Wydrukuj tę stronę

Współczesna polska świadomość narodowa: pozytywne i negatywne jej aspekty na konkretnych przykładach Część 1

Słowo wstępne

 

            Jako osoby mające na uwadze szeroko pojmowaną ideę narodową, przyjmując naród, jako najważniejszą i najcenniejszą część społecznego ładu, powinniśmy skupiać się głębiej nad zjawiskiem polskiej świadomości narodowej, nad jej kondycją i nad tym, jak ją usprawnić na lepsze, poprzez swoje działanie.

Nie będzie to tekst wychwalający w czysto „szowinistycznym stylu” (od czego m.in. polski nacjonalizm musi się odcinać i to robi), ani też „urągający polskości”. Artykuł ten to obiektywna próba określenia, w co naszej współczesnej polskości jest pozytywne, a co negatywne. Tekst ten został stworzony w celu głębszego uświadomienia – kim jesteśmy, jako Polacy we współczesnych czasach: jakie mamy wady, nad którymi musimy pracować, oraz jakie mamy zalety – które trzeba pielęgnować.

 

            Pozytywów i negatywów jest wiele w polskiej świadomości narodowej. W tym artykule skupimy się na najważniejszych z nich. Z pozytywów szerzej: tradycjonalizm wraz z przywiązaniem do szeroko pojmowanej kultury łacińskiej, oraz zjawisko, które określimy potocznie mianem „Polak potrafi” – inaczej mówiąc – „narodowa zaradność życiowa”; natomiast do negatywnych: zanik solidarności międzyludzkiej oraz coś, co w tym artykule nazwiemy terminem: „narodowe zrzędzenie”.

 

„Świadomość narodowa” – co to w ogóle jest?

 

Trudno ten termin jednoznacznie dookreślić. Oprzemy się na definicji ze słownika PWN:

 

świadomość narodowa; zbiór przekonań o przynależności do określonego narodu, postrzeganie i rozumienie jego dziejów, zespół wyobrażeń o jego przeszłości, teraźniejszości i przyszłości oraz poczucie więzi z członkami tego narodu.

[ http://encyklopedia.pwn.pl/haslo/swiadomosc-narodowa;3984379.html ]

 

Mało tego - świadomość narodowa według tej definicji związana jest także ze świadomością historyczną. Ta ostatnia określa wyobrażenia skąd dana nacja ma pochodzić.
Idąc dalej – autor tego artykułu uważa, że „zbiór przekonań o przynależności do określonego narodu” jest lekkim niedookreśleniem i uogólnieniem i wynika ze specyfiki definicji. Według niego, świadomość narodowa na pewno jest również zgrupowaniem ogólnych cech, jakim dana zbiorowość się charakteryzuje – powoduje, że jest indywidualna, wyjątkowa w porównaniu z innymi nacjami w Europie – patrząc szerzej – na świecie. Świadomość narodowa np. dla Irlandczyków będzie oznaczać „irlandzkość” dla Polaków - „polskość”. Oczywiście „ogólne cechy” mylnie można przyrównać z terminem „stereotyp narodowy” – wyobrażenia, opinie, oceny, uogólnienia, wzorce przyjmowane bezkrytycznie i powielane w mentalności społecznej, nie zawsze związane z realnym światem. Na przykład stereotypem narodowym jest: „Polak to pijak” – oznacza, że każdy Polak ma być pijakiem, a prawda – czyli rzeczywistość świata realnego jest zupełnie inna: nie każdy Polak chodzi pod sklepem, ciuła po dwadzieścia groszy by mieć na tanie wino, ale każdy z nas, jako Polak, miał zapewne w rodzinie dalszej lub bliższej osobę, która miała problem z alkoholem.

 

 

 

 

Pozytyw pierwszy:

Tradycjonalizm, Kościół, przywiązanie do kultury łacińskiej

 

           

Na początku tego wątku omówimy tradycjonalizm. Wydaje się, że nie trzeba wyjaśniać, co „tradycjonalizm” jako pojęcie oznacza. Odnieść je można do gamy wielu kwestii, np. pamięci przodków, pamięci historycznej – losów swojego narodu i państwa, do pamięci rodzinnej czy ogólnego „nieodcinania się od korzeni”. Widoczne jest to w obchodach patriotycznych, historycznych, „ku pamięci” bohaterów narodowych. Przykładem niech będzie 11 Listopada czy 3 Maja w kwestii wywieszania flagi. Oczywiście, wielokrotnie zdarza się, że pojedyncze osoby robią to bez idei, automatycznie – jak roboty. Zdarza się, że uczynki takie wdrażane są w życie według zasady: „sąsiad wywiesił flagę, to też to zrobię –

nie chce wyjść na głupka”. Często obecny demoliberalny system wykorzystuje „tradycjonalizm” w formie typowego „płytkiego patriotyzmu”, aby przekonać do siebie ludzi – zyskać „poklask” pośród „tłumu”. Pomimo wspomnianego „robotowania”, „małpowania” oraz wykorzystywania patriotyzmu przez obecny system do własnych celów, ważnym pozostaje podkreślenia fakt, że na jakimś poziomie „pierwiastek tradycjonalizmu” jest widoczny pośród członków narodu polskiego, zwłaszcza z perspektywy pojedynczej jednostki. Bardzo ważnym to pozostaje w porównaniu z innymi nacjami w Europie, które powoli zaczynają same z siebie odcinać się od „ścieżki tradycjonalizmu”, a więc i swoich korzeni. Przykładem niech będzie współczesna Szwecja.

