Wydrukuj tę stronę

Relacja z konferencji Europa przyszłości

10 listopada, na dzień przed narodowym dniem niepodległości oraz corocznym już Marszem, odbyła się w Warszawie konferencja "Europa Przyszłości". Impreza ta odbiła się szerokim echem w mediach, polscy nacjonaliści znów stali się obiektem zainteresowań mediów, które mogą, co prawda, przełknąć "modę na patriotyzm", ale nie konsekwentny, radykalny nacjonalizm.



Jeszcze na ponad godzinę przed wydarzeniem zaczęły zbierać się grupy osób zainteresowane imprezą. Pierwszym faktem, wartym odnotowania, był obiekt, w którym zorganizowano konferencję - eleganckie centrum biznesowe stało w ogromnej sprzeczności do najróżniejszych spelun, w których przez lata organizowano odczyty i referaty o podobnym wydźwięku ideowym. Świadczy to nie tylko o ogromnej klasie organizatorów, ale również o rozwoju polskiego nacjonalizmu, który powoli, pomalutku zaczyna wkraczać na salony. Jest to rzecz, która niezmiernie cieszy i należy mieć nadzieję, że to, co było pozytywnym zaskoczeniem, w przyszłości stanie się normalnością.

Drugim, wartym odnotowania, elementem wydarzenia były odwiedziny, jakie nacjonalistom złożyła kilkuosobowa grupka "antyfaszystów" związanych z Obywatelami RP, Komitetem Obrony Demokracji, feministkami i innymi, politowania godnymi, środowiskami. Kontrmanifestacja wobec konferencji wyglądała nadzwyczaj groteskowo - grupa, rzecz jasna, nie została wpuszczona na salę, utworzyła więc swoistą "ścieżkę zdrowia" (sformułowanie, którego użyli sami "antyfaszyści", pięknie ukazuje, do jakich tradycji politycznych jest im blisko), ukazując naszym oczom bannery z napisem "stop faszyzmowi" oraz "stop to facism" (sic!). Tak, drodzy państwo, środowiska lewackie, tworząc bannery, nie potrafią poprawnie napisać trzech słów w języku angielskim. Fakt, że jednocześnie ironizowano, że nacjonaliści muszą użyć Google Translate'a, by zrozumieć niniejsze hasło, jest w tym kontekście wyjątkowo groteskowy.

Odwiedziny w końcu się zakończyły, a po dokonaniu wszelkich niezbędnych przygotowań na sali, konferencja została rozpoczęta referatem Miłosza Jezierskiego w którym przedstawił on nacjonalistyczne rozumienie pojęcia paneuropeizmu. Warto wspomnieć, że referat był tłumaczony na język angielski, również - w przypadku zagranicznych gości - zapewniony był przekład, dzięki czemu wszyscy spośród gości mieli możliwość pełnego udziału w wydarzeniu.

Gości spoza Polski było pięciu. Pierwszym z nich był Denis Nikitin z ruchu White Rex, który w dość uroczy sposób przedstawiał realia rosyjskiego etnonacjonalizmu. Pomimo faktu, że mówił on o rzeczach często bardzo przykrych, takich jak represje reżimu kremlowskiego wobec środowisk narodowych w Rosji, optymizm, pogoda ducha i specyficzne poczucie humoru sprawiły, że - w moim odczuciu - był to jeden z dwóch najlepszych referatów w trakcie konferencji. Historie takie jak ta, w której tłumaczono zebranym na sali jak przekonać rosyjskiego milicjanta, że organizowana przez White Rex impreza sportowa nie ma charakteru ekstremistycznego, z pewnością utkwiły w pamięci wielu uczestnikom wydarzenia.

Kolejny prelegent, członek Rosyjskiego Centrum, opowiadał jeszcze dobitniej o tym, że sytuacja w Rosji, dla nacjonalistów, jest bardzo zła. Sam fakt, że Centrum funkcjonuje na Ukrainie, gdyż wielu spośród rosyjskich radykałów musiało uciekać z kraju przed represjami ze strony służb federalnych, jest dobitnym przykładem tego, jaką politykę prowadzi Kreml. Referat przygotowany był w języku polskim co, moim zdaniem, nie było zbyt dobrym pomysłem i osobiście wolałbym, gdyby został wygłoszony po angielsku bądź rosyjsku, przy jednoczesnym przekładzie.

