Michał Ostrzycki - Narodowy radykał nie może się alienować

W tym krótkim artykule postanowiłem opisać kolejny problem, który dręczy polskich nacjonalistów. Jest to alienacja od społeczeństwa. Narodowi radykałowie przerażająco często zamykają się w swoich małych, hermetycznych grupach. Nie chodzi tu już nawet o zjawisko subkulturyzacji, którą to omawiałem w innym tekście, a o sam fakt zamykania się na innych, nawet tych pokrewnych nam światopoglądowo ludzi.

 

 

 

Jakkolwiek ruch nacjonalistyczny w Polsce nie robi wrażenia swą liczebnością czy mocą sprawczą, tak nie można by już tego samego powiedzieć (jeszcze) o ruchu „patriotycznym”, o tym zgrupowaniu ludzi, którzy wyznają podobne wartości ale są zwyczajnie o wiele mniej radykalni od nas. Część z nas współpracuje z szeroko pojętymi środowiskami patriotycznymi, działa w ich szeregach, nasze organizacje niejednokrotnie podejmują się wspólnych inicjatyw. Ale dzieje się to wciąż za rzadko. Zbyt wielu nacjonalistów po prostu olewa ten temat, zamyka się w swoich kilku - kilkunastoosobowych radykalnych grupach, a do ludzi zamierza trafić jedynie przy pomocy wlepek, plakatów czy marszy. Natomiast najbardziej się przecież ludzi przekonuje zwykłą rozmową, swoją obecnością wśród nich i głoszeniem swoich poglądów. A czy możemy sobie wyobrazić w dzisiejszej Polsce lepszy materiał ludzki do przekonania od osób bliskich nam światopoglądowo? Większości z tych osób tak naprawdę wystarczy wytłumaczyć tylko kilka zagadnień, a nawet gdy to się nie uda, to w kwestiach współpracy dla dobra narodu będą w większości przypadków gotowi i chętni wspomóc nasze inicjatywy.

 

 

 

Nie chodzi tu już tylko o samą „rekrutację” w nasze szeregi, o pozyskanie nowych członków do naszych organizacji, a o zwyczajne działanie. Chcąc nie chcąc tworzymy dziś zbyt małą siłę aby móc realnie wpływać na społeczeństwo. Zapisywać się do tych mniej radykalnych zgrupowań powinniśmy się już z samego faktu, iż umożliwią nam one po prostu dodatkowy aktywizm w dodatku nierzadko na większą skalę, choćby ten jednostkowy. Mam na myśli oczywiście takie, które światopoglądowo nie kłócą się z ideą nacjonalizmu, a stanowią jedynie jego „lżejszą” wersję.

 

 

 

Tych ludzi, stowarzyszeń, inicjatyw jest cała masa, od lokalnych po ogólnokrajowe, działają praktycznie na każdym polu. Naszym obowiązkiem powinno być przenikanie w ich szeregi. Po to aby działać, po to aby rekrutować i po to aby je radykalizować i przejmować. Tymczasem mam wrażenie, że wielu z nas wręcz obraża się na tych ludzi za to, że nie są tacy jak my, za to, że kiedyś odrzucili jakąś propozycję, za to, że nie zawsze chcieli nas wprost poprzeć. Ale to jest właśnie istota tego dlaczego powinniśmy nawiązywać z nimi kontakt – bo są inni. Gdyby byli tacy sami to nie byłoby przecież o czym dyskutować, bylibyśmy silniejszym ruchem i nie byłoby tego problemu o którym teraz mowa. Jak to się zwykło mawiać, przekonanych nie ma sensu przekonywać.