Duży wpływ na tradycjonalizm polski ma szeroko pojmowany katolicyzm – już nie jako wiara i religia, a system wartości rozumiany tutaj głównie jako „spuścizna przodków”. Pomimo tego, że współczesna część członków narodu polskiego w jakiś sposób odcina lub odcięła się od religijności, jednak tradycjonalizm jest zawarty w jakimś stopniu na poziomie pojedynczych jednostek pomimo tego. Warto zastanowić się, co jest powodem tego, że ludzie odcinają się od Kościoła, a dokładnie – od jakiego „Kościoła” – w jakim rozumowaniu i pojmowaniu.

Większość polskiego społeczeństwa stawia wielokrotnie znak równości pomiędzy Kościołem a instytucją. Chciałbym tu podkreślić, że zdarzało się kilkakrotnie w historii polski, kiedy to instytucja Kościoła Katolickiego działała na szkodę Polski. Przykłady? Chociażby wspieranie jednego z zaborców – dynastii habsburskiej podczas pierwszego okresu zaborów w końcu XVIII w. W tym to czasie Stolica Apostolska swoje wpływy widziała w Austrii a nie w upadającej pierwszej Rzeczpospolitej. Innym przykładem negatywnego wpływu Kościoła Katolickiego, jako instytucji, widoczny był podczas Powstania Listopadowego – wtedy to działania ruchu oporu przeciwko rosyjskiemu zaborcy oceniane były przez Stolicę Apostolską jako złe. Argument jaki stosowała Stolica Apostolska dotyczył burzenia ustanowionego porządku w Europie. Oczywiście nie chcę by moje słowa zostały odebrane jako „wroga katolicyzmu” – nie o to tutaj chodzi. Pamiętać trzeba, że z drugiej strony istniały działania Kościoła Katolickiego (jako instytucji), który wspierał naród polski w pozytywnym wymiarze, przykładami Powstanie Styczniowe, wspieranie polskiego ruchu oporu podczas okupacji niemieckiej i sowieckiej, a zwłaszcza tej drugiej - w okresie PRL-u. Podkreśla to tylko, że historia nie jest czarno biała.

            Jak to się ma we współczesnych czasach? Polacy mniej przychylnie patrzą na Kościół Katolicki jako instytucję – bardziej radykalnie (przyjmuje to formę antyklerykalizmu) lub umiarkowanie (obserwacja poczynań z przymrużeniem oka na poczynania kleru). Wydaje mi się, że głównym powodem tego są współczesne afery o tle pedofilskim oraz nadużywanie władzy kleru w przestrzeni publicznej, chociażby w zyskiwaniu ziemi i funduszy. Innymi powodami mogą być pojedyncze historie, w których ktoś w jakiś sposób został dotknięty w negatywny sposób przez działania Kościoła (jako instytucji – będę podkreślał to do końca wątku związanego z tradycjonalizmem). Relacjonować i podważać tego się nie da – są to fakty, które obciążają Kościół jako instytucje nie radzącą sobie ze swoimi wewnętrznymi problemami strukturalnymi we współczesnych czasach.

W tym akapicie dla niektórych może być swoistym szokiem analiza pewnego znaczącego zjawiska. Na przestrzeni dziejów zauważalna była, wręcz istniała zawsze, swoista „polska schizofrenia katolicka”. O co dokładnie chodzi? Naród polski na przestrzeni dziejów wielokrotnie negatywnie odnosił się do Kościoła jako instytucji, jednakże był przywiązany do chrześcijaństwa w obrządku, religijności oraz tradycji. Można to tutaj określić jako pewien rodzaj „spuścizny przodków”. Zdarzało się też często w losach narodu polskiego, że „instytucja” wraz z „obrządkiem” w pewien sposób łączyły. Gdyby to tak rozpisać na wykresie, najprawdopodobniej okazałoby się, że na przestrzeni dekad czy stuleci, społeczeństwo polskie raz było przychylne instytucji kościelnej, a raz nie. Jednakże gdybyśmy podobny wykres zrobili pod względem „czczenia spuścizny przodków” okazałoby się, że zachowana pozostałaby linearna ciągłość. Przytoczona „spuścizna przodków” w katolicyzmie widoczna jest i dziś. Przykłady? Pomimo niechęci niektórych osób wobec instytucji kościelnej chrzci się jednak dzieci, przystępują one do komunii – coraz rzadziej do bierzmowania; obchodzi się święta w wymiarze religijnego ducha – zwłaszcza Bożego Narodzenia.

