach najlepiej widoczne jest omawiane tu zjawisko narodowej zaradności życiowej.

 

Narodowa zaradność życiowa, pod kątem aprowizacyjnych działań zbrojnych, uaktywniała się w dziejach trojako. Po pierwsze, kiedy była możliwość utraty niepodległej państwowości. Przykładem tutaj chociażby Insurekcja Kościuszkowska. Po drugie w sytuacji, kiedy próbowano stworzyć na nowo państwowość, gdy niepodległe państwo polskie nie funkcjonowało przez dłuższe dekady. Przykładami Powstanie Listopadowe czy Powstanie Styczniowe. Po trzecie w realiach, kiedy niepodległe państwo polskie funkcjonowało jakiś czas i starało się uzyskać tereny do egzystencji narodu. Przykładami Powstanie Wielkopolskie czy Obrona Lwowa.

 

Insurekcja Kościuszkowska pod kątem zaradności narodowej:

Aprowizacja broni – kosy bojowe

 

Pewnym pozostaje, że w Insurekcji Kościuszkowskiej użyto kos do walk
z regularnym wojskiem Imperium Rosyjskiego. Broń palna z tego okresu była bardzo prymitywna. Salwy oddawano w dużym odstępie czasu. Wystarczało to do szybkiego przemieszczenia lekkich oddziałów i wymuszenia walki wręcz. Opisywana improwizacja w tym przypadku skupiała się na starciach bezpośrednich. Polegała ona na tym, że zasięg polskich kos bojowych był większy, niż rosyjskiego bagnetu. W walce bronią białą większe szanse mieli polscy kosynierzy, niż rosyjscy żołnierze. W wielu przypadkach mógł być to czynnik dominujący w wygraniu konkretnej potyczki. Drugim powodem użycia kos bojowych w Insurekcji Kościuszkowskiej była ich tania produkcja. W ten sposób każdy walczący posiadał broń do walki.

 

Powstanie Listopadowe pod kątem zaradności narodowej:

Użycie artylerii rakietowej

 

W Powstaniu Listopadowym zaliczyć trzeba użycie artylerii rakietowej. Pomysłodawcą tej aprowizacji był Józef Bem. Rakiety z tego okresu przypominały dzisiejsze fajerwerki. Ustawiano je na stojaku pod odpowiednim kątem. Następnie podpalano lont, a później ładunki wybuchowe leciały w stronę przeciwnika. Oczywiście pamiętać trzeba, iż „artyleria rakietowa” Józefa Bema to prymitywna „machina oblężnicza”. Na polu walki nie odegrała zbyt znaczącej roli. Jedynie przypuszczać można, że mogła ona zasiać strach w szeregach wroga i co najwyżej zmniejszyć morale przeciwnika w tym przypadku. Nie zmienia to faktu, że opisywana tu innowacyjność zasługuje na uwagę w tym tekście.

 

Rewolucja 1905 r. pod kątem zaradności narodowej:

Transport broni w strojach kobiet

 

Na przełomie XIX i XX w. emancypacja kobiet (nie mylić z dzisiejszym kierunkiem feminizmu) dopiero raczkowała. Z racji tego rewolucjoniści wykorzystywali ubrania swoich towarzyszek do walki z burżuazyjnym reżimem. Chodziło o to, że mało który „policmajster” albo „ruskij soldat” posądzałby o „działania terrorystyczne” kobiety w postaci przenoszenia chociażby dynamitu w biustonoszu. Czy w dzisiejszych czasach kobietę na ulicy posądziłoby się o tego typu działania? Jest to mało prawdopodobne.

Działaczki Organizacji Bojowej PPS przenosiły za pomocą gorsetów, biustonoszy, majtek, butów ładunki wybuchowe i amunicje, np. do pistoletu „Mauser wz. 1905”. „Żywy kobiecy transporter” (nie urągając płci pięknej) miał przemieszczać „ładunek” z punktu „A” do punktu „B”. Wykorzystywano w tej działalności również furmanki i pociągi.