Druga część panelu przyniosła ze sobą zmianę tłumacza, moim zdaniem, rewelacyjnie sprawdzającego się w tej roli (nie jest chyba wielką tajemnicą, że osoba ta od wielu lat mieszka w Wielkiej Brytanii). Ruben Kalep z Estonii przedstawił, w bardzo mocnych słowach, problematykę etnicznego nacjonalizmu, a swoje poglądy zaprezentował nadzwyczaj merytorycznie. Myślę, że według wielu uczestników konferencji, było to najlepsze wystąpienie. Polscy nacjonaliści zostali, przy okazji, zaproszeni na obchody odzyskania niepodległości przez Estończyków i "tradycyjny marsz z pochodniami", co oczywiście zostało przyjęte z dużą radością. Osobiście, jako katolik, polemizowałbym co prawda z poglądem prelegenta, że religia jest pochodną etnosu, był to jednak jedyny element w wystąpieniu, który wydał mi się kontrowersyjny, a poza tym nie został on przełożony na język polski (i nie zdziwiłbym się wcale gdyby było to celowe zagranie tłumacza).

Wystąpienie Oleny z Azowa nie było, dla osób, które znają już inne wystąpienia Ukrainki, wielkim zaskoczeniem. Było to wystąpienie bardzo dobre, mówiące dużo o polityce Rosji, ale również o potrzebie odrzucenia pewnych złych tradycji funkcjonujących w ideach narodowych. Z polskiego punktu widzenia cieszyć może deklaracja prelegentki, że azowcy domagać się będą od innych ukraińskich organizacji narodowych, by te kategorycznie zaniechały antypolskiej retoryki, pod groźbą zerwania stosunków pomiędzy organizacjami.

Ostatni zaprezentował się Aspir Leonis Befreier z ruchu alt-right. Od samego początku konferencji był osobą wyróżniającą się z tłumu, ubrany w białą koszulę i krawat wyglądał jak stereotypowy Amerykanin z wielkiego miasta, a dodatkowo na głowie miał, rzecz jasna, charakterystyczną czerwoną czapkę z hasłem wyborczym Donalda Trumpa "make America great again". W trakcie wystąpienia zdjął ją zresztą i z żalem odnotował, że niestety, ale amerykański prezydent zawiódł nadzieje, jakie pokładali w nim członkowie ruchu. Aspir mówił dużo o tym, jak biali Amerykanie są w Stanach Zjednoczonych traktowani jako gorsi, sprowadzani do roli tych, którzy muszą wiecznie przepraszać za samo swoje istnieje, o wpływie mediów na ten obraz (inna rzecz, że początek referatu poświęcony był wpływowi, lecz fluoru w żywności, co dla osób mało tolerancyjnych dla prawicowej fascynacji teoriami spiskowymi mogło być powodem do drobnej konsternacji), podkreślił też, że polski nacjonalizm jest wspaniały lecz posiada jedną, istotną wadę a jest nią szowinizm. Szowinizm, który sprawia, że polskiej prawicy zdaje się, że konserwatyzm Polaków jest na tyle silny, by obronić się przed falami liberalizmu, marksizmu kulturowego czy masowej imigracji w pojedynkę. Aspir przestrzegł uczestników wydarzenia, że takie myślenie jest błędne gdyż myślenie na Zachodzie, niegdyś było identyczne, a tylko razem jesteśmy w stanie obronić tradycyjne, święte dla nas, wartości. Amerykanin kilkukrotnie używał typowych dla ruchu alt-right sformułowań i bardzo wyraźnie widać było, że tłumacz, znając ich kontekst, lecz nie będąc pewnym czy sala poprawnie odczyta ich znaczenie, z pewnym rozbawieniem musiał na bieżąco podejmować decyzje, czy zwroty takie jak "meme war" czy "red pill" przekładać dosłownie, czy wyjaśniać polskim nacjonalistom, co dokładnie one oznaczają.

W trakcie konferencji oczywiście była możliwość zadawania pytań, skorzystano z tej okazji również w przerwie oraz po zakończeniu konferencji. Wydarzenie było frekwencyjnym giga-sukcesem, przez znaczną część czasu sala była pełna, pozostaje mieć nadzieję, że kolejne edycje "Europy Przyszłości" będą co najmniej równie udane.