W kwestii Kościoła Katolickiego ważnym podkreślenia pozostać musi dla czytelnika ten oto akapit. „Katolikos” czy „Catolicos” z greki oznacza „powszechny”, a więc ma wymiar w odniesieniu do wspólnotowości. I to właśnie znaczenie jest tutaj bardzo ważne – „katolicki” wpisuje się w polski tradycjonalizm, nawet, jeśli nie jest się już „religijnym człowiekiem” czy wrogiem kleru. Czy tego chcesz czy nie – jako Polak – na obecną chwilę nie odetniesz się od tego, że Kościół Katolicki miał wpływ na jego losy przez duży okres czasu, „wgryzł się” w jego funkcjonowanie, stał się jego „częścią”. Oczywiście mówiąc tutaj o „części” nie mam na myśli instytucji, tylko części kultury. Przykłady? Może dzisiaj mało osób nie je mięsa w piątek, ale na pewno spotyka na swej drodze kolegów i przyjaciół mających imiona Piotrek czy Paweł… A te imiona skądś się wzięły – od Apostołów… Rozwijając ten wątek szerzej –

jako Polacy powinniśmy się cieszyć, że te imiona funkcjonują w narodzie polskim i są częścią kultury, bo już niektóre europejskie nacje mają z tym problem i ulegają kulturowej dezintegracji… Przykładem Wielka Brytania, gdzie w Londynie najbardziej popularnym nadawanym imieniem współcześnie jest… Mohamed. Co to oznacza? Dopóki pierwiastki obcej cywilizacji dla Europy – a jest nim islam, rozumiany tutaj jako kultura – nie będzie miał wpływu w sprawach codziennych na chociażby nadawanie imion, to w konsekwencji dana nacja ocali swoją tożsamość.

Przejdziemy teraz do kwestii „przywiązania do szeroko pojmowanej kultury łacińskiej”. Częściowo pokrywa się to z tradycją Kościoła Rzymskokatolickiego (m.in. w kwestii przyjmowania imion) czy wcześniej wspomnianym tradycjonalizmem. Nie trzeba wyjaśniać, co było głównym zapieczętowaniem tego – chrzest Mieszka I w 966 r., uznawany równoznacznie z „chrztem polskim” (co nie jest do końca prawdą – raczej określić to trzeba mianem „skrótu myślowego” – ilu „pogan” żyło na naszych ziemiach, którym np. Bolesław Chrobry wybijał zęby albo przebijał genitalia za odprawianie „zabobonnych” praktyk, a co z „reakcją pogańską” z lat 30. XI wieku?... Ale to już zupełnie inny wątek i inna historia).
Rok 966 r. zapoczątkował „przywiązanie” kraju Polan do kultury łacińskiej: nie prawosławnej czy muzułmańskiej, a spuściźnie zachodniego Rzymu.

Co w związku z tym oznacza w rozumowaniu czasów współczesnych? Polacy - jako jedna z niewielu nacji utrzymujemy ten status w Europie. Drugą taką nacją wartą przytoczenia są nasi bratankowie – Węgrzy. W konsekwencji określa to naszą tradycję, do której się odwołujemy, naszą historię oraz pewien dyskurs na przyszłość. Wgryza się we wcześniej opisywany tradycjonalizm i katolicyzm rozumiany tutaj jako nie-instytucja, a „powszechność” – „katolicyzm społeczny”, moralność i obyczajowość. Na chwilę obecną, na 2015 rok, podświadomie każdy Polak wie, że jest w Europie, przez lata nie widział w Polsce meczetów (pomijam zasymilowanych polskich Tatarów), no może czasem cerkwie czy protestanckie zbory.

Podsumowując – tradycjonalizm i przywiązanie do kultury łacińskiej był, jest i będzie pierwiastkiem pronarodowym. We wcześniejszym artykule o imigracji wspominałem o rozpadzie więzi narodowo-kulturowych – jest to kolejne zjawisko widoczne na równi z przywiązaniem do kultury łacińskiej i tradycjonalizmem. Stwierdzić można, że istnieje ono na zasadzie pewnego dualizmu społecznego. Nie jest ono tak silne jak np. we Szwecji, jednakże zauważa się ono w przestrzeni zwłaszcza publicznej, i mniej – w codziennym życiu. Tradycjonalizm wraz z przywiązaniem do kultury łacińskiej to ostatnia „deska ratunku” dla istnienia polskości - pomimo tego, że staje się ona powoli archetypem w postaci wywieszania chociażby flagi w 11 Listopada.