 

Polska zaradność narodowa podczas okupacji hitlerowskiej:

„Granaty samoróbki”, nocne manewry samolotowe i prowiant z niczego

 

Słynne koktajle Mołotowa to standard w tej tematyce z tego okresu. To pierwszy z tego typu „granatów samoróbek”. Drugim typem to „sidolówki”. Ich konstrukcja opierała się na ówczesnej butelce proszku do prania „Sidol”. Trzecim typem były „granaty skarpetkowe”. Ich działanie polegało na tym, że montowano materiał wybuchowy w skarpecie. Najczęściej był to proch. Następnie podpalano końcówkę skarpety i rzucano w stronę przeciwnika. Ostatnim typem granatu to „filipinka”. Używano ich w Powstaniu Warszawskim.

 

Zjawisko „Polak potrafi” z tego okresu, to także manewry nocne polskich pilotów m.in. w Dywizjonie 303. Dla porównania… brytyjscy piloci tego nie potrafili. Musieli uczyć się od polskich kolegów.

 

Innym tematem pozostaje prowiant z tego okresu. Podam dwa przykłady. Pierwszy z nich to tzw. „zupa z szyszek”. Partyzanci zbierali je, kiedy były jeszcze zielone. Następnie magazynowali w lesie. Robiono z nich wywar i jedzono. Drugim przykładem radzenia sobie w trudnych sytuacjach to relacja mojej prababci. Opowiadała mi wielokrotnie, że „za Niemca” musieli sobie radzić. Gdy robiono herbatę, nie wyrzucano fusów. Zostawiano je, magazynowano, wysuszano, aby następnie zrobić z nich kolejny wywar.

 

Zjawisko polskiej partyzantki pod kątem zaradności narodowej:

Wykorzystywanie terenów leśnych na przykładzie losów Żołnierzy Niezłomnyh;

Tadeusz Zieliński, ps. „Igła” i jego „leśne bunkry”

 

Jako ostatnią innowacyjność uznać trzeba walki na terenach leśnych. Wykorzystywanie drzewostanu było nagminnie stosowane przez Polaków w dziejach. Stosowano to głównie do działań przeciwko regularnemu wojsku. Miały one miejsce m.in. w Insurekcji Kościuszkowskiej, Powstaniu Styczniowym, działaniach Polskiego Państwa Podziemnego podczas okupacji niemieckiej i sowieckiej. Widoczna jest ona w losach Żołnierzy Niezłomnych. Na tym ostatnim się skupimy w tych rozważaniach. Za przykład posłuży oddział pod komendą T. Zielińskiego ps. „Igła”.

 

Zgrupowanie pod jego dowództwem działało aktywnie na terenie regionu radomskiego w latach 40. XX w. Są to głównie tereny powiatu radomskiego i kozienickiego. Tereny te współcześnie obejmują południowe województwo mazowieckie, natomiast przed reformami terenowymi znajdowały się w granicach województwa kieleckiego - tzw. „północna kielecczyzna”. Innym pojęciem w określeniu tego terenu używa się nazwę: „ziemia radomska”.

 

Tadeusz Zieliński, ps. „Igła” ze swoim oddziałem potrafił np. przeżyć zimę w lesie.
Wykorzystywano do tego celu tzw. „leśne bunkry”. Pełniły one rolę schronienia przed siłami komunistycznymi. Wykorzystywano je również jako magazyny na broń i amunicję.
W budowaniu tych bunkrów wykorzystywano m.in. piece węglowe. Służyły one jako ogrzewanie.

 

 

Podsumowanie zaradności narodowej pod kątem aprowizacyjnych działań zbrojnych

 

Jak widać na przytoczonych przykładach od zarania dziejów polscy przedstawiciele narodu potrafili w sytuacjach kryzysowych i beznadziejnych zastosować środki aprowizacyjne. Wydaje się, że z nic nieznaczących materiałów, potrafiono zrobić zabójczą broń, zabezpieczyć się przed wrogiem czy wykorzystać dostępne środki by przeżyć. Przekład ten widoczny jest również i we współczesnych czasach.