 

 

 

Natomiast oni przekonani nie są. A my nie wiedzieć czemu, jako ogół środowiska, nie staramy się tego zmienić. Nie wiem co jest tego powodem, zapewne u każdej osoby co innego. Może to być wspomniane przeze mnie swoiste obrażanie się na patriotów, ale równie dobrze lenistwo, wypalenie się aktywnością, brak czasu (często pewnie związany ze złym jego gospodarowaniem), zwyczajnie niepomyślenie o tym, brak inicjatywy, u niektórych pewnie nawet strach przed porażką. Wszystkie powyższe powody jednakże nie powinny występować u nacjonalistów - ludzi idei, którzy powinni być przecież osobami o niezachwianej woli, wierze i wielkich czynach.

 

 

 

 

 

Działanie w jednej organizacji, jakkolwiek nie byłoby wyczerpujące i czasochłonne przy większym zaangażowaniu, to jednak wciąż za mało, tak samo jak okazyjna współpraca z ludźmi spoza naszej bańki światopoglądowej. Błędem jest również ograniczanie się w życiu do tylko jednego typu aktywizmu. Nie zapominajmy, że to nie tylko działalność w stylu klejenia plakatów, roznoszenia ulotek i braniu udziału w marszach, czyli najprościej mówiąc propagandowa. Powinien on przenikać każdą dziedzinę naszego życia. Tworzyć, infiltrować i przejmować musimy nie tylko organizacje i twory nastawione na aktywizm społeczny ale także podmioty czysto gospodarcze, kulturowe i polityczne. Wciąż brakuje nam związków zawodowych, fundacji, centrów kultury, grup handlowych, inicjatyw społecznych, firm, sklepów, restauracji, muzyków, gazet czy też sensownych ruchów politycznych, które byłyby ściśle nacjonalistyczne. A przecież te wszystkie twory nie tylko umożliwiłyby nam działalność na wielu polach, ale także wywieranie nacisku na społeczeństwo, indoktrynację ludzi zebranych wokół nich, wspieranie się członków środowiska nawzajem. Końcowym efektem tego wszystkiego byłoby niesienie korzyści narodowi.

 

 

 

Oczywistym faktem jest, że to wszystko nie pojawi się tak nagle, od zaraz. Wiadomym jest, iż prób było już wiele niemalże w każdym z wyżej wymienionych sektorów. Lecz nasza jedyna nadzieja na przetrwanie i jednoczesny rozwój, to właśnie odniesienie sukcesu na tych polach. Każdy z nas kto tylko może (a zapewniam, że to spokojnie większość) powinien choć raz w życiu spróbować stworzyć coś z tej listy, bądź też z pasujących do niej rzeczy, na wybranym przez siebie gruncie. Nie musi to być przecież od razu jawnie nacjonalistyczne przedsięwzięcie. To zawsze może być chociażby zwykła firma, która jednak będzie oferowała pracę w pierwszej kolejności koleżeństwu ze środowiska, u której te koleżeństwo będzie nabywać potrzebne do życia i działania materiały z samego tylko powodu, że jest ona „nasza”, której pracownicy będą otoczeni nacjonalistyczną propagandą, a jej działania będą nastawione nie na zysk samej firmy a narodu.

 

 

 

Musimy wytworzyć jako środowisko samowystarczalną siatkę społeczną. Taką która sprawi, że spełniając swoje codzienne potrzeby życiowe nie będziemy zmuszani na każdym kroku do wspierania wrogich nam kapitałów, dzięki której nie będziemy musieli się obawiać o utratę pracy czy klientów z powodu tego jakie poglądy głosimy publicznie, pośród której nasi działacze będą w stanie normalnie funkcjonować wraz ze swymi rodzinami (co w chwili obecnej bardzo często utrudniają albo wręcz uniemożliwiają represje ze strony liberalnego aparatu władzy). Wymaga to jednak olbrzymich wpływów, środków i poparcia i inicjatywy wielu z nas, a także wielu nieudanych prób. Wszystko to jesteśmy także w stanie zdobyć właśnie poprzez przeniknięcie i przejęcie szeroko rozumianej społecznej siatki patriotycznej. W związku z tym powinniśmy na każdym swym kroku być świadomi tego, że narodowy radykał nie może się alienować.

 

 

 

 

 

Michał Ostrzycki