Narodowa zaradność życiowa w dzisiejszych czasach

 

Opisywane zjawisko funkcjonuje również i dziś. Przyjmuje to wielokrotnie formę walki z systemem, choć częściej jest to normalne radzenie sobie z życiem. Ktoś inny określić to może jako „zaciskanie pasa” albo „kombinowania”. Osobiście uważam jednak, że przyjmuje to częściej formę biernej walki ze współczesnym systemem i jego realiami niż „kombinowaniem”. Osoba podlegająca zjawisku narodowej zaradności życiowej na co dzień wydaje się nie jest świadoma, że swoim działaniem może m.in. walczyć z systemem. Mam nadzieje, że poniższe przykłady będą odebrane z powagą, choć oderwane od głównego tematu… mogą rozbawiać niektórych czytelników. W końcu opisuje „oczywiste oczywistości”.

 

Pierwszym przykładem długi finansowe. Poszukiwanie pomocy finansowej w rodzinie; zakładanie drugiego konta bankowego przez kogoś bliskiego, aby mieć pieniądze; praca na czarno, a więc poza systemem finansowym. To kilka najważniejszych wpisujące się w narodową zaradność życiową.

 

Druga kwestia związana jest z jedzeniem, kiedy są braki finansowe. Każdy z nas spotkał się zapewne u siebie w rodzinie dalszej, bliższej, u znajomych ze zjawiskiem gotowania obiadu z jednego kurczaka na kilka dni, kiedy pojawia się bieda. Faktycznie z jednego kurczaka można zrobić podstawę białkową na 5 dni. Spokojnie starczy to dla dwóch osób, albo dla pary z dzieckiem. Z takiego kurczaka mamy po pierwsze porcję rosołową. Na podstawie wywaru lub rosołu możemy zrobić inne zupy takie jak pomidorowa czy ogórkowa. W ten sposób mamy już 3 rodzaje zup. Zresztą… nagminnym zjawiskiem w polskich rodzinach jest niedzielny rosół i poniedziałkowa pomidorówka. Ciekawe czemu?... Z reszty kurczaka mamy 2 piersi, 2 nogi, 2 skrzydełka. Daje nam to 3 porcje mięsne do obiadu. Istnieje jeszcze 4 sposób na sporządzenie podstawy mięsnej do obiadu. Chodzi dokładnie o płaty mięsa przylegające do poporcjowanego już wcześniej kurczaka. Jeśli uda nam się skrupulatnie z niego zdjąć ścięgna, przylegające kawałeczki mięsa, można z tego zrobić sos w formie swoistego gulaszu i podać np. z kaszą. Powodem takich obiadów jest „ogólnikowa bieda” i brak pieniędzy polskich rodzin. Nie zmienia to faktu, że Polacy w takich ciężkich sytuacjach jak brak pieniędzy, potrafią sobie poradzić, by coś dobrze zjeść, a nie żebrać. Choć zjawisko żebractwa wydaje mi się wzrosło ostatnimi czasy.

 

Trzecia kwestia współczesnego objawu narodowej zaradności życiowej to potoczna „smykałka do naprawiania”. Moje dwa ostatnie przykłady osobiste chciałbym tutaj przytoczyć. Pierwszy z nich związany był z zamkiem od toalety. Ostatnio miałem sytuację, że pewna osoba zatrzasnęła się w łazience i nie mogła wyjść. Musiałem rozmontować zamek od łazienki, wypuścić „uwięzionego”, a potem założyć zamek od nowa. Drugi to rozwalona deska do prasowania. Urwały się w niej podporowe nogi. Nie wiedząc jak to zrobić, „zabrałem się” do pracy i naprawiłem. Sam nie wiem jak. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nigdy nie miałem „smykałki” do „technicznych” rzeczy, a jednak potrafię w sytuacji kryzysowej coś naprawić. Pewnie nie jeden czytelnik się zaśmieje w tym wątku i uzna tego za śmieszne. Postaram się wyprowadzić go jednak z tego błędu. W porównaniu z innymi nacjami żyjącymi w Europie jesteśmy po prostu zaradni w sytuacjach problemowych! Na przykład gdyby w sytuacji zatrzaśniętego zamka znalazłby się Anglik, Holender, Francuz, pierwsze, co by zrobił to zadzwoniłby po ślusarza; natomiast Polak nie zadzwoni, on sam z siebie będzie próbował, aż naprawi. Dopiero ostatecznością jest telefon do specjalisty.

 

 

Patryk Płokita